26.12.15

26.12.15 Dziennik-Drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia

Hej ;)
Męczarni ciąg dalszy .
Pobudka godzina 10:00 kawa, owoce i przejazd do mamy.
Tu, wejście na wagę i 88 kg.
Myślałem że będzie gorzej  tzn że dociągnę 90 kg tym bardziej że mam zastój jelitowy i problem z zaparciami.
Co do kondycji to powiem Wam że nie pamiętam kiedy ostatnio się tak dobrze czułem .
Mam silniejsze nogi w związku z tym chodzę pewniej  i bez strachu że się wywrócę czy potknę.
Sukces!!!
Tak żartobliwie powiem Wam że podobno przed śmiercią ludziom się poprawia kondycja i samopoczucie.
Może i na mnie czas przyszedł???
Co do dzisiaj to mieliśmy zrobić wyjazd do rodziny ale wszyscy.
Czyli wyjazd na 2 auta, tyle że zapowiedzieli się goście i nic z tego nie wyszło. W sumie dobrze.
Do wieczora jeszcze daleko więc nie wiadomo co się jeszcze wydarzy.
Na dziś to wszystko i zapraszam jutro.
Pa Pa

25.12.15 Dziennik- Pierwsze Święto

Hej :))
Tak, dziś tradycyjnie wstałem bez problemu. 
Mimo że wigilia była w miarę wstrzemięźliwa to i tak pękam w szwach :))
Nawet Mikołaj do mnie przyszedł, dostałem kilka kilogramów owoców południa tj. Grejpfruty Pomarańcze i Mandarynki :))
Na Śniadanie, kawa, owoce południa a po przyjeździe do mamy jakieś ryby.
Koło 11:00  pojechaliśmy do teściów na kilka godzin. Zjadłem trochę bigosu i sałatki śledziowej całość popiłem kawą i drinkiem z 50 gram wódki.
Od teściów powrót do mamy na życzenie dzieci, później dom.
I o 18:00 wyjazd do szwagrostwa gdzie zeszło do godziny 23:00.
Wieczór zakończyłem filmem na HBO GO.
I odleciałem.
Na dziś to wszystko Kochani.
Zaprasza Was ponownie jutro.

24.12.15

24.12.15 Dziennik - Upadek

Hej ;))
Dziś Wigilia czas spotkań z rodziną, łamania się opłatkiem i wspólna wieczerza...  
Nie cierpię tych bożonarodzeniowych świąt chyba najbardziej. Później wielkanocnych. 
Dzień zaczął się całkiem przyzwoicie na chodzie i tak dalej. Fajnie wstałem, wyspałem się. Choć późno zasnąłem bo była gdzieś godzina trzecia nad ranem. Zatoki w dalszym ciągu mi przeszkadzają ale już jest lepiej.
Żona pojechała do lekarza ze starszym komandosem. Zapalenie oskrzeli mu się zaczyna kluć, dostał antybiotyk. Później jeszcze na szybkich zakupach tym razem w delikatesach Centrum w Sycowie. Kupili cebulę śledzia do sałatki śledziowej. Ogólnie jest potrzebna na wieczerzę ale przede wszystkim jest i zdrowa.
Jak byli w Sycowie ja z młodszym komandosem grałem w planszówkę. 
Później poszedłem do piwnicy by rozpalić w piecu bo trochę mi było zimno. W dzień zimno, wieczorem gorąco różnica temperatur też ma na pewno jakiś zły wpływ na zatoki ale mniejsza z tym. Poszedłem do piwnicy żeby zrobić ogień. Schyliłem się po karton i zakręciło mi się w głowie. Nie zdążyłem się niczego złapać i poleciałem na pysk. Młodszy komandos Miłosz stał przede mną więc przy okazji go potrąciłem i też leżał. Był z tego niezły dym z kurzu...
W sumie gdyby nie Miłosz to pewnie bym się wściekł na siebie, że poleciałem a tak miałem radochę bo młody nie wiedział co się stało. Stoi sobie i nagle leży. Komiczna sytuacja. :)
Po wyjściu z piwnicy ogarnąłem się, odkurzyłem się i wróciła Justyna. 
Zachęciła mnie do obierania cebuli.
Teraz mam przerwę do napisania posta raczej na napisanie posta oraz na gimnastykę. Później fryzjer prysznic i jazda do mamy.
Na Wigilię gwiazdor. Ja się nie spodziewam, byłem niegrzeczny...
Tymczasem pozdrawiam Was życząc Wesołych Świąt ciepłych i spokojnych.
Zapraszam Was jutro. 
Może znowu będzie jakieś ciekawe wydarzenie?

