11.2.16

10.02.16 Dziennik - Tym razem gimnastyka z górki

Hej ;))
Tak, dziś jestem szczęśliwy ponieważ gimnastyka przeszła moje najśmielsze oczekiwania.
Dzień rozpocząłem tradycyjnie czyli kawa, śniadanie. Tylko tym razem do jedzenia zblendowane warzywa.
Następnie sprawdzenie poczty, granie w pasjansa i surfowanie po internecie łącznie z wysłaniem mojego CV na ofertę pracy.
Może w końcu i do mnie się szczęście uśmiechnie.
Później godzinna gimnastyka, która wyszła tym razem nadzwyczaj świetnie. Jestem bardzo zadowolony z siebie, z tego że dałem radę.
Co do dalszej części popołudnia to tym razem na kawie u kuzynki nie byłem.
Po południu tak mniej więcej od godziny 14-tej oglądałem TV do godziny 18-tej. Później zagraliśmy w trójkę nowymi kartami. Tym razem nie w 1000 tylko Wyścig Pokoju. Znów godzinka zleciała. W sumie całkiem miło spędzony czas.
No a od godziny 20-tej tradycyjnie do godziny 24-tej oglądałem TV.

Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna: 
http://nplink.net/oT0pAHbs 

Na dziś to już wszystko Kochani. 
Zapraszam Was ponownie jutro do obejrzenia a raczej poczytania mojego bloga. 
Pozdrawiam.

10.2.16

09.02.16 Dziennik- Osaczony

Hej :)
Dziś po wczorajszym paskudnym wieczorze obudziłem się o godzinie siódmej rano. 
Poleżałem jeszcze sobie trochę. W sumie to już nie pamiętam kiedy ostatnio po obudzeniu się leżałem jeszcze w łóżku.
Wstałem o godzinie ósmej i rozpocząłem dzień tradycyjnie kawą, śniadaniem, sprawdzeniem poczty e-mail, zagrałem w grę online na portalu https://www.qassa.pl/
W sumie jestem tam od jakiegoś czasu. Portal ogólnie zarobkowy czyli np. oglądasz reklamy, które wchodzą na maila. Fakt płacą tyle co kot napłakał. 
Co może robić bezrobotny, niepełnosprawny? Już Wam mówię- szuka sobie zajęcia.
Na tym portalu można sobie zbierać bony a raczej karty rabatowe, jest dużo fajnych opcji. Można też zarabiać jakieś nędzne grosze co kto lubi. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Z rana Justyna z Miłoszem, młodszym komandosem (Komadnosy ponieważ pomysły mają naprawdę nieziemskie jak to dzieciaki. Trzeba mieć oczy dookoła głowy i pilnować ewentualnie mieć spore zaplecze finansowe by naprawić szkody.) pojechała do lekarza ponieważ miała ustawioną wizytę u dermatologa.
Do dermatologa skierował nas lekarz rodzinny. Tutaj już nazwiska wymieniał nie będę. 
W każdym razie niepokoi nas jak młody chodzi i wygląd ogólnie jego stóp. To znaczy jakaś narośl na kości bocznej stopy, jednej i drugiej. Tylko zamiast do ortopedy skierowano nas do dermatologa. Natomiast dermatolog dał skierowanie do właściwego specjalisty.
O tym że on powinien iść do ortopedy widzieliśmy sami ale kto podskoczy lekarzowi przecież to on jest specjalistą.
Po południu pojechaliśmy do mamy na kawę.
A po powrocie znów zatruta atmosfera w domu. Po wczorajszej wieczornej nerwówce a właściwie też po mojej wypowiedzi krótko węzłowatej i na temat.
W czułem się osaczony. Gdzie bym się nie przemieścił zaraz miałem Justynę za plecami i tak aż do wieczora aż nie poszedłem spać.
Zapomniałem wspomnieć że gimnastykę też zrobiłem. Poszło mi dosyć szybko już może nie szybko ale dosyć szybko zleciał mi czas jak ćwiczyłem. Oliwia mnie ostatnio burała, że niedokładnie ćwiczę, że za szybko, że mam czas i mam to robić powoli. Mam tu na myśli głównie ćwiczenia z taśmą Thera Band.
I cholera powiem Wam szczerze że muszę się z nią zgodzić. Ćwiczenia należy wykonywać powoli, dokładnie i kontrolować co się robi.
Przy ćwiczeniach tak jak zwykle robiłem- szybko rozciągałem i zwalniałem czyli kurczyłem taśmę nie męczyłem się. Osobiście uważałem że ta taśma jest zbyt słaba aż do momentu kiedy zacząłem wolniej wykonywać ćwiczenia rozciągające taśmę i w ogóle ćwiczenia.
Rozciąganie taśmy trzeba robić wolniej podobnie jak powrót czyli kurczenie taśmy. Trzeba też kontrolować żeby ręka czy noga nie wracała bezwładnie, ona ma też trzymać taśmy nie pozwolić jej za bardzo wygrać. 
Ćwicząc dokładniej i wolniej odkryłem że taśma Thera Band w moim przypadku nie jest wcale taka słaba, wręcz odwrotnie ja jestem słaby do tej taśmy. 
A jeśli chcielibyście mnie wspomóc w czasie okresu rozliczeniowego i nie tylko to możecie podzielić się ze mną 1% podatku (który płaci US nie Wy) lub wysłać SMS. Za co z góry bardzo Wam dziękuję. 




Na dzisiaj to już w sumie wszystko Kochani. 
Zapraszam Was ponownie do lektury mojego bloga jutro. 
Pozdrawiam.

