29.1.16

28.01.16 Dziennik- Męski Dzień

Hej :))
Tak kochani, dzisiaj postanowiłem nie rozpisywać się od tego jak zaczynam dzień bo zwykle zaczyna się tak samo.
Niemniej jednak korzystam z okazji że nie ma śniegu i nie jest ślisko.
Z rana pierwsze co zrobiłem  to sprawdziłem pocztę e-mail. Później nauka angielskiego a raczej słówek. Koło godziny 11:00 zrobiłem śniadanie młodszemu Komandosowi. A potem postanowiłem się przejść do kuzynki na kawę w ramach tego że nie jest ślisko. Ruch się przyda.
Po kawie właściwie po powrocie do domu z kawy obrałem z młodym ziemniaki i ugotowałem
sos i mięso. Surówka została wykonana przez Justynę i tym samym obiad był gotowy.
Po obiedzie mieliśmy taki nasz męski dzień. Właściwie to już popołudnie. Wziąłem Miłosza i graliśmy w planszówki. Kilka razy chłopak się obraził bo przegrał, kilka razy wygrał. Tylko on ma problem ze zrozumieniem słowa właściwie z zaakceptowaniem porażki.
Po planszówkach przyszła kolej na gry karciane. Jako pierwsza gra karciana to był tysiąc dobierany. Muszę Wam powiedzieć że jak na dzieciaka to jest dość bystry, dawał radę.
Następnie jeszcze postanowiłem mu pokazać grę w oczko. Właściwa nazwa Black Jack.
Gra prosta jak konstrukcja młotka, trzeba tylko umieć liczyć punkty i mieć na uwadze ryzyko.
Black Jack młodemu się tak spodobał że dołączył jeszcze drugi syn Kacper. Jemu też się podobało więc jutro powtórka z rozrywki. :)
Jestem też już po ćwiczeniach. Całkiem nieźle mi poszło one jednak coś dają. Myślę że każdy kto ma stwardnienie rozsiane powinien się gimnastykować rozciągać mięśnie i stawy.
To naprawdę pomaga!
Choćby w tym że łatwiej się wstaje po ćwiczeniach oraz łatwiej się porusza.
Koło godziny 19-tej lub  20-tej młody zacząć szukać jedzenia.
Zrobiłem mu niezbyt zdrową  kolację bo kiełbasa podsmażana na patelni z chlebem.
Ogólnie co mnie niepokoi to podejrzewam że mam znowu rzut choroby.
 
Na dziś to wszystko Kochani
Zaprasza Was jutro
Pozdrawiam.

PS. Moja najlepsza siostra Kasia przywiozła mi warzywa na papki .
Justyna je zrobiła i na kolację miałem już sytą ucztę witaminową. 

Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs

27.1.16

27.01.16 Dziennik - Wciaż niepewnie

Hej ;)
Tak, muszę zacząć od wiadomości, którą zapomniałem podać wczoraj. 
Mianowicie byłem u mamy i postanowiłem wejść na wagę. Wiecie co, Oliwia moja fizjoterapeutka za każdym razem jak jest to mówi że schudłem. Nieprawda, waga pokazała mi 89 kilogramów.
Wnioskuję że waga nie kłamie ponieważ mam problem z zapięciem spodni. Aczkolwiek może być tak że faktycznie zleciałem na wadze. A waga pokazuje 89 kilogramów tylko dlatego że mam problem z wypróżnianiem się. Od ośmiu dni już trwa ten stan.
To chyba normalne nie jest. Nie sądzę że mój żołądek, jelita wchłaniają dosłownie wszystko i z jedzenia nic nie zostaje, żaden "odpad".
Kiedyś próbowałem też płatków owsianych i tak dalej, też bez skutku. A teraz płatków nie ruszam bo to jakby nie patrzeć ze zboża. Zboże ma gluten a glutenu nie jem.
Wiecie, jedząc samo mięso może nie jest to do końca też zdrowe jedzenie bo nie dostarcza witamin tylko prawie same tłuszcze. 
Może gdybym pił jak należy minimum 2 litry wody dziennie ale jak to pić kiedy się nie chce. Może by się chciało gdyby była wyższa temperatura w domu niż te 15 stopni. 
Dziś w dalszym ciągu wydaje mi się że mnie znosi czyli chodzę wężykiem.
Śniadanie zjadłem, obiad zjadłem, podwieczorek zjadłem. Za chwilę robię gimnastykę i nie wiem czy do mamy nie pojedziemy po młodych. Wybyli z siostrą po stroje karnawałowe. Starszy komandos postanowił że się przebierze za dziewczynę natomiast młodszy kim będzie nie wiem. Przed wyjazdem zagrałem z młodszym dwa razy w planszówkę. Później planujemy karty, może w tysiąca ich nauczę grać albo w wyścig pokoju. Nie pamiętam tylko jakie wartości miały karty w tysiąca z każdego koloru od 9 do asa. Może wujek Google powie.
Zaraz przychodzi szefowa może pojedziemy do tej mamy ale idę teraz jakieś ćwiczenia zrobić może zdążę. 
Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs
Na dziś kochani to wszystko. 
Zapraszam Was ponownie jutro do zajrzenia na mój blog. 
Pozdrawiam.

