4.1.16

03.01.16 Dziennik- Nudy

Hej :))
Jak się macie? 
Dziś wstałem w miarę normalnie tyle że o godzinie 10:00 chociaż jakoś dzień już od rana nie zapowiadał się ciekawie.
Rano wyjazd do mamy z praniem ponieważ nasza pralka odmówiła posłuszeństwa. Od 14 grudnia  do dziś ją serwis naprawia, tylko naprawić nie umie 3 tygodnie teraz będzie. Pralka dalej stoi nieczynna. Dodam że serwis jest w Kaliszu, ubezpieczyciel wybrał kiepskiego serwisanta. Okazuje się że serwis, brakującą część a właściwie uszkodzoną dostał w zeszłym roku. Miał nas poinformować o fakcie naprawy jak i dostawy części, mimo tego nie pofatygowali się by zadzwonić. Porażka dla ubezpieczyciela w serwisie też telefonu nikt nie odbiera. Pewnie mają czas.
Wracając do rzeczy jak byliśmy z praniem u mamy zeszło ze trzy godziny. Wynudziłem się tradycyjnie. O 15:00 powrót do domu bo młodzi mieli trening piłki nożnej.
O 18:00 wrócili i już był koniec spokoju albo właściwie ciszy. Taka jakaś zdechła niedziela. 
Co do ćwiczeń toteż nie poćwiczyłem, nie było we mnie ani życie ani weny.
Ale w końcu nie może być zawsze dobrze.
Na dziś to wszystko i zapraszam jutro.

2.1.16

02.01.16 Dziennik - Lepiej

Hej :))
Tak dziś drugi dzień Nowego 2016 roku, wraz z Nowym Rokiem przyszła zima. Za oknem w dzień póki co temperatura ujemna, minus siedem stopni Celsjusza, trochę biało i wietrznie. W sumie na zewnątrz nie byłem ale wiatr słychać. Nie jest fajnie..
Dziś jest całkiem przyzwoicie bez problemów z zatokami czy ciężką głową i ciężkimi powiekami, jednym słowem nie zataczałem się.
Śniadania w sumie dziś nie było ponieważ wstałem prawie w porze obiadowej ale kaweczkę tradycyjnie wypiłem. Niektórych to drażni bo kawa to nie śniadanie, no i ci niektórzy mają rację ale bez kawy jakoś funkcjonować nie potrafię.
Obiad w sumie mało zdrowy, dlatego starałem się nie przesadzić i wziąłem tylko dwie łyżki makaronu z sosem do spaghetti, nawet weszło.
Później gimnastyka, tradycyjnie rozpoczęta od tej którą miałem w Grębaninie. Z gimnastyką problemów nie miałem, całkiem nieźle mi poszło. Później włączyłem ćwiczenia z gumą, taśmą gumową różową tak zwaną dyma Band.
Teraz jest godzina około 4 po południu. To ja się relaksuję cały dzień w sumie na leżąco. Jak nie na plecach to na brzuchu nie licząc gimnastyki. Co dalej dzień przyniesie jeszcze nie wiem ale pewnie opowiem Wam jutro.
Na dziś byłoby wszystko pozdrawiam i do jutra. :)

01.01.16 Dziennik- Nowy Rok

Witam wszystkich w Nowym Roku 2016 ;)
Na początek życzę wszystkim samych pomyślności, ZDROWIA oraz sukcesów zawodowych w tym 2016 roku.
Nocka zawalona, no bo jak inaczej skoro z imprezy wróciliśmy nad ranem a pobudka koło południa.
Gimnastyki niestety nie dałem rady zrobić, nie miałem formy. 
Co do śniadania i innych posiłków też byłem jakiś nie do jedzenia. Żołądek nie przyjmował pokarmów.
W sumie do wieczora i kolejnego spania to była męczarnia. Oczy mi się zamykały, zatoki cisnęły, chodziłem jakiś taki rozwalony, żołądek wrażliwy. Niby byłem głodny a jednak jeść nie miałem ochoty za bardzo w końcu po sylwestrze byliśmy. Właściwie to ja byłem. Jedzenia było pod dostatkiem musiałem to przetrawić.
W sumie to nie mam nic więcej na dziś do powiedzenia więc do jutra.

