6.1.17

6.01.2017 Na przepustce

Witam wszystkich ;)

Kolejny niepełny tydzień w szpitalu w Grębaninie.
Podsumowując mój pobyt dotychczasowy na rehabilitacji to dieta bezglutenowa, którą mam jest tylko częściowo bezglutenowa ponieważ jak wcześniej pisałem bezglutenowy jest chleb. Zupy z dodatkiem kaszy już nie, podobnie jak zupy z makaronem.
Ale nie ma co wybrzydzać ponieważ jedzenie jest pyszne.
Pozytywem jest też to że skończył mi się problem z zaparciami na diecie szpitalnej.

Jeśli chodzi o kondycję i stabilność a dokładniej siłę fizyczną to także jest zdecydowanie lepiej.
Rehabilitacja polega na masażu ręcznym nóg i masażu wibracyjny pleców. Potem rehabilitacja na kozetce.
Rehabilitacja w mojej ocenie skupia się głównie na wzmocnieniu i usprawnieniu nóg.
W kolejnym kroku mięśni brzucha następnie pleców.
Jeśli chodzi o nogi to ćwiczę je głównie na piłce koło 28 cm oraz piłka Fasolka 50/100 cm.
Te 2 piłki muszę kupić.

Przepustkę mam do niedzieli i zostaje 5 dni w szpitalu.

Na dziś to na tyle.
Pozdrawiam .

2.1.17

2.01.2017 Pierwszy dzień rehabilitacji w Nowym 2017 roku.

Hej
Widzicie ostatnio pisałem do Was rok temu :D  a dokładnie w starym roku. :) 
Dziś już z nowymi siłami, nowymi nadziejami chciałem Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia, powodzenia i sukcesów w Nowym Roku ale przede wszystkim zdrowia.
Z moich obserwacji co do mojej osoby wygląda na to że jestem silniejszy. 
Dziś rano na śniadanie poszedłem jak zwykle z kulami ale starałem się ich nie używać.
Wiecie że przeszedłem całą drogę niosąc kule w powietrzu, nie podpierając się na nich.
Przyznacie jest to już sukces? Sam jestem w szoku.
Trudno mi wyjaśnić sytuację powrotu do domu, raczej wyjścia na przepustkę. 
Rano z rehabilitacji ledwo wróciłem, tradycyjnie położyłam się odpocząć potem miałem pojechać do domu. Nie wiem co jest grane ale nogi nie chciały mnie prowadzić do auta.
W domu było nieco lepiej. 
W niedzielę po sylwestrze wykąpałem się i już mnie nogi nie nosiły.
Potem wyjazd do mamy na obiad i po starszego syna, który spędził tam Sylwestra. 
Tam też miałem problem z chodzeniem.
Potem jeszcze za widoku wyjazd do szpitala. I tutaj już było trochę lepiej z chłodzeniem.
Jak już się w szpitalu rozłożyłem wróciły siły, zacząłem lepiej chodzić, funkcjonować. 
Niech to szlag trafi jak to rozumieć to co się ze mną dzieje?
Wczoraj po powrocie to było  koło 17:00 może po 16:00 dzwonek no kolację. Mi się nie należała ale się na nią załapałem. Poszedłem na stołówkę ponieważ pielęgniarka po mnie przyszła. To pan nie jest głodny? Tam zostało przecież jeszcze jedzenie, można zjeść nikt nie będzie wyrzucał. Więc poszedłem. Na stołówce było 8 osób. Zjadłem trzy kromki chleba, dostałem mini kostkę masła z 6 plastrów szynki a dokładnie kiełbasy szynkowej grubej byłem w szoku.

Dziś śniadanie godzina 7:30 do jedzenia chleb bezglutenowy dwie duże kromki i pół serka topionego. Powiem Wam że się najadłem.
Na dziś to wszystko co chciałem powiedzieć. 
Pozdrawiam. :)

29.12.16

29.12.2016 Szpital

Hej :)
Jutro mija drugi tydzień mojego pobytu w grębanińskim szpitalu rehabilitacyjnym.
Pierwsze 4 dni przyniosły taki efekt (ten który zauważyłem) że łatwiej i to zdecydowanie łatwiej pokonywałem schody.
W tym tygodniu pielęgniarka, nie, to nie pielęgniarka tylko dziewczyna z dołu z rehabilitacji mówi że zdecydowanie lepiej chodzę.
Powiem Wam że gdyby nie kręciło mi się w głowie to poruszał bym się już bez kul i bez balkonika.
Czyli mam poprawę kondycji, SUPER! 