23.12.15 Dziennik - poza domem

Hej ;)
Tak, dziś obudziłem się tradycyjnie jak ostatnimi czasy z bólem zatok. 
Najgorzej było się podnieść ale jak już wstałem to zacząłem funkcjonować.
Po pierwsze to tradycyjnie śniadanie w wersji kawa poprzedzona mięsem znaczy kiełbasą.
Później poszedłem do cioci, gdzie znowu wypiłem kawę i zjadłem drugie śniadanie czyli bigos. Trochę posiedziałem u cioci i wróciłem do domu. 
Powiem Wam że co do chodzenia wczoraj szło mi całkiem nieźle podobnie jak dziś. Gimnastyka oraz fizjoterapeutka Oliwia czynią cuda. No samodyscyplina i kontynuacja gimnastyki  a właściwie ciągłe powtarzanie też mają swój udział. Bez pracy nie ma efektów.
Po powrocie wprosiłem się na kawę do sąsiadki Anety. Poprosiła mnie jakiś czas temu (chyba w niedzielę), żeby zainstalować drukarkę do komputera. Z tym zeszło mi trzy godziny zanim został pobrany i zainstalowany program do innej drukarki, prawie identycznej. Różnią się tylko jednym symbolem właściwie literką. 
Znalazłem też jej maila ponieważ nasza podstawówka będzie miała dziennik elektroniczny od stycznia więc był jej potrzebny. 
U sąsiadki zjadłem gołąbka z ryżem i mięsem. W domu właściwie do późnej nocy jadłem głównie mięcho.
 Po powrocie trochę się obijałem w sumie to w ogóle się obijałem. Miałem zrobić gimnastykę ale jakoś nie wyszło.
Na dziś to byłoby wszystko. 
Pozdrawiam :)

22.12.15

22.12.15 Dziennik-Gimnastyka

Dzień Dobry Kochani ;))
Dzisiejszy dzień zaczął się nie najlepiej. Obudziłem się z bardzo ciężką głową czyli jednak zatoki. W sumie przed chwilą zaaplikowałem sobie krople do nosa. Już jest lepiej, niewiele ale już coś. Jakoś tak za godzinę już będę funkcjonował.
Tak, dziś wzbogaciłem się o kilku nowych znajomych na Facebooku, super.
Ziemniaki też już wstawione, mięso zrobione od wczoraj wieczorem. 
Teraz robię wpis. Dziś dla odmiany jestem już po gimnastyce. Jeszcze tylko spodziewam się fizjoterapeutki około 15:30. Godzinkę mnie  pomęczy i będzie mi pewnie lepiej. Obstawiam że będę miał nowe ćwiczenia a może i stare powtórzymy. Nie wiem, zobaczymy. Na pewno wiem że PNF mi pomaga, dzięki instruktorce.
Poniżej możecie zobaczyć część ćwiczeń, które wykonuje codziennie (przepraszam za jakość).


To ćwiczenie polegało na wciskaniu na przemian prawego ramienia i lewego biodra z lewym ramieniem i prawym biodrem.














Chociaż wczoraj zawaliłem bo nie poćwiczyłem nie licząc zejścia do piwnicy kilka razy po schodach i ogarnięcia śmieci. Z chodzenia po schodach też jestem zadowolony. Każdorazowo chodząc w dół czy w górę staram się to robić nieco wolniej ale dokładniej. Nie wiem ile to ma wspólnego z PNF ale być może zmienię jakoś wzorce w mózgu odpowiedzialne za chodzenie po schodach, trzymanie równowagi. Grunt że już wchodzę i schodzę bez większego problemu. 
Zobaczymy co pokaże mi jutrzejszy dzień tymczasem pozdrawiam Was
i zapraszam jutro.

