17.2.16

16.02.16 Dziennik- Sentencja

Hej ;)
Tak się zastanawiam od czego dziś zacząć post. 
Tak myślę że żyje ostatnimi czasy zgodnie z pewną sentencją, która brzmi: 
"Nie pozwól by życie przydarzało się tobie to ty przydarz się życiu".
Przyznacie że sentencja jest świetna. Według mnie to cała prawda, nie być jak stłamszony liść pod dyktando życia.
Lecz samemu robić dyktando życiu to Ty ustalasz zasady jak żyjesz, a nie życie Tobie.
Przyznajcie że to wspaniała myśl, sentencja. 
Ale co tam zacznijmy od początku wstałem klasycznie godzina szósta. Później kawa, śniadanie, e-mail, poczta oraz jedna partia pasjansa.
W sumie to ta gra mnie wciąga, to też tak trochę można porównać do Totolotka. Nigdy nie wiesz jaką kartę odkryjesz jest jedynie ta różnica że masz większe szanse na to że ułożysz, że zdejmiesz wszystkie karty. Masz tutaj bardzo duże prawdopodobieństwo do wygrania niż w Totolotka 1 do 12 milionów.
Dobrze że darmowa partia pasjansa jest tylko jedna dziennie bo pewnie chciałbym pobijać rekordy.
Jest tak z tym pasjansem, że skoro mogę ułożyć tylko jedną partię za darmo to trzeba to było przyjąć na klatę. Jak zwykle gram to wygrywam, najmniej miałem chyba 200 punktów najwięcej prawie 2000.
Gra mnie wciągnęła można by powiedzieć że się uzależniłem. Chodź z drugiej strony dałbym radę bez tego żyć. No w sumie jak na początek grania to całkiem fajna zabawa, trochę łamigłówka trochę ślepy traf jak życie.
Koło godziny 12-tej przygotowałem kaszę, dziś był gulasz.
Później jeszcze jakiś film na cda.pl.
Trochę TV wyjazd do mamy na kawę.
Potem znowu TV a po dwudziestej trzeciej jak to się mówi siusiu, paciorek i spać.
W sumie to śpiący byłem praktycznie cały dzień co chwilę mi się ziewało. 
To tak wygląda jakbym miał za wysoki poziom cukru a może skłonność do narkolepsji. 
No jeszcze w sumie nie zasypiam tam gdzie usiądę ale jestem mega zmęczony nie raz, nie dwa.
Tak w przyszłym tygodniu też mam ten tomograf jamy brzusznej z kontrastem. Jestem ciekawy co z tego wyjdzie muszę zrobić poziom kreatyniny we krwi. Jestem pewien że nie mam żadnych innych zmian guzowatych. Mam też nadzieję jestem prawie pewien, że ten guz nadnercza nie rośnie bardziej. Mam też nadzieję że w sumie zniknął. 
A jeśli chcielibyście się podzielić 1% (który idzie z konta US nie Waszego) i wspomóc mnie w  rehabilitacji czy usunięciu przeszkód architektonicznych to przesyłam ulotki i link do strony fundacji AVALON: 




Już nie rozpisujemy się za bardzo bo jutro nie będę miał o czym pisać to oczywiście żart. 
Pisać zawsze mam o czym czasem z sensem czasem bez ale na dziś to już naprawdę koniec. Zapraszam Was na jutro do odwiedzenia mojego bloga. 
Pozdrawiam.

16.2.16

15.02.16 Dziennik- Suplement diety

Hej ;))
Dzisiejszy dzień całkiem fajnie mi się udał.
Wstałem o godzinie szóstej trzydzieści. Tradycyjnie wywołanie natura, następnie śniadanie i kawa a później internet sprawdzenie poczty e-mail i moja zabawa układanie pasjansa.
W sumie dalej zrobiłem ćwiczenia choć powiem Wam że jestem zaskoczony obrotem sprawy ponieważ po pierwsze ćwiczenia nie pamiętam kiedy tak wcześnie robiłem a po drugie całkiem nieźle je zniosłem. No dałem radę byłem rześki jak WC piker.
To znaczy że się nie zmęczyłem pomimo że pierwszy raz popatrzyłam na zegarek jak zaczynałem ćwiczenia a później po zakończeniu ćwiczeń. Okazało się że ćwiczenia zajmują mi średnio albo minimum półtorej godziny dziennie.
Co do reszty dnia obrałem kilka ziemniaków ponieważ kopytek było trochę mało. Ugotowałem ziemniaki w międzyczasie pouczyłem się angielskiego. Powiem Wam że coraz fajniej i coraz lepiej te słówka wchodzą mi do głowy. Może dlatego że wałkuje to ciągle.
Po wstawieniu i ugotowaniu ziemniaków położyłem się trochę.
Sprawdzałem też oferty pracy na OLX.
Znalazłem kilka fajnych ofert między innymi jako ankieter dla firmy TNS.
Nie wiem czym się Wam nie chwaliłem już. Akurat na to ogłoszenie wysłałem swoje dane.
Na pewno na chwilę obecną oczekuję na szkolenie i mam nadzieję że szkolenie będzie umożliwione drogą online.
Z tym moim przemieszczaniem się jest różnie no i nie mam z kim jechać na szkolenie.
Znalazłem także jeszcze kilka innych ofert także jako Telemarketer, ankieter- praca również w domu.
Najgorsze w tym wszystkim jest to że mam radiowy internet a do tej pracy wymagają stałego łącza na kablu.
W sumie przyłącze kablowe mam do domu zrobione. Kabel w gminie położyła firma Inea z Poznania. Mieli na to jakieś chyba dotacje unijne czy coś.
Teraz co jakiś czas dostaję informację albo jak to inaczej nazwać, zaproszenia do przyłączenia się. Tylko co mi z tego skoro jestem związany jeszcze umową z Internetem a raczej operatorem Internetu radiowego.
Jeśli będzie konieczne podpisanie drugiej umowy na kabel czy łącze kablowe, stałe, twarde czy jak ono się tam nazywa no to będzie trzeba to zrobić. Tylko to jest takie trochę do bani, podpisywać kolejną umowę i nie wiem czy sobie poradzę z tą pracą bo wzrok mam, jaki mam- kiepski.
A jeśli będzie też trzeba w miarę szybko pisać na klawiaturze, może być różnie. A dwóch operatorów nie potrzebuję. Popieprzone jest to wszystko. Choć z drugiej strony jeśli dałbym radę, jeśli sobie poradzę z pracą to całkiem fajna stawka godzinowa jest i raz dwa bym sobie odrobił koszt abonamentu. 
Tak popołudnie tradycyjnie skończyło się na telewizji oraz grze w karty.
W sumie taka gra to coś co się robi razem z rodziną, raczej w gronie rodziny i domowników. Trochę to wiąże relacje właściwie chociaż chyba nie w tym przypadku ale i tak fajnie spędzić czas razem.
Kochani znalazłem coś fajnego dla ludzi którzy chcieliby zrzucić kilka zbędnych kilogramów. Poniżej podaję link dla Niemiec oraz dla Stanów Zjednoczonych.