Teraz co do diety to na przyjęciu do szpitala powiedziałem że dieta bezglutenowa.
Powiem Wam że dietę mam faktycznie tylko tego nie widać poza kolacją i śniadaniem gdzie dostaje chleb bezglutenowy a do tego masło, mini kosteczkę a czasami margarynę (masło roślinne). Smarowanie daje koledze z mojego stolika. Do chleba bywa jakaś wędlina lub dżem a dziś ser topiony. Kolacje są podobne.
Natomiast obiad zwykle ziemniaki duszone tzw. Piure ziemniaczane, mięso i jakaś surówka. To tyle propos drugiego dania.
Zaś na 1 danie zawsze jakaś zupa jest i absurdem jest że w diecie bezglutenowej dostaje krupnik  czy zupę z makaronem.
Fakt mogłoby to być bezglutenowe ale kasza czy makaron bezglutenowy jest znacznie droższy. A te zupy jedzą wszyscy . Więc nie jest to jedzenie bezglutenowe.
Na dziś to wszystko kochani.
Pozdrawiam. :)

26.12.16

25.12.2016 Święta Bożego Narodzenia

Hej, nazwiskami rzucać nie będę.
Tegoroczne święta nie należą do udanych, przynajmniej dla mnie. 
Już dawno tak zrypanych świąt nie miałem. Było rodzinnie owszem, ale miałem rozmowę umoralniającą tzn. Słyszę pytanie: 
- Michał czy ty bierzesz jakieś leki na SM?
- Nie
- Powinieneś brać bo choroba nie jest łatwa , czy coś w tym stylu.
Powiedziałem że nie będę brał już żadnych leków Bo najwięcej dewastują organizm niż to wszystko warte. Mam dietę i to mi wystarczy, tego się będę trzymał. Nie będę królikiem doświadczalnym.
- Ale gorzej chodzisz niż ostatnio.
Tłumaczę że się przegrzałem i że temperatury mi nie służą. Powiedziałem też że nie będę brał żadnego świństwa.
I co słyszę? Pytanie czy mam już wybraną trumnę.
To akurat traktowała jako motywator. Nieraz tak gadała żeby kogoś wystraszyć. Ale wierzcie mi na mnie to już nie działa. A raczej wprost przeciwnie, wkurwiłem się.
Od kogo innego słyszę czy jest już wybrane miejsce pochówku.
Wiecie niby to ludzie wykształceni ale pozostawia to wiele do życzenia.
Co mi z tego że pójdę na leczenie, do programu jakiegoś związanego z leczeniem SM? 
Jak już wcześniej pisałem w którymś poście, że te leki w większości przypadków nic nie dają a jedynie pogarszają kondycję organizmu.
I nie wynika to tylko z moich obserwacji ale też mam potwierdzenie od mojej byłej neurolog. O tym też już pisałem w jednym z wcześniejszych postów.
Więc po co mam iść do programu i ryzykować utratę kondycji i to sporą utratę kondycji i rzuty mogą dalej występować. A po odstawieniu leku mogą się nasilić, występować z większą częstotliwością ale o tym to oczywiście w Polsce cisza. Nikt nic nie mówi. No w każdym razie nie znalazłem takich informacji. 
Lekarka z programu nie wspomniała że po odstawieniu leków rzuty mogą się nasilić ale o tym też już pisałem.
Wracając do osoby, która podniosła mi ciśnienie wczoraj i dzisiaj. Z tym że dzisiaj powiedziałem że to jest koniec tematu. Nie będę rozmawiał i ma mi nie podnosić ciśnienia i mnie nie wkurwiać. W odpowiedzi znowu usłyszałem czy mam już trumnę wybraną.
O ironio za chwilę słyszę temat rak, nowotwory etc.
To chemia do wzięcia. A czy to warto ją w ogóle brać i sobie organizm psuć, kondycję. Jak organizm jest słaby to cię wykończy chemia, to może lepiej sobie na spokojnie odejść bez żadnej chemii.
Osoba, która mówiła że ja powinienem brać leki tutaj stwierdziła że ona by chemii nie wzięła jakby zachorowała na raka. Wolałaby sobie na spokojnie odejść a nie w męczarniach. 
Mogłem coś przekręcić delikatnie ale w każdym bądź razie chodziło o to, że warto leczyć raka we wczesnym stadium a nie takiego już bardzo zaawansowanego.
I tutaj leków osoba by nie wzięła, one mogą jeszcze człowieka bardziej wykończyć. A mi każe brać leki, które wiem że mnie załatwią.
Nie brałem leków, mogłem żyć na spokojnie, wiedziałem kiedy mam rzuty wyczuwałem zdecydowanie szybciej niż jak brałem leki. Na lekach nie potrafiłem go wyczuć w ogóle.
No w sumie to wyczuwałem jak już było za późno więc po co mi to.
Dobra nie irytujmy się już tym.
Musiałem wyrzucić moje nerwy na blogu żeby się rozładować.
No i udało się. Jestem spokojniejszy.
Na dziś to już wszystko Kochani. 
Pozdrawiam.

24.12.16

24.12.2016 Zaskoczony

Hej :)

Korzystając z okazji że dziś wigilia, pragnę złożyć wszystkim Czytelnikom WESOŁYCH,  POGODNYCH I ZDROWYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA.