21.12.15

21.12.15 Dziennik- Absurd!

Hej ;)
Siemka już się zresztą przywitałem. 
Tak, dziś nie było najgorzej z podniesieniem tyłka z łóżka. Wstałem o godzinie 8 i tak się poniewierałem. Najpierw zajrzałem na bloga później się ubrałem a właściwie to odwrotnie. Najpierw się ubrałem a później zerknąłem na bloga. 
A skoro moja najlepsza ciociunia jest w domu, nie wyjechała poszedłem na kawę. Przy okazji załapałem się na śniadanie. Po drodze do cioci miałem wystawić śmieci a okazało się że kubeł już na drodze. Byłem w szoku. Myślałem że może Justyna wystawiła ale okazało się że wystawiła je ciocia jak jechała do sklepu. Miłe  zaskoczenie.
W sumie to od rana jakoś tak nieciekawie funkcjonuje. Nie wiem co jest. Czy to zmiana pogody bo w tej chwili już kropi czy co. Jak wszedłem do cioci to jeszcze było w miarę pogodnie. No ale cóż, pogoda zmienną jest jak daleko nie przymierzając nasze piękne panie. Też tak mam czasami.
Ale do rzeczy, poszedłem do tej ciociuni, poczęstowali mnie kawą, śniadaniem nawet lampką wina na lepsze trawienie. 
Po godzinie 11:00 już wracałem do domu. Okazało się że zbierają śmieci.  Minąłem się z gościem, który zabierał kubeł ode mnie. Mówię do gości: Zaczekam od razu go sobie wstawię. Przy okazji stoi jeden kubeł jeszcze pełny i proszę żeby go też zabrali ale nie przecież nie słyszą. 
Eko Region jak zbierał u nas w gminie Perzów śmieci to nie było problemu. Płacę za śmieci więc powinni to zabierać. Nie wiem dlaczego gmina dopuszcza do czegoś takiego, skoro płacimy, przecież za darmo tego nie zabierają. Czemu na przykład ja mam taką samą ilość kubłów na 4 osoby co osoby, które mieszkają same. Taki ktoś płaci 8 zł za wywiezienie śmieci, ja płacę cztery razy więcej a u mnie zabierają tyle samo kubłów. To jest jakiś żart. 
Nie wiem co robi teraz Rada Gminy, za co biorą pieniądze. Pojęcia nie mam. Woda też znowu w górę idzie, właściwie już poszła... może by ktoś na to spojrzał jakoś inaczej. Skoro śmieci są, to należy je zabrać tym bardziej że za to zapłaciłem. Zdaje się że teraz zbiera śmieci firma z gminy Bralin. Nie wiem, nie chcę oskarżać czy oceniać ludzi ale nieroby biorą tam pieniądze. To by było na tyle.
Mam nadzieję, że gmina Perzów rozwiążę ten problem a nie tylko pierwsi do brania pieniędzy są.
Masę popiołu miałem jeszcze w piwnicy, który wysypywaliśmy. Już napełniłem jeden kubeł a jeszcze na drugi by się nazbierało popiołu. A gdzie kolejny miesiąc? Przecież śmieci nie zabierają, tylko kubeł czy to jedna osoba czy to 4 osoby. Tylko że cztery osoby są pokrzywdzone w tym wypadku. Zresztą to już pisałem, że na 4 osoby przypadają 3 kubły, dokładnie tyle samo co na jedną osobę. Mam nadzieję, że gmina jednak się weźmie ogarnie. A nie okradają ludzi jawnie.
Tak, dziś jeszcze gimnastyka przede mną i muszę usiąść przed komputer trochę pomyszkować.
Tymczasem pozdrawiam wszystkich serdecznie i zapraszam do odwiedzenia mnie jutro. :)

20.12.15

20.12.15 Dziennik -Ból pleców

Hej :))
Tak, dziś budzę się z wielkim bólem pleców. Nie wiem dlaczego tak jest, choć możliwości są dwie. Pierwsza kiepskiej jakości, niewygodne łóżko a druga to mój wtorkowy upadek o którym pisałem. Daleko nie przymierzając coś w tym musi być. Tyle co przed chwilą podniosłem tyłek, siedzisko miałem inne, dobrze że uważałem na nogi bo bym znowu glebę zaliczył. Przypadek dokładnie taki sam jak wtorkowy. Noga zrobiła mnie w konia. Jak to mówią głupi zawsze ma szczęście. Tym razem zabezpieczony byłem.
Dziś niedziela, jak już wspomniałem wstałem z wielkim bólem pleców. Teraz jestem u mamy na tradycyjnym klasycznym obiedzie. Jakby wziąć pod uwagę mój wczorajszy wieczór kulinarny to dla odmiany zjadłem nie spalony mięso.
Gimnastyki jeszcze dziś nie robiłem ale powiem Wam że wczoraj też ćwiczyłem trochę później. 
We wczorajszym poście też narzekałem na ból kręgosłupa. Po gimnastyce już go tak nie odczuwałem albo inaczej nie był aż tak uciążliwy. Gimnastyka jest ważna w SM, choć w sumie i nie tylko w SM. Każdy powinien ćwiczyć, dotleniać organizm, komórki w końcu przyspiesza się oddech, poprawia się krążenie, serce szybciej bije przy wysiłku więc Gimnastyka jest OK. 
Podobnie jak diety, choć mi chyba kiełbasa zaczyna szkodzić. Coś mnie boli brzuch po niej.
Wczoraj też wprosiłem się na kawę da mojej najlepszej sąsiadki, ciotki zarazem. Trochę porozmawialiśmy, wypiłem kawę. Pochwaliłem się że ciepło zaczyna mi służyć, że ciągle mam zmarznięte ręce w związku z tym nie mam pojęcia co jest grane. Zwykle nie toleruję ciepła powyżej 20 stopni a teraz przy 26 stopniach Celsjusza mam zmarznięte ręce. I co, długo w sumie nie trwało,  po kilku sekundach padła propozycja musisz wypić kielicha. Wiecie co? Ironia, to pomogło, ręce miałem gorące czyli krążenie było kiepskie. I to byłoby na tyle o krążeniu. 
Wczoraj chwaliłem się Wam, że przedwczoraj miałem około 250 wejść na bloga. Dzisiaj chwalę się że ten wyczyn się powtórzył. Zaczynam mieć chyba stałych czytelników. Naliczyłem wejścia z dziesięciu krajów! Dziwne jest to że nawet z Kenii się trafiło jedno wejście. W tej chwili dominuje: Polska i Niemcy. Zresztą zobaczcie sami zrobiłem screen ekranu na dowód. :)