26.01.16 Dziennik- niby nic

Hej :))
Niby nic- nie wiem czy to dobry tytuł dla tego posta.
Tak sobie myślę dzień ogólnie zleciał nudno. 
Śniadanie trochę później niż zwykle za to wstałem szybciej bo natura wzywała i chłodek w pomieszczeniu nie pozwalał dłużej spać. Weście wybaczcie ale 15 stopni to trochę mało. Choć zaczynam się przyzwyczajać. 
Śniadanie tradycyjnie mięcho, obiad ziemniaki ja nie jadłem. 
Trochę później miały być ćwiczenia ale nie zdążyłem się ogarnąć. Właściwie nie zdążyłem, tylko co ja mam do roboty, nic. Czyli teoretycznie powinienem się ogarnąć.
A do gimnastyki mogę zaliczyć spacer do kuzynki na kawę i z powrotem, około stu metrów w jedną stronę. Postanowiłem dla odmiany wziąć drugą kule do ręki. Trzeba się zacząć uczyć chodzić na 2 bo moje plecy, zaczynają szwankować.
Sylwia masażystka z Grębanina powiedziała mi że jak nie zacznę chodzić o dwóch kulach to po plecach i tak mam je w kiepskim stanie. Powiedziała krótko: "Spierdzielisz sobie do reszty plecy, kręgosłup chodząc z jedną kulą". Chyba miała rację, choć niekoniecznie. Trudno powiedzieć. Drugiego lutego mam USG jamy brzusznej, zobaczymy co wyjdzie. Mam nadzieję że nic, prostata podejrzewam też się nie zmniejszyła. Mam jednak nadzieję że nie urosła. Jeśli chodzi o wynik PSA z krwi mieszczę się w normach, podobnie jak rok temu.
Drugiego lutego mam też umówioną wizytę u chirurga. Mam nadzieję że wypisze mi skierowanie na tomograf pleców. Konkretnie chcę sprawdzić co z tym moim guzem w nadnerczu.
Tak mimo że nie zdążyłem poćwiczyć stacjonarnie poza tym spacerem to zmartwiła mnie jedna rzecz. A właściwie jeden objaw. Mam na myśli to, że nie stoję za pewnie na nogach i zaczynam mnie znosić. Chodzę wężykiem a przynajmniej mam takie wrażenie. Pierwsze co przychodzi mi do głowy to że mam rzut choroby.
Wiecie jak to jest czuć wewnętrzny niepokój. Myślisz że to może to i nie wiesz jak to się tym razem skończy jeśli to jest rzut choroby.
Inna sprawa jest taka a przynajmniej mam taką nadzieję, że może to być spowodowane tym że jest strasznie zimno. Jakieś 15 stopni w domu czy 16 stopni, człowiek sztywnieje z zimna ale głowy nie dam. Lubię chłodek i zwykle paliłem w piecu jak było 16 stopni w domu i maksymalnie do 20 stopni. Więc tu akurat może temperatura nie być winna.
Co do tej niskiej temperatury to nie chodzi tu o to że nie mam czym palić. Tylko że palę jakimś beznadziejnym miałem. Dwie pierwsze dostawy paliły się super. Trzecia dostawa to jakaś porażka, masakra.
Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs
Na dziś kochani to by było wszystko czym chciałem się podzielić. 
Pozdrawiam i zapraszam jutro.

26.1.16

25.01.16 Dziennik- Odszkodowania

Hej :)
W końcu mam materiały, bilans ludzi do powiadomienia opinii publicznej w mojej gminie oraz na terenie całego powiatu kępińskiego. Pomagam w uzyskaniu pomocy w związku z odszkodowaniem za wypadek komunikacyjny, wypadek w zakładzie pracy, odszkodowania z tytułu błędy w sztuce lekarskiej czyli tutaj na przykład wycięcie niewłaściwego organu, zamiast prawej nerki wycięcie lewej, zaszycie chusty chirurgicznej, czy zarażenie żółtaczką, gronkowcem i tak dalej. Również  odszkodowania rolnicze tak zwane suszone, różne inne takie wypadki w gospodarstwach rolnych.
Konkretnie jestem łącznikiem pomiędzy poszkodowanym a kancelarią. 
Mam za zadanie dotrzeć do poszkodowanego zebrać wszelkie potrzebne dokumenty.
Praca z tą kancelarią jest o tyle fajna że nawet jeśli nie podejmie się sprawy to poinformuje klienta jakie może podjąć kroki i to nieodpłatnie.
A wracając do mojego samopoczucia i mnie to dziś wstałem o godzinie 7:30. Po pierwsze natura wzywała a po drugie coś z tym prawym okiem się działo. Znowu ból, tyle że tym razem udało mi się wytrzymać nie był aż taki nie wiadomo jaki mocny, silny.
Do południa ogarniałem pocztę elektroniczną oraz obiad. 
Młody przyniósł ulotki, materiały  reklamowe z kancelarii ze skrzynki. Później znowu Internet, uczyłem się obsługiwać fanpage z odszkodowaniami już takowy mam, adres poniżej: 
Co do popołudnia kiepsko się czułem, mimo że dzień zaczął się w sumie świetnie.
Po południu nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa, plecy też wysiadły. 
Cholera, naprawdę kiepsko się czułem. Masakra jakaś, nie polecam tego nikomu.
Nie miałem siły zrobić gimnastyki a co dopiero by wykonać ją prawidłowo.
Wieczorem położyłem się płasko na podłodze na plecach. Zawsze leżę w sumie na płasko położyłem się na tej podłodze i myślałem że plecy mi rozpieprzy.
Miałem taki ból, że to wyglądało tak jak miałbym plecy zdrowo ale to tak konkretnie przestawiane.
Dlatego prawdopodobnie też miałem problem z tym chodzeniem. 
Jeśli chcielibyście mnie wspomóc to możecie podzielić się ze mną 1%. Za co z góry bardzo dziękuję.




