25.2.16

23.02.16 Dziennik - Rehabilitacja dzień 2 i nerwy

Hej ;)
Tak, już ochłonąłem ale do czego zmierzam albo raczej zacznijmy od początku. 
Pobudka standardowo godzina szósta, później kawa, śniadanie, poczta e-mail i partyjka pasjansa.
Następnie wyjazd do Kępna, do szpitala na rehabilitację.
Sama rehabilitacja jak zwykle bardzo szybko minęła ale i pracowicie.
W sumie do Kępna pojechałem z Justyną i z młodszym komandosem.
Musiała iść z młodym do ortopedy zobaczyć co się dzieje, że bolą go pięty i ma jakieś dziwną narośl na piątej kości obu stóp.
Ogólnie nerwa złapałem gdy byłem już po gimnastyce.
Justyna powiedziała że auto stoi na placu, jest niedaleko. Zapomniała dodać że tam zdrowy ma co robić żeby przejść między kałużami.
Na ten plac potrzebna była by amfibia.
Ogólnie to po skończonej rehabilitacji zadzwoniłem do niej zapytać gdzie jest, jak długo jeszcze i gdzie stoi samochód.
Powiedziała, że auto jest blisko, niedaleko a ona była już u lekarza ale poszła zrobić RTG młodemu i teraz wraca do gabinetu.
Jako że auto było otwarte i teoretycznie daleko nie było postanowiłem pójść dałbym radę gdyby nie te cholerne kałuże rozmiaru jezior.
Wyszedłem na plac, stwierdziłem że za dużo aut stoi, na suchym mało miejsca do przejścia o jednej kuli. Postanowiłem zatem zaczekać na Justynę bo skoro wracała już ze zdjęciem RTG do doktora to zaraz będzie obsłużona.
Jakbym wiedział że będę stał, czekał pół godziny, wróciłbym do środka i usiadł, poczekał aż podjedzie.
I tak stałem i stałem. Kilka samochodów się rozjechało, Justyny z młodym nie było widać. Pomyślałem pójdę, samochody wyjechały a tam gdzie stały było w miarę sucho.
Jak postanowiłem tak zrobiłem. Poszedłem do samochodu fakt dużo nie brakło że poleciałbym na pysk ale miałem farta, udało mi się utrzymać na nogach i dojść do auta.
Wiecie co się stało?
Jak usiadłem w aucie może siedziałem dwie minuty i przyszła Justyna.
Ale miałem nerwa, masakra.
W sumie styl slalomem pomiędzy kałużami pokonał bym pewnie lepiej przed gimnastyką ale nie po.
Wracając do domu pomyślałem że pojedziemy na kawę do mamy, żeby nie robić kółka.
Na kawie posiedzieliśmy chwilę przy okazji Justyna opowiedziała jak tam było u lekarza i co powiedział doktor.
Powiem Wam że to żenada. Idzie człowiek na NFZ, doktor pokazuje kartę z przyklejoną kartką z napisem pacjent płaci sam. Doktor mówi do Justyny: "takich pacjentów to ja lubię".
Jak myślicie co miał na myśli?
Mi przychodzi tylko jedno do głowy ale to może tylko ja tak myślę. 
Który lekarz i co powiedział już nie powiem.
W sumie na godzinę pierwszą młody był umówiony jeszcze u drugiego lekarza w Ostrowie Wielkopolskim. Pomyśleliśmy że tak będzie lepiej ponieważ będziemy mieli też konsultacje, porównanie. Zobaczymy po prostu co powie lekarz na nogi młodego.
Drugi był na tyle OK że obejrzał młodego w całości. Rozebrał go do gaci dosłownie i kazał mu się przejść po pokoju żeby zobaczyć jak chodzi jak stawia stopy i tak dalej, zrobił dodatkowo USG.
Diagnoza ogólnie była taka sama, tyle że lekarz był bardziej wylewny odpowiedzią na każde pytanie. Powiedział zalecenia i się pożegnaliśmy.
Ogólnie dzień był taki trochę w rozjazdach ponieważ z Ostrowa pojechaliśmy do Sycowa do lekarza rodzinnego też oczywiście z młodym ponieważ ma kaszel.
Młody okazuje się jest przeziębiony.
Lekarz zalecił żeby go przytrzymać do końca tygodnia w domu i podleczyć mu układ odpornościowy oraz ten kaszel.
Do domu wróciliśmy wieczorem.
Zrobiłem jeszcze powtórkę gimnastyki a później TV zacząłem oglądać. 
Piszę ten post i zaraz idę do łóżka. 
Jestem trochę zmęczony tym bardziej że jutro mam tomograf wypada się wyspać.
Zapomniałem że oprócz tomografu jeszcze rehabilitacja w Kępnie dzień trzeci.
Na dziś to już wszystko Kochani. 
Mam nadzieję że Was nie nudzą moje wpisy ale wydaje mi się że nie biorąc pod uwagę ilość wejść na bloga to chyba lubicie nawet  go czytać 
Pozdrawiam. 