Przy okazji muszę się też pochwalić, że zaczyna mnie to coraz bardziej cieszyć! I nie ukrywam, że chciałbym mieć coraz więcej Was, stałych Czytelników i wejść. 
Teraz trzeba nad tym trochę popracować.
Mam pomysł na bloga ale innego niż te wszystkie. Może i będzie to jakaś nisza. Nie ukrywam, że fanpage też byłby OK dla nowego pomysłu.
Ale te opcję muszę jeszcze przemyśleć i znaleźć wenę.
Tymczasem mówię Wam bye bye i zapraszam ponownie jutro.
Pozdrawiam życząc miłego dnia.

19.12.15

19.12.15 Dziennik- Kucharz to nie dla mnie

Hej ;)
Tak, dzień jak co dzień. Dziś w sumie dla odmiany słonecznie .
I w sumie byłoby bardziej przyjemnie gdybym nie zjarał mięsa jak zwykle zresztą, kurde. A tak się starałem wracałem podlewałem ani razu nie przywarło. Zjeść nie bardzo się da, jedynie te grubsze kawałki mięsa. Masakra, wiem że trzeba je najpierw trochę obrać z węgla. Pozytyw jest taki że ziemniaków nie przypaliłem. :))
Przed chwilą przyjechał opał, mody podjął się wrzucania do piwnicy. W sumie jest tego tona ale dosyć fajnie zostało wyrzucone z auta. Poprosiłem Dawida wykierował maksymalnie na okno dzięki czemu nie trzeba z daleka machać. Wszystko jest przy samym oknie a część wpadła do piwnicy sama.
Dzisiaj wstałem dosyć późno bo gdzieś o dziewiątej. Zatoki też dziś nie dokuczają, jakoś normalnie udało mi się rozbujać. Na razie jestem po kawie trochę to nie halo no ale trudno. Niby jestem głodny ale niby nie jestem, tak jakoś mi nijak, choć wiem że muszę coś zjeść. Jest właśnie pora obiadu coś sobie upoluję.
A propos samopoczucia to mi głowa tym razem a właściwie zatoki nie doskwierają, nie dokuczają. Kręgosłup natomiast boli jak cholera, choć może źle się tutaj wyraziłem. Wstać mogę, nie mogę się wygiąć do tyłu delikatnie nawet bo wtedy boli jak cholera. Co do chodzenia co wychodzi mi to całkiem nieźle. Nawet zszedłem do piwnicy bez problemu by otworzyć okno nim przywiózł opał.
Opał przyjechał znowu z firmy globi, Dawid Kula i przywiózł go sam szef. Powiem Wam że wcześniejsza partia spaliła się całkiem nieźle jak za kwotę 450 zł za tonę. Przyjechał znowu ten sam węgiel a właściwie miał ale gruby, fajny. Zobaczymy na ile wystarczy. Fakt, jest trochę mokry a woda też waży trudno.Ważne że całkiem fajnie się pali i jest ciepło.
Inna fajna rzecz o której już wcześniej Wam wspomniałem to moje zajęcie. Postanowiłem skupić się na blogu raczej na blogach ponieważ mam ich trzy. Swoją drogą głównie skupiam się nad tym "ja i sm", pozostałe dwa to wiersze i kulinaria.
Wiersze pisze przy okazji ale przeważnie muszą wziąć górę emocje. 