Swoją drogą dostałem prezent którego się nie spodziewałem.
A mianowicie w ubiegłą środę (14.12.2016) byłem zawieźć skierowanie
do oddziału rehabilitacyjnego w Grębaninie.
Doktor powiedział: "SKIEROWANIE PRZYJĘTE , SPODZIEWAĆ SIĘ ZAPROSZENIA NA REHABILITACJE W CZERWCU".
Powiedziałem: "PANIE DOKTORZE JEŚLI TO NIE BYŁBY KŁOPOT TO PROSIŁ BYM SZYBCIEJ PONIEWAŻ ŹLE ZNOSZĘ WYSOKIE TEMPERATURY".

I wiecie co? Siedzę w domu w poniedziałek a tu dzwoni telefon, odbieram i słyszę"

"DZIEŃ DOBRY CZY ROZMAWIAM Z PANEM KAŁKA MICHAŁ?"

"TAK , A W CZYM MOGĘ POMÓC, O CO CHODZI?"

"DZWONIĘ ZE SZPITALA W GRĘBANINIE. ZWOLNIŁO NAM SIĘ MIEJSCE, JEDEN Z PACJENTÓW ZREZYGNOWAŁ. CHCIAŁAM ZAPYTAĆ CZY PAN DA RADĘ JUTRO ZGŁOSIĆ SIĘ NA ODDZIAŁ CELEM PODJĘCIA REHABILITACJI?"

"OCZYWIŚCIE ŻE TAK, O KTÓREJ MAM BYĆ?"

"PRZYJĘCIA SĄ DO GODZINY 9:00"
Podziękowałem za wiadomość i potwierdziłem obecność w dniu kolejnym.

Teraz kilka słów na temat rehabilitacji.
W dzień, w który się stawiłem zszedłem na rehabilitacje,
gdzie szef tego działu, szef rehabilitantów powiedział:
"Dzisiaj spokojnie zrobisz fotel  i naukę chodzenia, a jutro rozszerzymy, dodamy więcej ćwiczeń.
Jak powiedział tak było.
-NAUKA CHODZENIA
-MASAŻ WIBRACYJNY PLECÓW
-MASAŻ KLASYCZNY NÓG
-FOTEL
-KLOCEK (JA TAK NAZYWAM PO SWOJEMU TEKI PRZYRZĄD DO ĆWICZENIA STAWU SKOKOWEGO)
- OSTATNI ETAP TO KOZETKA I ĆWICZENIA CZYNNE I BIERNE.

Drugi dzień rehabilitacji jeszcze mi odpuścił rehabilitant.
Właściwie nie miałem zbyt ciężko na  rehabilitacji ale ciężej zdecydowanie niż dzień wcześniej.

Za to trzeci dzień rehabilitacji tak dostałem po tyłku że miałem problem wyjść z sali.
A gdzie tu jeszcze dojść do pokoju i odpocząć?
To była taka moja droga krzyżowa.

Czwarty dzień tzn. wczoraj też lekko nie było ale przetrwałem.
Tak naprawdę 3 dni rehabilitacji i taki prysznic a dokładnie wejście i wyjście z niego nie stanowiło problemu.

Także ten przyspieszony o pół roku pobyt na oddziale rehabilitacyjnym
traktuje jako swego rodzaju prezent na święta.

Na dziś to wszystko.
Pozdrawiam. ;)

19.12.16

19.12.2016 Podświadomość

Hej :) 
Ostatni raz pisałem w sumie może nieciekawie.
Miałem czas na kilka przemyśleń, propos świadomości i podświadomości to są dwie takie sprytne rzeczy w głowie każdego człowieka...
Wiecie, to też tak na własnej skórze odczuwam to co teraz pisze. Nigdy nie ukrywałem, że bolą mnie nogi a konkretnie mięśnie, bolą mnie  też mięśnie pleców. Problem tu akurat jest bardziej skomplikowany ponieważ kręgosłup mam z leksza przestawiony.
To że jest przestawiony jest związane z wariacką jazdą na motocyklu- Jawa 350.
Zrobiłem rajd około 120 km na godzinę polną drogą. Nie spodziewałem się dziury przez którą przejechałem, droga była dość prosta ubita a tu niespodzianka...
Przejechałem przez dziurę, motor wyskoczył w górę, upadłem co odbiło się bólem pleców.
Ktoś kiedyś powiedział że głupota nie boli, nie miał racji.
W moim przypadku głupota jednak bardzo boli.
Później stwardnienie rozsiane, które pogłębiło dolegliwości i stąd te bóle mięśni, sztywne nogi, bóle pleców wiąże z tym motorem.
To tak tylko pokrótce w nawiązaniu do podświadomości i świadomości, bo wiecie tak jak chodzę i wszystko mnie boli to czasem się położę, zrobię gimnastykę, trochę porozciągam mięśnie, trochę je wzmocnię i chwilę jest spokój z bólem. Lepiej chodzę i w ogóle.
Ale jak już bolące plecy i się położę, rozluźnię to robi się tak błogo i przyjemnie. Nic nie boli, jest super! I jak znowu zaczynają boleć plecy czy nogi to wówczas ten cholerny mózg zaczyna świrować i kusi: "Idź się połóż, odpocznij będzie ci lepiej".
A wtedy świadomość się odzywa i mówi: "Nie poddawaj się, zastane mięśnie zaczynają umierać. Nie dasz rady jak będziesz leżał to jest twój koniec".
Wiecie to taka wojna świadomości z podświadomością ale świadomość wciąż bierze górę choć nie mam już siły walczyć, walczę.
Rozsądek bierze górę.
Na dziś to byłoby chyba wszystko. 
A może to dopiero początek ponieważ mamy godzinę 1:30 w nocy więc niewykluczone że w dzień też jeszcze coś napiszę.
Tymczasem pozdrawiam wszystkich serdecznie. 
Dobrych snów.