23.2.16

22.02.16 Dziennik - Rehabilitacja dzień 1

Hej ;)
Tak, obudziłem się o siódmej. No w sumie trochę przed siódmą, nie czułem się za dobrze ponieważ zaczęły mi doskwierać zatoki.
Poranek jak co dzień, wyzwała mnie natura, później śniadanie, kawa, internet, poczta e-mail no i klasycznie partyjka pasjansa na dobry początek dnia.
O godzinie ósmej zadzwonił do mnie brat, że bratowa już wyjechała po mnie by zabrać mnie do Kępna na rehabilitację.
Swoją drogą zapomniałem Wam wczoraj napisać, że nie miałem z kim jechać na rehabilitację ponieważ siostra musiała być w pracy. Wspomniałem Wam wcześniej że jest trychologiem i ma gabinet w Kaliszu w Medix . www.trycholog.kalisz.pl.
Umówiłem się z bratem, zatelefonowałem do niego w niedzielę czy mógłby mnie zawieść na rehabilitację.
W sumie powiedział że coś mu wypadło ale zapyta Agnieszkę czy by mnie zawiozła i zaraz do mnie oddzwoni.
Ostatecznie Agnieszka się zgodziła i była po mnie o godzinie ósmej, może pięć po ósmej.
Pojechaliśmy, odwiozła mnie pod same drzwi. Nawet pomogła wysiąść z auta i się rozebrać.
Poszedłem do środka, do rejestracji dowiedzieć się co i jak. Trochę musiałem stać w kolejce, po czym okazało się że to nie ta kolejka.
Nie mieli moich danych i karty.
Za to powiedzieli że powinienem sprawdzić na sali do gimnastyki.
Przeszedłem tam pokazałem się i dostałem karteczkę, którą miałem oddać jak mnie zawołają. Później poszedłem do szatni by się rozebrać.
I z powrotem na poczekalnie.
Wyszedłem z szatni, byłem z kulą Marzeną i jeden z pacjentów zaproponował a właściwie ustąpił mi miejsca.
Tak ten stereotyp na osoby niepełnosprawne, bynajmniej chodzące o kulach zaczął się przełamywać w pozytywną stronę. Choć w sumie może i zawsze ludzie z kulami raczej chodzący o kulach mieli jakieś profity czy ulgi z tego powodu że są niepełnosprawni, że im trudniej.
W każdym razie ilekroć jestem z Marzeną pod rękę to zawsze ludzie są bardzo uprzejmi ale o tym już pisałem we wcześniejszych postach.
Wracając do rzeczy zostałem poproszony na salę, przeszliśmy do rogu sali gimnastycznej.
Tam pani powiedziała bym zdjął obuwie i rozłożył ręcznik na karimacie a później się położył na wznak.
No i zaczęło się.
Ćwiczenia z piłką, która była pod moimi nogami, mniej więcej pod piętami.
Później kolejna, jedna pod piętami druga pod kolanami.
Następnie wałek, który miałem ściskać nogami podkurczonymi, wałek musiałem trzymać kolanami i między kolanami tak by się nie przewrócił, musiałem go zgniatać.
Następnie przyszła pora gumy Thera Band, z którą było też kilka ćwiczeń. 
Następnie po upływie około godziny dziewczyny podziękowały za współpracę i życzyły siły ponownie we wtorek.
Powiem Wam, że z ćwiczeń jestem zadowolony ponieważ całkiem nieźle mi się wyszło do szatni, brało buty, kurtkę.
Wyszedłem z szatni usiadłem na poczekalni, zatelefonowałem do Agnieszki zapytać gdzie jest, gdzie się podziewa i o której będzie.
Usłyszałem, że trzy minutki i już jest.
Jest bardzo słowna i punktualna.
W sumie jak wsiadłem do auta to nie myślałem że będę miał wywrotkę. Nic tego nie zapowiadało.
Jednak po powrocie do domu wysiadłem z auta, wziąłem kule, torbę z kapciami i ręcznikiem,
popatrzyłem w stronę furtki. Była u mnie kuzynka z córką.
Jak na nie spojrzałem, odwróciłem głowę chciałem pójść w ich kierunku i się okazało że leżę jak długi. Zostałem pokonany przez wiatr i jakąś kępę trawy, żenada.
Już nie pamiętam kiedy się ostatnio tak spektakularnie wywróciłem. 
Kurcze nie zdążyłem uklęknąć na 4 a już bratowa była przy mnie z pomocą.
Ale wstyd i żenada, masakra jakaś.
Ale co, głowa do góry i weszliśmy do domu.
Zrobiłem kawę kuzynce, pytałem Age czy się czegoś napije ale ona akurat się spieszyła z wiadomych przyczyn.
Wypiłem kawę z Basią i jej córką a następnie jak już poszły obrałem ziemniaki, wstawiłem do gotowania i wyjąłem surówkę z dnia wczorajszego i mięso też.
Co do popołudnia to tradycyjnie komputer, przeglądania ofert pracy na poczcie elektronicznej.
Gimnastykę sobie odpuściłem ponieważ byłem na rehabilitacji.
Ogarnąłem oferty pracy i przeniosłem się na TV.
Tak w sumie zeszło do wieczora. 
A jeśli chcielibyście się podzielić 1% (który idzie z konta US nie Waszego) i wspomóc mnie w  rehabilitacji czy usunięciu przeszkód architektonicznych to przesyłam ulotki i link do strony fundacji AVALON: 




Teraz jest godzina 23:00 więc idę spać.
Dzięki kochani że odwiedzacie mój blog.
Na dzisiaj to już wszystko. 
Zapraszam Was jutro ponownie. 
Dzięki że jesteście. 
Pozdrawiam.

21.02.16 Dziennik- Rodzinnie

Hej ;)
Dziś niedziela 21 lutego 2016 roku.
Dzień wyglądał nieciekawie jakoś tak nudno się w ogóle zaczął.
Obudziłem się chyba była godzina ósma, tradycyjnie przez to że wezwała mnie natura.
W nocy także nie była dla mnie łaskawa bo obudziłem się około godziny trzeciej nad ranem, musiałem wstać, siła wyższa.
Takiej niedzieli nic nie zapowiadało, że będzie jakaś przyzwoita choć później okazała się całkiem niezła.
Jak już wcześniej wspomniałem wstałem z łóżka o godzinie ósmej. 
Zawinąłem się do łazienki, później do kuchni.
Tutaj kawa, jakieś delikatne śniadanie, komputer- to już klasyczny scenariusz no i sprawdzenie poczty elektronicznej oraz partia w pasjansa.
Obejrzałem jakiś film na cda.pl to był film pod tytułem "50 pierwszych randek" z Adamem Sandlerem w roli głównej.
Fajny romantyczny film opowiadający o miłości, akurat takie lubię. 
Nie pamiętam imienia i nazwiska aktorki chyba Drew Barrymore ale grali też później razem w filmie "Rodzinne rewolucje" Widziałem to na cda.pl oraz HBO.
A ta para według mnie to mistrzostwo świata, grają świetnie! Filmy z nimi wciągają jak nie wiem co.
Inny fajny film, który oglądałem na cda.pl kiedyś to film pod tytułem "Hitch: doradca przeciętnego faceta" z Willem Smithem w roli głównej. Komedia romantyczna, polecam, momentami boki zrywać podobnie jak w rodzinnych rewolucjach.
A wracając do mojego dnia to po tym jak obejrzałem film, obrałem ziemniaki wypłukałem i wstawiłem to Justyna w tym czasie zrobiła schabowe z piersi kurczaka oraz sałatkę: kapusta, ogórek, pomidor nie wiem co tam jeszcze było, zdaje się że nać pietruszki. Całkiem zjadliwe to było.
W prawdzie nie zaszalałem ponieważ nałożyłem sobie ziemniaki, może dwa ale jak na moje możliwości to dosłownie kropla w morzu. Zjadłem też jednego schabowego z piersi kurczaka no i surówkę.
Po obiedzie (było już po godzinie 13-tej) wsiedliśmy w auto i pojechaliśmy do mamy na kawę.
W sumie byłem w szoku że tam prawie nikogo nie było oprócz mamy i taty. Reszta domowników ruszyła w świat.
Ale kawa z mamą zawsze dobrze smakuje. Przy kawie, cieście drożdżowym, makowcu zawijanym popołudnie mijało całkiem miło, przyjemnie.
Później dojechali goście, jeszcze milej popołudnie mijało.
Przyszło wracać do domu to było już bodajże po godzinie 16-tej, nie chciało się wracać ale w centralnym Justyna musiała palić i młodzi jakieś lekcje mieli do zrobienia.
Ogólnie dzień wolny od gimnastyki za to wziąłem pod uwagę telewizję.
Teraz mamy godzinę 23:00 a ja od nic nie robienia padam na pysk.
Spać zresztą trzeba się położyć ponieważ od jutra mam rehabilitację w Kępnie, 45 minut dziennie przez 10 dni.
Na dzisiaj to wszystko Kochani. 
Zaprasza Was jutro do dalszego śledzenia mojego bloga.
Pozdrawiam.

