8.1.16

08.01.16 Dziennik- OK

Hej :)
Dziś dzień przebojowy i niszczycielski przynajmniej w wykonaniu psa. 
Ale o tym się rozpisywał nie będę.
Tak, wstałem o godzinie ósmej rano, całkiem nieźle mi to poszło, byłem wyspany. 
Zatoki mi nie przeszkadzały. 
Ubrałem się dosyć szybko, prawdopodobnie dlatego że temperatura w pokoju to było jakieś 15 stopni.
Na śniadanie ryż.
Na obiad mięso.
Zaraz zjem surowe jajo z odrobiną cukru. 
Na kolację wątróbka która miała być wczoraj...
Co do wczorajszego bólu twarzy czy oka a raczej twarzy od oka. To dziś na razie mam spokój.
Choć ból był na tyle silny że mam lęk. Boję się że może mnie znowu złapać a to nie będzie fajne.
Gimnastyka dziś też nadzwyczaj dobrze i szybko mi poszła.
Mam do Was ogromną prośbę, klikając w poniższy link pomagacie mi samodzielnie zarabiać, uwierzyć że mogę sam zdobyć parę groszy mimo kiepskiej formy: 
http://nplink.net/qVlpOcdP 
Na dziś to wszystko myślałem że będzie więcej ale w sumie nie mam o czym pisać. 
Zapraszam Was jutro.

7.1.16

07.01.16-1 cd Dziennik- powtórka z ROZRYWKI

Witajcie ponownie tym razem przed północą.

Mam do Was ogromną prośbę, klikając w poniższy link pomagacie mi samodzielnie zarabiać, uwierzyć że mogę sam zdobyć parę groszy mimo kiepskiej formy: 
http://nplink.net/qVlpOcdP  
 
Piszę do Was propos stwardnienia rozsianego. Mianowicie tak zwana tytułowa powtórka z rozrywki. Czyli kontynuacja tego bólu twarzy o którym pisałem wczoraj może przedwczoraj. W każdym razie do trzech dni nie dalej. Wystąpił wtedy ból twarzy, nie bardzo wiedziałem gdzie się zaczął ale teraz już wiem.
Dziś tak mniej więcej ok. godziny 17:30 zaczęło boleć mnie prawe oko. Tam gdzieś w głębi w sumie to za okiem, z tyłu ten ból się zaczął.
Powiem Wam nie do opisania jest to doświadczenie. Zaczął się, nie wiem jak to nazwać, niby taki tępy ten ból. Tak jakby coś zgniatało nerw wzrokowy albo on próbował wypchnąć oko na zewnątrz, no coś mega strasznego. Niby nic wielkiego. Głowa masakrycznie bolała, prawa górna ćwiartka od nosa aż po ucho. Zaczęło się tylko za okiem później przeszło do dolnej szczęki gdzieś zęby bolały do połowy, konkretnie dziąsła.
W kulminacyjnym momencie bólu nie potrafiłem opanować kataru ani łez. Katar leciał ale tylko z prawej dziurki nosa, łzy także z prawego oka. To nie były łzy kropla po kropli tylko to tak mniej więcej jakby ktoś kran odkręcić. Gdzieś tam za okiem, z tyłu całego oka, na całej szerokości ciekły mi łzy. Można przyrównać to do wodospadu.
Jestem ciekawy czy bym zemdlał z bólu gdybym nie wziął tabletki. Połknąłem Ibuprom Max, jedną tabletkę. Jak już zaczęła działać to ból zaczął stawać się taki do zniesienia ale i tak musiałem się pilnować żbym gwałtownie się nie ruszyć, nie drgnąć. Szukałem pozycji w której najmniej boli. Oczywiście ułożenia głowy. Nie mogłem na pewno leżeć musiałem usiąść.
Ból faktycznie zesłabł po tabletce tak mniej więcej po 15 minutach może 20 zaczęło być lżej. Chociaż dalej nie chciał całkowicie zniknąć,wręcz przeciwnie czułem że chce się nasilić ponownie. Wówczas połknąłem drugi Ibuprom Max. Po drugiej tabletce jeszcze szału nie było ale już się dało funkcjonować bo ból odpuszczał. Nie chcę się tego bólu. Podobno nawet głos miałem inny.
Teraz jest jakieś 7 godzin od wystąpienia bólu, tabletki powinny jeszcze działać. Zastanawiam się czy ból w nocy znów do mnie nie przyjdzie bo będę miał problem zejść z piętra na dół.
Ale może będzie dobrze, muszę być dobrej myśli.
Powiem Wam też że jestem gościem optymistycznie nastawionym. Chociaż ostatnio tak coraz częściej mi tego optymizmu brakuje. Zobaczymy jakie będzie wsparcie bliskich znajomych. 
Takie wsparcie jest bardzo ważne.
Teraz mamy godzinę 23:55 tak późno jeszcze wpisu nigdy nie robiłem. Właściwie to mogę powiedzieć że dopiero teraz kończę dzisiejszy wpis. Zatem na dziś to koniec. 
Życzę Wam udanej nocy, spokojnej przede wszystkim. 
Pozdrawiam i zapraszam jutro.