15.12.16

15.12.2016 Rehabilitacja

Witajcie
Jakiś czas temu pisałem Wam że miałem taki konkretny upadek. 
Nie będę się rozwijał od nowa jak to się stało i tak dalej wystarczy się cofnąć kilka postów do tyłu by się z tym zapoznać.
Wiem że jeśli chodzi o rehabilitację, gimnastykę to ostatnie 2 tygodnie to była jakaś porażka. 
To znaczy nie miałem za bardzo na jakim łóżku poćwiczyć a mam w sumie tylko jedno w domu takie wygodne i najlepsze do ćwiczeń.
Łóżko było zajęte przez tydzień ponieważ młodszy syn leżał chory.
Na tydzień przed tym miałem ten upadek na plecy który też mnie wyłączył, plecy strasznie bolały. Muszę Wam powiedzieć może upłynęło teraz 3 tygodnie a plecy wciąż bolą choć może już mniej.
Już w tym tygodniu od poniedziałku ćwiczę choć w sumie nie jest to łatwe ponieważ te cholerne plecy bolą ale mniej, to jest już dobry znak.
W wyniku upadku było też kilka innych problemów powiem że dosyć poważnych które też już ustępują.
Co to znaczy że wszystko wraca na dobrą drogę i niech tak pozostanie!

A teraz już z innej beczki.
Pamiętacie pisałem Wam że chciałbym napisać książkę tylko nie wiedziałem jak się za nią zabrać co w niej napisać?
Dzisiaj ją zacząłem wziąłem sobie pod uwagę historie albo może inaczej bardziej życiorys autorki Władcy Pierścieni.
Świetna książka, świetna autorka, pisarka która życia lekkiego też nie miała.
Widziałem kiedyś film biograficzny na jej temat i dlatego wiem że lekko w życiu nie miała ale mniejsza z tym.
Kobieta pisała książkę w wolnych chwilach jak na przykład podczas podróży pociągiem.
Ona też nie pisała książki od początku do końca tylko pisała ją fragmentami, rękopis odkładała gdzieś na kupkę a później poskładała to w jedną całość.
I tak sobie myślę że właśnie też tak zrobię, będę opisywał fragmenty, które mi się przypomną a później poskłada się to w jedną całość biorąc pod uwagę daty dziejących się zdarzeń, tych fajnych i tych nieciekawych i na datach będę bazował później. Będzie łatwiej poskładać wszystko w jedną całość. Na początek postanowiłem że książka będzie o mnie, o chorobie taki mój rozbudowany życiorys.
Najlepiej na początek będzie napisać o sobie, no przynajmniej tak mi się wydaje a z każdą następną książką będzie łatwiej pisać o czymś innym.
Niebawem też pewnie napiszę o mojej rehabilitacji. Jestem troszkę zniesmaczony albo bardzo zniesmaczony ale dzisiaj się już nie rozwijam. Zostawiam to na innego posta.
Na dziś to już wszystko Kochani. 
Pozdrawiam.