21.2.16

20.02.16 Dziennik- Towarzysko

Hej :)
Tak, tradycyjnie wstałem wcześnie, tradycyjnie poczta e-mail oraz gra w pasjansa na punkty. Natomiast śniadanie zjadłem o godzinie 10.
Dziś sobota więc tym razem w sobotę przyjechała rehabilitantka trochę mnie wymęczyła dziś były bardziej ćwiczenia z pnf.
Następnie zjadłem jakiś obiad zarejestrowałem się na dwóch portalach do wypełniania ankiet i pojechaliśmy na kawę popołudniową do mamy.
Wróciliśmy nieco szybciej ponieważ moje komandosy chciał iść na trening piłki nożnej.
Niech grają mają zajęcie a nie tylko komputer, komórka, komputer, komórka i TV.
Zajęcia piłki nożnej prowadzi wychowawca młodszego syna Pan Grzegorz Kapica.
Osiągnięć młodzi sportowcy w sumie nie mają ale chociaż satysfakcja jest.
No pan Grzegorz też zgłosił ich ogólnie wszystkich, całą swoją drużynę Dolly Deichmann we Wrocławiu
Radochę chłopaki mieli nieziemską chodź z medalem jako takim nie wrócili czyli turnieju nie wygrali ale jak na 30 drużyn, które biorą udział zawsze albo inaczej nigdy na ostatnim miejscu nie byli. Mieścili się w pierwszej dziesiątce, prędzej dwudziestce.
Zabawa zawsze była przednia tym bardziej że wiecie ostatniego miejsca nie było.
Większość młodzieży, która tam gra trenuje w profesjonalnych klubach sportowych.
Ale wracając do tematu sobotniego rozkładu dnia to młodych odebraliśmy przed godziną 19-tą z treningu i pojechaliśmy na kawę do szwagra do Mąkoszyc.
Zeszło nam do 22 to była długa kawa.
Po powrocie jeszcze się trochę ogarnąłem i poszedłem do łóżka bo dała mi do myślenia Oliwia konkretniej rehabilitantka ponieważ powiedziała mi że wyczytała gdzieś że brak snu, bezsenność w dłuższym okresie czasu powoduje obumieranie jakichś komórek mózgowych.
Przyznacie że nie brzmi to optymistycznie.
Takich bezsennych nocny miałem 5 lat.
Ale to opowieść na inny post.

Kochani co sądzicie wracając do mojego posta sprzed kilku dni, kto z Was już zapoznał się ze stroną trycholog w Kaliszu  www.trycholog.kalisz.pl ?

Jeśli macie problemy ze skórą głowy, łupież, przetłuszczanie się  skóry lub z włosami które wypadają to ten specjalista Wam pomoże. Zresztą co tu dużo mówić gdyby gabinet nie był najlepszy to nie współpracował by ściśle i nie był promowany przez firmę HAIR MEDICA z Warszawy.

Na dziś to już wszystko Kochani.
Zapraszam do odwiedzenia mojego bloga jutro.
Pozdrawiam.

20.2.16

19.02.16 Dziennik- Krew

Hej :)
Tak Kochani dziś tradycyjnie wstałem godzina szósta ale nie będę się rozpisywał na ten temat 
ciągle jedno i to samo. Dzień ogólnie minął przyzwoicie choć nie zapowiadał się tak dobrze.
Od rana gimnastyka i kawa, nie mogłem zjeść śniadania ponieważ miałem zrobić badanie krwi pod kątem poziomu kreatyniny.
Nie wiem jeszcze jak wyszło badanie ale podejrzewam że OK.
Poziom kreatyniny robiłem ponieważ wymagają tego przed tomografem komputerowym, który będę miał w środę.
Tak propo badania TK jamy brzusznej sam jestem w szoku ponieważ na NFZ czeka się tylko trzy tygodnie w Namysłowie.
A we Wrocławiu w ubiegłym roku zeszło dwa i pół miesiąca czyli 10 tygodni.
Zobaczymy czy wynajdą tego tłuszczaka w nadnerczu czy nie.
A wracając do gimnastyki poszło mi całkiem nieźle nawet po gimnastyce potrafiłem chodzić prawie normalnie. No ogólnie daję radę.
Poza tym nie zwracałem na to uwagi aż do dzisiaj.
Muszę Wam powiedzieć że jak do tej pory od ostatniego rzutu miałem problem z prysznicem a dokładniej z kąpielą pod prysznicem.
Zawsze musiałam uważać,  jak z myciem tak z wycieraniem się. Można było wywinąć orła a dokładniej przewrócić się ponieważ myjąc nogi potrafiło się kręcić w głowie.
Można to uczucie przyrównać do zdrowego upłynnienia się alkoholem.
No w każdym razie podobne zawroty głowy miałem zawsze pod prysznicem od ostatniego rzutu.
Muszę Wam powiedzieć że to co się dzieje w sensie jestem silniejszy, zniknęły zawroty przynajmniej pod prysznicem, potrafię wstać z zamkniętymi oczami może mnie chwieje ale potrafię. Potrafię bez problemu stanąć na nogi z łóżka, potrafią normalnie wystartować albo inaczej wstać z krzesła i pójść, bez problemów gdzieś się wrócę. Dodatkowo zacząłem chodzić z dwoma kulami Marzeną i Justyną. Takie chodzenie o dwóch kulach jest znacznie wygodniejsze no i nie boję się, nie mam lęku przed tym żeby chodzić. Na dodatek z dwoma kulami jest o tyle lepiej że mniej bolą plecy w odcinku lędźwiowym. No w sumie ten ból też jakimś cudem zdecydowanie się zmniejszył.
Podsumowując to co napisałem to ten stan jest wynikiem pozytywnego podejścia, pozytywnego myślenia dokładniej nastawienia psychicznego.
Mam totalnie w poważaniu i to głęboko opinię publiczną, to że ktoś mnie widzi, że ktoś może pokazać palcem bo niby się zataczam bo niby jestem pijany i tak dalej.
Oprócz tego podejścia jeszcze swój udział ma pewnie to że dużo jem warzywa no i rehabilitacja.
Fakt muszę przyznać że mój upór też ma duże znaczenie. 

A jeśli chcielibyście się podzielić 1% (który idzie z konta US nie Waszego) i wspomóc mnie w rehabilitacji czy usunięciu przeszkód architektonicznych to przesyłam ulotki i link do strony fundacji AVALON: 




Na dziś to już wszystko Kochani. 
Zapraszam Was ponownie jutro.
Pozdrawiam.