08.02.16 Dziennik- Nerwowo

Hej :)
Dzisiaj pierwszy dzień tygodnia choć z drugiej strony zależy jak kto tydzień rozpoczyna. 
Jedni od niedzieli a drudzy od poniedziałku, ja zaczynam od poniedziałku.
W sumie to dzień minął całkiem OK, poza jedną paskudną sytuacją wieczorem...
Tradycyjnie pobudka godzina szósta rano, kawa, śniadanie. 
Na śniadanie dwa jaja na boczku czyli jajecznica według bodajże Jakuba Mauricza o ile dobrze kojarzę. Mauricz to zdaje się trener czy dietetyk sportowców. A może jedno i drugie zdrowe żywienie to podstawa. Według właśnie tego gościa najlepszym posiłkiem na śniadanie jest jajecznica na boczku. Zapewnia ona dużo energii uzupełnia jakieś tam coś, braki w organizmie które powstają w nocy podczas snu.
Gimnastyka też poszła całkiem nieźle, wiecie zaczynam ćwiczyć już nie z przymusu ale z tak zwanego nawyku.Zdecydowanie lepiej się czuję, lepiej chodzę, lepiej funkcjonuje. 
Fakt, że po gimnastyce mam trochę problem z utrzymaniem się na nogach ponieważ są zmęczone. 
Ja jestem zmęczony ale w sumie 5 minut na kanapie w pozycji leżącej i zaczynam funkcjonować.
Po gimnastyce tradycyjnie spacer do cioci.
Tam tradycyjnie wypiłem kawę w miłym towarzystwie. Pogadaliśmy o wszystkim i o niczym, o tak zwanej dupie Maryni.
Po powrocie ugotowałem ziemniaki na obiad dla dzieciaków z niedzieli zostały schabowe i jakiś tłuszcz więc w sumie obiad gotowy. Ja w sumie na obiad zjadłem samego schabowego.
Trochę niedobrze  bo w panierce ale Justyna bez panierki chyba nie potrafi zrobić schabowych. Panierki też nie dało się bezproblemowo obrać bo była dosyć cienka. Fakty że nie na mące ale chyba na bułce tartej. W każdym bądź razie żadna wersja panierki nie jest dla mnie.
Po południu siadłem trochę na TV a raczej przed tv bo moich 89 kilogramów telewizor by nie wytrzymał. :D
Wieczorem wziąłem młodego bo się nudził i graliśmy w tysiąca dobieranego dla ścisłości w grę karcianą.
Później zaczął się mój horror czyli film "M jak miłość" no właściwie serial.
No i wieczorem zaczęła się robić trochę nerwówka ale to sprawa nie na forum więc nie będę się rozpisywał w tej kwestii...
Zatem na dziś to już wszystko Kochani. 
Zapraszam Was jutro. 
Pozdrawiam.
PS. Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs

8.2.16

07.02.16 Dziennik- Miłe spotkanie

Hej :))
To była niedziela, której nie zapomnę.
Wstałem około godziny ósmej. Śniadanie, kawa to już mój nawyk bez którego ani rusz.
Obrałem ziemniaki w trakcie tej czynności pojawiła się Justyna i posłała mnie z dymem z papierosa. Zresztą tradycyjnie tutaj nikt nie może oddychać czystym powietrzem. Pomijając już ten fakt to można ironizować że SM mnie nie zabije tylko rak płuc. Nie wspomnę już o dzieciach. 
Każdy głupi wie że do palenia służy piwnica w której stoi piec ale co zrobić.
Zamiast warzyw lepiej zrobić paznokcie bo trzeba ładnie wyglądać z wiertarką w pracy no ale nie moja kasa, w końcu nie zarabiam.
Justyna jak przyszła spaliła tego wyżej wymienionego papierosa i zabrała się za obiad. Bardziej za mięso i surówkę dziś były schabowe.
Oczywiście tradycyjnie oberwałem bo wykorzystałem wszystkie jajka. Jeśli nie na jajecznice na boczku to na tak zwany kogel mogel. 
Obiad podano o godzinie 12-tej. 
Jeszcze zapomniałem dodać że rano uczyłem się słówek z języka angielskiego. Powiem Wam szczerze że mam problem z zapamiętywaniem. Nie jest takie proste jeśli nie możesz tego czytać, ze słuchu jest znacznie gorzej w moim przypadku ale poćwiczyłem trzecią turę 20 słów najczęściej używanych w języku angielskim.
Po dwunastej byłem umówiony z moją dobrą koleżanką też ma zadatki na przyjaciela.
Pracowałem z tą dziewczyną jakieś 5 lat. Wierzcie mi, nie było łatwo. Na początku, przez pierwsze miesiące były wieczne kłótnie, żarliśmy się dosłownie jak psy.
Choć z czasem było coraz lepiej. Ostatecznie stanęło na tym że wystarczyło, że jedno na drugie spojrzało. Wiedziało się czy można się odezwać czy nie i co komu leży na sercu. Można było się wygadać ze zrozumieniem, dziewczyna do rany przyłóż. Złego słowa nie mogę powiedzieć poza tym że czasem podnosiła mi ciśnienie a ja jej.
Wiecie powspominaliśmy te lata współpracy, było ogólnie fajnie.
Zleciało około trzech godzin, nawet nie wiem kiedy, nie zdążyłem się obejrzeć.
I nie pamiętam albo pamiętam a może nie pamiętam kiedy ostatni raz tak fajnie spędziłam czas. Byłem totalnie ale to tak mega wyluzowany, zapomniałem o wszystkim.
No jeszcze takie były w sumie odwiedziny w Grębaninie.
Tak około godziny 15-tej wylądowałem u mamy tam zeszło około dwóch godzin i powrót do domu.
W domu zjadłem kolację. W sumie zacząłem jeść ale ktoś mi wciągnął kawał mięcha i musiałem sobie naszykować kolejny. Mięso w sumie to nie jest zbyt właściwy pokarmy na kolację ale lepszy od glutenu czyli chleba, masła, mleka i wszystkiego innego. Zdrowsze byłyby warzywa, ewentualnie owoce, których nie mam.
Wieczorem Justyna z Miłoszem zrobiła lekcje i zaczęliśmy grać w karty w Wyścig Pokoju.
To jak na razie była ostatnia gra z dzieckiem 10- letnim ponieważ dopóki prowadził i to sporą różnicą punktów było OK. Jak zaczął przegrywać niewielką ilością punktów no to już nie było fajnie, fochy, kozły i tak dalej.
Wieczór zakończyłem na oglądaniu telewizji. Około godziny 24:00 byłem w łóżku i tradycyjnie z zaśnięciem nie miałem większego problemu. 
Zapraszam do poczytania: 
Serdecznie Was pozdrawiam i zapraszam jutro. 