07.01.16 Dziennik - Zła forma

Hej :)
Jak się obudziłem nic nie wskazywało na to że będę w takiej kiepskiej formie. W ogóle złe samopoczucie ból pleców, słabe nogi coś okropnego. 

Mam do Was ogromną prośbę, klikając w poniższy link pomagacie mi samodzielnie zarabiać, uwierzyć że mogę sam zdobyć parę groszy mimo kiepskiej formy: 
http://nplink.net/qVlpOcdP 
Jeszcze dziś gimnastyka przede mną choć nie wiem czy dam radę.
Ale od początku. Wstałem godzina ósma potem wprost do centralnego dołożyć i ogarnąć burdel wokół pieca.
Chyba robiąc porządek z popiołem trochę się zajechałem. Może dlatego jestem teraz jaki jestem.
Ogarnąłem popiół, dołożyłem drewna, miału. No i miałem nadzieję że się rozpali bo w sumie już prawie wygasło. Udało się! :) Cały dzień w sumie miałem gimnastykę wędrując po schodach tam i z powrotem. Za każdym razem czyli raz na godzinę. No i wędrówki po piwnicy po opał by dołożyć. 
Na śniadanie dziś warzywa, obiad mięcho raptem dla krasnala do tego wszystkiego szykuję sobie właśnie ryż. Obiad albo podwieczorek jak kto woli to nazwać a do ryżu będzie rosół.
Co do kolacji to jeszcze nie wiem co będzie ale zdaje się że wątróbka z cebulką smażona na smalcu, samo zdrowie.
Dziś w Lidlu była nowa promocja czy oferta jak oni tam to nazywają, wszystko jedno. W każdym razie w Lidlu były dziś sprzęty sportowe albo do fitnessu może to to samo. W każdym razie siostrzyczka Kasia kupiła mi piłkę o średnicy 60 centymetrów. Na piłce będę ćwiczył mięśnie pleców, bardziej stabilizował. Mądre urządzenie a takie proste. Choć kiedyś strasznie bawiło nie pomyślałem że może przywracać ludziom zdrowie w pewien sposób.
Na dziś to byłoby wszystko zapraszam Was jutro może będzie lepiej.
PS. Dziś przyjedzie koleś, serwisant do pralki. Wow, minęło dopiero 3 tygodnie od zgłoszenia awarii.
W końcu będzie można normalnie przejść w łazience bo jak na razie nie da rady...