19.2.16

18.02.16 Dziennik- Trycholog

Hej ;)
A ja jak zwykle szczęśliwy, ostatnimi czasy coraz częściej.
Powiem Wam że to pomaga Don't wory be HAPPY.
To tak jak w piosence, kiedyś tam, jakiegoś zespołu, nie pamiętam kto to śpiewał nie martw się bądź szczęśliwy.
Wiecie że niedopuszczanie do stanu nerwowego oraz szukanie szczęścia to już nawet znalezienie szczęścia, tak w życiu codziennym jaki w miłości (no w to drugie to akurat jeszcze do niedawna sam nie wierzyłem). To sprawia że lepiej funkcjonuje, lepiej chodzę, jestem silniejszy.
No to chyba nie tylko przez gimnastykę. Czuję się ogólnie lepiej.
Ten wpis robię sobie do wczorajszego dnia, bo wczoraj się działo jeszcze.
Ale zacznijmy od początku.
Wstałem o godzinie szóstej trzydzieści, tradycyjnie łazienka, kawa, śniadanie, sprawdzenie poczty e-mail oraz jedna partia pasjansa a później jeszcze gimnastyka.
Co do tego ostatniego powiem Wam jestem zadowolony, dałem czadu.
Fakt że gimnastyka zajęła mi znowu około 1,5 godziny ale za to bez problemu dałem radę.
Powiem Wam że to też w pewien sposób sprawia, że jestem zadowolony, szczęśliwy.
Po gimnastyce postanowiłem pójść do kuzynki na kawę.
Po powrocie sprawdziłem jeszcze pocztę i pouczyłem się słówek z angielskiego.
Te słówka to idą mi jakoś tak strasznie opornie, 40 już potrafię ale kolejne 20 to dosłownie jakiś horror ale i tego się nauczy Misiu znaczy ja. :)
Propos tej mojej kondycji obecnej to powiem Wam, że zaryzykuję i złożę papiery do firmy meblowej, dużej firmy meblowej tak lepiej brzmi.
Muszę się sprawdzić. Myślę że dam radę, jestem dobrej myśli.
Jeszcze tylko od poniedziałku będę miał rehabilitację w szpitalu w Kępnie.
Zejdzie na to dwa tygodnie.
Problem tutaj jest tylko z dojazdem ale jakoś sobie poradzę.
Później to już tylko z górki może być.
Ale wracając do opisu dnia po tym jak ponownie sprawdziłem pocztę, obrałem ziemniaki i ugotowałem.
Między innymi też zareklamowałem w poście środek na wypadanie włosów, oberwało mi się trochę wieczorem za to...
W związku z powyższym muszę Wam powiedzieć że w Kaliszu jest specjalista od włosów tak zwany trycholog.
Z tego co mi wiadomo to pierwsza wizyta z badaniem jest darmowa ale głowy nie dam.
Zawsze można zatelefonować i się zapytać.
Wiem na pewno że rzeczowy trycholog w Kaliszu to kobieta i wiem że ma już osiągnięcia ponieważ faktycznie ludziom odrastają włosy i to nie żart.
Powiem Wam że gdybym nie czuł się dobrze bez włosów to sam bym skorzystał z usług tego gabinetu.
Ten preparat, który wczoraj reklamowałem nie wiem jaką ma skuteczność ale wiem że tych preparatów jest znacznie więcej. Natomiast te konkretne preparaty, działające można kupić w gabinecie u trycholog.

Kochani poniżej podaje adres i dane kontaktowe:

Kalisz, Majkowska 13a, przychodnia MEDIX nowy budynek, II piętro, gabinet 17


 Pracujemy od poniedziałku do piątku od 10:00 do 20:00. Do każdego z naszych klientów podchodzimy indywidualnie, dlatego prosimy o telefoniczne umówienie terminu wizyty, dzięki temu będziemy mogli poświęcić Państwu całą naszą uwagę. Napisz do nas lub zadzwoń, chętnie udzielimy odpowiedzi na wszystkie pytania, umówimy konsultację i termin zabiegu.



Co do reszty wieczoru i popołudnia albo popołudnia i wieczoru tradycyjnie spędziłem czas na oglądaniu filmu na CDA pl. Rozpaliłem też w piecu bo trochę mi było zimno.
Później jeszcze trochę TV między innymi Kuchenne rewolucje Magdy Gessler.
Odcinek był dosyć nudny ponieważ Magda niczym nie rzucała, nikogo nie oceniła brutalnie.
Na dziś to już wszystko Kochani.
Zapraszam Was ponownie jutro.
Pozdrawiam

18.2.16

17.01.16 Dziennik- Wyjazd


Hej Kochani :)
A więc tak, dziś standardowo wstałem o godzinie szóstej rano. Problem trochę miałem z utrzymaniem równowagi ponieważ odezwały się zatoki.
Kawa, śniadanie mało profesjonalne ale mięsne czyli prawie zdrowe ponieważ to zjadłem kabanosy.
Następnie wstawiłem wodę na makaron do spaghetti i w międzyczasie zabrałem się za sprawdzanie poczty email oraz jedną partyjkę pasjansa. Kurczę coś nie mam szczęścia by nabić więcej punktów ostatnimi czasy, jest problemem przekroczyć 400.
Ale wróćmy do rzeczowego wyjazdu.
W sumie to mówiłem by zdążyć się ogarnąć do przyjazdu siostry.
Jechaliśmy do Wrocławia. Właściwie siostra miała do załatwienia swoje sprawy a ja zabrałem się przy okazji załatwić swoją sprawę. Mianowicie musiałem zamknąć rachunek oszczędnościowy.
Ogólnie pojechaliśmy do placówki tam gdzie byłem ostatnio ale i tak musieliśmy znaleźć to na mapie, ulice i tak dalej bo trochę Wrocław znam ale nie tak dobrze.
Ostatecznie dotarliśmy pod wskazany adres ale okazało się że placówkę zamknięto lub przeniesiono.
No to dalej jak to mówią: heja banana. Dobrze że telefony mają przeglądarki, internet. Wyszukałyśmy znowu Bank w internecie a konkretnie to adres i ruszyliśmy.
Tym razem trafiony, udało się.
Tylko co wyszedłem z auta, wziąłem Marzenkę (kulę) do ręki i ruszyłem do banku.
Wyobraźcie sobie widzę drzwi no to idę. Przynajmniej tak mi się wydawało że to drzwi, tylko nie miały klamki ale co tam, do odważnych świat należy. Wchodzę do wnęki nie ma klamki na drzwiach, mówię sobie że w takim razie pewnie automatyczne, drzwi się jednak nie otwierają. Pomyślałem kurde trochę siara, stoję w drzwiach, które nie chcą mnie do środka wpuścić.
W środku jednak nie widzę ludzi z obsługi.
No cóż nie ma się co przejmować za bardzo, obciach po mnie spłynął. Ruszyłem na poszukiwanie innego wejścia i znalazłem. Wówczas wszedłem i załatwiłem co chciałem.
Zajęło mi to może z 20 minut.
Wróciłem do auta. Siostra się mnie nie spodziewała, zajęta była studiowaniem jakichś wyników kwi. Pociągnąłem za klamkę, otworzyłem drzwi a Kasia niedługo wyskoczyła by ze skóry i w ogóle z auta tak się wystraszyła haha.
Po powrocie do domu, po południu trzeba było coś zjeść.
I tym razem niestety bardzo niezdrowo, zjadłem spaghetti w sosie bolońskim albo bolognese tak to właściwa nazwa.
Później  testowałem przeglądarkę a konkretnie serfowałem po internecie.
Młodzi przyszli ze szkoły też coś zjedli.
W domu tradycyjnie 15 stopni na termometrze...
Powiem Wam, że tym razem było mi zimno jak cholera.
Chciał nie chciał musiałem zejść do piwnicy rozpalić w piecu. Niestety bez przeszkód się nie obyło,
żeby rozpalić w piecu trzeba było najpierw zrobić porządek. Jak już ogarnąłem i zrobiłem ogień to była godzina 16:45 czyli ogarnięcie piwnicy zajęło mi prawie godzinę.
Jakoś też mnie rozłożyło w sensie, że miałem problem się utrzymać na nogach.
Jakoś już wyszedłem z piwnicy, nawet dotarłem do łazienki. Umyłem się i usiadłem w kuchni. Słuchałem jak się grzejniki rozgrzewają. Już było cieplej. I to w sumie od rozgrzewających się grzejników, było przyjemnie.
Zobaczcie jakie to sprytne urządzenie ten ludzki mózg. Mam na myśli podświadomość ponieważ dopóki w piecu się nie paliło i było 15 stopni to było mega zimno, ale że do podświadomości dotarło że w piecu się już pali to zrobiło się człowiekowi przyjemniej, jakoś tak inaczej.
Miałem zrobić też gimnastykę wczoraj ale odpuściłem. Rano nie było kiedy a po powrocie też nie za bardzo była szansa na gimnastykę no i wieczorem niestety zajechałem się ogarniając piwnice. Stwierdziłem że porządkowanie piwnicy potraktuj jako gimnastykę.
Powiem Wam też, że co do kolacji byłem mega głodny i znowu było niezdrowo. Nie pamiętam już nawet kiedy ale będzie ze 4 miesiące jak jadłem w domu chleb. Tym razem zjadłem z serem żółtym i szynką a później jeszcze z Nutellą.
Koło godziny 23:00 wziąłem sobie jeszcze kawałek kiełbasy.
Najgorsze było to że cały czas byłem głodny no i śpiący, pomimo że koło godziny 21:00 wypiłem jeszcze małą czarną.
Stwierdziłem że bezpieczniej i zdrowiej będzie jeśli się jednak położę do łóżka i zasnę.
Na dziś to już wszystko Kochani zapraszam Was jutro.