Wersja anglojęzyczna: 
What is Acai Berry Extreme?

Acai Berry Extreme is an excellent food supplement, which allows you to lose weight fast! Acai Berry Extreme owes its effectiveness to the maximum dose of the extract of Acai Berries in each capsule! Thus, the preparation promotes excellent the revocation of fat in your body.

Acai Berries are a valuable source of many minerals, which contain a large dose of amino acids, proteins and antioxidants. They also have a high fiber content which speeds up your metabolism and digestion, whereby the effect of the preparation can be felt after taking the first capsule!

The unique formula of the Acai Berries supports the loss of weight, reduces by the decline of glucose in the blood the feeling of ravenous hunger and causes you not only to lose weight but also to improve your health.

With Acai Berry Extreme you achieve your dream figure and get rid of excess weight faster you think!

http://nplink.net/fsMVep1J



Wersja niemieckojęzyczna:

NIEMCY/DEUTSCHLAND
Was ist Acai Berry Extreme?

Acai Berry Extreme ist ein ausgezeichnetes Nahrungsergänzungsmittel, mit dem man schnell abnehmen kann! Acai Berry Extreme verdankt seine Wirksamkeit der maximalen Dosis des Extrakts an Acai-Beeren in jeder Kapsel! Dadurch fördert das Präparat hervorragend den Abbau von Fett im Körper.

Acai-Beeren sind eine wertvolle Quelle für viele Mineralien, die eine große Dosis an Aminosäuren, Proteinen und Antioxidantien enthalten. Weiter besitzen sie einen hohen Ballaststoffgehalt, der den Stoffwechsel und die Verdauung beschleunigt, wodurch der Effekt des Präparates bereits nach der ersten Tablette spürbar wird!

Die einzigartige Formel der Acai-Beere unterstützt den Gewichtsverlust, verringert durch den Rückgang von Glukose im Blut Heißhungerattacken und führt dazu, dass Sie nicht nur abnehmen, sondern auch Ihre Gesundheit auf Vordermann halten.

Mit Acai Berry Extreme erreichen Sie Ihre Traumfigur und überflüssige Pfunde verlieren Sie schneller, als Sie denken!


http://nplink.net/3YdhmR6I



Na dziś to już wszystko Kochani.
Serdecznie Was pozdrawiam i zapraszam do lektury mojego bloga jutro.

15.2.16

14.02.16 Dziennik- Wieje nudą

Hej :)
To rozpoczęcie tradycyjnie mojego dnia czyli pobudka godzina szósta.
Śniadanie, internet, poczta e-mail, pasjans tradycyjnie jedna gra.
Obrałem ziemniaki to była godzina ósma. Obrałem ich tym razem więcej ponieważ stwierdziłem że zrobimy kluski. No nie zrobimy tylko Justyna zrobi. Ziemniaki ugotowałem, w nagrodę jak wstała pierwsze co usłyszałem jak zerknęła do garnka bo był odpalony palnik pod nim to zapytała czy mnie przypadkiem nie pojebało.
Zapytałem dlaczego, zrobiłem ziemniaki w sumie więcej ich obrałem i włączyłem bo pomyślałem że zrobimy kluski dziś na obiad. Zaraz się okazało że było za mało mąki ziemniaczanej. Kluski faktycznie dało się układać ale rozłaziły się dziwne były.
W sumie już przy tym jak kulała mówiła że nie będzie z tych klusek nic. Powiedziałem by zrobiła kopytka bo do kopytek dodaje się mąkę pszenną.
Całego ciasta na kluski nie zużyła tylko połowę a drugą połowę zostawiła do wieczora a wieczorem przygotowała kopytka na jutro.
Po obiedzie pojechaliśmy do mamy na kawę. Posiedzieliśmy jakieś półtorej dwie godziny i powrót do domu.
Później chcieliśmy jeszcze gdzieś się przejechać ponieważ nudą wiało.
Ostatecznie pojechaliśmy wieczorem. Była chyba godzina 16:00 tak mniej więcej u szwagrów byliśmy do godziny 18 i powrót.
Okazuje się że szwagrostwo się już rozliczyło teraz czekają na zwrot z podatku. Przy okazji wyszło że drugi szwagier też się już rozliczył. Pytam zatem szwagierki czy wpisali mnie do PIT-u na 1% usłyszałem że nie. No przecież to ich nic nie kosztuje bo 1% jest przelewany z podatku należnego. Drugi szwagier który się rozliczył też chyba nie podał mnie w picie. W sumie po co przecież to jest kłopot podać KRS fundacji i cel szczególny Kałka 3424 oraz wyliczony 1% podatku jakie US ma przelać na konto fundacji a dokładniej na moje subkonto.
Kurcze dziwny jest ten świat. Moja rodzina nie jest aż tak egoistyczna. Wszystkie przelewy jakie przyszły były od rodziny, znajomych, trafiły się też jakieś obce jedna czy dwie może trzy osoby ale się trafiły. Zapytałem szwagrostwo niby nie obcy ludzie do mnie ale też nie rodzina, egoiści.
Nie będę już tego komentował szkoda mojego samopoczucia zepsuć. 
Jeśli ktoś by chciał się ze mną podzielić 1% podatku i nie był by to problem to przesyłam dane :) 




Wracając do wieczoru to po powrocie pograliśmy trochę w Wyścig Pokoju dla uściślenia to gra karciana. Później TV teraz jest godzina 23:30 jestem zmęczony, idę spać. 
Pozdrawiam i zapraszam wszystkich do odwiedzenia mojego bloga jutro. :) 