Na dziś to wszystko Kochani. 
Zapraszam Was jutro. 
Pozdrawiam

24.01.16 Dziennik- Towarzysko

Hej ;)
Dzień jak zwykle, tyle że niedziela.
Klasycznie rozpoczął się od ogarnięcia się i śniadania. A później nuda aż do obiadu.
Po obiedzie wyjazd na kawę do mamy a od mamy na imieniny bratowej. No tam już trochę zeszło.

Co do samopoczucia to od środy czyli od dnia rezygnacji z programu leczenia COPAXONE jest mi jakby lżej psychicznie przynajmniej.Czy fizycznie raczej nie.
Żałuję tylko i zły jestem na siebie, że zgodziłem się na udział w programie. Nic dobrego z tego nie wynikło jednak wprost przeciwnie. Fakt na początku rzut opóźnił się o 2 miesiące, kolejny rzut wystąpił po dwóch latach, następny po roku a kolejny już dwa razy w roku. Jednak wolałem jak byłem na lżejszej artylerii. Konkretnie brałem Deksametazon raz w roku przez miesiąc.
Na tych sterydach było trochę problemów z jedzeniem i piciem ponieważ trzeba było trzymać dietę bezsolną. Wierzcie mi nie jest to łatwe ponieważ sól jest we wszystkim. Począwszy od chleba kończąc na wodzie kranówce tak zwanej.
Powiecie niemożliwe a ja powiem a jednak. Soli przy tych sterydach nie wolno spożywać w pokarmach ponieważ włącza się czkawka i to dosłownie co chwilę albo ciągle non stop. Komicznie to wygląda ale jest męczące. I wiem, że w wodzie kranówce też jest jakiś związek z solą ponieważ po wypiciu myślałem że zejdę z tego świata. Tak mnie męczyła czkawka.
Obecnie czy tam gdzieś we Wrocławiu w kolejce na leki drugiego rzędu czyli już najsilniejszą artylerie ale też mega szkodliwą nie wiem czy się zdecyduję na te leki. Ogólnie nie chcę ich brać.

Chciałem mieć dietę warzywną ale jakoś to nie wychodzi ze względów finansowych. Niby warzywa nie są drogie ale jednak trzeba je kupić. Jestem jakby na osobnej diecie. Dzieciaki chcą jeść coś innego, standardowe jedzenie. Ja muszę jeść warzywa i mięcho. Mięso ponieważ ma naturalne tłuszcze potrzebne do spalania. Może coś teraz pokręciłem bo nie jestem dietetykiem. W każdym razie zostałem z  samym mięsem a czuję że zaczynam tyć. Dodatkowo problem z wypróżnianiem się ponieważ idę na kibelek po ośmiu dniach. Raczej po odstępie ośmiu dni  przyznacie sami że coś jest nie tak.
W środę też pytałem mojej doktor jak przeprowadzała mi badanie w związku z programem czy może mi wypisać skierowanie na tomograf. Powiedziała że ona nie, chirurg może. 
I tym właśnie sposobem umówiłem się z chirurgiem na luty. Ma być wizyta połączona z badaniem USG jamy brzusznej. Muszę sprawdzić co z moją przerośniętą prostatą a konkretnie chcę wiedzieć czy się nie powiększa. A co do tomografu na który skierowanie ma wystawić chirurg, chodzi o to żeby sprawdzić co się dzieje z guzem w nadnerczu.
Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs
Na dziś to wszystko Kochani. 
Zapraszam jutro.
Pozdrawiam.

24.1.16

23.01.16 Dziennik- Fizykoterapia

Hej ;))
Wstałem trochę po godzinie 8:00  ogarnąłem się, zjadłem śniadanie, zrobiłem kawę.
Standardowo sprawdziłem pocztę e-mail a potem to już czekałem na fizjoterapeutkę Oliwie.
No trochę mnie zmęczyła. Skupialiśmy się bardziej na nogach. Choć były też takie ćwiczenia na wzmocnienie mięśni brzucha skośnych bodajże czy jakoś tak się to nazywa ale też mięśnie rąk oraz nóg. Były też ćwiczenia na piłce oraz z taśmą DYMABAND .
W sumie jak zwykle podobało mi się. 
Najpierw mnie terapia zmęczyła a właściwie terapeutka a później powiedziała wstań ja stanę za tobą, chwycę cię za biodra czy jakoś tak i będziesz szedł po pokoju. Zobaczę jak pracujesz biodrami. 
Tylko nie za szybko, tak spokojnie sobie idź. Zrobiłem kilka długości pokoju. W sumie trochę z obciążeniem bo mnie przytrzymywała coś na zasadzie ciągnika i przyczepy. 
Tak sobie myślałem już po południu propos tego ćwiczenia mianowicie i wiecie co odkryłem? 
Jak trzymała mnie z tyłu za biodra to się tak nie chwiałem ani mnie nie nosiło, nie miotało mną. Natomiast jak już mnie puściła to już nie było tak fajnie, bo żeby się utrzymać musiałem zasuwać szybciej ale też miotało mną trochę tak zwany pijackich chód ;)
Co mnie cieszy  w tych rehabilitacjach? 
Sytuacje takie jak wczoraj, że na przykład mam zrobić ćwiczenie i nagle słyszę: "Ty jesteś za silny na to, muszę ci to utrudnić. Jeszcze fajniejsze jest że widać postępy. :D
Tyle propos rehabilitacji dzisiejszej.
Po południu obiad prawie zdrowy. A właściwie zdrowe mięso na smalcu później do wieczora to już sama nuda. 
Także jeśli chcielibyście mnie wspomóc w moich postępach i rehabilitacji to możecie podzielić się ze mną 1%. Za co z góry bardzo dziękuję. 