Pozdrawiam

P.S.

 Das Nahrungsergänzungsmittel Profolan enthält in seiner Zusammensetzung die Innovationsformel Grow3, die eine einzigartige Mischung aus Zinnkraut-Extrakt, Brennnessel und L-Zystein darstellt. Das Präparat basiert auf natürlichen Inhaltsstoffen, stimuliert effektiv den Haarwuchs und festigt deren natürliche Farbe.

Profolan ist eine vollkommende Neuheit auf dem polnischen Markt, direkt aus den Vereinigten Staaten, wo das Produkt sich großer Beliebtheit erfreut. Das Produkt dient vor allem für Männer, die mit dem Problem des Haarausfalls zu kämpfen haben, oder am Verlust und Schwächung der Haare leiden. Die effektive Wirkung der Grow3 Formel wurde dank klinischen Untersuchungen bestätigt.

Profolan ist auf natürlicher Basis entstanden, also ist es eine, für unseren Körper, sichere Substanz. Die tägliche Dosis ist ganz einfach- es reicht aus 2 Kapseln pro Tag während des Essens einzunehmen und dabei ein Glas Wasser zu trinken. Die zufriedenstellenden Effekte kommen schon nach 3 Monaten der regelmäßigen Verwendung!
 http://nplink.net/SPcZsqG6

17.2.16

16.02.16 Dziennik- Sentencja

Hej ;)
Tak się zastanawiam od czego dziś zacząć post. 
Tak myślę że żyje ostatnimi czasy zgodnie z pewną sentencją, która brzmi: 
"Nie pozwól by życie przydarzało się tobie to ty przydarz się życiu".
Przyznacie że sentencja jest świetna. Według mnie to cała prawda, nie być jak stłamszony liść pod dyktando życia.
Lecz samemu robić dyktando życiu to Ty ustalasz zasady jak żyjesz, a nie życie Tobie.
Przyznajcie że to wspaniała myśl, sentencja. 
Ale co tam zacznijmy od początku wstałem klasycznie godzina szósta. Później kawa, śniadanie, e-mail, poczta oraz jedna partia pasjansa.
W sumie to ta gra mnie wciąga, to też tak trochę można porównać do Totolotka. Nigdy nie wiesz jaką kartę odkryjesz jest jedynie ta różnica że masz większe szanse na to że ułożysz, że zdejmiesz wszystkie karty. Masz tutaj bardzo duże prawdopodobieństwo do wygrania niż w Totolotka 1 do 12 milionów.
Dobrze że darmowa partia pasjansa jest tylko jedna dziennie bo pewnie chciałbym pobijać rekordy.
Jest tak z tym pasjansem, że skoro mogę ułożyć tylko jedną partię za darmo to trzeba to było przyjąć na klatę. Jak zwykle gram to wygrywam, najmniej miałem chyba 200 punktów najwięcej prawie 2000.
Gra mnie wciągnęła można by powiedzieć że się uzależniłem. Chodź z drugiej strony dałbym radę bez tego żyć. No w sumie jak na początek grania to całkiem fajna zabawa, trochę łamigłówka trochę ślepy traf jak życie.
Koło godziny 12-tej przygotowałem kaszę, dziś był gulasz.
Później jeszcze jakiś film na cda.pl.
Trochę TV wyjazd do mamy na kawę.
Potem znowu TV a po dwudziestej trzeciej jak to się mówi siusiu, paciorek i spać.
W sumie to śpiący byłem praktycznie cały dzień co chwilę mi się ziewało. 
To tak wygląda jakbym miał za wysoki poziom cukru a może skłonność do narkolepsji. 
No jeszcze w sumie nie zasypiam tam gdzie usiądę ale jestem mega zmęczony nie raz, nie dwa.
Tak w przyszłym tygodniu też mam ten tomograf jamy brzusznej z kontrastem. Jestem ciekawy co z tego wyjdzie muszę zrobić poziom kreatyniny we krwi. Jestem pewien że nie mam żadnych innych zmian guzowatych. Mam też nadzieję jestem prawie pewien, że ten guz nadnercza nie rośnie bardziej. Mam też nadzieję że w sumie zniknął. 
A jeśli chcielibyście się podzielić 1% (który idzie z konta US nie Waszego) i wspomóc mnie w  rehabilitacji czy usunięciu przeszkód architektonicznych to przesyłam ulotki i link do strony fundacji AVALON: 




Już nie rozpisujemy się za bardzo bo jutro nie będę miał o czym pisać to oczywiście żart. 
Pisać zawsze mam o czym czasem z sensem czasem bez ale na dziś to już naprawdę koniec. Zapraszam Was na jutro do odwiedzenia mojego bloga. 
Pozdrawiam.