Kulinaria zamierzam wznowić jak zacznę się bawić w robótki ręczne, mam zamiar uczyć się sklejać pierogi. Zobaczymy jak mi to pójdzie. Moje ręce to są takie trochę mało funkcjonalne. W sensie nie są aż tak sprawne każdego dnia. Bardziej to chodzi o dłonie, zobaczymy co z tego będzie. Może będę się uczył jakieś krokiety robić. Dzięki czemu będę miał o czym pisać na blogu kulinarnym. Fakt, nie jestem jakimś tam specjalistą jak Magda Gessler, Wojciech Amaro czy Maciej Barton ale uważam że do odważnych świat należy! 
Wszystko przede mną zakładając że plecy pozwolą i choróbsko nie pójdzie dalej. 
Póki co mam z tym spokój z SM.
Joanna Borowska, która mnie cieszy zachęca do pisania. Liczba wejść na tego bloga, którego właśnie czytacie na początku wynosiła ok. 50 odwiedzin dziennie, później między 50 a 100 od kilku dni miałem bliżej setki nawet odnotowałem 128 wejść kilka dni temu. Wczoraj sam nie wierzyłem jak zobaczyłem że wejść było ponad 250, fajnie nie? :) Swoją drogą najciekawsze jest to że wejścia miałem zwykle z Polski a teraz przynajmniej 10 krajów. Polska stoi na głównym miejscu, później między innymi Niemcy, Francja, Holandia, Irlandia, Stany Zjednoczone, Rosja, Ukraina. Dokładnie widać nawet ile jest wejść z danego kraju. To jest bardzo motywujące jak są Czytelnicy. 
Warto dla Was pisać, dajecie mi dużo frajdy czytając i odwiedzając bloga. Dziękuję Wam za tak liczne odwiedziny. ;)
Jak dojdą mi inne zajęcia o których już wcześniej wspomniałem będę miał mniej czasu ale i tak będę pisał. Zamierzam zamieszczać też zdjęcia ale póki co sam sobie nic nie potrafię zrobić.
Wypisy robię telefonem który ma system Android a ten z kolei pozwala mi na dyktowanie tekstu. Komputer mnie trochę wkurza bo na nim po pierwsze muszę klikać a po drugie kursor mi przeskakuje i nigdy nie wiem kiedy więc wychodzą cuda. Później jest dużo pracy żeby wszystko naprostować i sprowadzić do właściwej postaci.
Najgorsze że nigdy nie wiem kiedy mi ten kursor przeskoczy ponieważ nie obserwuje ekranu bo nie potrafię. Muszę skupiać się na klawiaturze jak zerknę po jakimś tam czasie to już mam co robić żeby odnaleźć kursor w tekście. Natomiast tutaj Android pisze sam, raczej przetwarza mowę na tekst. To jest fajna opcja tylko tyle że trzeba obserwować co Android naprawdę wypisuje ale jak mówi się dosyć powoli i wyraźnie to wychodzi wszystko bez błędów. Nawet tych ortograficznych tyle że nie ma przecinków i nie ma kropek. Chyba że wyłączam opcje mowy i dodam sam ale to już opcje kropek przecinków i innych znaków interpunkcyjnych poprawiane są ręcznie przez moderatorkę.
Na dzisiaj to już wszystko kochani jeśli Was ciekawi ten blog to zapraszam znowu jutro może mnie plecy nie będą boleć.
Pozdrawiam.