6.1.16

06.01.16 Dziennik- Poprawa nastroju

Hej :)
Dziś obudziłem się znacznie bardziej rześki. Lepiej funkcjonuje od samego wyjścia z łóżka.
Tylko tyle że ledwie człowiek wstanie wyjdzie na korytarz z pokoju i od razu się wkurwia z wiadomych powódek .
Zszedłem na dół, tradycyjnie kawa i śniadanie.
Co do kawy to mam postanowienie noworoczne. Piję tylko jedną dziennie na start dopóki się nie skończy. Później będę raczej na wodzie bo herbaty nie piję, nie lubię.
Ale do czego zmierzam. Jadłem śniadanie, obejrzałem dwa filmiki krótkie na YouTube i
zalogowałem się na pocztę e-mail. 
Okazuje się że mam ankiety do wypełnienia czyli jedno zajęcie funkcjonuje. Zobaczymy jak to będzie w praktyce. Czy za wypełnienie dostanę jakąś kasę. Groszowa sprawa ale zawsze to kasa. Grosz do grosza i będzie kokosza. :)
Później pojedziemy do mamy bo pralka wciąż nie naprawiona. Serwis miał część już w zeszłym roku ale do dziś się nie skontaktował. Wczoraj udało się dodzwonić ale usłyszeliśmy że nie wiedzą o co chodzi bo komputery mają zepsute, system padł czy coś.
Dziś też imieniny Kacpra starszego komandosa.
Ale nie o tym chciałem pisać. Co do dzisiejszego dnia, dawno nie pisałem tak wcześnie. 
Dlatego nie pisze co robiłem, co się działo tylko co planuje na dziś.
Obecnie jestem po śniadaniu, za trochę siadam do wypełnienie ankiety. Później nie wiem czy wyjazd czy obiad ale na pewno gimnastyka.
Czy dziś będę funkcjonowała normalnie, nie wiem. 
Na razie jednak czuję się OK i jestem rześki jak WC Piker.
Jutro pochwalę się czy i ile dostałem za ankiety.
Na dziś to na tyle. Zapraszam Was jutro. 
Pozdrawiam

5.1.16

05.01.16 Dziennik

Hej :)

Tak, nie wiem czy się śmiać czy płakać ale zdrowie mnie wykończy a właściwie zatoki.
Raz jest lepiej innym razem gorzej. Dzisiaj jest gorzej.
Wstałem tradycyjnie około 9-tej rano. Nie było tragedii, dałem radę nawet zejść po schodach piętro w dół. W sumie chodzenie po schodach ułatwia balustrada, którą zrobił sąsiad. W końcu jest się czego złapać a nie ślizgać po ścianie. Ok zszedłem na dół.
Dzień tradycyjnie rozpoczęty od kawy i śniadania. Poza kawą wszystko na zdrowo.
Następnie chwile sobie posiedziałem, podumałem, odpaliłem komputer i zacząłem rozglądać się za zajęciem dla siebie. W sumie coś tam wynalazłem.
Jak szukałem zajęcia wygasło mi w piecu, oczywiście bez echa się nie odbyło, ale może mi się należało...?
Przyszła pora na obiad była gdzieś godzina 13:00-13:30, na obiad zjadłem rosół z makaronem. Makaronu w sumie garstka bo gluten. Do tego żeberka na smalcu i kiszona kapusta zasmażana też na smalcu. Po jedzeniu, położyłem się na trochę a później wziąłem się za gimnastykę.
W pierwszej kolejności ćwiczenia z Grębanina, następnie zajęcia z gumą. Ważne że daję radę i wychodzi mi to w miarę dobrze, prawidłowo.
W sumie im bliżej końca dnia czułem że robię się coraz słabszy. Nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Zdaje się że przeziębienie schodzi. Diabli wiedzą tak naprawdę co jest. Przeziębienie odpuszcza od tak? Odpuściło dosyć późno.
Wieczorem przyszedłem znowu do komputera. Zarejestrowałem się na dwóch portalach, planuje się zarejestrować na jeszcze jednym. Mam na myśli te portale na których można zarabiać. Chodzi o wypełnianie ankiet za grosze. Powiem Wam że lepiej taki grosz niż nic. W sumie nic mnie to nie kosztuje, najwyżej chwila poświęconego czasu.
Na dniach szykuje mi się jeszcze szkolenie z podstaw prawnych jeśli chodzi o odszkodowania. Konkretnie muszę potrafić ocenić czy sprawa jest warta uwagi. Będę się musiał dowiedzieć jakie dokumenty zbierać od poszkodowanego aby sprawy klientów ruszyły do przodu i były rozpatrywane pozytywnie. Będę kimś w rodzaju agenta do spraw odszkodowań.
Jeśli mieliście wypadek komunikacyjny, złamaliście rękę, nogę gdzieś na chodniku za który odpowiada sąsiad, gmina (bo nigdy nie wiadomo kto w tym przypadku) kancelaria znajdzie odpowiedzialnego. SKONTAKTUJ SIĘ ZE MNĄ. Więcej szczegółów podam po szkoleniu. Mam zamiar założyć też fanpage na Facebooku.
Na dziś to wszystko.
Dzięki że jesteście i że czytacie moje perypetie na blogu.
Pozdrawiam i zapraszam jutro :)