16.2.16

15.02.16 Dziennik- Suplement diety

Hej ;))
Dzisiejszy dzień całkiem fajnie mi się udał.
Wstałem o godzinie szóstej trzydzieści. Tradycyjnie wywołanie natura, następnie śniadanie i kawa a później internet sprawdzenie poczty e-mail i moja zabawa układanie pasjansa.
W sumie dalej zrobiłem ćwiczenia choć powiem Wam że jestem zaskoczony obrotem sprawy ponieważ po pierwsze ćwiczenia nie pamiętam kiedy tak wcześnie robiłem a po drugie całkiem nieźle je zniosłem. No dałem radę byłem rześki jak WC piker.
To znaczy że się nie zmęczyłem pomimo że pierwszy raz popatrzyłam na zegarek jak zaczynałem ćwiczenia a później po zakończeniu ćwiczeń. Okazało się że ćwiczenia zajmują mi średnio albo minimum półtorej godziny dziennie.
Co do reszty dnia obrałem kilka ziemniaków ponieważ kopytek było trochę mało. Ugotowałem ziemniaki w międzyczasie pouczyłem się angielskiego. Powiem Wam że coraz fajniej i coraz lepiej te słówka wchodzą mi do głowy. Może dlatego że wałkuje to ciągle.
Po wstawieniu i ugotowaniu ziemniaków położyłem się trochę.
Sprawdzałem też oferty pracy na OLX.
Znalazłem kilka fajnych ofert między innymi jako ankieter dla firmy TNS.
Nie wiem czym się Wam nie chwaliłem już. Akurat na to ogłoszenie wysłałem swoje dane.
Na pewno na chwilę obecną oczekuję na szkolenie i mam nadzieję że szkolenie będzie umożliwione drogą online.
Z tym moim przemieszczaniem się jest różnie no i nie mam z kim jechać na szkolenie.
Znalazłem także jeszcze kilka innych ofert także jako Telemarketer, ankieter- praca również w domu.
Najgorsze w tym wszystkim jest to że mam radiowy internet a do tej pracy wymagają stałego łącza na kablu.
W sumie przyłącze kablowe mam do domu zrobione. Kabel w gminie położyła firma Inea z Poznania. Mieli na to jakieś chyba dotacje unijne czy coś.
Teraz co jakiś czas dostaję informację albo jak to inaczej nazwać, zaproszenia do przyłączenia się. Tylko co mi z tego skoro jestem związany jeszcze umową z Internetem a raczej operatorem Internetu radiowego.
Jeśli będzie konieczne podpisanie drugiej umowy na kabel czy łącze kablowe, stałe, twarde czy jak ono się tam nazywa no to będzie trzeba to zrobić. Tylko to jest takie trochę do bani, podpisywać kolejną umowę i nie wiem czy sobie poradzę z tą pracą bo wzrok mam, jaki mam- kiepski.
A jeśli będzie też trzeba w miarę szybko pisać na klawiaturze, może być różnie. A dwóch operatorów nie potrzebuję. Popieprzone jest to wszystko. Choć z drugiej strony jeśli dałbym radę, jeśli sobie poradzę z pracą to całkiem fajna stawka godzinowa jest i raz dwa bym sobie odrobił koszt abonamentu. 
Tak popołudnie tradycyjnie skończyło się na telewizji oraz grze w karty.
W sumie taka gra to coś co się robi razem z rodziną, raczej w gronie rodziny i domowników. Trochę to wiąże relacje właściwie chociaż chyba nie w tym przypadku ale i tak fajnie spędzić czas razem.
Kochani znalazłem coś fajnego dla ludzi którzy chcieliby zrzucić kilka zbędnych kilogramów. Poniżej podaję link dla Niemiec oraz dla Stanów Zjednoczonych.


Wersja anglojęzyczna: 
What is Acai Berry Extreme?

Acai Berry Extreme is an excellent food supplement, which allows you to lose weight fast! Acai Berry Extreme owes its effectiveness to the maximum dose of the extract of Acai Berries in each capsule! Thus, the preparation promotes excellent the revocation of fat in your body.

Acai Berries are a valuable source of many minerals, which contain a large dose of amino acids, proteins and antioxidants. They also have a high fiber content which speeds up your metabolism and digestion, whereby the effect of the preparation can be felt after taking the first capsule!

The unique formula of the Acai Berries supports the loss of weight, reduces by the decline of glucose in the blood the feeling of ravenous hunger and causes you not only to lose weight but also to improve your health.

With Acai Berry Extreme you achieve your dream figure and get rid of excess weight faster you think!

http://nplink.net/fsMVep1J



Wersja niemieckojęzyczna:

NIEMCY/DEUTSCHLAND
Was ist Acai Berry Extreme?

Acai Berry Extreme ist ein ausgezeichnetes Nahrungsergänzungsmittel, mit dem man schnell abnehmen kann! Acai Berry Extreme verdankt seine Wirksamkeit der maximalen Dosis des Extrakts an Acai-Beeren in jeder Kapsel! Dadurch fördert das Präparat hervorragend den Abbau von Fett im Körper.

Acai-Beeren sind eine wertvolle Quelle für viele Mineralien, die eine große Dosis an Aminosäuren, Proteinen und Antioxidantien enthalten. Weiter besitzen sie einen hohen Ballaststoffgehalt, der den Stoffwechsel und die Verdauung beschleunigt, wodurch der Effekt des Präparates bereits nach der ersten Tablette spürbar wird!

Die einzigartige Formel der Acai-Beere unterstützt den Gewichtsverlust, verringert durch den Rückgang von Glukose im Blut Heißhungerattacken und führt dazu, dass Sie nicht nur abnehmen, sondern auch Ihre Gesundheit auf Vordermann halten.

Mit Acai Berry Extreme erreichen Sie Ihre Traumfigur und überflüssige Pfunde verlieren Sie schneller, als Sie denken!


http://nplink.net/3YdhmR6I



Na dziś to już wszystko Kochani.
Serdecznie Was pozdrawiam i zapraszam do lektury mojego bloga jutro.