18.12.15

18.12.15 Dziennik-Znowu piątek

Hej :))
Znowu piątek i kolejny tydzień ciężkiego, męczącego odpoczynku za mną.
Od jutra a w sumie od dziś i od teraz bo jest godzina 15:00 mam trochę ponad dwa dni by nabrać sił na kolejne 5 dni trudów i znojów odpoczywania.
A tak poważnie to dzisiaj wstałem przed godziną 11:00. Może przez to tak mi zeszło ponieważ do godziny czwartej nad ranem nie potrafiłem zamknąć oka. Nie wiem co może być tego przyczyną. Może to że nie jestem zmęczony fizycznie, piernik wie.
Ale chociaż wstałem dzisiaj bez dziwnego uczucia, zawrotów głowy, ciężkiej głowy. Od kilku dni czuję że nie świrują mi zatoki. To na pozytyw.
Tradycyjnie rozpocząłem dzień od kawy i śniadania. No dziś było tak trochę na tłusto bo wciągnąłem mięcho. Może wczoraj zjadłem za dużo bo jakoś nie chce mi się jeść. Ani nie mam zamiaru się do tego zmuszać.
Inna bajka czekam na serwis który ma się zjawić dzisiaj do godziny 18 do pralki, bo ta ostatnio w niedziele oddała ducha. Znaczy jedno pranie zrobiła i umarła. Wszystkie kontrolki i nic nie świeci, nic nie działa. Nie wiem może jakaś płyta, może jakiś kabel się uparł że sprzęt jest na gwarancji więc mają przyjechać naprawić. Zobaczcie tylko jaka ironia losu. Sprzęt zakupiony listopad 2012 gwarancja podstawowa na 3 lata więc sprzęt oddał ducha w grudniu 2015 roku. Śmieszne ale prawdziwe. Gdyby nie dodatkowa gwarancja 200 zł na dodatkowe dwa lata pralka byłaby naprawiana za kasę. Zresztą zobaczymy co serwisanci wymyślą bo jestem w stanie uwierzyć, że pewnie trzeba będzie za naprawę zapłacić jak znam życie.
Sprzęt do którego mają przyjechać: pralka firmy Bosch. Ktoś powie porządna firma, raczej znana to powinna działać dłużej a tu masz babo placek.
Kiedyś miałem pralkę firmy Beko powiem Wam że miała filtr samoczyszczący, który się nie czyścił. Beznadziejnie z dostępem, dziwna zaślepka gumowa, którą założyć to była sztuka. W końcu się coś zepsuło. Raczej pralka, ciągle coś nie działało, masakra jakaś. Kuzyn mówi że w Niemczech głównie kupuje się Beko bo pralka jak się zepsuje to wymieniają na nową ponieważ te pralki nie są drogie. 
Ja nie lubię jak sprzęt jest awaryjny
Dzisiaj jeszcze gimnastyka przede mną i nauka chodzenia. Już próbowałem dzisiaj z kulami. Wziąłem sobie 2 kule i chyba jest wygodniej chodzić między kulami, podnosić nogę i stawiać odpowiednio stopy. Zobaczymy co z tego wyjdzie. 
Jutro wybieram się na kaweczkę i to nie z jedną kulą ale pójdę z obiema dla odmiany potrenować chodzenie. Właściwe chodzenie i stawianie nogi.
Wczoraj namierzyłem fajny blog propos zarabiania kasy okazuje się że można zarabiać pisząc posty. Nie wiem tylko jak się do tego załapać. Spróbuję napisać do tej dziewczyny, która pisze tego bloga. 
I która w ten sposób zarabia i to całkiem niezłą kasę. Poświęcę kilka godzin dziennie.
Zobaczymy co z tego wyjdzie czy dam radę, czy mam pojęcie o tym, czy nie będę musiał się dodatkowo uczyć czy szkolić.
Może to być fajna opcja na siedzenie w domu.
Na dziś to w sumie wszystko czym chciałem się podzielić.
Zapraszam Was jutro do odwiedzenia mojego bloga albo pismaka nie wiem co lepiej brzmi. :)

17.12.15

17.12.15 Dziennik- phhh...

Hej
Tak, dzisiaj wstałem trochę późno bo o godzinie 10 jakoś się zebrałem, chociaż miałem problem wstać. Coś czuję że zatoki zaczynają mi przeszkadzać, mimo że nie mam kataru. Dziwne to takie jakieś ale mniejsza z tym. Nigdy nie było tak źle żeby nie mogło być gorzej.
Wstałem jakoś z problemem ale wstałem. Śniadanie kaweczka i chleb jakiś tam razowy ze słonecznikiem i ziarnami dyni.
Na obiad zupa pomidorowa z ryżem.
Podwieczorek mięcho a konkretnie 2 kabanosy strasznie długie.
Co do kolacji to jeszcze nie wiem co będzie upolowane. Grunt by było zdrowo w miarę.
Dzisiaj jestem tak jakoś trochę zamulony. 
Gimnastykę mam za sobą w pełnym wydaniu. Nauka chodzenia też a właściwie stawiania lewej nogi i w sumie cały czas wędruje. Staram się myśleć o nodze którą staram się stawiać prawidłowo. Mózg tego potrzebuje do zmiany wzorców. To coś co odpowiada za chodzenie na przykład czy inne tam ruchy. Akurat tutaj chodzi o wzorce stawiania nogi. Inne ćwiczenia które wykonuje podobnie mają za zadanie wykreowanie nowych wzorców w mózgu, czyli zmianę miejsca, które wcześniej odpowiadał za właściwe chodzenie, stawianie nóg i tak dalej. Teraz chodząc muszę się skupiać i wykonywać prawidłowo czynności a mózg zajmuje się resztą.
Co do PNF bardzo przydatna metoda rehabilitacji. Wręcz bym powiedział kapitalna. Chodź w sumie nie mam jeszcze nie wiadomo jakich skomplikowanych ćwiczeń, to już wiem że jest to fenomenalne. Raczej fenomenalna metoda. Fakt, wymaga cierpliwości i samodyscypliny... no nad tym też muszę pracować, nad sobą ale ważne że daje radę. :)
Coś mnie dzisiaj głowa boli, już wspomniałem na początku że coś jest nie halo. Przeszkadza mi ból głowy na tyle, że nawet trochę dziwnie widzę. Nie wiem do czego to przyrównać.
Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej. 
Może uda mi się zrobić kilka zdjęć jak ćwiczę to się z Wami podzielę.
Na dzisiaj to by było chyba na tyle. 
Pozdrawiam i zapraszam jutro.