13.02.16 Dziennik- Roczek

Hej :)
Tak dobrze że to nie jest piątek trzynastego ale w sumie nawet gdyby to przezorny już nie jestem a raczej przesądny.
Ale kiedyś masakra, niestety byłem.
Tak, dzisiaj wielki dzień dla bratanka. No i w sumie dla mnie też jak się później okazało.
Ale od początku.
Dzień zaczął się rytualnie no prawie rytualnie dlatego prawie raczej ponieważ dla odmiany wstałem o godzinie 5:30.
I mimo że wieczór tego nie zapowiadał to miałem trochę problemów z mięśniami.
Wszystko ogólnie przez 3 drinki wypite u sąsiada.
Trochę też byłem jakby skołowany to znaczy trochę szumiało mi w głowie.
Ale i tak w sumie całkiem nieźle ruszyłem tego dnia. Mimo że nogi to bardziej na siłę pracowały.
Później tradycyjnie już  zjadłem śniadanie- jajecznica na boczku później w sumie jeszcze w związku z tym dostałem opiernicz bo patelni nie umyłem, trudno.
I tak sobie sam korzystam z patelni ostatnimi czasy.
Po śniadaniu kawa, internet, e-mail, pasjans sieciowy, trochę też powtórzyłem słówka z angielskiego.
A później to już w sumie łażenie z kąta w kąt.
W południe albo trochę po południu już było, jak pojechaliśmy na kawę do mojej mamy.
Później powrót do domu. Justyna zaczęła przygotowywać ciuchy na wieczorną uroczystość znaczy roczek bratanka zaczynało się mszą o godzinie 18-tej a kończyło na sali kawie i cieście. No jeszcze w sumie można powiedzieć był obiad jednodaniowy.
Jeśli już jesteśmy przy obiedzie poczęstunek odbył się na Brzeziu w restauracji, chyba się nazywa zajazd Brzezie.
Podobno restauracja umarła, nikt tam niby nie zagląda. Jakie było moje zdziwienie gdy okazało się że jednak było trochę gości. Choć może to dlatego że to sobota.
Inna sprawa jest taka że znowu byłem zaskoczony, Justyna też nie próbowała nic marudzić że idę z kulą do kościoła. No w sumie to nie z jedną tylko z dwoma.
W sumie przyznam Wam się szczerze że sam siebie też zaskoczyłem chociażby dlatego że całkiem sprawnie mi to poszło znaczy to przejście od samochodu do świątyni.
Tak teraz sobie myślę, że prawdopodobnie tak mi poszło bo już po pierwsze nie myślę o tym co ludzie powiedzą, o tym że na mnie patrzą i nie przejmuję się już uwagami Justyny czy tym że się mnie wstydzi czy coś w tym stylu.
Teraz jestem już sam sobie szefem. Broń Boże odezwać się komuś że ja coś robię źle, że tak nie powinienem. Mam na myśli konkretnie to że poszedłem na dwóch kulach raczej z dwoma kulami.
Dziwnie to trochę tak było słychać takie stukanie jakby jakaś laska wędrował a na obcasach. Wszedłem do kościoła bocznym wejściem było trochę dużo ludzi, kurczę sam jestem w szoku że po mnie to spłynęło.
Poszedłem do ławki jak gdyby nigdy nic stukający tymi kulami. Do ławki kul nie zabrałem oparłem je o filar przy ławce i sobie stały.
Kurde sam siebie nie poznaję.
Kolejne zdziwienie było jak wychodziłem z kościoła mianowicie wyszedłem z ławki, dzieciaki, Justyna za mną z tym że ja marudziłem chwilę koło filara jak brałem kule.
Jak już miałem te kule i zacząłem wędrować do wyjścia było przy wyjściu mnóstwo ludzi a ja w sumie znowu się tym nie przejąłem, że na mnie ktoś patrzy tylko stanąłem sobie w kolejce. Pomyślałem że będzie wygodnie jak pierwsi wyjdą a ja nie będę miał przeszkód pod nogami.
Tutaj znów byłem zaskoczony ponieważ nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. 
Co mam na myśli?
Ano to że jak stałem w kolejce zrobiła się jakby wnęka ludzie przepuścili mnie do przodu w sensie robiąc mi przejście, pozwalając wyjść szybciej.
Jakby znowu nie patrzeć było zaskoczenie bo ta znieczulica ludzka w Polsce jakoś już nie jest tak zauważalna.
I powiem Wam że jak jestem bez kul to patrzą na mnie jak na jakiegoś pijaka jak z kulami to zupełnie inaczej wszystko wygląda, ludzie są uprzejmi.
Najgorsze jest to że nigdy nie byłem nauczony do takiego zachowania ze strony bliźnich.
A tymczasem proszę muszę się uczyć ludzi od nowa.
Powiem Wam dziwne jest to że jak trochę się zataczasz to zaraz pierwsza myśl w głowie jest taka że jesteś pijany, ludzie myślą że jesteś pijany ale co tu dużo mówić jakbym zobaczył kogoś kto się zatacza też bym tak pomyślał.
Z tego powodu jest mi wstyd.
Z drugiej strony w Polsce, nie tylko w Polsce jest mnóstwo takich ludzi, którzy się zataczają bo faktycznie są pijani. 
A wracając do roczku to było całkiem fajnie tyle że sztywno. Klimat był trochę zrypany, martwy.
Jedzenie było sporo i było całkiem smaczne, zjadliwe nie spodziewałem się że tak będzie pysznie smakowało. Nie wiem skąd było ciasto ale było kapitalne!
Do domu zabraliśmy się jako drudzy. W domu byliśmy koło 22:00 teraz mamy godzinę 23:00. 
 Zapraszam do poczytania: 
Padam na pysk, idę spać dobranoc.