31.12.15 Dziennik- Sylwester

Hej :)
Dzień jak każdy, wstałem o godzinie 11:00. 
Późne śniadanie, jakaś gimnastyka kąpiel  i wyjazd na sylwestra.
W sumie sam byłem w szoku, że dałem radę poruszać się bez większych trudności w asyście ślicznej o smukłej linii laski (kuli) o imieniu Marzena.
Fakt na imprezie bawiłem się siedząc, nucąc słowa piosenek i kiwając głową  w rytm muzyki.
Z boku musiało to komicznie wyglądać i ktoś mógł przyrównać mnie do kogoś z chorobą sierocą :))
Co do północy to wszyscy wyszli składać sobie życzenia i obejrzeć wystrzelone petardy.
Ja zostałem na sali że względu na kondycję nóg .
Po powrocie złożyły mi życzenia: 2 szwagierki i dwie córki jednej szwagierki no i chyba teściowa.
W sumie czego się dziwić pępkiem świata nie jestem.
Po północy jeszcze dwie godzinki byliśmy i powrót do domu. Z opuszczeniem sali w sumie problemów też nie miałem. Można powiedzieć że mniejsze były niż z wejściem na salę, może dzięki temu że wypiłem kilka kolejek co rozluźniło mięśnie. Nie wiem.
Ogólnie bardziej się wynudziłem niż dobrze bawiłem. Byłem nieobecny jak to słusznie zauważyła Justyna.
Na dziś to wszystko, zapraszam Was jutro. :)

31.12.15

30.12.15 Dziennik- Lekarz

Hej :)
W dzisiejszy dzień obudziłem się koło godziny 10 w sumie ze spokojem, bez bólu głowy. 
Zatoki mi odpuściły chwilowo, na 14:40 jestem umówiony do lekarza rodzinnego w związku z powyższym zobaczymy co przepisze.
Co do kondycji to podniosłem się całkiem nieźle ponieważ normalnie mogłem wstać. Miałem dosyć siły żeby się podnieść, choć co do tego mojego chodzenia według mnie jest OK ale jak patrzę z boku na całokształt to pozostawia wiele do życzenia ale i tak jest lepiej niż było.
Śniadanie classic albo inaczej standard- papka brokułowo kalafiorowa zalana kawą. 
Jeśli chodzi o kolejne posiłki to standardowe jedzenie tyle że dozwolone czyli bez nabiału i bez glutenu.
Co do wizyty u doktora to przepisał różne rodzaje tabletek jedyne na opuchnięty nos a raczej na błonę śluzową nosa a drugie na nacieki w gardle. Wszystko zażywać trzy razy dziennie. Dodatkowo dostałem skierowanie do chirurga oraz na USG oraz morfologie krwi plus badanie krwi pod kątem  PSA. Wszystkie te badania już po Nowym Roku.
A co do wizyty w poradni chirurgicznej to trochę według mnie kpina co wyczynia NFZ. Idę do chirurga po skierowanie na TK bo lekarz pierwszego kontaktu nie może mi zlecić takiego badania. Jest uzasadnione skierowanie ponieważ wyszedł mi guz w nadnerczu jakiś rok temu. Jestem ciekawy czy się powiększył czy może zmniejszył.
To tak zwany guz incydentalny wziął się znikąd i może zniknąć. Nie ma a właściwie nie powinien mieć skutków jakiś nowotworowych czy coś w tym stylu. Doktor go nazwał tłuszczakiem.
Może przesadzam ale wolę żyć sobie spokojnie.
Propos tego że musi mi skierowanie na TK wypisać chirurg lub endokrynolog bądź jakiś inny lekarz specjalista. No chore! Po co mam zajmować tam kolejkę skoro takie zlecenie TK jest uzasadnione? Czy wcześniejszymi wynikami czy wynikiem TK.
Jadąc do lekarza mijaliśmy się z moją rehabilitantką. Dziś była szybciej, zaparkowała u mojej cioci a później dotarła do mnie.
Dostałem od niej prezent ale o tym może kiedy indziej. 
Tym razem Oliwia skupiała się bardziej na nogach. Wiecie niby to godzina rehabilitacji i dopóki byłem na łóżku było OK. Ćwiczenia jak to ćwiczenia, nie przesadzone wysiłkowo. Jak już wspomniałem było OK dopóki nie musiałem się podnieść. 
Jeszcze jedno ćwiczenie na stojąco a później wyjazd na imieniny do ojca. I tutaj odkryłem że mam problem z chodzeniem, dosyć poważny. W sumie dałem radę bo ćwiczenia mają za zadanie wzmocnić i przestawić receptory w mózgu.
Po powrocie z imienin byłem bardzo zmęczony. Usiadłem na pufie, nogi nie dawały spokoju więc położyłem się a moje nogi chciały robić taniec spastyczny.
Tak, to przedostatni wpis w tym roku, jutro Sylwester. 
Tymczasem pozdrawiam zapraszam ponownie jutro. :)