16.12.15

16.12.15 Dziennik - Zajęcie

Hej kochani ;)
Wiecie tak sobie wczoraj pomyślałem, że smolić to bezowocne dzwonienie.  
Wezmę się za robótki ręczne. Gorzej z dojściem do wyprawy bo trochę mam dłonie i paluszki w kiepskiej formie. Praca czyni mistrza, ile będzie przy tym uszkodzonych rzeczy czy niewypałów nie wiem ale oby mi to nie zbrzydło.
Tak co do wczorajszego dnia i popołudnia fizjoterapeutka była u mnie punkt 15:20. Co do tego, czy co do tej wizyty to jestem zadowolony, choć wczoraj mnie wymęczyła. Nogi mi drżały. Wczoraj skupiła się głównie na nogach i na jednej ręce tej słabszej, znacznie słabszej. W związku z tym od dzisiaj dodatkowo trenuję chodzenie bo wczoraj głównie skupiliśmy się na stawianiu nogi. Jeśli chodzi o te czynność czyli chodzenie "kłopot z lewą nogą, musimy ją stawiać prawidłowo, nie spieszymy się bo to nie zawody sportowe następna wizyta we wtorek a może i wcześniej zobaczymy co z tego wyjdzie".
Co do dzisiejszej diety to tradycyjnie zostaje zachowana. Szkoda tylko że kalafior mi się zepsuł, było za dużo zrobione i nie był wstawiony do lodówki. Ironia bo myślałem że to za krótki okres by się zepsuł, skisł. Na szczęście nie było tego dużo ale i tak szkoda było wyrzucać. Oczywiście bez kawy się nie obyło.
Inna sprawa nawiązałem fajny kontakt to dziewczyną Małgosią i powiem Wam, że to moja ciocia. Ogólnie pamiętam ją z dzieciństwa, jak siedziałem u niej na kolanach i bawiłem się razem z nią zabawkami. Fajna babka. Później widziałem ją jeszcze dwa razy w życiu to znaczy na pogrzebie jej brata i na weselu kuzynki. Co do jej brata to zbyt długo opowiadać. Widziałem gościa raz w życiu, ale to dzięki niemu właściwie zacząłem myśleć długodystansowo jeśli chodzi o moje życie. Może dlatego lepiej funkcjonuje. To on nauczył mnie myśleć o przyszłości, widzieć siebie za 50 lat i później. To on zaczął mnie wspierać i męczyć, serwując mi bodźce, droczyć się mobilizując mnie do walki z SCLEROSIS MULTIPLEX. Naprawdę był z niego w porządku gość. Szkoda że go tak krótko znałem i choć tak krótko go znałem to przyznam że wspominam go bardzo miło i przykro że go nie ma. Ale dość wspomnień na dziś. 
Przede mną tradycyjnie gimnastyka i to w sumie można powiedzieć że za chwilę. 
Co dalej nie wiem pewnie pobuszuję trochę po internecie. Może znajdę coś ciekawego jak coś się przytrafi, czy wydarzy to poinformuję. 
PS. Przypomniałem sobie, że wczoraj pewna sytuacja mnie bardzo zaskoczyła. Siedziałem przy matematyce z młodszym Komandosem, zjadłem mandarynkę i obrane skórki żona wyrzuciła do kosza. Powiedziałem że takie rzeczy potrafię sam robić i zjadłem drugą mandarynkę (dodam że siedząc przy matematyce miałem założoną nogę na nogę). Młody skończył lekcję wziąłem skórki do ręki podniosłem się z krzesła dałem krok lewą nogą a prawa nie chciała mnie słuchać i poleciałem na pysk skórki poleciały na blat szafki a ja zamortyzowałem się i złapałem szafkę ale tyłek był za ciężki i tak poleciałem na podłogę. To było wydarzenie wieczoru albo i dnia.