4.1.16

04.01.16 Dziennik- Ból twarzy

Hej :)
Tak dziś Obudziłem się o godzinie 9:00.
Kawa, śniadanie, tradycyjnie później kalafior, brokuł zjadłem. Następnie obrałem czerwone buraki na drugą papkę oraz ziemniaki na obiad.
W nocy miałem taką małą rewolucje. W sumie mody położył się u mnie w łóżku i zaproponował czy chcę spać u niego. Zgodziłem się, było OK. Noc przespałem jak należy. 
No, prawie przespałem nie licząc bólu głowy a dokładniej twarzy prawej strony. 
Gdzieś jakby od oka czy od zębów lub od ucha. Powiem Wam że ten ból jest okropny. Nie wiesz co zrobić, ból po jakiejś pół godziny później zaczął słabnąć. 
Ogólnie mamy teraz godzinę 13 no prawie 14 ból nadal odczuwam tyle że jest znośny. Boję się spać dzisiejszej nocy bo czuję że znowu będzie boleć.
Powiem Wam że ten ból już kiedyś miałem. Nie pamiętam tylko czy na tej samej stronie czyli prawej. Wcześniej był chyba na lewej. Wiem że musiałem brać Ketonal setkę by móc zasnąć.
Podejrzewam, że ten ból jest wynikiem SM. Coś z nerwami prawdopodobnie się dzieje.
Co by nikogo taki ból nie złapał najgorszemu wrogowi tego nie życzę.
Jeśli jesteś katolikiem praktykującym tak jak ja chociaż trochę średnio z tą praktyką u mnie. Miałem już zacząć teraz chodzić do kościoła tylko że śnieg i mróz się pojawił. Ta pogoda ogólnie mi za bardzo nie na rękę.
Ale wracając do tego bólu może warto go oddać w jakiejś intencji jak na przykład za dusze cierpiące czy za grzeszników, podobno tak można. 
W sumie jestem ciekawy kiedy te moje cierpienia się skończą. Czy jak zejdę z tego świata czy może szybciej.
Ale dość już o tym bo zapewne Was to irytuje osobiście mam swoje zdanie na ten temat i zapewne będzie jakiś dodatkowy post pt.: Ja i mój wywód na ten temat. :)
Tak, właśnie komandosy wróciły ze szkoły i zaczyna się chaos.
Zaraz idę coś zjeść. Podejrzewam, że będzie to znowu mięcho.
Widzicie miałem zrobić gimnastykę. Zrobiłem ale wpis bo tak mnie jakoś w tym momencie naszło. Jak już wspomniałem idę teraz jeść. 
Później gimnastyka a później wyślę moje CV do kilku firm. 
Zobaczymy może coś się trafi.

Polecam do poczytania o leku Gilenya: 

I o tym że niepełnosprawni są dobrymi pracownikami: 

Na dziś to byłoby chyba na tyle. 
Dzięki że jesteście i że czytacie te moje wypociny. 
Zapraszam Was zatem do dalszej lektury jutro. :)
Pozdrawiam