29.12.15

29.12.15 Dziennik- Zatoki

Hej :)
Tak, zatok ciąg dalszy. Wstałem z mega ciężką głową mimo że byłem wyspany.
Dzwoniłem przed chwilą do lekarza. Umówiony jestem na jutro zobaczymy co mi powie i przepisze na te cholerne zatoki. Nie może tak być że przeszkadza mi to we właściwym funkcjonowaniu.
Co do wstania z łóżka gdyby nie zatoki było by lepiej ale i tak całkiem nieźle mi poszło. :)
Na śniadanie tradycyjnie zjadłem kalafior z brokułem i zalałem to kawą.
Na obiad żeberko wieprzowe i kapusta kiszona gotowana.
Mam zamiar wprowadzić sobie też jajo jedno dziennie tak zwany kogel mogel. Nie wiem czy nie przesadzę bo cholesterol i tak dalej ale zobaczymy podobno jest wskazane. W prawdzie mija się z tym co pisze w swojej książce doktor Walls bo tam nie ma jaja. Zobaczymy.
Gimnastyka, tradycyjnie trenuję codziennie. Dzisiaj jeszcze nie ćwiczyłem ale zaraz się zabieram.
Co do wczorajszego dnia to miałem przykry incydent. Byłem jakiś taki dziwny, słaby. Chciałem się przemieścić w kuchni. Przejść jakości w bok. Dobrze że jestem jeszcze w miarę szybki. Zorientowałem się gdzie jest krzesło i nie poleciałem na podłogę tylko usiadłem. Było przy tym sporo hałasu a serce zabiło mocniej ale w sumie skończyło się wszystko dobrze.
Co do wyjazdu do lekarza z tymi moimi zatokami, zobaczymy czy Justyna nie będzie mamrotać znowu że musi jechać. Przy okazji zamierzam zrobić badania krwi oraz wziąć skierowanie na tomograf i USG.
Tomograf chcę powtórzyć z dolnego odcinka kręgosłupa tak by sprawdzić czy mój guz w nadnerczu zmienił rozmiar na większy czy się zmniejszył. W lutym miał 12 milimetrów średnicy. Jestem ciekawy co pokaże USG jamy brzusznej. W zeszłym roku się okazało że mam przerośniętą prostatę. Nie wiem czy to skutek Kopaxon'u. Na pewno może wywoływać niegroźne guzy jak ten w nadnerczu tak zwany incydentalny, może prostata to też jego zasługa. Muszę to skontrolować koniecznie.
Na dziś to wszystko zapraszam Was do odwiedzenia mojego bloga jutro.
Pozdrawiam.