15.12.15

15.12.15 Dziennik- nowe zajęcie poszukiwane

Hej:)
Dzisiaj dzień rozpoczęty kawką, moim śniadaniem oczywiście.
Dzisiaj już bez dzwonienia i poszukiwania klientów dla Play. 
W sumie to się nudzę, co skłoniło mnie do poszukiwania nowego zajęcia. 
Zobaczymy jak to wyjdzie. Może uda mi się złapać do pisania artykułów za kawkę, 
ale o tym muszę jeszcze poczytać. Jak, co, gdzie i za ile? 
Póki co taką usługę świadczy artelis.pl. Portal na którym można spotkać różne fajne artykuły 
i który pomaga też zarabiać na pisaniu artykułów.
Tak, gimnastyka z rana też oczywiście zrobiona ale pisanie o tym staje się już nudne.  
Ale co tam. Na pewno fajnie chodzę dzięki temu jak również dzięki fizjoterapeutce.
W sumie to fizjoterapeutka dzisiaj ma być u mnie po godzinie 15 00. 
Zobaczymy co dziś będzie kazała mi robić, jak będziemy ćwiczyć. 
Podejrzewam że coś nowego poznam, co mnie dodatkowo usprawni. 
Na dziś to w sumie byłoby tyle.
Pozdrawiam i zapraszam na jutro. :)

14.12.15

14.22.15 Dziennik- Walkower

Hej ;)
Tak dzisiejszy dzień zaczął się całkiem nieźle biorąc pod uwagę fakt, 
że normalnie się podniosłem i mogłem funkcjonować. 
Poza tym jeśli chodzi o gimnastykę też zrobiłem całkiem nieźle, szybko i widzę, 
że jeśli chodzi o ćwiczenia związane z pnf to wyszły mi całkiem nieźle. 
Nogi prowadzą mi się lepiej, równiej, nie latają na boki. Umiem je utrzymać w pewnym odstępie. 
Jest nieźle zresztą wyszedłem do piwnicy rozpalić w piecu i też zauważyłem że co do nóg to moja lewa zaczyna nabierać mocy. Umiem chodzić już normalnie a z tym miałem problem. 
Musiałem schodzić po jednym stopniu w sensie jedna noga i dostawiałem i znowu jedna i znowu dostałem drugą... A dzisiaj już ze strachem ostrożnie ale zeszedłem tak jak się schodzi później z wejściem też nie miałem problemu. Aczykolwiek znowu musiałem uważać i skupiać się na nodze by ją wyżej podnieść. Druga myśl: co ja nie dam rady? Dam radę! I poszło udało się i w jedną i w drugą stronę sukces! :)
Teraz propos telefonowania, umawianie spotkań Play. Wymiękam oddaje to walkowerem i zdaje się że nie ja jeden bo już nikt nie został z tej grupy w której byłem i która była powołana do wykonywania połączeń. Sami przyznacie 20 zł za umówione spotkanie to już coś, ale dowcip polega na tym, że firma którą umawiasz musi mieć dwa telefony, które chce przenieść lub wziąć 2 dodatkowe aktywacje. Musi spełnić te warumki by skorzystać z promocji. To jest niewykonalne 
i nierealne bo firmy które mają więcej telefonów albo im się umowa nie kończy, albo nie mają ochoty się przenosić. Małe firmy mają jeden numer co dyskwalifikuje umówienie spotkania. Ewentualnie muszą podpisać 2 dodatkowe aktywacje co jest nierealne bo nikt tego nie chce. Czyli kasy dla mnie brak, syzyfowa praca, porażka.
Jeśli chodzi o dietę jest zachowana tym razem. Jeśli chodzi o warzywa liściaste mam szpinak nie pamiętam z czym połączony. Chyba z pietruszką. Powiem Wam na brak błonnika w tym warzywie nie da się narzekać. Ogólnie wszystkie mają dużo błonnika ale to trzeba pilnować kibelka w pobliżu.
Tak zaraz się rozglądam za jakimś innym zajęciem. 
Może pozostanę przy blogach, może coś innego. Na pewno będę działał w odszkodowaniach więc jeśli mieliście jakąś szkodę za którą ubezpieczyciel nie zapłaciłam godziwie i uważacie że powinien zapłacić znacznie lepiej to takie sprawy będę załatwiał. No raczej pomagał załatwić, pośredniczył.
Na dziś to wszystko. Chyba że coś mi jeszcze przyjdzie do głowy...
ale nie wydaje mi się że tak będzie póki co i tym czasem mówię papa.
Zapraszam Was do odwiedzenia mojego bloga jutro.