Na dziś kochani to już wszystko. 
Zapraszam Was jutro
Pozdrawiam.

23.1.16

22.01.16 Dziennik- Znowu szara rzeczywistość

Hej :)
Dziś klasyczny standardowy dzień. 
Pobudka godzina ósma, zejście do pieca żeby w środku zachował się w nim ogień. 
Odzwierciedlenie w temperaturze w domu jest znikome do ilości spalonego opału.
Dołożyłem do pieca, wszedłem na górę, umyłem ręce zrobiłem kaweczkę i coś tam zjadłem.
Plany na dzień miałem takie: 
Najpierw chłopaki zrobią co do nich należy czyli pójdą z psem na dwór, przerzucą krzesła z piwnicy na piętro (w związku z tym zrobiło mi się znowu dużo miejsca w garażu).
Ja natomiast w tym czasie obrałem ziemniaki, ogarnąłem kuchnię, wstawiłem obiad, sprawdziłem pocztę.
Później obiad. Chłopaki się najedli, młody poczytał książkę a później nasze męskie popołudnie. Miały to być jakiś gry i zabawy.
Zaczęliśmy od gry planszowej na ręczniku kąpielowym. 
Kiedyś z Avonu był wzięty. Jak zobaczyliśmy w katalogu to już nie było mocnych. Dobrze że to nie kosmetyk tylko coś praktycznego, do wycierania pleców czy na plażę. Na plaży też się przydał nad morzem jak i nad zalewem w wolnych chwilach. 
Ale zabawa jak to zabawa, 2 rundy na kocu raczej na ręczniku i chłopcy się znudzi.
No to mówię, że zagramy w coś innego. Zaproponowałem statki, chłopaki narysowali sobie planszę, rozmieścili statki tylko że już przy rozmieszczaniu statków młodszy komandos zaczął mieć problem. Bo on nie wie, on nie umie, on nie rozumie. Głupia gra w to nie będzie grał!
No i było po robocie aż do wieczora. Właściwie nie po robocie tylko po zabawie bo młody przemówił dopiero około godziny 18-tej.
Z doświadczenia wiem że lepiej go nie tykać, nie zmuszać, nie namawiać bo idzie w zaparte jest jeszcze gorzej.
Kurczę ciekawe skąd ja to znam ;)
I tak nam zleciał cały dzień. 
Wieczorem jeszcze obejrzałem film.
Na dziś Kochani to byłoby wszystko czym się chciałem podzielić. 
Zapraszam Was do lektury mojego dziennika wirtualnego jutro. 
Myślę, że napiszę coś ciekawszego ponieważ będzie u mnie fizjoterapeutka Oliwia.
Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs
Pozdrawiam

21.01.16 Dziennik- Szkolenie

Hej :)
Tak, poranek prawie jak zwykle tylko wstałem później niż zwykle czyli nie o godzinie 8:00 a o godzinie 9:00. Jakoś nie chciało mi się wstać. Trochę kiepsko się czułem bo znowu zatoki męczyły, trochę przeszkadzały. Jakaś ciężka głowa była. Zdecydowanie lepiej było się upić, kac nie jest taki straszny.
Śniadanie zjadłem, tym razem skusiłem się na jajecznicę na boczku. Trochę dałem ciała bo dałem pierw trochę smalcu. A to niepotrzebne ponieważ boczek też się wytopi. No i tego boczku też za dużo sobie nakroiłem. Jajecznica było trochę tłusta. Kurczę powiem Wam że miałem problem ją zmieścić.
Standardowo zrobiłem sobie kawę.
Później odpaliłem internet sprawdziłem pocztę i facebooka w międzyczasie chodząc do pieca dokładać. W domu 16-17 stopni. 
Popatrzyłem na zegar, godzina dziesiąta. Cholera przypomniałem sobie że miałem mieć szkolenie dziś od 12:00.
Szkolenie oczywiście online się odbyło. Trwało prawie cztery godziny. 
Teraz jestem mądrzejszy o kilka istotnych rzeczy.
Od teraz jestem specjalistą do spraw odszkodowań jak w rolnictwie tak i w zakładach pracy. 
Wypadki komunikacyjne, wypadki w rolnictwie jak również urazy powstałe na chodniku.
Na dniach pojawią się plakaty na moim terenie z namiarem na mnie oraz kancelarie.
Pojawi się też fanpage na facebooku mój fanpage związany z odszkodowaniami. Będzie się można dowiedzieć z niego fajnych ciekawych rzeczy, między innymi jak się zachowywać w razie uszczerbku czy urazu czy wypadku. Co trzeba mieć by bez problemu uzyskać odszkodowanie. 
Myślę że to jest bardzo praktyczna wiedza.
Szkolenie zakończyło się około godziny 16:00. Później gimnastyka, kolacja. 
Obiad zdążyłem zjeść w krótkiej przerwie w czasie szkolenia. 
A w związku z trwającym okresem rozliczeniowym podsyłam ulotki z przekazaniem 1% :) 




Na dziś Kochani to wszystko czym się chciałem podzielić. 
Zapraszam Was jutro.
Pozdrawiam.