 http://nplink.net/YpixF2dw

28.12.15

28.12.15 Dziennik- Kolejny zwykły dzień

Hej:)
Tak, dziś kolejny zwykły dzień. Obudziłem się około godziny 9 rano. Nie ukrywam że z bólem głowy ale i takie dni też były. Dobrze że zatoki nie dokuczały.
Wstałem, wypiłem sobie zblendowanego grejpfruta, zjadłem śniadanie, wypiłem kawę.
Siedząc przy stole w kuchni słyszę że sypie się szkło. Zapomniałem że dziś miało być zbierane właśnie szkło...
Szybko się ogarnąłem. Zabrałem kubeł z piwnicy i co mi się udało znaleźć, co było w zasięgu ręki, gdzie nie musiałem się przedzierać poszło do kubła i na zewnątrz.
Przyznam się Wam, że myślałem że jestem w dobrej formie. Okazało się że byłem gotowy, w  sensie zmęczony jak zajechałem kubłem do piwnicy. Myślałem że młodzi się ogarną i trochę pomogą ale niestety nie. Miałem problem ale Justyna kubeł wystawiła. Mam nadzieję że nie za późno. 
Teraz leżę, odpoczywam. Choć nie wiem po czym. Tyle co zdążyłem zrobić nie powinno mnie tak zmęczyć.
Ale widocznie coś musi wisieć w powietrzu. Od niedawna klikam na FB, bądź rozmawiam przez tel z dawnym znajomym. Na 10 lat w sumie kontakt się urwał a teraz okazuje się że się ustatkował. Wylądował koło Piły i jest w związku (chyba małżeńskim) z pewną Natalią, która okazuje się że też jest chora na sclerosis multiplex.
I tak jak jest to powiedziane, każdy przypadek jest indywidualny. To znaczy ma indywidualny przebieg ta choroba. U każdego objawia się inaczej i przebiega inaczej. Tak jak wspomniałem, Natalia też choruje i bierze betaferon 3 razy w tygodniu i od bodajże pięciu lat nie miała rzutu. 
Ma też dietę witaminową. Robi sobie soki z warzyw takich jak: kalafior, brokuł, burak, jabłko, marchewka i tak dalej. Do tego pije jeszcze coś w stylu Kogel Mogiel z jajka. 
Może to akurat zdrowe jedzenie, może betaferon pomaga że nie występują rzuty. A może choroba się uśpiła na dobre. 
W każdym razie bardzo miła dziewczyna z tej Natalii taka życzliwa, elokwentna można z nią pociągnąć temat. Muszę sobie wziąć jej dietę pod uwagę, choć w sumie moja jest podobna. Też jem warzywa gotowane dokładnie ważone, nie gotowane i zblendowane papki ale o tym to już pisałem kiedyś, dawno temu.
Także co do jedzenia z glutenem czyli chleby, każde pieczywo w sumie makarony już wiem że mi szkodzą. Fakt nie mam jakichś boleści brzucha ale mam mega zastój jelitowy, jakaś masakra. Wiem długo nie jadłem takich rzeczy. W święta w sumie chleba nie ruszałem ale jakaś sałatka na bazie makaronu się zdarzyła i problem gotowy a dokładnie zaparcie.
Także jak widzicie nie trzeba pobierać żadnej tkanki jelitowej by ocenić jakość kosmków trawiennych. Wystarczy wstrzemięźliwość od niektórych potraw po jakimś czasie zjeść chleb czy makaron. I już wiecie czy macie problem z glutenem czy nie, przynajmniej jelitowy bo też już o tym mówiłem że on się objawia jeszcze w mózgu bądź na skórze.
Tak co do wczorajszego dnia jeszcze to okazało się że mam kolędę i tradycyjnie dałem nogę a reszta ze mną. To nie było męskie raczej, po męsku było stanąć twarzą w twarz z księdzem. W sumie ani ja jemu ani on mnie nic złego nie zrobił. Dobrego w sumie też nie. Tak się zastanawiam dlaczego taki jestem.
Dzieci wiadomo biorą przykład z dorosłych.
Natomiast co do mnie, może to dlatego że nienawidzę jak się mnie zmusza do czegoś. Wierzcie mi że tutaj wystarczy, że ktoś powie do kościoła no i gotowe. Idę w zaparte i robię coś zupełnie przeciwnego. 
Ksiądz też: bo do kościoła nie chodzicie, bo Was nie widać w kościele, mówię już ogólnie jak się drze z ambony. Drażni mnie to że ciągle woła o kasę na to, na tamto. Ja tej kasy nie mam. Pomijam już fakt, że za mszę za dusze trzeba zapłacić co łaska ale nie mniej niż ale to w sumie zrozumiałe ponieważ można to potraktować jak usługę.To podobnie jak pójść do stolarza żeby zrobił jakiś mebel, czy do kominiarza żeby wyczyścił komin. To usługa za którą się płaci.
W sumie do kościoła, no do świątyni bo kościół to my ludzie nie chodzi się do księdza,  ale by słuchać Słowa Bożego, Pisma Świętego.
W kościele zwykle nie bywałem. Coś się we mnie działo, zawsze jakieś refleksje dziwne miałem. Niewytłumaczalne to dla mnie ale obiecałem sobie wczoraj postanowienie poprawy. Pewna zmiana w tym kierunku. Gorzej jak ktoś zacznie mi teraz marudzić i swoje mądrości wykładać. To nie jest wskazane...
Kochani na dziś to wszystko.
Zapraszam Was jutro.