7.2.16

06.02.16 Dziennik- Huśtawka

Hej ;))
Dzisiejszy dzień minął praktycznie jak każdy a przynajmniej tak mi się wydaje. I miałem humor i nie miałem humoru, standard.
Na pewno podniosłem tyłek o godzinie szóstej rano. Kawa, śniadanie, sprawdzenie poczty. 
Ilość odwiedzin na blogu tym razem było 330 i ostatnio jest tego coraz więcej, znaczy że mam wiernych czytających. Dziękuję Wam za to! :)
Najwięcej jest wyjść z Niemiec, następnie z Hiszpanii, Polski, Stanów Zjednoczonych.
Dziękuję Wam że odwiedzacie mojego bloga. Mam nadzieję że też jeszcze czytacie.
Piszę go w charakterze dziennika, opisuje każdy swój dzień. Może jeszcze mało dokładnie ale staram się. 
Fakt jest taki że leków kopaxone już nie biorę. Sam zrezygnowałem z programu ponieważ lek (jeśli chodzi o mnie) był nieskuteczny i niepotrzebnie było się nim tylko truć.
Skuteczny to może być u kogoś, u kogo zaczęło się stwardnienie rozsiane a nie u kogoś kto zaczyna się leczyć po 16 latach choroby. Osobiście też uważam, że lek bardziej mi zaszkodził niż pomógł ponieważ opadłem z sił, wysiadły mi mięśnie, stały się słabe. No trudno, teraz mam dużo pracy żeby wrócić do siebie, nabrać sił z powrotem.
W sumie gdyby nie rodzina nie miałbym rehabilitantki choć raz w tygodniu w domu, ale o Oliwii to już mówiłem praktycznie w każdym poście.
Ostatnio podczas rozmowy powiedziała mi że jestem strasznie negatywnie nastawiony do swojej osoby. A żeby kuracja a raczej rehabilitacja była skuteczna jeszcze bardziej niż jest muszę zmienić zupełnie nastawienie do siebie.
Po śniadaniu i po sprawdzeniu poczty, wziąłem moje dziewczyny pod rękę i poszedłem do cioci. Tak na chybił trafił nawet nie dzwoniłem tym razem. Okazało się że cioci nie było, była na wyjeździe. A kuzynka z mężem też wyjeżdżali gdzieś ale szybką kawę wypiłem.
W domu jeszcze trochę przy komputerze a właściwie to przed komputerem. 
Po południu wyjazd do mamy w odwiedziny. U mamy wszedłem na wagę. Cholera, przeraziłem się waga pokazała mi 89 kg szlak! Idę w górę. :/
Po powrocie kąpiel i TV. Zeszło tak tradycyjnie do godziny 24-tej. Śpiący jeszcze nie byłem za bardzo, męczyłem się w łóżku do godziny pierwszej w nocy.
Na dziś to wszystko. 
Zapraszam Was ponownie jutro do lektury mojego bloga.
PS. Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs

6.2.16

05.02.16 Dziennik - Filmik

Hej :)
Zaczynam dziś od filmiku, który warto zobaczyć i który dostałem od mojej dobrej znajomej, w sumie przyjaciółki z którą trochę się urwał kontakt. Marzena to ma już chyba w nawyku, że przysyła mi takie materiały, jak sama przy okazji na nie trafi. 
Zaskakujące w tym wszystkim jest to że trafia w sedno. Zawsze jak zaczynam się wyłamywać z diety, pilnować się przed jedzeniem potrawy z glutenem, głównie z glutenem.
Fakt jest taki że chleba nie ruszam, makaronu praktycznie też nie ale zaczynam się wyłamywać, pozwalać sobie na konsumpcja ciast. A w nich jakby nie patrzeć gluten to podstawa ponieważ piecze się je z mąki.
Dzięki Marzena że trafiasz jak nie daję rady, najbardziej się zapominam.
Byłem też u cioci dzisiaj na spacerze. W domu nie miałem co robić za bardzo więc się przeszedłem. Tam mi zeszło ze 2 może 3 godziny w sumie. Fajnie się rozmawiało, puściłem cioci ten film od Marzeny link do filmu macie u góry na początku posta.
Puściłem dlatego że rozmawialiśmy o zdrowiu i przy okazji o glutenie. A ten filmik między innymi mówi skąd się biorą choroby autoimmunologiczne a dokładniej skąd mogą się brać.
Rozmowa zaczęła się od tego że miałem zjeść śniadanie. W sumie się skusiłem choć nie powinienem.
Mówię do cioci że Marzena przysłała mi film, puszczę Ci ciociu pod warunkiem że nie weźmiesz go do siebie. Nie będziesz się przejmować martwić, no dobrze.
Otworzyłem filmik i ciocia się przejęła, no nie miałem takiego zamiaru.
Przy okazji z filmiku weszło schorzenie, które ma ciocia i które przy okazji między innymi może występować.
Ja w sumie też nie wiedziałem, raczej nie słyszałem wcześniej o tym schorzeniu. Uwagę bardziej skupiłem na swoim stwardnieniu rozsianym. Po rozmowie z ciocią odtworzyłem filmik, nie wiedziałem że problem glutenu dotyczy też jej schorzenia, że przy okazji mogło się wziąć z nieprzyswajania glutenu.
A wracając do ćwiczeń to dziś odpuściłem warzywa i problem z gazami się skończył.
Na początku tygodnia ćwiczenia robię z rana. Jest to znacznie lepsza opcja niż ćwiczenia po południu ponieważ człowiek jest bardziej wypoczęty. Nie jest jeszcze znudzony, zmęczony chodzeniem, siedzeniem, nic nie robieniem.
Powiem Wam że ćwiczenia wychodzą mi to coraz lepiej.
Rehabilitacja i ćwiczenia mają pozytywny wpływ na mnie i na moją siłę, samopoczucie i etc. Wywnioskowałem z tego, że wieczorem musiałem iść dołożyć do pieca ponieważ żona pojechała do koleżanki. Zszedłem do piwnicy bez większych problemów dołożyłem kilka deseczek chyba 3 sztuki i następnie wziąłem łopatę i do innego pomieszczenia poszedłem po miał. I właśnie w tym momencie odkryłem że funkcjonuje znacznie lepiej niż 3 tygodnie temu ponieważ bez problemu tego miału nabrałem, wyprostowałem się bez zawrotów głowy stojąc pewnie na nogach zaniosłem go do pieca. Nie rozsypałem po drodze, nie potknąłem się o nic. Zwykle wystarczy mi płaska powierzchnia by się potknąć.
No dzięki gimnastyce może też lepiej mi idzie z chodzeniem. Dodatkowo wędruje na kulach, raczej z kulami na te spacery w kierunku cioci i od cioci.
Z kulami też sobie lepiej radzę, nie potykam się już o nie.
Może to że poradziłem sobie w piwnicy jest też związane z tym że chodzę z dwoma kulami a nie z jedną. Plecy też bolą mnie jakby trochę mniej w odcinku lędźwiowym. Same plusy! :)
Jedna rzecz mnie martwi jest to moja bezsenność. A właściwie, która była ale już się skończyła. 
Nie wiem dokładnie o co chodzi. Może to rzut choroby czyli stwardnienia rozsianego na jakieś coś tam w mózgu odpowiedzialnego za sen. Do czego zmierzam od dawna miałem problem z zasypianiem w nocy zwykle chodziłem spać o godzinie pierwszej, drugiej, czasami trzeciej. Wstawałem godzina siódma może ósma i byłem wyspany. Zasypiałem w sumie męcząc się, leżąc jakiś czas w łóżku.
Teraz dla odmiany przychodzi godzina 22:00 to czuje już zmęczenie od nic nierobienia. Przychodzi godzina 23:00 zaczynam siedzieć na siłę. Wytrzymuje zwykle do godziny 24:00 ponieważ muszę zawsze obejrzeć iCarly, chodź te odcinki się powtarzają któryś raz z rzędu. Powiem Wam że podobnie miałem z serialem Drake i Josh.
Wtedy potrafiłem siedzieć prawie do godziny drugiej w nocy, żeby obejrzeć go na spokojnie. Komedia boki zrywać szkoda, że to już nie leci. Zwykle emitowane było na Disney Channel.
Jak to leciało w TV to jeszcze pracowałem. Zwykle wstawałem przed godziną piątą rano żeby zjeść śniadanie, wypić kawę. A 15-20 minut po piątej rano wsiadam na rower i jechałem osiem kilometrów do pracy. W pracy standardowo ok 11 godzin znowu na rower i powrót do domu. Dziwne też jest to że do pracy wystarczało mi na dojazd pół godziny czasami krócej za to z pracy 50 minut na powrót to było nie raz za mało.
Po powrocie jadłem obiad, piłem kawę  i siadałem do komputera do Allegro. Właściwie to ogarniałem Allegro, wystawiałem towar, pakowałem. Wieczorem oglądałem TV do godziny pierwszej drugiej w nocy dopóki nie skończył się Drake i Josh.
Miałem problem z zaśnięciem już wtedy a będzie to jakieś sześć, siedem lat temu.
A teraz od kilku dni mam tak, jak już wcześniej wspomniałem. Mam niezłą mulozę już od godziny 23:00, jestem prawie nieprzytomny. A o 24:00  mam problem ustać na nogach. Jak położę się do łóżka to czasami nawet nie wiem że się już położyłem i budzę się rano, zwykle godzina szósta. 
Coś zmienia się tutaj na pozytyw ponieważ śpię sześć do ośmiu godzin. 
A jeśli chcielibyście mnie wspomóc w mojej rehabilitacji czy pomóc usunąć przeszkody architektoniczne to możecie podzielić się ze mną 1% podatku. Za co z góry bardzo Wam dziękuję. 