20.1.16

20.01.16 Dziennik-Okulista i Klinika

Hej Kochani :))
Ale dzisiaj był dzień.
Miałem kontrolną wizytę u okulisty i miałem badanie dna oka po zdjęciu tej zaćmy wtórnej po raz drugi. Co jeszcze, miał być robiony tomograf oka prawego i lewego. 
Dodatkowo wczoraj dobijała się do mnie doktor z programu w którym jestem leczony na SM.
Oberwało mi się że nie byłem w piątek 15 stycznia. A ja zwyczajnie przegapiłem termin. Tym bardziej, że zwykle bywałem po 20 stycznia na klinikach. No ale mniejsza z tym. 
Gadałem z doktor z programu na klinikach, że będę dzisiaj rano na krwi a później koło południa na badaniach. Żeby to ogarnąć musiałem wstać o godzinie piątej rano. 
Zaspałem, kierowca mnie obudził raczej obudziła. :)
W sumie kawę zdążyłem wypić i trochę się ogarnąć. Całe szczęście zdążyłem się ogolić bo wyglądałbym jak Szwed.
Ale OK wyjechaliśmy jakoś o godzinie szóstej rano. Na klinikach byliśmy koło godziny ósmej. Wszystko byłoby ok, gdyby nie ta cholerna odległość do gabinetu zabiegowego. Nie liczyłem ile to metrów ale daleko daleko daleko daleko.
Doszedłem tam jakoś. Byłem w szoku że mi się udało dojść taki kawał. Jestem z siebie dumny. Pobrali mi krew, następnie zrobili EKG, kazali się ubrać i oddać wyniki do mojej doktor z programu. Tam miałem jeszcze czas bo doktor nie było. Wróciliśmy do poradni okulistycznej. 
Znowu miałem ten cholerny korytarz do pokonania i kawałek na parking. To było tak daleko, daleko, daleko, daleko. Masakra.
Dotarliśmy do poradni okulistycznej. Znowu po schodach trzeba było się wspinać na pierwsze piętro. No i kawałek od parkingu,no ale to bajka. U okulisty też trochę posiedziałem bo okulistka się spóźniła. Zanim się ogarnęła też, zanim się nagrzał sprzęt, zanim posadziła mnie w swoim gabinecie, obejrzała dno oka jednego i drugiego kazałam później przejść na tomograf. Tam też czegoś nie potrafiła ustawić ale w końcu się udało zrobiliśmy badanie i przeszliśmy z powrotem do jej gabinetu. Coś opisała na wydruku z tomografu. Przy okazji zapytałem jak wyszło badanie w porównaniu do tego z 2014 roku. Usłyszałem, że nerw wzrokowy w prawym oku się zmniejszył a raczej zmniejszyła ilość włókien czyli jest w gorszym stanie niż dwa lata temu. Natomiast lewe oko jest porównywalne i całe szczęście.
Okulistka a właściwie ja zapytałem okulistki czy możemy zrobić badanie pola widzenia. Usłyszałem, że ona też o tym myślała tylko że dzisiaj nie da rady ponieważ jest bardzo dużo ludzi na dziś. 
Na kiedy by panu pasowało odparła. Powiedziałem że myślałem o czerwcu jak się pojawię bo to w sumie nic pilnego. Nie potrzebuję tego do żadnej karty dla żadnego lekarza. Odparła to dobrze a ja do niej że żeby się zarejestrować na czerwiec na NFZ to mam dzwonić w lutym. Powiedziała że nie muszę czekać do lutego, że zaraz do dziewczyn podejdzie do recepcji sprawę załatwi. Jak powiedziała tak zrobiła. Mamy 20 stycznia dzisiaj na wizytę u okulisty udało się zapisać na czerwiec ale już na 15 czerwca. Godzina 12 jak dobrze pamiętam.
Podziękowałem pani doktor propos nazywa się WILAND. Naprawdę polecam tą kobietę, świetny fachowiec.
Przejazdy na kliniki na ul Borowską 213 na akademicki szpital kliniczny w międzyczasie. 
Jak byłem u okulisty bo padał śnieg. Jak wracaliśmy na kliniki było ślisko jak cholera, jak dotarliśmy to zaczęło się poszukiwanie miejsca parkingowego, miejsca dla osób niepełnosprawnych. Wszystkie były zajęte, masakra. Jakoś musieliśmy wyjechać z parkingu, objechać go jeszcze raz. Tyle że wysiadłem blisko wejścia do szpitala. Siostrzyczka szukała miejsca do zaparkowania mnie wysadziła przy drzwiach żeby nie chodził nie wiadomo skąd.
Postanowiłem nie czekać na nią tylko poszedłem sam z Marzeną, moją kulą podręczną dla niewtajemniczonych. Ochrzciłem kule imieniem mojej znajomej i wtedy dopiero zacząłem chodzić z kulą ortopedyczną. Czy jak one się nazywają prędzej się wstydziłem.