27.12.15

27.12.15 Dziennik- I po świętach

Hej :)) 
Witajcie po świętach i wielkim obżarstwie. 
Waga pokazała mi 88 kilogramów. Trochę się rozczarowałem że poszła w górę ale i ciesze że może nie aż tak bardzo jak w latach poprzednich.
Dziś podniosłem się z łóżka o godzinie 9:00 i powiem Wam że jak na nieprzespaną noc funkcjonuje całkiem nieźle. A to cieszy.
W nocy robiłem wędrówki z pęcherzem ale cóż czasami trzeba. Wczorajszy dzień ogólnie też polegał na obżarstwie chodź już mniejszym niż w pierwsze święto. Dziś jest mi znacznie lżej.
Wczoraj zostałem porwany do kręgielni zorza w Namysłowie. W sumie wyciągnął mnie szwagier. Nie bardzo miałem ochotę jechać bo ludzie patrzą, bo bałem się że nie dam rady gdzieś dojść. 
Byłem w błędzie poradziłem sobie całkiem świetnie! W sumie byłem w szoku. Fakt że byłem tylko obserwatorem. Patrzyłem jak grają młodzi, Justyna, siostra i Grzesiek ale cieszył mnie fakt że dałem się namówić. Trochę przykre jest zaś to że nie grałem. W sumie wyglądałoby komicznie jak bym poleciał razem z kulą albo jej nie puścił i sam strącił kręgle.
Następnym razem będzie lepiej. Na pewno się skuszę i zaryzykuje taki rzut. 
Mam kolejną motywację by się wzmacniać gimnastyką a właściwie to wzmacniać mięśnie.
Na dziś to wszystko. 
Zapraszam Was jutro Kochani. :)