Żeby Was nie zanudzać to na dziś skończę opowiadać już o sobie. 
Zapraszam Was jutro kochani do poczytania i zapoznania się w kolejnym postem. 
Pozdrawiam.

04.02.16 Dziennik- Warzywa i rehabilitacja

Hej ;)
Dziś miałem niezły dzień. Niezły począwszy od pobudki a skończywszy na pójściu wieczorem do łóżka.
Już nie będę pisał dziś o tym co robiłem, jak wstałem.
W sumie mogę wspomnieć, że wczoraj na kolację warzywa.
Dziś na  śniadanie warzywa i kawa. W międzyczasie sprawdzenie poczty trochę surfowanie po internecie. Poszedłem też na spacer do mojej cioci, powiem szczerze że do południa zleciało.
Na obiad zjadłem jakieś mięcho i wyczekiwałem rehabilitantki.
Nie było to spokojne wyczekiwanie a właściwie bezstresowe ponieważ warzywa wywołały u mnie mega ale to mega gazy. Masakra jakaś jeszcze żeby nie były toksyczne ale one to dosłownie jak jakaś broń biologiczna.
Chodziłem zestresowany ponieważ Oliwia miała przyjechać, znaczy rehabilitantka a tutaj przy wysiłku chcąc nie chcąc mogło się coś wymknąć w sensie gaz.
I też miałem rację że mogą być problemy przy wysiłku.
Oliwia chciała mnie potrenować wysiłkowo a ja do niej mówię że to ćwiczenie odpada. Zaczęła robić inne ćwiczenie ja mówię Oliwia musimy zmienić pozycje. Ona do mnie Michał to ja tu jestem od ustawiania a nie ty mnie ustawiasz hihi.
Jakaś masakra, rozmawialiśmy też trochę w trakcie ćwiczeń przy okazji obejrzała młodszego komandosa bo ostatnio skarży się na ból stóp. No i wyszło lekarz rodzinny dał skierowanie do dermatologa bo wydaje mu się że młody ma jakieś zmiany skórne.
Natomiast Oliwia młodego rozebrała z butów, skarpetek, spodni i mówi że ma koślawe nogi. W sensie że się koślawi, staje bokami stóp bardziej. Właściwie bokami przez to zrobił mu się na narosty na kościach bocznych i to boli. Powiedziałem mu żeby ściągał jeszcze górę Chcę zobaczyć jego plecy no i nierówne łopatki, jedna wyżej druga niżej. Ramiona też ustawia tak jakby się garbił. Rehabilitantka poprosiła go jeszcze żeby usiadł tak jak ogląda telewizję. No to już wiemy skąd te plecy pytanie dlaczego się garbi, mówi że nie może tak siedzieć.
W ostateczności powiedziała że przygotuje dla niego ćwiczenia żeby sobie ćwiczył w domu. Choć mówi że lepsze byłoby dla niego gdyby chodził na gimnastykę korekcyjną.
Przyjeżdżał nawet tam do nich do Kępna. Musiałby słuchać i na pewno lepiej by się skupił na tym co robi. Jednak wyjazdy do Kępna to tak nie za bardzo ponieważ nie ma z kim czyli pozostaje gimnastyka w domu lub gimnastyka korekcyjna w szkole.
Wracając do mnie rozmawiałem z Oliwią że trochę już efekty pracy, gimnastyki widać. Widać że chcesz dojść do siebie, do zdrowia. A wrócisz do pełni sił tylko demotywujesz się i to jest problem, powiedziała. Jak się demotywuje, nienawidzę pewnych rzeczy u siebie nie potrafię ich zaakceptować. Czyli np tego jak wyglądam, tego jak mówię- swojego głosu i tak można by wymieniać długo.
Na kolację znowu warzywa zjadłem.
Dzięki warzywom znów pozbyłem się zaparć a to też tylko na chwilę, braknie warzyw i zaparcia wrócą. Nie wiem nawet o które warzywo chodzi, które mi pomaga.
Rada dla Was nie musicie łykać tabletek typu Xenna, jakiś tam środków zażywać przeczyszczających, wystarczy zjeść sobie papkę z kapusty chińskiej z dodatku  selera naciowego, ewentualnie kapusta chińska z dodatkiem szpinaku.
A jeszcze lepiej co słyszałem i zgadałem się z pewną osobą bliską mojemu sercu oraz kodowi DNA. Ta osoba wypiła posiekane w blenderze kielicha dobrze umyte warzywa szpinaku i selera naciowego, też musiała pilnować WC.
Jestem ciekawy czy na Was też by to w ten sposób podziałało.
Na dziś to wszystko Kochani.
Zapraszam Was jutro do czytania mojego bloga.
Pozdrawiam.
PS. Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs

3.2.16

03.02.16 Dziennik- Braki z 1%

Hej :)
Kochani dziś też wstałem o godzinie szóstej rano.
Mam wrażenie że znowu mam problemy z zatokami.
Młodzi o godzinie 7:40 poszli do szkoły ja tradycyjnie wcześniej sprawdziłem pocztę zjadłem śniadanie i zapiłem kawą.
Później uczyłem się słówek z angielskiego i nagle dzwonek do drzwi.
Okazało się że brat przyjechał do chrześniaka, mojego starszego syna z urodzinowym upominkiem. Posiedzieli chwilę i uciekli. Zapomniałem dodać że brat był z żoną i dzieckiem.
Pojechali ponieważ mały miał się przespać a później wybierali się do Dziadowej Kłody na atrakcje dla dzieci ponieważ województwo dolnośląskie ma teraz dwa tygodni ferii zimowych.
W Dziadowej Kłodzie zapewniają atrakcje w postaci Mucha Tychy, zamków i inne.
Wiecie wczoraj brat mnie się zapytał dlaczego wpłynęły 3 przekazy z jednego procenta na moje konto w fundacji z Urzędu Skarbowego w Oleśnicy skoro 6 miało być. Od brata, od znajomych którzy podlegają pod Urząd Skarbowy w Oleśnicy czyli ogólnie na pewno brakuje trzech wpływów z tego urzędu z jednego procenta za 2014 rok.
Ta sytuacja uświadomił mi że takich wpływów mogło być znacznie więcej niż 15 których weszło.
Jeden z Urzędu Skarbowego w Namysłowie, jeden z urzędu skarbowego w Międzyrzeczu, trzy z Urzędu Skarbowego w Oleśnicy i kilka z Urzędu Skarbowego w Kępnie.
Pisałem wiadomość wczoraj do fundacji z prośbą o wyjaśnienie zaistniałej sytuacji dziś dostałem odpowiedź, którą załączam poniżej:

Dzień dobry,

W momencie gdy na Państwa subkoncie brakuje konkretnej wpłaty w ramach wpłat z 1% konieczne jest aby upewnili się Państwo czy Darczyńca potwierdza iż prawidłowo i terminowo złożył PIT. Następnie prosimy o przesłanie do nas kopii lub skanu PITu Darczyńcy (fragmenty z danymi Darczyńcy oraz informacjami komu oddaje 1%) oraz informacją o Urzędzie Skarbowym w którym rozliczał się Darczyńca.

Na podstawie przesłania wymaganych informacji będziemy mogli zgłosić się do Urzędu Skarbowego lub odnaleźć wpłatę wśród niezidentyfikowanych 1%

Z poważaniem,
Magdalena Penda Główny Specjalista ds. Administracyjnej Obsługi Projektu
Fundacja AVALONBezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym
Budynek CH PANORAMA
Al. Witosa 31 lok. 103, I p. 00-710 Warszawa
Tel: 22 266 82 36, Fax: 22 266 82 94
www.fundacjaavalon.pl

Kochani apeluję by zwracać uwagę na podawane dane na końcu tzn prawidłowy numer KRS fundacji AVALON : 0000270809 
i koniecznie jeszcze wypełnić pole Cel Szczegółowy :  Kałka 3424 
brak którychś z podanych danych spowoduje że środki z 1% nie wpłyną na moje subkonto w Fundacji

Trochę to dziwne że brakuje wpływów chodź osobiście uważam że Fundacja w której jestem jest uczciwa i rzetelna. Zresztą na pewno nie chcieliby mieć problemów.
Jeśli byłby nie uczciwi to pewnikiem nie widziałbym wpływu za SMS z 26 stycznia 2016 roku. Już wiem też dla zainteresowanych że całkowity koszt sms-a to 5 zł plus VAT za SMS a na konto wpłynęło mi 4,85 zł a 0,15 zł koszt obsługi.
Wracając do wydarzeń z rana to jeszcze zdążyłem zrobić gimnastykę całkiem inaczej się funkcjonuje jak zostaje wolna chata.
Zrobiłem też kilka opłat i jesteśmy prawie na zerze.
Miesiąc jest mega długi mimo że to luty.
Młodzi wrócili ze szkoły, już nie mogę się skupić.
A miałem dziś wenę twórczą...
Zatem na dziś to już wszystko Kochani.
Zapraszam Was jutro.
Pozdrawiam
PS. Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs

2.2.16

02.02.16 Dziennik- USG i CHIRURG

Hej :)
Dziś podobnie jak wczoraj wstałem z całkiem niezłym humorem i nawet byłem wyspany.
Trochę miałem kłopot ponieważ wczoraj ostatni posiłek zjadłem o godzinie 15:00... 
Wszystko przez to że miałem mieć o siódmej rano badanie obrazowe USG.
W sumie żywiłem się wodą wczoraj wieczorem czyli nie było najgorzej.
Mimo że zwykle wieczorem trochę muszę podjeść. Nie potrafię tego nawyku się pozbyć. 
Rano na czczo byłem. Tyle że ktoś z rejestracji, kto mnie informował o USG zapomniał dodać że mam mieć pełny pęcherz.
W sumie nie mam jeszcze opisu tego badania ale rozmawiałem w trakcie z lekarzem i wszystko było OK w jamie brzusznej.
No tylko o moją feralną prostatę jeszcze chodzi. Tylko akurat na badaniu nie wyszła, nie było jej widać. Wszystko za sprawą tego że miałem pusty pęcherz. Dobrze że choć badanie z krwi pod kątem prostaty wyszło w normie.
Po badaniu USG przeszedłem do chirurga, który miał być o godzinie ósmej rano.
W mojej poradni są jakby 2 gabinety a właściwie dwie rejestracje. Chociaż nie wiem w sumie jak to drugie pomieszczenie nazwać. Tam siedzą pielęgniarki, które asystują chirurgowi przy drobnych zabiegach i mają tam karty u siebie. Jednak przed wizytą trzeba się meldować żeby karta została wyjęta
I główna rejestracja poinformowała mnie, że chirurg będzie od godziny 8:00 do godziny 11:00. Jednak pielęgniarki, które są przy chirurgu nic o tym nie wiedziały. Powiedziały mi że chirurg będzie od godziny 9-tej.
Skubaniec, mało że od 9-tej to jeszcze spóźniony przyszedł a ja już tam od 7:00 siedziałem.
Taki dosyć wyszczekany, nie mataczył zapytał co mnie sprowadza i na jakiej podstawie ma mi wystawić skierowanie na tomograf komputerowy TK. 
Pokazałem mu dokument z przed roku na którym widnieje że mam guza 12 mm w lewym  nadnerczu tzw INCYDENTIALOMA.
Dowiedziałem się że tym mam się nie przejmować chodź warto go sprawdzać od czasu do czasu czy coś się złego nie dzieje. Guzy incydentaloma nie są złośliwe i wychodzą tylko przez przypadek podczas innych badań. W moim przypadku było to badanie kręgosłupa, dolnego odcinka lędźwiowego. W każdym razie miałem tomograf kręgosłupa na którym wykryto tego guza.
Przy okazji dowiedziałem się że z tymi guzami ludzie żyją i nic o nich nie wiedzą. 
Powiem Wam że też wolałbym nie wiedzieć. 
Z tych dzisiejszych badań to ogólnie wszystko. Muszę sobie jutro poszukać tomografu na którym będę mógł mieć zrobione badanie TK szybciej niż po 9 miesiącach. Taki termin podobno zaznaczam podobno mają w Oleśnicy na NFZ.
Podobno w Namysłowie mają szybsze terminy znacznie szybsze.
Co do ćwiczeń to dzisiaj jeszcze się za nie nie zabrałem ale zaraz to zrobię. Teraz mamy godzinę 16:15. 
A jeśli chcielibyście mnie wspomóc w mojej rehabilitacji czy pomóc usunąć przeszkody architektoniczne to możecie podzielić się ze mną 1% podatku. Za co z góry bardzo Wam dziękuję. 




Na dziś to wszystko Kochani zapraszam Was do lektury mojego bloga jutro.
Pozdrawiam Was serdecznie.

1.2.16

01.02.16 Dziennik- Huśtawka nastroju

Hej, witajcie kochani :)
Co do dzisiejszego dnia to zaczęło się całkiem fajnie. 
Pobudka o szóstej czy trochę po szóstej. Zejście na dół począwszy od łazienki skończywszy na śniadaniu i kawie.
Później sprawdziłem pocztę e-mail i dawno już tego nie robiłem tak wcześnie- gimnastyka. 
Powiem Wam że poszło mi całkiem nieźle, mimo że w domu 16 stopni Celsjusza.
Mówię że dawno tak już nie było ponieważ 2 tygodnie temu, może jeszcze dawniej ostatnio ćwiczyłem z rana.
Gimnastyka też całkiem fajnie mi wyszły, raz dwa. W sumie jeszcze ćwiczenia z piłką zostały na dobry koniec dnia.
Co do huśtawki nastrojów to mam na myśli to że wstałem po godzinie szóstej rano z humorem, wyspany. No prawie wyspany. Humor niezły, wypoczęty ale długo to nie trwało, zaraz się wkurzyłem. Później te wszystkie czynności o których pisałem wcześniej. Po gimnastyce poszedłem na spacer do mojej cioci.
Po powrocie znów trochę internet tak zwane surfowanie. Potem obrałem ziemniaki. 
Komandosy znaczy chłopaki ze szkoły mieli wrócić o godzinie 14:30 a młodszy już wrócił o godzinie 13:30.
"Bo pani mi powiedziała że już nie muszę zostawać na dodatkowych lekcjach z matematyki."
Jak młody wrócił to w te pędy wstawiłem ziemniaki. Niecałe pół godziny i były.
W sumie ta nieplanowana wizyta no nie wizyta tylko powrót ze szkoły też podniósł mi ciśnienie. Jak po 15 minutach młodszy przyszedł z pokoju "tata kiedy będzie w końcu ten obiad" wrrrrr.
Później godzina 15-sta drugi, starszy syn przyszedł do domu razem z żoną. A miał być o 14:30. Ta przyszła w sensie żona i znowu miała problem.
I znowu ciśnienie poszło do góry dzień też jakiś taki zimny, mokry.
Młodzi pojechali przed 16-stą do fryzjera jeszcze ich nie ma pojechali z mamą.
W sumie humor poprawiła mi sąsiadka Ilona.
Przyszła po ulotkę. W sumie dostała kilka, chciała mnie wpisać w PIT i dać ulotki znajomym.
Kochana sąsiadka.
Zadzwonił też znajomy Rafał, mąż Zosi. Wspomniałem o nim wczoraj w poście. Zadzwonił z informacją że rozdał 50 w zakładzie i że około 30 zostało. Pytał czy może zostawić je w urzędzie skarbowym. Powiedziałem żeby kilka zostawił. Mówił że resztę przekaże siostrze. 
Jak to mówią prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Zobaczymy co wyjdzie z tych ulotek jaki będzie odzew.
Kochani, teraz do moich czytelników z zagranicy głównie: Niemcy, Hiszpania, Stany Zjednoczone Ameryki. Apeluję do Was każde wsparcie finansowe nawet niewielkie, każda kwota mnie zadowoli. Pieniądze pozwolą mi na częstsze rehabilitacje, likwidacje barier architektonicznych.
Ważne by w treści przelewu podać: KAŁKA 3424
Wówczas pieniążki trafią do mojego subkonta w fundacji Avalon. 
Pieniążki można wpłacać na poniższe numery kont bankowych dla waluty euro dla waluty USD oraz inne.
Przelewy walutowe lub zagraniczne:

IBAN - International Bank Account Number
Rachunek walutowy EUR:
IBAN: PL07 1600 1286 0003 0031 8642 6021

Rachunek walutowy USD:
IBAN: PL77 1600 1286 0003 0031 8642 6022


Rachunek dla przelewów zagranicznych w innych niż EUR I USD walutach:
IBAN: PL62 1600 1286 0003 0031 8642 6001


Dane odbiorcy:
Fundacja AVALON - Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym
ul. Michała Kajki 80/82/1
04-620 Warszawa, Polska


Bank odbiorcy:
BGŻ BNP Paribas SA
Oddział w Warszawie
Al. Krakowska 2
02-284 Warszawa

Kod SWIFT/BIC:  PPAB PLPK 

WAŻNE!
Jeśli chcesz przekazać darowiznę na rzecz konkretnego Podopiecznego wypełnij koniecznie pole TYTUŁ PRZELEWU, wpisując w nim nazwisko i numer subkonta osoby, której chcesz przekazać darowiznę: KAŁKA, 3424


Donations in EUR:
IBAN: PL07 1600 1286 0003 0031 8642 6021

Donations in  USD:
IBAN: PL77 1600 1286 0003 0031 8642 6022

Donations in  other currencies:
IBAN: PL62 1600 1286 0003 0031 8642 6001
 

Receiver:
Fundacja AVALON - Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym
ul. Michała Kajki 80/82/1
04-620 Warszawa, Polska


Receiver’s bank adress:
BGŻ BNP Paribas SA
Oddział w Warszawie
Al. Krakowska 2
02-284 Warszawa

SWIFT/BIC:  PPAB PLPK 

IMPORTANT!
If you would like to make a donation for a particular person, please fill the ID of that person (surname and the number of the subaccount) in the TRANSFER TITLE, eg. KAŁKA, 3424.
Na dziś to już wszystko Kochani. 
Zapraszam Was ponownie do odwiedzenia mojego bloga jutro.
Pozdrawiam.

31.1.16

31.01.16 Dziennik- Towarzyska Niedziela

Hej :)
Tak niedziela w sumie całkiem przyjemna, choć na początku wiało nudą.
Dzień klasycznie rozpoczęty wezwaniem przez naturę. Później babka, kawa, komputer- sprawdzenie poczty.
Tak zeszło do około godziny 10:00. A po 10-tej pojechaliśmy do mamy, stamtąd do kościoła i na obiad. W sumie ja do kościoła nie poszedłem. Nie wiem, nie jestem w formie, za zimno. Muszę do tego chyba dorosnąć. Dotrzymywałem towarzystwa bratu, robił obiad. Właściwie to kończył obiad i zrobił eksperymentalny omlet jajeczno kaczkowo makaronowy z dodatkiem soli, pieprzu, chili, oregano i takie tam. Jeszcze w domu w rękę weszło, według mnie to nie był to omlet tylko omlecik. Miał średnice może 8 centymetrów a grubość do dwóch centymetrów.
Takie dosłownie danie bezpłciowe ale nawet dobre mało przyprawione za delikatnie.
Na obiad zjadłem ryż i mięso gotowane.
Później dwie godzinki przerwy trochę rozmów o tak zwanej dupie Maryni.
Na 14 byliśmy zaproszeni do znajomych Rafała i Zosi. Z Rafałem pracowałem 9 lat w zakładzie, w fabryce mebli Karol meble. Oj były to czasy, nerwy a tych przyjemniejszych dni było tam mniej. 
Fakt jest taki, że może rewelacyjnie tam nie płacili ale była praca. W sumie jedna wielka rodzina z każdym szło się dogadać i tak dalej. Może bym jeszcze chciał tam wrócić ale to niemożliwe. Tam lubią osoby z niepełnosprawnością, no właściwie z grupą pożyczoną ale zdrowe.
Ale mniejsza już z tym.
Do znajomych dotarliśmy około godziny 15-tej i zeszło prawie do 19-tej. Fajnie się tak wyrwać pogadać o rzeczach ważnych i o pierdołach.
Zosia z Rafałem nas gościli ciasto, ciastka, kawa, piwo, bigos. Powiem Wam ciasto i bigos swojskiej roboty. Ma dziewczyna talent i smak.
Jedynie co mnie tam rozłożyło to temperatura bo jak dla mnie to już było za ciepło, chyba 24 stopnie w domu, masakra.
Za to powrót do domu i człowiek od razu odżył. W sensie mam na myśli siebie bo u mnie temperatura z 16 stopni. Zaraz będzie cieplej bo Justyna poszła męża rozgrzać do piwnicy. Pisząc męża mam na myśli piec CO.
Ostatnio sama go tak nazwała jak wróciła z pracy. Cytuję "Czy ja z tym piecem ślub wzięłam że ja muszę do niego chodzić palić a raczej w nim palić?".
Tak wracając do moich podejrzeń co do rzutu to być może był, być może się mylę a może jeszcze trwa tyle że jest trochę słabszy. Wczoraj miałem okazję stracić widzenie na oczy.. No widziałem, tylko bardzo tragicznie. Ustąpiło w sumie to tragiczne widzenie po około godzinie ale co do chodzenia to wciąż wężykiem. Wydaje mi się że trochę mniejszy ale wciąż to jednak wężyk. 
Jeśli to z tytułu zmęczenia to jest taka opcja ponieważ mało śpię. Justyna nie chce mi dać tabletki nasennej, chyba lubi jak się męczę.
Może gdybym się wyspał przynajmniej kilka dni to było by lepiej. Powiem Wam że co do chodzenia to nie jest za dobre albo inaczej moje chodzenie jest porównywalny do tego jak chodziłem po wyjściu ze szpitala, z oddziału rehabilitacyjnego. Czyli to co mi się dzieje, cofnęło mnie o jakieś dwa miesiące do tyłu.
Nie mam jakby czucia znowu w lewej stopie. Nie czuję że pięta stoi na ziemi. Mam wrażenie jakbym lewitował. A co jeśli nie dotyka podłoża.
Wypada też jeszcze powiedzieć coś niecoś na temat Oliwii.
Dotarła do mnie wczoraj z matą podłogową tak około godziny 15-tej. Pomęczyła mnie trochę. Ćwiczenia niby nie były aż tak męczące a przynajmniej w trakcie tak nie odczułem, choć niektóre dały mi do wiwatu. Mimo że nie było intensywnie ale co jest w tym najlepsze, to wczoraj po tym treningu, gimnastyce walczyłem ze zmęczeniem. Nie chciałem szybciej spać ponieważ leciał jakiś fajny film na HBO. Jak się film skończył miałem co robić by pokonać schody na piętro. Wszedłem do pokoju rozebrałem się położyłem do łóżka i więcej nic nie pamiętam do momentu gdy wezwała mnie natura.
A jeśli chcielibyście mnie wspomóc w mojej rehabilitacji czy pomóc usunąć przeszkody architektoniczne to możecie podzielić się ze mną 1% podatku. Za co z góry bardzo Wam dziękuję. 