A wracając do rzeczy poszedłem sam, nie czekając na siostrę. Stwierdziłem że pójdę sobie powoli. Nie ukrywam że idąc po kaflach 2 razy Marzenka miała poślizg że bym wywinął orła ale ogólnie jakoś mi się udało utrzymać na nogach. Dotarłem do wind, które są daleko daleko daleko daleko. Ogólnie są 3 windy. Ludzi odwiedzających i pacjentów od groma ale widziałem że środkowa jest otwarta. Ludziska co niektóre podbiegły ja już nie miałem siły do środkowej się pchać. Dobrze się środkowa nie zamknęła a otworzyły się drzwi do windy przy której akurat stałem. Wsiadłem jak lord wysiadła też jedna niewiasta. Wjechałem na właściwe piętro i poszedłem pod gabinet. Usiadłem sobie bo nie miałem leków ani pudełek po lekach. A tę torbę ze zużytymi strzykawkami, kartonikami etc. miała donieść siostra.W końcu dotarła do mnie. Trochę się naczekałem.
Było trochę ludzi pod gabinetem. Pytam kto do mojej doktor też idzie, czy ktoś tam jest w gabinecie. Powiedzieli że tak. No to czekam. Ostatecznie postanowiłem zapukać i zapytać czy można wejść. Żałuję że tak długo czekałem ponieważ moja doktor nie miała żadnego pacjenta. Nawet się ucieszyła jak mnie zobaczyła.
W gabinecie przekazałem dokumentację z leczenia szpitalnego z września, leczenia szpitalnego z listopada. Od razu mi się oberwało że dlaczego pan nie zgłosił się po rzucie, po szpitalu od razu. Powinien nas pan poinformować przecież pan wie jakie są procedury. Jakoś mi się udało panią doktor zbić z tropu. Zagadałem że dziś będziemy kończyć program, że doktor z poradni SM tak zaleciła ponieważ bez sensu przyjmować te leki skoro rzuty dalej występują. Usłyszałem a to dobrze program i tak był jeszcze pół roku. Kamień z serca.
Sprawa została załatwiona z doktor od programu. Kazała mi jeszcze tylko przejść pod gabinet zabiegowy, poczekać na panią doktor, która przyjdzie mnie przebadać. Czekałem, czekałem, czekałem, czekałem i się doczekałem się w końcu.
Badała mnie moja doktor z poradni stwardnienia rozsianego, która obecnie znajduje się w szpitalu przy ulicy Fieldorfa. Nowy szpital wojewódzki.
Doktor zobaczyła jak wstaję z krzesła kompletnie nic nie powiedziała. Przeszliśmy pod zabiegowy a tam się zachwiałem szukając futryny żeby się oprzeć. Nie ukrywam że moje nogi były już zmęczone, podobnie jak i plecy. Usłyszałem tylko oj oj a co tu się dzieje.
Weszliśmy do gabinetu kazała rozebrać buty skarpety i położyć się na kozetce.
Pierwsze co zbadała to czy mam oczopląs, następnie ręce do góry i na dół, następnie prawa noga do góry lewa noga do góry. Usłyszałem jest lepiej niż było po rzucie jest znacznie, zdecydowanie lepiej ale nie jest dobrze. W sumie mnie to ucieszyło. Przy okazji zapytałem czy może mi wystawić skierowanie na tomograf żeby sprawdzić czy guz w nadnerczu się powiększa czy nie. Powiedziała że nie ma takiej mocy że to chirurg by musiał wystawić. Odparłem OK.
Swoją drogą zobaczcie jaki to jest absurd. Wyszedł mi w badaniu rok temu guz nadnerczy średnicy 12 milimetrów. Teraz zamiast dać mi skierowanie na kontrolny tomograf lekarz rodzinny to ja muszę iść do lekarza rodzinnego po skierowanie do chirurga, który musi mi wystawić skierowanie na tomograf.  No takie absurdy to tylko w Polsce k****. Nic dziwnego, że są kolejki do lekarzy specjalistów. Nie można się dostać, terminy odległe mniej lub więcej, absurd!
Później po badaniu znów trzeba było liść do auta, które było tak daleko, daleko, daleko.
Do domu dotarliśmy po południu. Warunki drogowe były nieciekawe. 
Powiem Wam że miałem robić gimnastykę ale jestem zajechany. Spacerkami w klinice na ulicy Borowskiej 213. Nogi mnie bolą jak cholera.
Cieszę się jednak że mam z głowy program i trucie organizmu mega szkodliwymi lekami.
Na dziś to wszystko Kochani. Zapraszam Was ponownie jutro. 
Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs
Pozdrawiam