15.2.16

14.02.16 Dziennik- Wieje nudą

Hej :)
To rozpoczęcie tradycyjnie mojego dnia czyli pobudka godzina szósta.
Śniadanie, internet, poczta e-mail, pasjans tradycyjnie jedna gra.
Obrałem ziemniaki to była godzina ósma. Obrałem ich tym razem więcej ponieważ stwierdziłem że zrobimy kluski. No nie zrobimy tylko Justyna zrobi. Ziemniaki ugotowałem, w nagrodę jak wstała pierwsze co usłyszałem jak zerknęła do garnka bo był odpalony palnik pod nim to zapytała czy mnie przypadkiem nie pojebało.
Zapytałem dlaczego, zrobiłem ziemniaki w sumie więcej ich obrałem i włączyłem bo pomyślałem że zrobimy kluski dziś na obiad. Zaraz się okazało że było za mało mąki ziemniaczanej. Kluski faktycznie dało się układać ale rozłaziły się dziwne były.
W sumie już przy tym jak kulała mówiła że nie będzie z tych klusek nic. Powiedziałem by zrobiła kopytka bo do kopytek dodaje się mąkę pszenną.
Całego ciasta na kluski nie zużyła tylko połowę a drugą połowę zostawiła do wieczora a wieczorem przygotowała kopytka na jutro.
Po obiedzie pojechaliśmy do mamy na kawę. Posiedzieliśmy jakieś półtorej dwie godziny i powrót do domu.
Później chcieliśmy jeszcze gdzieś się przejechać ponieważ nudą wiało.
Ostatecznie pojechaliśmy wieczorem. Była chyba godzina 16:00 tak mniej więcej u szwagrów byliśmy do godziny 18 i powrót.
Okazuje się że szwagrostwo się już rozliczyło teraz czekają na zwrot z podatku. Przy okazji wyszło że drugi szwagier też się już rozliczył. Pytam zatem szwagierki czy wpisali mnie do PIT-u na 1% usłyszałem że nie. No przecież to ich nic nie kosztuje bo 1% jest przelewany z podatku należnego. Drugi szwagier który się rozliczył też chyba nie podał mnie w picie. W sumie po co przecież to jest kłopot podać KRS fundacji i cel szczególny Kałka 3424 oraz wyliczony 1% podatku jakie US ma przelać na konto fundacji a dokładniej na moje subkonto.
Kurcze dziwny jest ten świat. Moja rodzina nie jest aż tak egoistyczna. Wszystkie przelewy jakie przyszły były od rodziny, znajomych, trafiły się też jakieś obce jedna czy dwie może trzy osoby ale się trafiły. Zapytałem szwagrostwo niby nie obcy ludzie do mnie ale też nie rodzina, egoiści.
Nie będę już tego komentował szkoda mojego samopoczucia zepsuć. 
Jeśli ktoś by chciał się ze mną podzielić 1% podatku i nie był by to problem to przesyłam dane :) 




Wracając do wieczoru to po powrocie pograliśmy trochę w Wyścig Pokoju dla uściślenia to gra karciana. Później TV teraz jest godzina 23:30 jestem zmęczony, idę spać. 
Pozdrawiam i zapraszam wszystkich do odwiedzenia mojego bloga jutro. :) 

13.02.16 Dziennik- Roczek

Hej :)
Tak dobrze że to nie jest piątek trzynastego ale w sumie nawet gdyby to przezorny już nie jestem a raczej przesądny.
Ale kiedyś masakra, niestety byłem.
Tak, dzisiaj wielki dzień dla bratanka. No i w sumie dla mnie też jak się później okazało.
Ale od początku.
Dzień zaczął się rytualnie no prawie rytualnie dlatego prawie raczej ponieważ dla odmiany wstałem o godzinie 5:30.
I mimo że wieczór tego nie zapowiadał to miałem trochę problemów z mięśniami.
Wszystko ogólnie przez 3 drinki wypite u sąsiada.
Trochę też byłem jakby skołowany to znaczy trochę szumiało mi w głowie.
Ale i tak w sumie całkiem nieźle ruszyłem tego dnia. Mimo że nogi to bardziej na siłę pracowały.
Później tradycyjnie już  zjadłem śniadanie- jajecznica na boczku później w sumie jeszcze w związku z tym dostałem opiernicz bo patelni nie umyłem, trudno.
I tak sobie sam korzystam z patelni ostatnimi czasy.
Po śniadaniu kawa, internet, e-mail, pasjans sieciowy, trochę też powtórzyłem słówka z angielskiego.
A później to już w sumie łażenie z kąta w kąt.
W południe albo trochę po południu już było, jak pojechaliśmy na kawę do mojej mamy.
Później powrót do domu. Justyna zaczęła przygotowywać ciuchy na wieczorną uroczystość znaczy roczek bratanka zaczynało się mszą o godzinie 18-tej a kończyło na sali kawie i cieście. No jeszcze w sumie można powiedzieć był obiad jednodaniowy.
Jeśli już jesteśmy przy obiedzie poczęstunek odbył się na Brzeziu w restauracji, chyba się nazywa zajazd Brzezie.
Podobno restauracja umarła, nikt tam niby nie zagląda. Jakie było moje zdziwienie gdy okazało się że jednak było trochę gości. Choć może to dlatego że to sobota.
Inna sprawa jest taka że znowu byłem zaskoczony, Justyna też nie próbowała nic marudzić że idę z kulą do kościoła. No w sumie to nie z jedną tylko z dwoma.
W sumie przyznam Wam się szczerze że sam siebie też zaskoczyłem chociażby dlatego że całkiem sprawnie mi to poszło znaczy to przejście od samochodu do świątyni.
Tak teraz sobie myślę, że prawdopodobnie tak mi poszło bo już po pierwsze nie myślę o tym co ludzie powiedzą, o tym że na mnie patrzą i nie przejmuję się już uwagami Justyny czy tym że się mnie wstydzi czy coś w tym stylu.
Teraz jestem już sam sobie szefem. Broń Boże odezwać się komuś że ja coś robię źle, że tak nie powinienem. Mam na myśli konkretnie to że poszedłem na dwóch kulach raczej z dwoma kulami.
Dziwnie to trochę tak było słychać takie stukanie jakby jakaś laska wędrował a na obcasach. Wszedłem do kościoła bocznym wejściem było trochę dużo ludzi, kurczę sam jestem w szoku że po mnie to spłynęło.
Poszedłem do ławki jak gdyby nigdy nic stukający tymi kulami. Do ławki kul nie zabrałem oparłem je o filar przy ławce i sobie stały.
Kurde sam siebie nie poznaję.
Kolejne zdziwienie było jak wychodziłem z kościoła mianowicie wyszedłem z ławki, dzieciaki, Justyna za mną z tym że ja marudziłem chwilę koło filara jak brałem kule.
Jak już miałem te kule i zacząłem wędrować do wyjścia było przy wyjściu mnóstwo ludzi a ja w sumie znowu się tym nie przejąłem, że na mnie ktoś patrzy tylko stanąłem sobie w kolejce. Pomyślałem że będzie wygodnie jak pierwsi wyjdą a ja nie będę miał przeszkód pod nogami.
Tutaj znów byłem zaskoczony ponieważ nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. 
Co mam na myśli?
Ano to że jak stałem w kolejce zrobiła się jakby wnęka ludzie przepuścili mnie do przodu w sensie robiąc mi przejście, pozwalając wyjść szybciej.
Jakby znowu nie patrzeć było zaskoczenie bo ta znieczulica ludzka w Polsce jakoś już nie jest tak zauważalna.
I powiem Wam że jak jestem bez kul to patrzą na mnie jak na jakiegoś pijaka jak z kulami to zupełnie inaczej wszystko wygląda, ludzie są uprzejmi.
Najgorsze jest to że nigdy nie byłem nauczony do takiego zachowania ze strony bliźnich.
A tymczasem proszę muszę się uczyć ludzi od nowa.
Powiem Wam dziwne jest to że jak trochę się zataczasz to zaraz pierwsza myśl w głowie jest taka że jesteś pijany, ludzie myślą że jesteś pijany ale co tu dużo mówić jakbym zobaczył kogoś kto się zatacza też bym tak pomyślał.
Z tego powodu jest mi wstyd.
Z drugiej strony w Polsce, nie tylko w Polsce jest mnóstwo takich ludzi, którzy się zataczają bo faktycznie są pijani. 
A wracając do roczku to było całkiem fajnie tyle że sztywno. Klimat był trochę zrypany, martwy.
Jedzenie było sporo i było całkiem smaczne, zjadliwe nie spodziewałem się że tak będzie pysznie smakowało. Nie wiem skąd było ciasto ale było kapitalne!
Do domu zabraliśmy się jako drudzy. W domu byliśmy koło 22:00 teraz mamy godzinę 23:00. 
 Zapraszam do poczytania: 
Padam na pysk, idę spać dobranoc.