 
Na dziś to wszystko Kochani. 
Zapraszam Was jutro.
Pozdrawiam.

30.1.16

30.01.16 Dziennik- Nowy problem

Hej :)
Ten dzień rozpoczęty jak bozia przykazała o godzinie szóstej trzydzieści.
Zszedłem na dół. Kawa, śniadanie, sprawdzenie poczty no i uczyłem się słówek z angielskiego.
Później wstała Justyna ze swojego wyrka ogarnęła kuchnię, pokój. Ubraliśmy się wzięliśmy przyczepkę samochodową sąsiada i pojechaliśmy po drewno, które w sumie czekało już od lipca sierpnia. Mniejsza z tym w każdym bądź razie pojechaliśmy po to drewno. 
Siedziałem w kuchni, siostra zrobiła jakiś wynalazek- zupę całkiem nieźle smakowała.
Ale to co mi się przydarzyło, dawno już nie miało miejsca. Mówię dawno bo ostatnio miałem coś podobnego 2 lata temu. Do czego zmierzam, siedzę sobie przy tym obiedzie, jem zupę i popatrzyłem na zegar gorszym okiem. No widzę jak widzę lepszym okiem. Nie widzę wskazówek i tak  wytrzeszczyłem to oko lewe ,moje lepsze i widzę nim tylko połowę zegara a konkretnie obudowy. Patrzę na meble mam problem z dostrzeżeniem uchwytów. To nie jest fajne. Powiem Wam że trochę się zdenerwowałem, na tyle że miałem problem wstać i ustać w ogóle na nogach. 
Na szczęście wszystko wróciło do normy po jakiejś godzinie, całkiem niedawno. 
Jak pamiętacie miałem problem z bólem nerwu wzrokowego pozagałkowego. 
Teraz miałem zawroty i w sumie mam. Chodzę wężykiem, przynajmniej tak mi się wydaje, żeby tego było mało to właśnie ten dzisiejszy przypadek jeszcze się dołożył.
Ale teraz mamy popołudnie, pierwszy transport drewna już rozładowany a zaraz jadą po kolejną kołówkę. Ja natomiast zostaje w domu i będę czekał na Oliwie.
Jak zakończy się ten dzisiejszy dzień nie mam pojęcia. 
Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs
Na dzisiaj będę kończył. 
Zapraszam Was do lektury jutro.
Pozdrawiam.

29.1.16

29.01.16 Dziennik- Niedobrze

Hej:))
Dzień rozpoczęty jak zwykle. Kawa na śniadanie już tym razem papki.
Powiem Wam kochani że warzywa czynią cuda. Może to akurat szpinak dużo zielonego ale ogólnie problem z zaparciem się skończył. Koniec z ośmiodniową gehenną. 
Ale do rzeczy młodszy, Miłosz prosił mnie wczoraj żeby go rano obudzić. Tak też zrobiłem. Obudziłem go dziś około godziny 10-tej. Na śniadanie chciał kulki (płatki śniadaniowe) z mlekiem kazał sobie je jeszcze osłodzić i dostarczyć do łóżka. Młody został obudzony, długo nie trwało dzwonek do drzwi. Kolega przyszedł młody się ubrał i tyle go widziałem. Pytał czy może iść i wracał się za każdym razem żeby zapytać.
Co do obiadu to tak jak wczoraj obrałem i ugotowałem ziemniaki. Tylko dziś 5 sztuk bo wczoraj ośmiu nie zjedli. A tak akurat zostały zjedzone nic nie zostało.
Korzystając z okazji że była piękna pogoda poszedłem na kawę do kuzynki. Jak wróciłem ogarnąłem pocztę elektroniczną później jakiś obiad. 
Dziś czeka jeszcze na mnie gimnastyka i zabawa z młodym albo z młodymi. Gry planszowe lub karciane a może jedno i drugie.
Dziś też mam wrażenie że może faktycznie mam rzut.
Objawy to sztywnienie dolnych kończyn i oczywiście słabość to znaczy są słabe, w kiepskiej formie. Dupsko, tyłek jak ktoś woli tak mi się chwieje na boki, chodzę wężykiem. 
Może to inny sposób odżywiania, mięsna dieta w której za dużo jest soli.
Zobaczymy co będzie jutro ze mną w jakiej będę formie.
Jutro będzie Oliwia. Poćwiczymy chwilę i zobaczymy co powie. Czy jest lepiej czy gorzej ze mną.
A jeśli chcielibyście mnie wspomóc w moich postępach i rehabilitacji to możecie podzielić się ze mną 1% podatku. Za co z góry bardzo dziękuję. 




Na dziś to już wszystko Kochani. 
Zapraszam Was jutro do lektury mojego bloga.
Pozdrawiam serdecznie. :)