26.12.15

26.12.15 Dziennik-Drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia

Hej ;)
Męczarni ciąg dalszy .
Pobudka godzina 10:00 kawa, owoce i przejazd do mamy.
Tu, wejście na wagę i 88 kg.
Myślałem że będzie gorzej  tzn że dociągnę 90 kg tym bardziej że mam zastój jelitowy i problem z zaparciami.
Co do kondycji to powiem Wam że nie pamiętam kiedy ostatnio się tak dobrze czułem .
Mam silniejsze nogi w związku z tym chodzę pewniej  i bez strachu że się wywrócę czy potknę.
Sukces!!!
Tak żartobliwie powiem Wam że podobno przed śmiercią ludziom się poprawia kondycja i samopoczucie.
Może i na mnie czas przyszedł???
Co do dzisiaj to mieliśmy zrobić wyjazd do rodziny ale wszyscy.
Czyli wyjazd na 2 auta, tyle że zapowiedzieli się goście i nic z tego nie wyszło. W sumie dobrze.
Do wieczora jeszcze daleko więc nie wiadomo co się jeszcze wydarzy.
Na dziś to wszystko i zapraszam jutro.
Pa Pa

25.12.15 Dziennik- Pierwsze Święto

Hej :))
Tak, dziś tradycyjnie wstałem bez problemu. 
Mimo że wigilia była w miarę wstrzemięźliwa to i tak pękam w szwach :))
Nawet Mikołaj do mnie przyszedł, dostałem kilka kilogramów owoców południa tj. Grejpfruty Pomarańcze i Mandarynki :))
Na Śniadanie, kawa, owoce południa a po przyjeździe do mamy jakieś ryby.
Koło 11:00  pojechaliśmy do teściów na kilka godzin. Zjadłem trochę bigosu i sałatki śledziowej całość popiłem kawą i drinkiem z 50 gram wódki.
Od teściów powrót do mamy na życzenie dzieci, później dom.
I o 18:00 wyjazd do szwagrostwa gdzie zeszło do godziny 23:00.
Wieczór zakończyłem filmem na HBO GO.
I odleciałem.
Na dziś to wszystko Kochani.
Zaprasza Was ponownie jutro.

24.12.15

24.12.15 Dziennik - Upadek

Hej ;))
Dziś Wigilia czas spotkań z rodziną, łamania się opłatkiem i wspólna wieczerza...  
Nie cierpię tych bożonarodzeniowych świąt chyba najbardziej. Później wielkanocnych. 
Dzień zaczął się całkiem przyzwoicie na chodzie i tak dalej. Fajnie wstałem, wyspałem się. Choć późno zasnąłem bo była gdzieś godzina trzecia nad ranem. Zatoki w dalszym ciągu mi przeszkadzają ale już jest lepiej.
Żona pojechała do lekarza ze starszym komandosem. Zapalenie oskrzeli mu się zaczyna kluć, dostał antybiotyk. Później jeszcze na szybkich zakupach tym razem w delikatesach Centrum w Sycowie. Kupili cebulę śledzia do sałatki śledziowej. Ogólnie jest potrzebna na wieczerzę ale przede wszystkim jest i zdrowa.
Jak byli w Sycowie ja z młodszym komandosem grałem w planszówkę. 
Później poszedłem do piwnicy by rozpalić w piecu bo trochę mi było zimno. W dzień zimno, wieczorem gorąco różnica temperatur też ma na pewno jakiś zły wpływ na zatoki ale mniejsza z tym. Poszedłem do piwnicy żeby zrobić ogień. Schyliłem się po karton i zakręciło mi się w głowie. Nie zdążyłem się niczego złapać i poleciałem na pysk. Młodszy komandos Miłosz stał przede mną więc przy okazji go potrąciłem i też leżał. Był z tego niezły dym z kurzu...
W sumie gdyby nie Miłosz to pewnie bym się wściekł na siebie, że poleciałem a tak miałem radochę bo młody nie wiedział co się stało. Stoi sobie i nagle leży. Komiczna sytuacja. :)
Po wyjściu z piwnicy ogarnąłem się, odkurzyłem się i wróciła Justyna. 
Zachęciła mnie do obierania cebuli.
Teraz mam przerwę do napisania posta raczej na napisanie posta oraz na gimnastykę. Później fryzjer prysznic i jazda do mamy.
Na Wigilię gwiazdor. Ja się nie spodziewam, byłem niegrzeczny...
Tymczasem pozdrawiam Was życząc Wesołych Świąt ciepłych i spokojnych.
Zapraszam Was jutro. 
Może znowu będzie jakieś ciekawe wydarzenie?