03.01.16 Dziennik- Nudy

Hej :))
Jak się macie? 
Dziś wstałem w miarę normalnie tyle że o godzinie 10:00 chociaż jakoś dzień już od rana nie zapowiadał się ciekawie.
Rano wyjazd do mamy z praniem ponieważ nasza pralka odmówiła posłuszeństwa. Od 14 grudnia  do dziś ją serwis naprawia, tylko naprawić nie umie 3 tygodnie teraz będzie. Pralka dalej stoi nieczynna. Dodam że serwis jest w Kaliszu, ubezpieczyciel wybrał kiepskiego serwisanta. Okazuje się że serwis, brakującą część a właściwie uszkodzoną dostał w zeszłym roku. Miał nas poinformować o fakcie naprawy jak i dostawy części, mimo tego nie pofatygowali się by zadzwonić. Porażka dla ubezpieczyciela w serwisie też telefonu nikt nie odbiera. Pewnie mają czas.
Wracając do rzeczy jak byliśmy z praniem u mamy zeszło ze trzy godziny. Wynudziłem się tradycyjnie. O 15:00 powrót do domu bo młodzi mieli trening piłki nożnej.
O 18:00 wrócili i już był koniec spokoju albo właściwie ciszy. Taka jakaś zdechła niedziela. 
Co do ćwiczeń toteż nie poćwiczyłem, nie było we mnie ani życie ani weny.
Ale w końcu nie może być zawsze dobrze.
Na dziś to wszystko i zapraszam jutro.

2.1.16

02.01.16 Dziennik - Lepiej

Hej :))
Tak dziś drugi dzień Nowego 2016 roku, wraz z Nowym Rokiem przyszła zima. Za oknem w dzień póki co temperatura ujemna, minus siedem stopni Celsjusza, trochę biało i wietrznie. W sumie na zewnątrz nie byłem ale wiatr słychać. Nie jest fajnie..
Dziś jest całkiem przyzwoicie bez problemów z zatokami czy ciężką głową i ciężkimi powiekami, jednym słowem nie zataczałem się.
Śniadania w sumie dziś nie było ponieważ wstałem prawie w porze obiadowej ale kaweczkę tradycyjnie wypiłem. Niektórych to drażni bo kawa to nie śniadanie, no i ci niektórzy mają rację ale bez kawy jakoś funkcjonować nie potrafię.
Obiad w sumie mało zdrowy, dlatego starałem się nie przesadzić i wziąłem tylko dwie łyżki makaronu z sosem do spaghetti, nawet weszło.
Później gimnastyka, tradycyjnie rozpoczęta od tej którą miałem w Grębaninie. Z gimnastyką problemów nie miałem, całkiem nieźle mi poszło. Później włączyłem ćwiczenia z gumą, taśmą gumową różową tak zwaną dyma Band.
Teraz jest godzina około 4 po południu. To ja się relaksuję cały dzień w sumie na leżąco. Jak nie na plecach to na brzuchu nie licząc gimnastyki. Co dalej dzień przyniesie jeszcze nie wiem ale pewnie opowiem Wam jutro.
Na dziś byłoby wszystko pozdrawiam i do jutra. :)

01.01.16 Dziennik- Nowy Rok

Witam wszystkich w Nowym Roku 2016 ;)
Na początek życzę wszystkim samych pomyślności, ZDROWIA oraz sukcesów zawodowych w tym 2016 roku.
Nocka zawalona, no bo jak inaczej skoro z imprezy wróciliśmy nad ranem a pobudka koło południa.
Gimnastyki niestety nie dałem rady zrobić, nie miałem formy. 
Co do śniadania i innych posiłków też byłem jakiś nie do jedzenia. Żołądek nie przyjmował pokarmów.
W sumie do wieczora i kolejnego spania to była męczarnia. Oczy mi się zamykały, zatoki cisnęły, chodziłem jakiś taki rozwalony, żołądek wrażliwy. Niby byłem głodny a jednak jeść nie miałem ochoty za bardzo w końcu po sylwestrze byliśmy. Właściwie to ja byłem. Jedzenia było pod dostatkiem musiałem to przetrawić.
W sumie to nie mam nic więcej na dziś do powiedzenia więc do jutra.