19.1.16

19.01.16 Dziennik- Bolączka i nerwy

Hej ;)

Dziś wstałem szybciej bo już o siódmej rano byłem na nogach. Nie chciałem wstawać ale natura mnie zmusiła.
Raz dwa wskoczyłem w spodnie pognałem na dół do łazienki.
Po drodze na dół, na półpiętrze brakuje wykładzin wtedy odkryłem, że idę bez jednej skarpety. 
Tak mi jakoś dziwnie zimno było w prawą stopę, śmieszne.
Po ogarnięciu się w łazience postanowiłem już nie wracać do łóżka. 
Zszedłem jedynie sprawdzić jak w piecu wygląda. Było rozpalone.
Wypadało ogień utrzymać. 
W kuchni miałem 15 stopni a na zewnątrz termometr pokazywał minus 10. 
Zszedłem na dół do tego pieca zobaczyć.
Dobrze drzwi od piwnicy nie otwarłem i pies mi się wyrywał na salony. Zwiał z piwnicy szkodnik jeden. Spróbuj go później człowieku złapać. Trzeba się z nim ścigać. Ucieka na górę wejdziesz na górę za nim to musisz uważać żeby cię nie zrzucił ze schodów jak zbiega na dół.
Sobie myślę ganiać nie będę. Chcieli psa to niech się nim zajmują.
Mi nerwy niepotrzebne.
Zrobiłem kawę i poszedłem do pokoju na TV by się odmulić.
Włączyłem HBO leciał jakiś fajny film. Potem drugi się zaczął. Poszedłem do piwnicy w przerwie zajrzeć do pieca. Psa w korytarzu na dole nie było, drzwi na górze nie zamknąłem. Pomyślałem że jak mnie usłyszy jak schodzę to  pojawi się za mną i już nie wróci na górę.
Skubaniec, jestem na schodach do piwnicy już przy tylnych drzwiach przyszedł zerknął i wziął odwrót na górę. W piecu się paliło więc też wszedłem z powrotem do góry. Psa już nie było był jeszcze wyżej na piętrze.
Drażni mnie na maxa ten Burek.
Wróciłem z piwnicy, zrobiłem śniadanie. Właściwie było zrobione. Dziś kalafior z brokułem zagryzłem mięsem.
Wczoraj miałem kilka założeń co do dzisiejszego dnia. Jak na razie nic nie ogarnąłem poza pilnowaniem pieca i ugotowaniem ziemniaków.
Zadałem sobie też naukę niemieckiego lub angielskiego, słówek. Nie wiem od czego zacząć. Właściwie który język wybrać ale chyba niemiecki bo miałem z nim już 3 lata do czynienia. 
Tylko to było 18 lat temu ale dosyć łatwo mi wchodziło do głowy. 
No i jeszcze gimnastyka to moje postanowienie i zatańczę  Kizombe.
A co do języka jeszcze. Jeśli opanował bym go w stopniu komunikatywnym, dobrym łatwiej znajdę zajęcie.
Odezwał się też dzisiaj mój potencjalny pracodawca z kancelarii w sprawie szkolenia a właściwie to przełożenia szkolenia, które miało być dzisiaj na jutro.
Na jutro to znowu mi nie pasuje. Muszę być rano we Wrocławiu u okulisty na kontroli i albo na klinikach albo u mojej neurolog więc spotkanie wstępnie przełożone zostało na czwartek.
Widzę że chociaż w tej sprawie to znaczy w sprawie odszkodowań zacznie chociaż grać jakoś. 
Oby tylko chętni byli to zaczne mieć jakąś podstawę a raczej zarobek.
Takie to wszystko jeszcze pokręcone, nic się nie klei ale mam nadzieję że w końcu zacznie.
Pomysły mam, kondycji natomiast nie ale zobaczymy co z tego będzie. 
A tak z innej beczki to okres rozliczeniowy już się zaczął, czas wypełniania PIT-ów.
Jeśli chcecie się podzielić ze mną 1% podatku i wspomóc moją rehabilitację i walkę o lepsze jutro to podsyłam dane: 



Pozdrawiam Was i zapraszam jutro. 
Zobaczymy co okulistka powie.

PS. Zapomniałem dodać że noc znowu nie była fajna. Obudziło mnie to cholerne oko. 
Prawe z bólem i to takim... może nie był mocniejszy ale słaby też nie. To ból taki tępy 
Jak włożyć palca w imadło i coraz mocniej ściskać, sprawdzając wytrzymałość.

18.1.16

18.01.16 Dziennik- Niby ok

Hej ;)
No tym razem wstałem o godzinie dziewiątej. Ogarnąłem się, wypiłem kawkę, zjadłem warzywa.
Noc też nadzwyczaj a może nad wyraz spokojna, bez stresów, bólu głowy, nerwu wzrokowego. 
Po śniadaniu zasiadłem przy komputerze, wysłałem CV na kilka ofert pracy na odległość.
Zajęcie z tą pracą na odległość to by było super gdybym miał jakieś chociaż podstawy z programowania. Ofert dla różnych programistów jest całe mnóstwo i to nie za małe pieniądze. Podejrzewam że dla tych, którzy pracują zdalnie te oferty pieniężne czy wypłaty z pracą na odległość są pewnie niższe niż dla pracujących w firmie w korporacji. Myślę że 5 tysięcy złotych na miesiąc to skromnie za taką pracę.
A co do obiadu to mniej zdrowo bo może z pięć kluseczek z sosem zjadłem. 
Poza tym przez cały dzień tradycyjnie dojadałem mięsem.
Tak, dzieciaki mają ferie i nie zdążyłem zrobić gimnastyki. Wylegują się w łóżkach w tym i w moim a na podłodze ćwiczyć nie będę bo trochę za zimno. Szkoda żeby się przeziębić
I w dalszym ciągu przeglądam oferty. Chciałbym coś złapać ale niestety nic dla mnie. :( 
Mógłbym sobie żartować jak Ferdynand Kiepski ze Świata Według Kiepskich jak on to mówił nie ma ofert dla ludzi z moim wykształceniem czy jakoś tak, śmiesznie.
Tak zeszło do wieczora. Dzisiaj trochę nudno pisze, nic się nie dzieje, takie po prostu flaki z olejem. Patrzcie jak mi się zrymowało. Mam Talent i się marnuje. :)

Tradycyjnie wrzucam link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs

Na dziś to wszystko Kochani. 
Pozdrawiam.