14.12.16

14.12.2016 Dwa tygodnie ciszy

No hej Kochani!
Dawno nie pisałem będzie 2 tygodnie a wejścia na bloga jak nigdy są codziennie.
Powiem Wam że to cieszy że ktoś mnie czyta.
Na chwilę obecną dominują wejścia w Rosji.
Ta przerwa to wynik mojego rozmyślania czy dobrze robię że piszę ponieważ usłyszałem że to co wypisuje to są pierdoły, bzdury. Z drugiej strony gdyby tak było to nikt by nie czytał tego co pisze o sobie i mojej chorobie- stwardnieniu rozsianym.
I tym sposobem znowu napisałem bo to co piszę i o czym piszę dla mnie to nie są bzdury czy pierdoły.
Dla mnie to jest ważne. A może tym którzy czytają coś się z tego przydaje, może wiedzą czego unikać, czego się wystrzegać albo co może pomóc.
To co piszę to wynik moich doświadczeń i codziennych perypetii, czasem śmiesznych a czasem wprost przeciwnie.
Wiecie łatwiej by się pisało gdybym widział komentarze co zmienić albo co rozwinąć bardziej. Komentarze są mile widziane czy to z Polski czy z całego świata.
Ale teraz o czymś innym mianowicie muszę się Wam pochwalić że odezwała się do mnie firma z Warszawy, Chodzi o pracę zdalną wykonywaną w domu. W tym przypadku miało to być telefonowanie, umawianie spotkań dla biura nieruchomości. Zapowiadało się to nieźle. Tyle że koleś z którym miałem rozmowę wstępną na Skypie powiedział że będzie szkolenie trwające około 4 godzin też na Skypie a gdybym coś nie zrozumiał to może powtórzyć ponownie to szkolenie.
Powiedział że odezwie się dziś i jutro albo w przyszłym tygodniu. Dodam że rozmowa miała miejsce 8 grudnia.
Czekałem na jakąś informację mailową propos szkolenia do wtorku czyli do 13 grudnia i nic nie było, nie odezwał się. Napisałem do niego kiedy to szkolenie a on mi odpisuje że czekał w poniedziałek na mnie, że wysłał wiadomość, że będzie to szkolenie tylko że ja wiadomości nie dostałem...
Czuję że moja szczerość gościa trochę przeraziła.
Gość wyglądał na konkretnego w porządku faceta z którym zagrałem w otwarte karty i przyznałem się że trochę kiepsko widzę. Czuję że to go przeraziło. Szczerość jest przereklamowana.
Nie rozumiem czego facet mógł się bać skoro mamy programistów zupełnie niewidomych (to tak dla przykładu).
Ja sam zresztą z moim kiepskim wzrokiem sprzedawałem w Allegro i radziłem sobie z wystawianiem aukcji w szablonach Allegro w HTML.
W tym jak ja to nazywam piśmie węzełkowy trzeba było znaleźć kod zdjęcia no i zdjęcia dodać również przetworzone w kod HTML.
Może lepiej wszystkich kłamać i tyle no ale trudno nie będziemy się nad tym rozczulać.
Była jeszcze jedna praca ot tak z partyzanta wpadła. Można było podjąć taką pracę ale nie odważyłem się według mnie naruszała prawa autorskie pisarzy, autorów prac magisterskich, doktorskich i tak dalej. Być może jestem zbyt uczciwy.

Zupełnie z innej strony to coś z czego jestem zadowolony. 
Mianowicie siostrzyczka dostarczyłam mnie na oddział rehabilitacyjny w Grębaninie gdzie złożyłem skierowanie na oddział.
Tylko że kolejka jest trochę długa a zaproszenia mam się spodziewać mniej więcej w czerwcu. Ttrochę kiepsko ponieważ to już jest ciepło a temperatury na mnie źle wpływają.
No ale dobrze że się załapałem bo z tych absurdów w Polsce jest tak że tutaj w Grębaninie czas oczekiwania na oddział to tylko pół roku gdzie w innych ośrodkach czeka się od roku do trzech czterech lat.
Czyli w pewnym sensie sukces.
Na dzisiaj to już wszystko.
Może jutro coś znowu napiszę... ;)

30.11.16

30.11.2016 Obolały :(


Hej Kochani,

wczoraj nic nie dodawałem jakoś tak trochę bardzo dotkliwie się poturbowałem :((
Nic fajnego, plecy bolą niesamowicie, że o swoim palcu wskazującym już nie wspomnę.
Fioletowy się zrobił i spuchł.



Ale byłem wściekły, masakra aż kipiało ze mnie.
Teoretycznie wiem jak doszło do wypadku, głównie wina sztywnych  nóg.
W rezultacie uderzyłem o schody i o podłogę.
Przy uderzeniu w schody poczułem chrupnięcie  i łomot jak plecy na podłogę upadły.
Szczęście że brodę do klatki piersiowej podciągnąłem, guza nie mam.

Pierwsze wrażenie to szok i ból, powietrza nabrać nie potrafiłem w płuca, ból pleców niesamowity .
Kolejna myśl skoro chrupnęło i plecy bolą to OBYM KRĘGOSŁUPA NIE ZŁAMAŁ.
I miałem fart. Sprawdziłem czy nogi dam rade unieść.
Najpierw podciągnąłem a potem uniosłem powoli każdą z osobna .
GŁUPI ZAWSZE MA SZCZĘŚCIE.

Teraz kiepsko mi się chodzi bo oprócz bolących pleców boli mnie a raczej bolą jakimś cudem mięśnie brzucha.
Mimo wszystko podjąłem wyzwanie i poszedłem na kawę do cioci.

Poza tym kilka lekcji angielskiego.


Na dzisiaj to wszystko.
Pozdrawiam

28.11.16

28.11.2016 Niefart :(

No hej Kochani!
Mamy teraz godzinę 23:00 wcześniej jakoś nie miałem weny by coś napisać.
Fakt że i tak pisze w końcu o pierdołach. Nawet pierdoły muszą mieć jakiś sens.