31.12.15 Dziennik- Sylwester

Hej :)
Dzień jak każdy, wstałem o godzinie 11:00. 
Późne śniadanie, jakaś gimnastyka kąpiel  i wyjazd na sylwestra.
W sumie sam byłem w szoku, że dałem radę poruszać się bez większych trudności w asyście ślicznej o smukłej linii laski (kuli) o imieniu Marzena.
Fakt na imprezie bawiłem się siedząc, nucąc słowa piosenek i kiwając głową  w rytm muzyki.
Z boku musiało to komicznie wyglądać i ktoś mógł przyrównać mnie do kogoś z chorobą sierocą :))
Co do północy to wszyscy wyszli składać sobie życzenia i obejrzeć wystrzelone petardy.
Ja zostałem na sali że względu na kondycję nóg .
Po powrocie złożyły mi życzenia: 2 szwagierki i dwie córki jednej szwagierki no i chyba teściowa.
W sumie czego się dziwić pępkiem świata nie jestem.
Po północy jeszcze dwie godzinki byliśmy i powrót do domu. Z opuszczeniem sali w sumie problemów też nie miałem. Można powiedzieć że mniejsze były niż z wejściem na salę, może dzięki temu że wypiłem kilka kolejek co rozluźniło mięśnie. Nie wiem.
Ogólnie bardziej się wynudziłem niż dobrze bawiłem. Byłem nieobecny jak to słusznie zauważyła Justyna.
Na dziś to wszystko, zapraszam Was jutro. :)

31.12.15

30.12.15 Dziennik- Lekarz

Hej :)
W dzisiejszy dzień obudziłem się koło godziny 10 w sumie ze spokojem, bez bólu głowy. 
Zatoki mi odpuściły chwilowo, na 14:40 jestem umówiony do lekarza rodzinnego w związku z powyższym zobaczymy co przepisze.
Co do kondycji to podniosłem się całkiem nieźle ponieważ normalnie mogłem wstać. Miałem dosyć siły żeby się podnieść, choć co do tego mojego chodzenia według mnie jest OK ale jak patrzę z boku na całokształt to pozostawia wiele do życzenia ale i tak jest lepiej niż było.
Śniadanie classic albo inaczej standard- papka brokułowo kalafiorowa zalana kawą. 
Jeśli chodzi o kolejne posiłki to standardowe jedzenie tyle że dozwolone czyli bez nabiału i bez glutenu.
Co do wizyty u doktora to przepisał różne rodzaje tabletek jedyne na opuchnięty nos a raczej na błonę śluzową nosa a drugie na nacieki w gardle. Wszystko zażywać trzy razy dziennie. Dodatkowo dostałem skierowanie do chirurga oraz na USG oraz morfologie krwi plus badanie krwi pod kątem  PSA. Wszystkie te badania już po Nowym Roku.
A co do wizyty w poradni chirurgicznej to trochę według mnie kpina co wyczynia NFZ. Idę do chirurga po skierowanie na TK bo lekarz pierwszego kontaktu nie może mi zlecić takiego badania. Jest uzasadnione skierowanie ponieważ wyszedł mi guz w nadnerczu jakiś rok temu. Jestem ciekawy czy się powiększył czy może zmniejszył.
To tak zwany guz incydentalny wziął się znikąd i może zniknąć. Nie ma a właściwie nie powinien mieć skutków jakiś nowotworowych czy coś w tym stylu. Doktor go nazwał tłuszczakiem.
Może przesadzam ale wolę żyć sobie spokojnie.
Propos tego że musi mi skierowanie na TK wypisać chirurg lub endokrynolog bądź jakiś inny lekarz specjalista. No chore! Po co mam zajmować tam kolejkę skoro takie zlecenie TK jest uzasadnione? Czy wcześniejszymi wynikami czy wynikiem TK.
Jadąc do lekarza mijaliśmy się z moją rehabilitantką. Dziś była szybciej, zaparkowała u mojej cioci a później dotarła do mnie.
Dostałem od niej prezent ale o tym może kiedy indziej. 
Tym razem Oliwia skupiała się bardziej na nogach. Wiecie niby to godzina rehabilitacji i dopóki byłem na łóżku było OK. Ćwiczenia jak to ćwiczenia, nie przesadzone wysiłkowo. Jak już wspomniałem było OK dopóki nie musiałem się podnieść. 
Jeszcze jedno ćwiczenie na stojąco a później wyjazd na imieniny do ojca. I tutaj odkryłem że mam problem z chodzeniem, dosyć poważny. W sumie dałem radę bo ćwiczenia mają za zadanie wzmocnić i przestawić receptory w mózgu.
Po powrocie z imienin byłem bardzo zmęczony. Usiadłem na pufie, nogi nie dawały spokoju więc położyłem się a moje nogi chciały robić taniec spastyczny.
Tak, to przedostatni wpis w tym roku, jutro Sylwester. 
Tymczasem pozdrawiam zapraszam ponownie jutro. :)