23.12.15 Dziennik - poza domem

Hej ;)
Tak, dziś obudziłem się tradycyjnie jak ostatnimi czasy z bólem zatok. 
Najgorzej było się podnieść ale jak już wstałem to zacząłem funkcjonować.
Po pierwsze to tradycyjnie śniadanie w wersji kawa poprzedzona mięsem znaczy kiełbasą.
Później poszedłem do cioci, gdzie znowu wypiłem kawę i zjadłem drugie śniadanie czyli bigos. Trochę posiedziałem u cioci i wróciłem do domu. 
Powiem Wam że co do chodzenia wczoraj szło mi całkiem nieźle podobnie jak dziś. Gimnastyka oraz fizjoterapeutka Oliwia czynią cuda. No samodyscyplina i kontynuacja gimnastyki  a właściwie ciągłe powtarzanie też mają swój udział. Bez pracy nie ma efektów.
Po powrocie wprosiłem się na kawę do sąsiadki Anety. Poprosiła mnie jakiś czas temu (chyba w niedzielę), żeby zainstalować drukarkę do komputera. Z tym zeszło mi trzy godziny zanim został pobrany i zainstalowany program do innej drukarki, prawie identycznej. Różnią się tylko jednym symbolem właściwie literką. 
Znalazłem też jej maila ponieważ nasza podstawówka będzie miała dziennik elektroniczny od stycznia więc był jej potrzebny. 
U sąsiadki zjadłem gołąbka z ryżem i mięsem. W domu właściwie do późnej nocy jadłem głównie mięcho.
 Po powrocie trochę się obijałem w sumie to w ogóle się obijałem. Miałem zrobić gimnastykę ale jakoś nie wyszło.
Na dziś to byłoby wszystko. 
Pozdrawiam :)

22.12.15

22.12.15 Dziennik-Gimnastyka

Dzień Dobry Kochani ;))
Dzisiejszy dzień zaczął się nie najlepiej. Obudziłem się z bardzo ciężką głową czyli jednak zatoki. W sumie przed chwilą zaaplikowałem sobie krople do nosa. Już jest lepiej, niewiele ale już coś. Jakoś tak za godzinę już będę funkcjonował.
Tak, dziś wzbogaciłem się o kilku nowych znajomych na Facebooku, super.
Ziemniaki też już wstawione, mięso zrobione od wczoraj wieczorem. 
Teraz robię wpis. Dziś dla odmiany jestem już po gimnastyce. Jeszcze tylko spodziewam się fizjoterapeutki około 15:30. Godzinkę mnie  pomęczy i będzie mi pewnie lepiej. Obstawiam że będę miał nowe ćwiczenia a może i stare powtórzymy. Nie wiem, zobaczymy. Na pewno wiem że PNF mi pomaga, dzięki instruktorce.
Poniżej możecie zobaczyć część ćwiczeń, które wykonuje codziennie (przepraszam za jakość).


To ćwiczenie polegało na wciskaniu na przemian prawego ramienia i lewego biodra z lewym ramieniem i prawym biodrem.














Chociaż wczoraj zawaliłem bo nie poćwiczyłem nie licząc zejścia do piwnicy kilka razy po schodach i ogarnięcia śmieci. Z chodzenia po schodach też jestem zadowolony. Każdorazowo chodząc w dół czy w górę staram się to robić nieco wolniej ale dokładniej. Nie wiem ile to ma wspólnego z PNF ale być może zmienię jakoś wzorce w mózgu odpowiedzialne za chodzenie po schodach, trzymanie równowagi. Grunt że już wchodzę i schodzę bez większego problemu. 
Zobaczymy co pokaże mi jutrzejszy dzień tymczasem pozdrawiam Was
i zapraszam jutro.