Chciałem się odnieść pokrótce do dzisiejszego dnia a mianowicie nie jestem zadowolony ani z dnia ani też z siebie...
Dzień zaczął się  jakoś tak w biegu ponieważ nie spałem do 3:00 może 4:00 nad ranem. Jak zasnąłem to obudziła mnie Justyna bo ona idzie do pracy a trzeba dzieci do szkoły odprawić. 
Chodziłem przymulony cały dzień.
Niemniej jednak ziemniaki obrałem, ugotowałem i pouczyłem się angielskiego.
Trochę poukładałem pasjansa, sprawdziłem oferty pracy na mailu gdzie w sumie dla odmiany nie było nic na czym bym się znał i mógł to wykonywać zdalnie.
Za to jak wszedłem na stronę Urzędu Pracy w Kępnie to się okazało że była oferta pracy ode mnie z miejscowości, w sumie to kilka ofert. 
Pierwsza pomocnik stolarza, druga oferta trzy krawcowe, trzecia oferta i ta która mnie zainteresowała i byłaby dla mnie jak znalazł to pracownik biurowy.
Tutaj za 8 godzin dziennie, 40 tygodniowo, miesięcznie wypadnie 160 godzin firma oferowała wynagrodzenie w kwocie 3,5 tysięcy złotych.
Wymagania: wykształcenie średnie zawodowe i biegła znajomość języka angielskiego czyli komunikatywna...
I w tym momencie trafił mnie szlag, ponieważ angielskiego się uczę ale chyba niezbyt intensywnie. Raczej na pewno niezbyt intensywnie. Fakt że jadąc tam jakoś bym się dogadał ale to nie o to chodzi. W rozmowie kiedy klient telefonuje i chce porozmawiać o produkcie tutaj nie ma czasu na myślenie co odpowiedzieć.
W sumie CV wysłałem z załączonym listem motywacyjnym. 
Czy coś z tego będzie? Nie sądzę ale wysłałem może  akurat będę miał szczęście i trafi na mnie tym razem hihi napewno nie zaszkodzi spróbować.
Zadzwoniłem także dzisiaj do Urzędu Pracy by się przypomnieć kobiecie, doradcy zawodowemu i dopytać o jakieś kursy doszkalające. Zapytałem o język angielski, czy oni mogą wyłożyć kasę na takie szkolenie. Dowiedziałem się że tak ale właśnie ten cholerny warunek że po ukończonym kursie muszę podjąć od razu pracę.
Przyznacie że to trochę chore ponieważ niekoniecznie dostanę pracę na zawołanie bo znam angielski. A pracodawca powie przyjmę ciebie ale musisz znać angielski. Załóżmy że tak będzie idę na kurs sponsorowany przez Urząd Pracy, po kursie wracam do pracodawcy a on mi mówi że mu przykro ale już kogoś znalazł z językiem angielskim. Wtedy o ile dobrze kojarzę ja muszę zwrócić pieniądze za taki kurs.
I o ironio z czego mam oddać pieniądze skoro nie dostaję pracy a nie wiem ile mi zajmie znalezienie podobnej oferty gdzie ten angielski będzie potrzebny. I czy w ogóle po tym kursie będę umiał ten angielski na zadowalającym poziomie.
Obstawiam na prace biurowe, infolinia przychodząca i wychodząca, przyjmowanie zamówień to chyba to samo co technik prac biurowych.
Myślę że w tym bym się akurat sprawdził.
Nie wiem czy już o tym nie pisałem, nie pamiętam ale będąc zarejestrowanym w UP jeśli ktoś mnie zatrudni to pierwsze 3 miesiące całość kosztów pokrywa Urząd Pracy czyli moją pensję, ubezpieczenie. Pracodawca ma mnie w sumie za darmo na okresie tak zwanym próbnym czyli stażu. Jak się sprawdzę przez te 3 miesiące na kolejne 3 miesiące ma obowiązek mnie zatrudnić. W sumie fajna opcja bo pracodawca nic nie traci, może tylko zyskać.
Jeszcze jedno co mi powiedzieli w urzędzie pracy to to że od 2 stycznia jeśli ktoś zatrudnia osobę z niepełnosprawnością to Urząd Pracy zapewni wszystko co potrzebne do wyposażenie takiego stanowiska pracy. To np. w biurze- biurko, komputer, krzesło, jakieś pomoce powiększające nie wiem czy inne udogodnienia ułatwiające pracę osobie niepełnosprawnej.  Wszystko jest zdaje się finansowana ze środków Unii Europejskiej.
Ale nie ważne kto to finansuje ważne że taka opcja będzie.
Mam nadzieję że może i mnie się trafi taki etat.
Chodź na początek na pewno skorzystałbym z kursu doskonalącego język angielski.
Na dziś to wszystko Kochani. 
Pewnie znowu za bardzo się rozpisałem ale tym razem jestem wkurzony albo raczej zniesmaczony. A może jedno i drugie...
Pozdrawiam i zapraszam jutro

27.11.16

27.11.2016 Fajny temat

Hej Kochani :)

Wiecie dzisiaj purusze 2 sprawy. Tylko nie wiem od której zacząć.
Może niech będzie temat który już dawno mnie zainteresował tzn. TRANSPLANTOLOGIA.
Oddanie szpiku do banku szpiku to transplantologia, myślę że tak.