29.12.15

29.12.15 Dziennik- Zatoki

Hej :)
Tak, zatok ciąg dalszy. Wstałem z mega ciężką głową mimo że byłem wyspany.
Dzwoniłem przed chwilą do lekarza. Umówiony jestem na jutro zobaczymy co mi powie i przepisze na te cholerne zatoki. Nie może tak być że przeszkadza mi to we właściwym funkcjonowaniu.
Co do wstania z łóżka gdyby nie zatoki było by lepiej ale i tak całkiem nieźle mi poszło. :)
Na śniadanie tradycyjnie zjadłem kalafior z brokułem i zalałem to kawą.
Na obiad żeberko wieprzowe i kapusta kiszona gotowana.
Mam zamiar wprowadzić sobie też jajo jedno dziennie tak zwany kogel mogel. Nie wiem czy nie przesadzę bo cholesterol i tak dalej ale zobaczymy podobno jest wskazane. W prawdzie mija się z tym co pisze w swojej książce doktor Walls bo tam nie ma jaja. Zobaczymy.
Gimnastyka, tradycyjnie trenuję codziennie. Dzisiaj jeszcze nie ćwiczyłem ale zaraz się zabieram.
Co do wczorajszego dnia to miałem przykry incydent. Byłem jakiś taki dziwny, słaby. Chciałem się przemieścić w kuchni. Przejść jakości w bok. Dobrze że jestem jeszcze w miarę szybki. Zorientowałem się gdzie jest krzesło i nie poleciałem na podłogę tylko usiadłem. Było przy tym sporo hałasu a serce zabiło mocniej ale w sumie skończyło się wszystko dobrze.
Co do wyjazdu do lekarza z tymi moimi zatokami, zobaczymy czy Justyna nie będzie mamrotać znowu że musi jechać. Przy okazji zamierzam zrobić badania krwi oraz wziąć skierowanie na tomograf i USG.
Tomograf chcę powtórzyć z dolnego odcinka kręgosłupa tak by sprawdzić czy mój guz w nadnerczu zmienił rozmiar na większy czy się zmniejszył. W lutym miał 12 milimetrów średnicy. Jestem ciekawy co pokaże USG jamy brzusznej. W zeszłym roku się okazało że mam przerośniętą prostatę. Nie wiem czy to skutek Kopaxon'u. Na pewno może wywoływać niegroźne guzy jak ten w nadnerczu tak zwany incydentalny, może prostata to też jego zasługa. Muszę to skontrolować koniecznie.
Na dziś to wszystko zapraszam Was do odwiedzenia mojego bloga jutro.
Pozdrawiam.