17.1.16

17.01.16 Dziennik - wieje nudą

Hej ;)
Tradycyjnie wstałem trochę później niż zwykle bo o 9:30. 
Śniadanie trochę się ogarnąć no w sumie to klasycznie też jeszcze kawa. 
Do obiadu jakoś się przetrwało, potem obiad. Tym razem w domu. 
Po obiedzie przejazdy do mamy na kawkę. 
W sumie miało być na godzinkę a zrobiło się z tego jakieś sześć godzin.
Tam gorąco jak cholera, nie jestem przyzwyczajony do takich temperatur. 
Nie wziąłem ze sobą kropli ani też Ketonalu, zaczęła mnie boleć głowa w sumie usiłowała boleć od prawego oka. Trochę się uniosłem głosem i wróciliśmy do domu gdzie było już znacznie chłodniej bo jakieś 16 stopni. Kocham takie temperatury ale nie do przesady bo na zewnątrz to już zdecydowanie za niska temperatura. :P :)
Co do gimnastyki to też jeszcze odpoczywam. Zacznę od jutra. 
Mam też kilka nowych spostrzeżeń na ten temat.
Na pewno zgadza się to co powiedziała Oliwia- fizjoterapeutka. Mianowicie że powinienem robić przerwy w gimnastyce aczkolwiek niekoniecznie tygodniowe.  
Teraz bałem się że będzie bolało oko jak podwyższy się trochę ciśnienie śródczaszkowe.
Wracając do rzeczy powiedziała że powinienem robić przerwy w gimnastyce aby organizm mógł się zregenerować, odpocząć. Miała rację zdecydowanie lepiej funkcjonuje.
A wracając do sprawy mojego oka to mam teorię dlaczego bolało. Muszę się tym podzielić z okulistką. Zobaczymy czy moja teoria jest słuszna. Pochwalę się też teraz Wam. 
A więc jedno oko mam tragicznej jakości, drugie oko było lepsze jakościowo. Tymczasem na to lepsze weszła mgła i zacząłem gorzej widzieć przez zaćmę niż tym okiem chorym, prawym kiepskiej formy. Podejrzewam, że to chore oko chciało przejąć funkcje zdrowego oka. Jako że nerwy już są w nim uszkodzone to oko nie dawało rady. Raczej ten nerw wzrokowy, pozagałkowy. Podejrzewam przez to odczuwałem cholerny ból głowy na prawej półkuli.
Ból ten opisywałem już we wcześniejszych postach. Wierzcie mi, nie życzę  tego najgorszemu wrogowi.
Na dziś to wszystko zapraszam Was kochani jutro. 
Pozdrawiam.

PS. Dochodzą mnie słuchy, że mojego bloga czyta się całkiem fajnie. Tym bardziej że opisy są tak skonstruowane według Was a przynajmniej niektórych z Was że wciągają. Można wczuć się w sytuację. 
Tak, mam trochę wirtualną rzeczywistość. Może faktycznie powinienem pisać jakąś książkę? 
Nie wiem tylko jak się do niej zabrać, o czym pisać. 
Wyobraźnię mam ale nie aż taką jak autorka Władcy Pierścieni czy opowieści o Harrym Potterze. :)
Choć chyba wiem jak to było napisane. Właściwie nawet kojarzę filmy biograficzny autorki Harrego Pottera. Trochę kobieta przeszła w życiu. Książki a właściwie książkę pisała różnie jakby w częściach opisywała różne sytuacje, przygody a potem składała je jakoś w całość. Przepisywała, wyszukiwała i tak powstała książka a potem film. Może warto tego spróbować.
Co do pisania to próbowałem swoich sił w wierszach kilka z nich opublikowałem na blogu:
Wracając do książki, którą ewentualnie mógłbym napisać a przynajmniej spróbować napisać to szczerze mówiąc nie mam pomysłu. Może to samo przyjdzie, podobnie jak z wierszami. 
Wiersze pisałem przeważnie dotknięty chwilą, silnymi przeżyciami.

Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs

16.1.16

16.01.16 Dziennik- Jedna trzecia życia za mną

Hej :)
Dziś obudziłem się o 8 rano. Właściwie to wezwała mnie natura ale położyłem się raz jeszcze ponieważ bolało mnie prawe oko ale co tam Ketonal Forte chwila męczarni i zasnąłem. 
Obudziłem się około godziny 11:00.
Dzisiaj 16 stycznia. Data taka dość szczególna ponieważ kończę 38 wiosen. 
Wiąże się z tym też to, że jedna trzecia życia za mną.
Śniadanie tradycyjne czyli kaweczka na odmulenie bo za długo spałem 
oraz moje ulubione zblendowane warzywa.
Obiad zupa pomidorowa z ryżem. Co będzie dalej, trudno powiedzieć. 
Na pewno moje warzywa miksowane raczej zblendowane.
Wczoraj Oliwia powiedziała coś co mnie zaskoczyło. 
Zapytała czy schudłem znowu bo tak jej się wydaje. 
Waga mówiła co innego może waga się pomyliła. :D
Co dziś dalej będę robił. Nie wiem może TV, może wyjazd, może goście przyjadą. 
Nie wiem. Pojęcia nie mam jak uczcić te 38 lat życia. Z czego 21 ze stwardnieniem rozsianym.
Dziś jeszcze na pewno wyczyny z piłką. Może coś zapamiętałem z wczorajszych zajęć z Oliwią. 
W sumie powiedziała że jeśli wykonam chociaż 3 zapamiętane to będzie super. 
Właściwie jeszcze dobrze wykonane.
A może sobie odpuszczę ćwiczenia? Mówiła też że organizm musi odpocząć trochę. 
A dla osoby takiej jak ja gimnastyka jest niezłym wysiłkiem dla organizmu. 
Organizm musi odpocząć, zregenerować się.
Na dziś to wszystko życzę Wam miłego odpoczynku i zapraszam jutro. :)
Pozdrawiam.