Dzisiaj wstałem o godzinie 9:30 ale spałem mniej więcej od 2 w nocy. Czekałem na telefon od sąsiada. Miał dzwonić by ich odebrać z jakiejś imprezy. W sumie niepotrzebnie siedziałem bo załatwili sobie transport przed odjazdem  czyli pod koniec imprezy.

Ale do rzeczy.
Wstałem później niż zwykle ale tradycyjnie leki i kawa. Potem obrałem ziemniaki na obiad (o ironio akurat to lubię robić, wprawdzie nie w ilościach przemysłowych ale obrać tak na obiad dla rodzinki  to ok, rozładowuje mnie ta czynność).
Później odpaliłem komputer, przejrzałem oferty pracy ale nic nie znalazłem. Zerknąłem do SPAMu i jak nigdy nie robiłem tego tak dziś dla odmiany przejrzałem folder i znalazłem wiadomość z zachętą do rejestracji  jako DAWCA SZPIKU.
Kiedyś już zastanawiałem się nad zostaniem dawcą ale nie miałem odwagi.
Dzisiaj pomyślałem zrobię to, zarejestruje się i zacząłem odpowiadać na pytania ale zonk 
osoby z SM nie mogą zostać dawcami szpiku. :(
Wiecie  nie wiem jak Wy ale osobiście uważam że taka pomoc nic nie kosztuje a tak wiele może pomóc a raczej tak bardzo.
Nie wiem, co Wy o tym sądzicie bo może jesteście zdrowi i nie macie problemu z białaczką,  powiecie że to nie Wasz problem I OBY NIKOGO Z WAS OSOBIŚCIE PROBLEM NIE DOTKNĄ.
Ja osobiście sobie myślę że mógł bym oddać ten szpik dla genetycznego klonu.
Jak dla mnie fajna opcja wiedzieć że gdzieś wśród ludzi żyje jakaś moja część, że dłużej będę istniał.

SATYSFAKCJA DLA MNIE I LOS NA LOTERII DLA BIORCY  :)

SZKODA ŻE NIE MOGĘ BYĆ DAWCĄ :(


Kiedyś (będzie jakieś 20 lat temu) postanowiłem oddawać krew. Powiem Wam że czułem się extra z tą myślą , ale strach przed kłuciem był silniejszy.
DO KRWIODAWSTWA PODCHODZIŁEM KILKUKROTNIE.
ZA 3 A MOŻE 4 RAZEM SPIĄŁEM SIĘ W SOBIE I  DOTARŁEM DO PUNKTU KRWIODAWSTWA W KĘPIŃSKIM SZPITALU.
Pielęgniarka kazała usiąść  w międzyczasie pojawiło się kilku "byczków" w tym jeden czy dwóch z brodami (te brody mnie zniesmaczyły ale nie wystraszyły bo skoro już się zdecydowałem) , ale najgorsze w tym wszystkim jest to że  pomimo że się zmusiłem by krew oddawać to z wywiadu wynikło że choruję na STWARDNIENIE ROZSIANE i w tej sytuacji nie mogłem nawet oddać krwi 0RH- wrrrr :(

Rzadka grupa, ale co z tego skoro nie mogę zostać dawcą.
Wiecie nie pamiętam dokładnie ale pielęgniarka wtedy powiedziała że oni mogą krew pobrać, ale co z tego skoro ona nadaje się do utylizacji, wyrzucenia czy co tam się z tym robi.
LIPA, stres, nerwy niepotrzebne. Tak sobie teraz myślę że ten stres i nerwy nie są ważne bo 
ja tak czy owak przełamałem się, wygrałem ze strachem, stresem.
Jedni czy drudzy dawcy byli są  i będą potrzebni tak czy to dawcy szpiku, krwi czy organów.
KTOŚ  DZIĘKI TOBIE MOŻE ŻYĆ A TY W NIM, CZY RACZEJ CZĄSTKA CIEBIE.
Weź pod uwagę że i paskudnym zbiegiem nieszczęśliwych faktów sam odbierzesz  czy raczej będziesz potrzebował szpiku  i ten który oddałeś/aś pozwoli Ci żyć bo go odzyskasz...

Można TUTAJ GDYBAĆ , POLEMIZOWAĆ...


Inna sprawa, inny temat, ten drugi to postanowiłem jutro otworzyć panoramę firm i 
podzwonić po firmach z mojej miejscowości  by pozyskać informacje o mailu i o możliwości pracy dla nich  no w każdym razie CV wyśle
co mi szkodzi.

Na dziś to wszystko , może jutro coś wyśle a raczej napisze

Pozdrawiam

26.11.2016 Zaraz koniec listopada

Hej Kochani,

W piątek nie dodałem wpisu i tak jakoś nie czuje się spełniony.
Dzisiaj mamy sobotę 26.11.2016 roku od rana dochodzę do siebie.
Jak mówią głupota nie boli- można by w tym momencie polemizować.
Trochę zawalczyłem wczoraj i to nie był zdecydowanie mój dzień. Nie mam kaca za to te cholerne mięśnie nóg, sztywne są jak diabli a raczej były z rana. Teraz jest ok. Rozchodziłem je
ale głupotę zrobiłem  nie pierwszy zresztą raz.
Nie sądzę że to był ostatni raz...
Fakt jest taki że każdemu odmówię wychylenia kielicha ale nie sąsiadowi.
Sąsiad to koleś który zawsze pomoże jak coś trzeba zrobić i ja jemu też pomagam tyle że bardziej od strony związanej z komputerem, doradztwem, wyszukiwaniem informacji.

Dzisiaj mamy sobotę i w sumie cały dzień siedzę przy necie i bawię się, 
znalazłem fajny utwór disco polo zespołu Playboys- Tylko Ty
Proszę link:


Piosenka jest tak rytmiczna że sama mi w głowie już gra. Masakra jakaś.
Powiem Wam że jak nie chodzę za dobrze, tak nogi same mi się rwą by się powyginać  trochę
że o reszcie ciała nie wspomnę.

Śmiać mi się chce bo chłopaki moje tzn. synowie dostali próbkę mojego głosu.
Ciekawe czy nie fałszowałem ale jest to bardzo prawdopodobne ponieważ słuchawki miałem na uszach  i się nie słyszałem.
A gdyby ktoś tak nakręcił filmik jak śpiewam i fałszuje poruszając głową w rytm muzyki ?
Hmm, psychiatryk mam zapewniony a raczej pomyślał by taki obserwator że ten to oszalał. :D







Na dzisiaj to tyle  może jutro coś dodam
Pozdrawiam










24.11.16

24.11.2016

Hej Kochani:)
Wiecie że właśnie minął rok od kiedy wyszedłem z oddziału rehabilitacyjnego szpitala w Kępnie.
Oddział znajduje się w miejscowości Grębanin.
Do tego ośrodka trafiłem po ubiegłorocznym rzucie, który to przyczynił się do tego że poruszałem się na wózku. Wysiadła lewa noga itd. Długo by opowiadać ale zresztą można poczytać w zeszłorocznych wpisach od października do połowy listopada.
W sumie fajnie się złożyło, że dostałem informację że mam się zgłosić do oddziału akurat po rzucie. Postawili mnie na nogi, chodziłem bez użycia kul ortopedycznych czy balkonika z kółkami że o wózku inwalidzkim już nie wspomnę. Bezpośrednio po szpitalu robiłem krótkie kawałki bez żadnej podpory (typu kule) 120 m dawałem radę. Później z każdym tygodniem siadałem coraz bardziej na tyłku, byłem coraz słabszy i nie czułem się już tak pewnie bez asekuracji kuli. W krótkim czasie zacząłem chodzić o dwóch kulach i tak w sumie jest do chwili obecnej.
Boję się myśleć co by było gdybym nie stawiał sobie codziennych celów tak zwanych wyzwań. Gdybym też nie robił rehabilitacji w domu, gdyby rehabilitantka nie była u mnie raz w tygodniu. 
Sam ćwiczę 4 dni w tygodniu 2 dni na regenerację i jakoś tam funkcjonuje.
W sumie powiem Wam że sam jestem zaskoczony ponieważ w domu mam 16 stopni na piętro. Któregoś razu próbowałem zrobić sobie tak zwany rajd po schodach do góry na dół, do góry na dół. Przeszedłem 3 razy i byłem gotowy to znaczy zajechany ale ćwiczenia swoje robią i nie dalej jak tydzień temu pokonałem 100 schodów i to w jedną stronę. 
Wiecie jaka radocha?! :D Strasznie urosłem we własnych oczach, dokonałem czegoś wielkiego! Szok! Podbudował mnie ten wyczyn. :)
Co do kondycji powiem Wam że szału nie ma.
Muszę odwiedzić doktora Żebrowskiego niech mnie wciągnie na listę oczekujących na rehabilitację w Grębaninie. Skierowanie już mam teraz jeszcze potrzebna osoba, która mnie do niego zawiezie. No ale jakoś to ogarnę myślę że będzie OK. Oby mi dał krótszy termin. Najkrótszy to 3 miesiące, standardowy 6 m-cy. No przynajmniej tak było rok temu. Zobaczymy na dzisiaj to już wszystko.  Pozdrawiam