12.02.16 Dziennik- Tradycyjnie

Hej :)
Kolejny klasyczny poranek pobudka godzina szósta, odprawa dzieci do szkoły.
Śniadanie i kawa, sprawdzenie poczty email.
Jedna gra dla rozrywki konkretnie to pasjans.
Nauka angielskiego słówek. I włączyłem sobie jakiś film na cda.pl.
Tradycyjnie gimnastyka, która wyszła mi w sumie całkiem nieźle. 
Byłem z siebie zadowolony i muszę Wam szczerze powiedzieć że faktycznie coś się zmienia. 
Może to dzięki mojemu nastawieniu, może dzięki temu że ćwiczę.
De facto jestem silniejszy, dłużej daję rady schodzić bądź siedzieć.
Myślę że pozytywne myślenie, pozytywne nastawienie ma tutaj moc.
I niestety trzeba tutaj czegoś więcej niż pomyśleć sobie że dam radę. 
Wierzcie mi to nie jest takie proste
Tutaj trzeba jednak czegoś więcej. To mniej więcej tak jak już wcześniej wspominałem w którymś z postów ale też mówiła o tym Oliwia.
Jak ktoś chce to da radę. A ja chcę. Podobno mam zawzięcie na zdrowie a raczej by być zdrowym.
Mówi że są też ludzie którzy są i mają rehabilitację ale mają założenie że to rehabilitant odwala za nich robotę. Bo będzie im ruszał nogą czy ręką a to za mało. 
OK ale wracając do momentu gimnastyki. To po gimnastyce obrałem ziemniaki i przygotowałem do gotowania w sumie. Wstawiłem je o godzinie 13-tej.
Po obiedzie tradycyjnie TV, później trochę gier karcianych, później znowu TV.
Po godzinie 19:30 popatrzyłem na telefon a tu sąsiad dzwonił. Patrzę na SMS i widzę: "chodźcie". Tak też w sumie zrobiliśmy, poszły z nami też dzieciaki. Posiedzieliśmy do 22:00 a później jeszcze TV do 24:00 ale już w domu i łóżko.
Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna: 
http://nplink.net/oT0pAHbs 
Na dziś to już wszystko Kochani zapraszam Was do lektury jutro.
Pozdrawiam serdecznie.

11.2.16

11.02.15 Dziennik- Kondycja

Hej :)
Tak, rano się obudziłem tak mniej więcej o godzinie 5:30. Jeszcze nie wiedziałem jak ten dzień będzie wyglądał
Za oknem dziś zimno, paskudnie, deszcz pada i wieje wiatr jakby głowę chciał urwać.
Z łóżka wyszedłem przed siódmą rano.
W sumie to nic nie miałem do ogarnięcia bo chłopaki do szkoły się sami ogarnęli, więc luz. 
Usiadłem przed komputer, sprawdziłem pocztę, zagrałem w pasjansa. Dziś akurat mi ta gra nie poszła, nie miałem 1000 punktów z haczykiem tylko ledwo 120. 
Śniadanie zjadłem, oczywiście moje warzywa. Następnie wysłałem jedną aplikację a raczej aplikowałem na pracę w domu.
Postanowiłem wyjść na kawę do kuzynki. Zanim wyszedłem, to się zapowiedziałem. 
Czułem się wtedy OK. Gorzej było jak już musiałem wyjść z domu. Czułem że jest coś ze mną nie tak. To znaczy nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa więc poszedłem na kawę tak trochę na siłę. 
Kawa tradycyjnie w miłym towarzystwie i powrót do domu.
Tutaj znowu się okazało że nogi dalej odmawiają posłuszeństwa. Jak już doszedłem do domu i wdrapałem się po schodach, rozebrałem kurtkę, buty, czapkę okazało się że mam problem ustać.
Jakoś przemieściłem się do mojej dziupli, znaczy do kuchni i tam sobie usiadłem ale ogólnie zastanawiałem się czy nie lepiej było by pójść się położyć.
Ostatecznie postanowiłem obrać i wstawić ziemniaki. Zjadłem mięso na obiad.
Teraz leżę i czekam aż gotują się ziemniaki. Później muszę jeszcze włączyć pranie.
No i o godzinie 15-tej ma być u mnie rehabilitantka.
Tym razem żeby nie było rewolucji w postaci broni biologicznej wytwarzanych przez jelita nie jadłem warzyw w południe. 
Muszę Wam powiedzieć że te papki warzywne i tak mam w wersji okrojonej. A przynajmniej z tej części, która należy do warzyw liściastych jako że teraz jest zima, nie ma tych warzyw. 
Jedynie jest kapusta pekińska z dodatkiem selera naciowego.
Choć tym razem w sumie tego selera nie mam w kapuście ponieważ smakuje jak zupa z kapusty bez przypraw. Automatycznie przez brak tego selera naciowego bądź szpinaku nie mam takich problemów z gazami, za to jest problem w dalszym ciągu z zaparciami.
Choć zaparcie jest wówczas kiedy nie można się załatwić ale kiedy ma się parcie.
A ja mimo że jem od czwartku nie byłem w łazience się załatwić. Nie mam takiej potrzeby, nie mam w ogóle parcia. Powiem Wam że to mnie martwi bo nie może tak być że jesz i nie masz potrzeby się załatwić. Toksyny zalegają, robi się problem ponieważ mogą przedostawać się do krwi.
Musi być seler naciowy by uniknąć tego problemu. 
Wracając do dzisiejszej rehabilitacji, jestem ciekawy jak mi pójdzie ponieważ jak już wcześniej wspomniałem moje nogi odmawiają posłuszeństwa że już o plecach nie wspomnę.
Co będę robił później, jeszcze nie wiem podejrzewam że na pewno będę grał w karty, oglądał TV.
A co do tego jak pójdzie dziś gimnastyka ,rehabilitacja dam Wam znać jutro. 
A jeśli chcielibyście się podzielić 1% (który idzie z konta US nie Waszego) i wspomóc mnie w postępach w rehabilitacji to przesyłam ulotki i link do strony fundacji AVALON: 




http://www.fundacjaavalon.pl/nasi_beneficjenci/kalka_michal.html?highlight=WyJtaWNoYVx1MDE0MiIsIm1pY2hhXHUwMTQyJ3MiLCJrYVx1MDE0MmthIl0%3D
Tymczasem dziękuję że chcecie czytać moje wpisy i zapraszam ponownie jutro.
Pozdrawiam.