 http://nplink.net/YpixF2dw

28.12.15

28.12.15 Dziennik- Kolejny zwykły dzień

Hej:)
Tak, dziś kolejny zwykły dzień. Obudziłem się około godziny 9 rano. Nie ukrywam że z bólem głowy ale i takie dni też były. Dobrze że zatoki nie dokuczały.
Wstałem, wypiłem sobie zblendowanego grejpfruta, zjadłem śniadanie, wypiłem kawę.
Siedząc przy stole w kuchni słyszę że sypie się szkło. Zapomniałem że dziś miało być zbierane właśnie szkło...
Szybko się ogarnąłem. Zabrałem kubeł z piwnicy i co mi się udało znaleźć, co było w zasięgu ręki, gdzie nie musiałem się przedzierać poszło do kubła i na zewnątrz.
Przyznam się Wam, że myślałem że jestem w dobrej formie. Okazało się że byłem gotowy, w  sensie zmęczony jak zajechałem kubłem do piwnicy. Myślałem że młodzi się ogarną i trochę pomogą ale niestety nie. Miałem problem ale Justyna kubeł wystawiła. Mam nadzieję że nie za późno. 
Teraz leżę, odpoczywam. Choć nie wiem po czym. Tyle co zdążyłem zrobić nie powinno mnie tak zmęczyć.
Ale widocznie coś musi wisieć w powietrzu. Od niedawna klikam na FB, bądź rozmawiam przez tel z dawnym znajomym. Na 10 lat w sumie kontakt się urwał a teraz okazuje się że się ustatkował. Wylądował koło Piły i jest w związku (chyba małżeńskim) z pewną Natalią, która okazuje się że też jest chora na sclerosis multiplex.
I tak jak jest to powiedziane, każdy przypadek jest indywidualny. To znaczy ma indywidualny przebieg ta choroba. U każdego objawia się inaczej i przebiega inaczej. Tak jak wspomniałem, Natalia też choruje i bierze betaferon 3 razy w tygodniu i od bodajże pięciu lat nie miała rzutu. 
Ma też dietę witaminową. Robi sobie soki z warzyw takich jak: kalafior, brokuł, burak, jabłko, marchewka i tak dalej. Do tego pije jeszcze coś w stylu Kogel Mogiel z jajka. 
Może to akurat zdrowe jedzenie, może betaferon pomaga że nie występują rzuty. A może choroba się uśpiła na dobre. 
W każdym razie bardzo miła dziewczyna z tej Natalii taka życzliwa, elokwentna można z nią pociągnąć temat. Muszę sobie wziąć jej dietę pod uwagę, choć w sumie moja jest podobna. Też jem warzywa gotowane dokładnie ważone, nie gotowane i zblendowane papki ale o tym to już pisałem kiedyś, dawno temu.
Także co do jedzenia z glutenem czyli chleby, każde pieczywo w sumie makarony już wiem że mi szkodzą. Fakt nie mam jakichś boleści brzucha ale mam mega zastój jelitowy, jakaś masakra. Wiem długo nie jadłem takich rzeczy. W święta w sumie chleba nie ruszałem ale jakaś sałatka na bazie makaronu się zdarzyła i problem gotowy a dokładnie zaparcie.
Także jak widzicie nie trzeba pobierać żadnej tkanki jelitowej by ocenić jakość kosmków trawiennych. Wystarczy wstrzemięźliwość od niektórych potraw po jakimś czasie zjeść chleb czy makaron. I już wiecie czy macie problem z glutenem czy nie, przynajmniej jelitowy bo też już o tym mówiłem że on się objawia jeszcze w mózgu bądź na skórze.
Tak co do wczorajszego dnia jeszcze to okazało się że mam kolędę i tradycyjnie dałem nogę a reszta ze mną. To nie było męskie raczej, po męsku było stanąć twarzą w twarz z księdzem. W sumie ani ja jemu ani on mnie nic złego nie zrobił. Dobrego w sumie też nie. Tak się zastanawiam dlaczego taki jestem.
Dzieci wiadomo biorą przykład z dorosłych.
Natomiast co do mnie, może to dlatego że nienawidzę jak się mnie zmusza do czegoś. Wierzcie mi że tutaj wystarczy, że ktoś powie do kościoła no i gotowe. Idę w zaparte i robię coś zupełnie przeciwnego. 
Ksiądz też: bo do kościoła nie chodzicie, bo Was nie widać w kościele, mówię już ogólnie jak się drze z ambony. Drażni mnie to że ciągle woła o kasę na to, na tamto. Ja tej kasy nie mam. Pomijam już fakt, że za mszę za dusze trzeba zapłacić co łaska ale nie mniej niż ale to w sumie zrozumiałe ponieważ można to potraktować jak usługę.To podobnie jak pójść do stolarza żeby zrobił jakiś mebel, czy do kominiarza żeby wyczyścił komin. To usługa za którą się płaci.
W sumie do kościoła, no do świątyni bo kościół to my ludzie nie chodzi się do księdza,  ale by słuchać Słowa Bożego, Pisma Świętego.
W kościele zwykle nie bywałem. Coś się we mnie działo, zawsze jakieś refleksje dziwne miałem. Niewytłumaczalne to dla mnie ale obiecałem sobie wczoraj postanowienie poprawy. Pewna zmiana w tym kierunku. Gorzej jak ktoś zacznie mi teraz marudzić i swoje mądrości wykładać. To nie jest wskazane...
Kochani na dziś to wszystko.
Zapraszam Was jutro.