12.02.16 Dziennik- Tradycyjnie

Hej :)
Kolejny klasyczny poranek pobudka godzina szósta, odprawa dzieci do szkoły.
Śniadanie i kawa, sprawdzenie poczty email.
Jedna gra dla rozrywki konkretnie to pasjans.
Nauka angielskiego słówek. I włączyłem sobie jakiś film na cda.pl.
Tradycyjnie gimnastyka, która wyszła mi w sumie całkiem nieźle. 
Byłem z siebie zadowolony i muszę Wam szczerze powiedzieć że faktycznie coś się zmienia. 
Może to dzięki mojemu nastawieniu, może dzięki temu że ćwiczę.
De facto jestem silniejszy, dłużej daję rady schodzić bądź siedzieć.
Myślę że pozytywne myślenie, pozytywne nastawienie ma tutaj moc.
I niestety trzeba tutaj czegoś więcej niż pomyśleć sobie że dam radę. 
Wierzcie mi to nie jest takie proste
Tutaj trzeba jednak czegoś więcej. To mniej więcej tak jak już wcześniej wspominałem w którymś z postów ale też mówiła o tym Oliwia.
Jak ktoś chce to da radę. A ja chcę. Podobno mam zawzięcie na zdrowie a raczej by być zdrowym.
Mówi że są też ludzie którzy są i mają rehabilitację ale mają założenie że to rehabilitant odwala za nich robotę. Bo będzie im ruszał nogą czy ręką a to za mało. 
OK ale wracając do momentu gimnastyki. To po gimnastyce obrałem ziemniaki i przygotowałem do gotowania w sumie. Wstawiłem je o godzinie 13-tej.
Po obiedzie tradycyjnie TV, później trochę gier karcianych, później znowu TV.
Po godzinie 19:30 popatrzyłem na telefon a tu sąsiad dzwonił. Patrzę na SMS i widzę: "chodźcie". Tak też w sumie zrobiliśmy, poszły z nami też dzieciaki. Posiedzieliśmy do 22:00 a później jeszcze TV do 24:00 ale już w domu i łóżko.
Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna: 
http://nplink.net/oT0pAHbs 
Na dziś to już wszystko Kochani zapraszam Was do lektury jutro.
Pozdrawiam serdecznie.

11.2.16

11.02.15 Dziennik- Kondycja

Hej :)
Tak, rano się obudziłem tak mniej więcej o godzinie 5:30. Jeszcze nie wiedziałem jak ten dzień będzie wyglądał
Za oknem dziś zimno, paskudnie, deszcz pada i wieje wiatr jakby głowę chciał urwać.
Z łóżka wyszedłem przed siódmą rano.
W sumie to nic nie miałem do ogarnięcia bo chłopaki do szkoły się sami ogarnęli, więc luz. 
Usiadłem przed komputer, sprawdziłem pocztę, zagrałem w pasjansa. Dziś akurat mi ta gra nie poszła, nie miałem 1000 punktów z haczykiem tylko ledwo 120. 
Śniadanie zjadłem, oczywiście moje warzywa. Następnie wysłałem jedną aplikację a raczej aplikowałem na pracę w domu.
Postanowiłem wyjść na kawę do kuzynki. Zanim wyszedłem, to się zapowiedziałem. 
Czułem się wtedy OK. Gorzej było jak już musiałem wyjść z domu. Czułem że jest coś ze mną nie tak. To znaczy nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa więc poszedłem na kawę tak trochę na siłę. 
Kawa tradycyjnie w miłym towarzystwie i powrót do domu.
Tutaj znowu się okazało że nogi dalej odmawiają posłuszeństwa. Jak już doszedłem do domu i wdrapałem się po schodach, rozebrałem kurtkę, buty, czapkę okazało się że mam problem ustać.
Jakoś przemieściłem się do mojej dziupli, znaczy do kuchni i tam sobie usiadłem ale ogólnie zastanawiałem się czy nie lepiej było by pójść się położyć.
Ostatecznie postanowiłem obrać i wstawić ziemniaki. Zjadłem mięso na obiad.
Teraz leżę i czekam aż gotują się ziemniaki. Później muszę jeszcze włączyć pranie.
No i o godzinie 15-tej ma być u mnie rehabilitantka.
Tym razem żeby nie było rewolucji w postaci broni biologicznej wytwarzanych przez jelita nie jadłem warzyw w południe. 
Muszę Wam powiedzieć że te papki warzywne i tak mam w wersji okrojonej. A przynajmniej z tej części, która należy do warzyw liściastych jako że teraz jest zima, nie ma tych warzyw. 
Jedynie jest kapusta pekińska z dodatkiem selera naciowego.
Choć tym razem w sumie tego selera nie mam w kapuście ponieważ smakuje jak zupa z kapusty bez przypraw. Automatycznie przez brak tego selera naciowego bądź szpinaku nie mam takich problemów z gazami, za to jest problem w dalszym ciągu z zaparciami.
Choć zaparcie jest wówczas kiedy nie można się załatwić ale kiedy ma się parcie.
A ja mimo że jem od czwartku nie byłem w łazience się załatwić. Nie mam takiej potrzeby, nie mam w ogóle parcia. Powiem Wam że to mnie martwi bo nie może tak być że jesz i nie masz potrzeby się załatwić. Toksyny zalegają, robi się problem ponieważ mogą przedostawać się do krwi.
Musi być seler naciowy by uniknąć tego problemu. 
Wracając do dzisiejszej rehabilitacji, jestem ciekawy jak mi pójdzie ponieważ jak już wcześniej wspomniałem moje nogi odmawiają posłuszeństwa że już o plecach nie wspomnę.
Co będę robił później, jeszcze nie wiem podejrzewam że na pewno będę grał w karty, oglądał TV.
A co do tego jak pójdzie dziś gimnastyka ,rehabilitacja dam Wam znać jutro. 
A jeśli chcielibyście się podzielić 1% (który idzie z konta US nie Waszego) i wspomóc mnie w postępach w rehabilitacji to przesyłam ulotki i link do strony fundacji AVALON: 




http://www.fundacjaavalon.pl/nasi_beneficjenci/kalka_michal.html?highlight=WyJtaWNoYVx1MDE0MiIsIm1pY2hhXHUwMTQyJ3MiLCJrYVx1MDE0MmthIl0%3D
Tymczasem dziękuję że chcecie czytać moje wpisy i zapraszam ponownie jutro.
Pozdrawiam.

10.02.16 Dziennik - Tym razem gimnastyka z górki

Hej ;))
Tak, dziś jestem szczęśliwy ponieważ gimnastyka przeszła moje najśmielsze oczekiwania.
Dzień rozpocząłem tradycyjnie czyli kawa, śniadanie. Tylko tym razem do jedzenia zblendowane warzywa.
Następnie sprawdzenie poczty, granie w pasjansa i surfowanie po internecie łącznie z wysłaniem mojego CV na ofertę pracy.
Może w końcu i do mnie się szczęście uśmiechnie.
Później godzinna gimnastyka, która wyszła tym razem nadzwyczaj świetnie. Jestem bardzo zadowolony z siebie, z tego że dałem radę.
Co do dalszej części popołudnia to tym razem na kawie u kuzynki nie byłem.
Po południu tak mniej więcej od godziny 14-tej oglądałem TV do godziny 18-tej. Później zagraliśmy w trójkę nowymi kartami. Tym razem nie w 1000 tylko Wyścig Pokoju. Znów godzinka zleciała. W sumie całkiem miło spędzony czas.
No a od godziny 20-tej tradycyjnie do godziny 24-tej oglądałem TV.

Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna: 
http://nplink.net/oT0pAHbs 

Na dziś to już wszystko Kochani. 
Zapraszam Was ponownie jutro do obejrzenia a raczej poczytania mojego bloga. 
Pozdrawiam.

10.2.16

09.02.16 Dziennik- Osaczony

Hej :)
Dziś po wczorajszym paskudnym wieczorze obudziłem się o godzinie siódmej rano. 
Poleżałem jeszcze sobie trochę. W sumie to już nie pamiętam kiedy ostatnio po obudzeniu się leżałem jeszcze w łóżku.
Wstałem o godzinie ósmej i rozpocząłem dzień tradycyjnie kawą, śniadaniem, sprawdzeniem poczty e-mail, zagrałem w grę online na portalu https://www.qassa.pl/
W sumie jestem tam od jakiegoś czasu. Portal ogólnie zarobkowy czyli np. oglądasz reklamy, które wchodzą na maila. Fakt płacą tyle co kot napłakał. 
Co może robić bezrobotny, niepełnosprawny? Już Wam mówię- szuka sobie zajęcia.
Na tym portalu można sobie zbierać bony a raczej karty rabatowe, jest dużo fajnych opcji. Można też zarabiać jakieś nędzne grosze co kto lubi. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Z rana Justyna z Miłoszem, młodszym komandosem (Komadnosy ponieważ pomysły mają naprawdę nieziemskie jak to dzieciaki. Trzeba mieć oczy dookoła głowy i pilnować ewentualnie mieć spore zaplecze finansowe by naprawić szkody.) pojechała do lekarza ponieważ miała ustawioną wizytę u dermatologa.
Do dermatologa skierował nas lekarz rodzinny. Tutaj już nazwiska wymieniał nie będę. 
W każdym razie niepokoi nas jak młody chodzi i wygląd ogólnie jego stóp. To znaczy jakaś narośl na kości bocznej stopy, jednej i drugiej. Tylko zamiast do ortopedy skierowano nas do dermatologa. Natomiast dermatolog dał skierowanie do właściwego specjalisty.
O tym że on powinien iść do ortopedy widzieliśmy sami ale kto podskoczy lekarzowi przecież to on jest specjalistą.
Po południu pojechaliśmy do mamy na kawę.
A po powrocie znów zatruta atmosfera w domu. Po wczorajszej wieczornej nerwówce a właściwie też po mojej wypowiedzi krótko węzłowatej i na temat.
W czułem się osaczony. Gdzie bym się nie przemieścił zaraz miałem Justynę za plecami i tak aż do wieczora aż nie poszedłem spać.
Zapomniałem wspomnieć że gimnastykę też zrobiłem. Poszło mi dosyć szybko już może nie szybko ale dosyć szybko zleciał mi czas jak ćwiczyłem. Oliwia mnie ostatnio burała, że niedokładnie ćwiczę, że za szybko, że mam czas i mam to robić powoli. Mam tu na myśli głównie ćwiczenia z taśmą Thera Band.
I cholera powiem Wam szczerze że muszę się z nią zgodzić. Ćwiczenia należy wykonywać powoli, dokładnie i kontrolować co się robi.
Przy ćwiczeniach tak jak zwykle robiłem- szybko rozciągałem i zwalniałem czyli kurczyłem taśmę nie męczyłem się. Osobiście uważałem że ta taśma jest zbyt słaba aż do momentu kiedy zacząłem wolniej wykonywać ćwiczenia rozciągające taśmę i w ogóle ćwiczenia.
Rozciąganie taśmy trzeba robić wolniej podobnie jak powrót czyli kurczenie taśmy. Trzeba też kontrolować żeby ręka czy noga nie wracała bezwładnie, ona ma też trzymać taśmy nie pozwolić jej za bardzo wygrać. 
Ćwicząc dokładniej i wolniej odkryłem że taśma Thera Band w moim przypadku nie jest wcale taka słaba, wręcz odwrotnie ja jestem słaby do tej taśmy. 
A jeśli chcielibyście mnie wspomóc w czasie okresu rozliczeniowego i nie tylko to możecie podzielić się ze mną 1% podatku (który płaci US nie Wy) lub wysłać SMS. Za co z góry bardzo Wam dziękuję. 




Na dzisiaj to już w sumie wszystko Kochani. 
Zapraszam Was ponownie do lektury mojego bloga jutro. 
Pozdrawiam.

08.02.16 Dziennik- Nerwowo

Hej :)
Dzisiaj pierwszy dzień tygodnia choć z drugiej strony zależy jak kto tydzień rozpoczyna. 
Jedni od niedzieli a drudzy od poniedziałku, ja zaczynam od poniedziałku.
W sumie to dzień minął całkiem OK, poza jedną paskudną sytuacją wieczorem...
Tradycyjnie pobudka godzina szósta rano, kawa, śniadanie. 
Na śniadanie dwa jaja na boczku czyli jajecznica według bodajże Jakuba Mauricza o ile dobrze kojarzę. Mauricz to zdaje się trener czy dietetyk sportowców. A może jedno i drugie zdrowe żywienie to podstawa. Według właśnie tego gościa najlepszym posiłkiem na śniadanie jest jajecznica na boczku. Zapewnia ona dużo energii uzupełnia jakieś tam coś, braki w organizmie które powstają w nocy podczas snu.
Gimnastyka też poszła całkiem nieźle, wiecie zaczynam ćwiczyć już nie z przymusu ale z tak zwanego nawyku.Zdecydowanie lepiej się czuję, lepiej chodzę, lepiej funkcjonuje. 
Fakt, że po gimnastyce mam trochę problem z utrzymaniem się na nogach ponieważ są zmęczone. 
Ja jestem zmęczony ale w sumie 5 minut na kanapie w pozycji leżącej i zaczynam funkcjonować.
Po gimnastyce tradycyjnie spacer do cioci.
Tam tradycyjnie wypiłem kawę w miłym towarzystwie. Pogadaliśmy o wszystkim i o niczym, o tak zwanej dupie Maryni.
Po powrocie ugotowałem ziemniaki na obiad dla dzieciaków z niedzieli zostały schabowe i jakiś tłuszcz więc w sumie obiad gotowy. Ja w sumie na obiad zjadłem samego schabowego.
Trochę niedobrze  bo w panierce ale Justyna bez panierki chyba nie potrafi zrobić schabowych. Panierki też nie dało się bezproblemowo obrać bo była dosyć cienka. Fakty że nie na mące ale chyba na bułce tartej. W każdym bądź razie żadna wersja panierki nie jest dla mnie.
Po południu siadłem trochę na TV a raczej przed tv bo moich 89 kilogramów telewizor by nie wytrzymał. :D
Wieczorem wziąłem młodego bo się nudził i graliśmy w tysiąca dobieranego dla ścisłości w grę karcianą.
Później zaczął się mój horror czyli film "M jak miłość" no właściwie serial.
No i wieczorem zaczęła się robić trochę nerwówka ale to sprawa nie na forum więc nie będę się rozpisywał w tej kwestii...
Zatem na dziś to już wszystko Kochani. 
Zapraszam Was jutro. 
Pozdrawiam.
PS. Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs

8.2.16

07.02.16 Dziennik- Miłe spotkanie

Hej :))
To była niedziela, której nie zapomnę.
Wstałem około godziny ósmej. Śniadanie, kawa to już mój nawyk bez którego ani rusz.
Obrałem ziemniaki w trakcie tej czynności pojawiła się Justyna i posłała mnie z dymem z papierosa. Zresztą tradycyjnie tutaj nikt nie może oddychać czystym powietrzem. Pomijając już ten fakt to można ironizować że SM mnie nie zabije tylko rak płuc. Nie wspomnę już o dzieciach. 
Każdy głupi wie że do palenia służy piwnica w której stoi piec ale co zrobić.
Zamiast warzyw lepiej zrobić paznokcie bo trzeba ładnie wyglądać z wiertarką w pracy no ale nie moja kasa, w końcu nie zarabiam.
Justyna jak przyszła spaliła tego wyżej wymienionego papierosa i zabrała się za obiad. Bardziej za mięso i surówkę dziś były schabowe.
Oczywiście tradycyjnie oberwałem bo wykorzystałem wszystkie jajka. Jeśli nie na jajecznice na boczku to na tak zwany kogel mogel. 
Obiad podano o godzinie 12-tej. 
Jeszcze zapomniałem dodać że rano uczyłem się słówek z języka angielskiego. Powiem Wam szczerze że mam problem z zapamiętywaniem. Nie jest takie proste jeśli nie możesz tego czytać, ze słuchu jest znacznie gorzej w moim przypadku ale poćwiczyłem trzecią turę 20 słów najczęściej używanych w języku angielskim.
Po dwunastej byłem umówiony z moją dobrą koleżanką też ma zadatki na przyjaciela.
Pracowałem z tą dziewczyną jakieś 5 lat. Wierzcie mi, nie było łatwo. Na początku, przez pierwsze miesiące były wieczne kłótnie, żarliśmy się dosłownie jak psy.
Choć z czasem było coraz lepiej. Ostatecznie stanęło na tym że wystarczyło, że jedno na drugie spojrzało. Wiedziało się czy można się odezwać czy nie i co komu leży na sercu. Można było się wygadać ze zrozumieniem, dziewczyna do rany przyłóż. Złego słowa nie mogę powiedzieć poza tym że czasem podnosiła mi ciśnienie a ja jej.
Wiecie powspominaliśmy te lata współpracy, było ogólnie fajnie.
Zleciało około trzech godzin, nawet nie wiem kiedy, nie zdążyłem się obejrzeć.
I nie pamiętam albo pamiętam a może nie pamiętam kiedy ostatni raz tak fajnie spędziłam czas. Byłem totalnie ale to tak mega wyluzowany, zapomniałem o wszystkim.
No jeszcze takie były w sumie odwiedziny w Grębaninie.
Tak około godziny 15-tej wylądowałem u mamy tam zeszło około dwóch godzin i powrót do domu.
W domu zjadłem kolację. W sumie zacząłem jeść ale ktoś mi wciągnął kawał mięcha i musiałem sobie naszykować kolejny. Mięso w sumie to nie jest zbyt właściwy pokarmy na kolację ale lepszy od glutenu czyli chleba, masła, mleka i wszystkiego innego. Zdrowsze byłyby warzywa, ewentualnie owoce, których nie mam.
Wieczorem Justyna z Miłoszem zrobiła lekcje i zaczęliśmy grać w karty w Wyścig Pokoju.
To jak na razie była ostatnia gra z dzieckiem 10- letnim ponieważ dopóki prowadził i to sporą różnicą punktów było OK. Jak zaczął przegrywać niewielką ilością punktów no to już nie było fajnie, fochy, kozły i tak dalej.
Wieczór zakończyłem na oglądaniu telewizji. Około godziny 24:00 byłem w łóżku i tradycyjnie z zaśnięciem nie miałem większego problemu. 
Zapraszam do poczytania: 
Serdecznie Was pozdrawiam i zapraszam jutro. 

7.2.16

06.02.16 Dziennik- Huśtawka

Hej ;))
Dzisiejszy dzień minął praktycznie jak każdy a przynajmniej tak mi się wydaje. I miałem humor i nie miałem humoru, standard.
Na pewno podniosłem tyłek o godzinie szóstej rano. Kawa, śniadanie, sprawdzenie poczty. 
Ilość odwiedzin na blogu tym razem było 330 i ostatnio jest tego coraz więcej, znaczy że mam wiernych czytających. Dziękuję Wam za to! :)
Najwięcej jest wyjść z Niemiec, następnie z Hiszpanii, Polski, Stanów Zjednoczonych.
Dziękuję Wam że odwiedzacie mojego bloga. Mam nadzieję że też jeszcze czytacie.
Piszę go w charakterze dziennika, opisuje każdy swój dzień. Może jeszcze mało dokładnie ale staram się. 
Fakt jest taki że leków kopaxone już nie biorę. Sam zrezygnowałem z programu ponieważ lek (jeśli chodzi o mnie) był nieskuteczny i niepotrzebnie było się nim tylko truć.
Skuteczny to może być u kogoś, u kogo zaczęło się stwardnienie rozsiane a nie u kogoś kto zaczyna się leczyć po 16 latach choroby. Osobiście też uważam, że lek bardziej mi zaszkodził niż pomógł ponieważ opadłem z sił, wysiadły mi mięśnie, stały się słabe. No trudno, teraz mam dużo pracy żeby wrócić do siebie, nabrać sił z powrotem.
W sumie gdyby nie rodzina nie miałbym rehabilitantki choć raz w tygodniu w domu, ale o Oliwii to już mówiłem praktycznie w każdym poście.
Ostatnio podczas rozmowy powiedziała mi że jestem strasznie negatywnie nastawiony do swojej osoby. A żeby kuracja a raczej rehabilitacja była skuteczna jeszcze bardziej niż jest muszę zmienić zupełnie nastawienie do siebie.
Po śniadaniu i po sprawdzeniu poczty, wziąłem moje dziewczyny pod rękę i poszedłem do cioci. Tak na chybił trafił nawet nie dzwoniłem tym razem. Okazało się że cioci nie było, była na wyjeździe. A kuzynka z mężem też wyjeżdżali gdzieś ale szybką kawę wypiłem.
W domu jeszcze trochę przy komputerze a właściwie to przed komputerem. 
Po południu wyjazd do mamy w odwiedziny. U mamy wszedłem na wagę. Cholera, przeraziłem się waga pokazała mi 89 kg szlak! Idę w górę. :/
Po powrocie kąpiel i TV. Zeszło tak tradycyjnie do godziny 24-tej. Śpiący jeszcze nie byłem za bardzo, męczyłem się w łóżku do godziny pierwszej w nocy.
Na dziś to wszystko. 
Zapraszam Was ponownie jutro do lektury mojego bloga.
PS. Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs

6.2.16

05.02.16 Dziennik - Filmik

Hej :)
Zaczynam dziś od filmiku, który warto zobaczyć i który dostałem od mojej dobrej znajomej, w sumie przyjaciółki z którą trochę się urwał kontakt. Marzena to ma już chyba w nawyku, że przysyła mi takie materiały, jak sama przy okazji na nie trafi. 
Zaskakujące w tym wszystkim jest to że trafia w sedno. Zawsze jak zaczynam się wyłamywać z diety, pilnować się przed jedzeniem potrawy z glutenem, głównie z glutenem.
Fakt jest taki że chleba nie ruszam, makaronu praktycznie też nie ale zaczynam się wyłamywać, pozwalać sobie na konsumpcja ciast. A w nich jakby nie patrzeć gluten to podstawa ponieważ piecze się je z mąki.
Dzięki Marzena że trafiasz jak nie daję rady, najbardziej się zapominam.
Byłem też u cioci dzisiaj na spacerze. W domu nie miałem co robić za bardzo więc się przeszedłem. Tam mi zeszło ze 2 może 3 godziny w sumie. Fajnie się rozmawiało, puściłem cioci ten film od Marzeny link do filmu macie u góry na początku posta.
Puściłem dlatego że rozmawialiśmy o zdrowiu i przy okazji o glutenie. A ten filmik między innymi mówi skąd się biorą choroby autoimmunologiczne a dokładniej skąd mogą się brać.
Rozmowa zaczęła się od tego że miałem zjeść śniadanie. W sumie się skusiłem choć nie powinienem.
Mówię do cioci że Marzena przysłała mi film, puszczę Ci ciociu pod warunkiem że nie weźmiesz go do siebie. Nie będziesz się przejmować martwić, no dobrze.
Otworzyłem filmik i ciocia się przejęła, no nie miałem takiego zamiaru.
Przy okazji z filmiku weszło schorzenie, które ma ciocia i które przy okazji między innymi może występować.
Ja w sumie też nie wiedziałem, raczej nie słyszałem wcześniej o tym schorzeniu. Uwagę bardziej skupiłem na swoim stwardnieniu rozsianym. Po rozmowie z ciocią odtworzyłem filmik, nie wiedziałem że problem glutenu dotyczy też jej schorzenia, że przy okazji mogło się wziąć z nieprzyswajania glutenu.
A wracając do ćwiczeń to dziś odpuściłem warzywa i problem z gazami się skończył.
Na początku tygodnia ćwiczenia robię z rana. Jest to znacznie lepsza opcja niż ćwiczenia po południu ponieważ człowiek jest bardziej wypoczęty. Nie jest jeszcze znudzony, zmęczony chodzeniem, siedzeniem, nic nie robieniem.
Powiem Wam że ćwiczenia wychodzą mi to coraz lepiej.
Rehabilitacja i ćwiczenia mają pozytywny wpływ na mnie i na moją siłę, samopoczucie i etc. Wywnioskowałem z tego, że wieczorem musiałem iść dołożyć do pieca ponieważ żona pojechała do koleżanki. Zszedłem do piwnicy bez większych problemów dołożyłem kilka deseczek chyba 3 sztuki i następnie wziąłem łopatę i do innego pomieszczenia poszedłem po miał. I właśnie w tym momencie odkryłem że funkcjonuje znacznie lepiej niż 3 tygodnie temu ponieważ bez problemu tego miału nabrałem, wyprostowałem się bez zawrotów głowy stojąc pewnie na nogach zaniosłem go do pieca. Nie rozsypałem po drodze, nie potknąłem się o nic. Zwykle wystarczy mi płaska powierzchnia by się potknąć.
No dzięki gimnastyce może też lepiej mi idzie z chodzeniem. Dodatkowo wędruje na kulach, raczej z kulami na te spacery w kierunku cioci i od cioci.
Z kulami też sobie lepiej radzę, nie potykam się już o nie.
Może to że poradziłem sobie w piwnicy jest też związane z tym że chodzę z dwoma kulami a nie z jedną. Plecy też bolą mnie jakby trochę mniej w odcinku lędźwiowym. Same plusy! :)
Jedna rzecz mnie martwi jest to moja bezsenność. A właściwie, która była ale już się skończyła. 
Nie wiem dokładnie o co chodzi. Może to rzut choroby czyli stwardnienia rozsianego na jakieś coś tam w mózgu odpowiedzialnego za sen. Do czego zmierzam od dawna miałem problem z zasypianiem w nocy zwykle chodziłem spać o godzinie pierwszej, drugiej, czasami trzeciej. Wstawałem godzina siódma może ósma i byłem wyspany. Zasypiałem w sumie męcząc się, leżąc jakiś czas w łóżku.
Teraz dla odmiany przychodzi godzina 22:00 to czuje już zmęczenie od nic nierobienia. Przychodzi godzina 23:00 zaczynam siedzieć na siłę. Wytrzymuje zwykle do godziny 24:00 ponieważ muszę zawsze obejrzeć iCarly, chodź te odcinki się powtarzają któryś raz z rzędu. Powiem Wam że podobnie miałem z serialem Drake i Josh.
Wtedy potrafiłem siedzieć prawie do godziny drugiej w nocy, żeby obejrzeć go na spokojnie. Komedia boki zrywać szkoda, że to już nie leci. Zwykle emitowane było na Disney Channel.
Jak to leciało w TV to jeszcze pracowałem. Zwykle wstawałem przed godziną piątą rano żeby zjeść śniadanie, wypić kawę. A 15-20 minut po piątej rano wsiadam na rower i jechałem osiem kilometrów do pracy. W pracy standardowo ok 11 godzin znowu na rower i powrót do domu. Dziwne też jest to że do pracy wystarczało mi na dojazd pół godziny czasami krócej za to z pracy 50 minut na powrót to było nie raz za mało.
Po powrocie jadłem obiad, piłem kawę  i siadałem do komputera do Allegro. Właściwie to ogarniałem Allegro, wystawiałem towar, pakowałem. Wieczorem oglądałem TV do godziny pierwszej drugiej w nocy dopóki nie skończył się Drake i Josh.
Miałem problem z zaśnięciem już wtedy a będzie to jakieś sześć, siedem lat temu.
A teraz od kilku dni mam tak, jak już wcześniej wspomniałem. Mam niezłą mulozę już od godziny 23:00, jestem prawie nieprzytomny. A o 24:00  mam problem ustać na nogach. Jak położę się do łóżka to czasami nawet nie wiem że się już położyłem i budzę się rano, zwykle godzina szósta. 
Coś zmienia się tutaj na pozytyw ponieważ śpię sześć do ośmiu godzin. 
A jeśli chcielibyście mnie wspomóc w mojej rehabilitacji czy pomóc usunąć przeszkody architektoniczne to możecie podzielić się ze mną 1% podatku. Za co z góry bardzo Wam dziękuję. 




Żeby Was nie zanudzać to na dziś skończę opowiadać już o sobie. 
Zapraszam Was jutro kochani do poczytania i zapoznania się w kolejnym postem. 
Pozdrawiam.

04.02.16 Dziennik- Warzywa i rehabilitacja

Hej ;)
Dziś miałem niezły dzień. Niezły począwszy od pobudki a skończywszy na pójściu wieczorem do łóżka.
Już nie będę pisał dziś o tym co robiłem, jak wstałem.
W sumie mogę wspomnieć, że wczoraj na kolację warzywa.
Dziś na  śniadanie warzywa i kawa. W międzyczasie sprawdzenie poczty trochę surfowanie po internecie. Poszedłem też na spacer do mojej cioci, powiem szczerze że do południa zleciało.
Na obiad zjadłem jakieś mięcho i wyczekiwałem rehabilitantki.
Nie było to spokojne wyczekiwanie a właściwie bezstresowe ponieważ warzywa wywołały u mnie mega ale to mega gazy. Masakra jakaś jeszcze żeby nie były toksyczne ale one to dosłownie jak jakaś broń biologiczna.
Chodziłem zestresowany ponieważ Oliwia miała przyjechać, znaczy rehabilitantka a tutaj przy wysiłku chcąc nie chcąc mogło się coś wymknąć w sensie gaz.
I też miałem rację że mogą być problemy przy wysiłku.
Oliwia chciała mnie potrenować wysiłkowo a ja do niej mówię że to ćwiczenie odpada. Zaczęła robić inne ćwiczenie ja mówię Oliwia musimy zmienić pozycje. Ona do mnie Michał to ja tu jestem od ustawiania a nie ty mnie ustawiasz hihi.
Jakaś masakra, rozmawialiśmy też trochę w trakcie ćwiczeń przy okazji obejrzała młodszego komandosa bo ostatnio skarży się na ból stóp. No i wyszło lekarz rodzinny dał skierowanie do dermatologa bo wydaje mu się że młody ma jakieś zmiany skórne.
Natomiast Oliwia młodego rozebrała z butów, skarpetek, spodni i mówi że ma koślawe nogi. W sensie że się koślawi, staje bokami stóp bardziej. Właściwie bokami przez to zrobił mu się na narosty na kościach bocznych i to boli. Powiedziałem mu żeby ściągał jeszcze górę Chcę zobaczyć jego plecy no i nierówne łopatki, jedna wyżej druga niżej. Ramiona też ustawia tak jakby się garbił. Rehabilitantka poprosiła go jeszcze żeby usiadł tak jak ogląda telewizję. No to już wiemy skąd te plecy pytanie dlaczego się garbi, mówi że nie może tak siedzieć.
W ostateczności powiedziała że przygotuje dla niego ćwiczenia żeby sobie ćwiczył w domu. Choć mówi że lepsze byłoby dla niego gdyby chodził na gimnastykę korekcyjną.
Przyjeżdżał nawet tam do nich do Kępna. Musiałby słuchać i na pewno lepiej by się skupił na tym co robi. Jednak wyjazdy do Kępna to tak nie za bardzo ponieważ nie ma z kim czyli pozostaje gimnastyka w domu lub gimnastyka korekcyjna w szkole.
Wracając do mnie rozmawiałem z Oliwią że trochę już efekty pracy, gimnastyki widać. Widać że chcesz dojść do siebie, do zdrowia. A wrócisz do pełni sił tylko demotywujesz się i to jest problem, powiedziała. Jak się demotywuje, nienawidzę pewnych rzeczy u siebie nie potrafię ich zaakceptować. Czyli np tego jak wyglądam, tego jak mówię- swojego głosu i tak można by wymieniać długo.
Na kolację znowu warzywa zjadłem.
Dzięki warzywom znów pozbyłem się zaparć a to też tylko na chwilę, braknie warzyw i zaparcia wrócą. Nie wiem nawet o które warzywo chodzi, które mi pomaga.
Rada dla Was nie musicie łykać tabletek typu Xenna, jakiś tam środków zażywać przeczyszczających, wystarczy zjeść sobie papkę z kapusty chińskiej z dodatku  selera naciowego, ewentualnie kapusta chińska z dodatkiem szpinaku.
A jeszcze lepiej co słyszałem i zgadałem się z pewną osobą bliską mojemu sercu oraz kodowi DNA. Ta osoba wypiła posiekane w blenderze kielicha dobrze umyte warzywa szpinaku i selera naciowego, też musiała pilnować WC.
Jestem ciekawy czy na Was też by to w ten sposób podziałało.
Na dziś to wszystko Kochani.
Zapraszam Was jutro do czytania mojego bloga.
Pozdrawiam.
PS. Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs