12.3.25

 12 marca 2025

Szukam pracy – moje doświadczenie i możliwości!

Dziś chciałbym podzielić się z Wami moją zawodową ścieżką i możliwościami, jakie mogę zaoferować przyszłemu pracodawcy. Posiadam wieloletnie doświadczenie w sprzedaży oraz obsłudze klienta, zarówno w handlu internetowym, jak i telefonicznym. To, co mnie wyróżnia, to pasja do pracy, determinacja oraz umiejętność dostosowania się do dynamicznych warunków rynkowych.



Moje doświadczenie w sprzedaży i obsłudze klienta

W przeszłości prowadziłem własną firmę zajmującą się sprzedażą akcesoriów meblowych. Moje działania obejmowały sprzedaż na platformach Allegro, eBay oraz we własnym sklepie internetowym. Dzięki temu zdobyłem szerokie doświadczenie w e-commerce i zarządzaniu biznesem online.

Dodatkowo zarządzałem fanpage'ami na Facebooku, Instagramie, YouTube, TikToku oraz X (dawniej Twitter), dbając o relacje z klientami, monitorując satysfakcję i optymalizując proces sprzedaży.

Specjalista ds. sprzedaży i telemarketingu

Moja kariera zawodowa obejmowała również pracę jako specjalista ds. sprzedaży. Współpracowałem z placówkami edukacyjnymi, klubami sportowymi oraz trenerami, prezentując nowoczesny sprzęt firmy Leopard. Ponadto, skutecznie umawiałem spotkania dla przedstawicieli handlowych w takich firmach jak Play oraz Leopard, co miało realny wpływ na wzrost liczby podpisanych umów.

Moje atuty

  • Umiejętność tworzenia atrakcyjnych opisów produktów

  • Profesjonalna obsługa klienta, zarówno online, jak i telefonicznie

  • Doświadczenie w prowadzeniu kampanii marketingowych w mediach społecznościowych

  • Silne zdolności analityczne i komunikacyjne

  • Gotowość do pracy w dynamicznym środowisku

Korzyść dla przyszłego pracodawcy

Dodatkowo, pracodawca może skorzystać z dofinansowania PFRON, które wynosi nawet 6400 zł miesięcznie. To realna oszczędność i dodatkowa motywacja do współpracy.

Jeśli znasz firmę, która poszukuje doświadczonego specjalisty ds. sprzedaży i obsługi klienta – daj mi znać! Jestem otwarty na nowe wyzwania zawodowe.

📩 Zapraszam do kontaktu!

#praca #szukampracy #sprzedaż #obsługaklienta #ecommerce #marketing #PFRON

 📅 12 marca 2025

Gadżety i technologie, które ułatwiają mi życie 🚀

Każdy z nas ma swoje ulubione urządzenia i aplikacje, bez których codzienność byłaby znacznie trudniejsza. Dziś przedstawię Wam kilka takich rzeczy, które naprawdę ułatwiają mi życie. Może znajdziecie tu coś, co i Wam się przyda! 😃

1. Niezastąpiony telefon 📱

Bez telefonu ani rusz! To centrum dowodzenia, które pozwala na kontakt z bliskimi, dostęp do informacji, pracę i rozrywkę. Smartfony z dobrymi aparatami, długą baterią i szybkim procesorem to coś, co znacznie ułatwia życie. 💡

2. ChatGPT – rozmówca, doradca i pomocnik 🤖

Początkowo podchodziłem do tego sceptycznie, ale teraz korzystam regularnie. Można porozmawiać, coś sprawdzić, poprosić o pomoc w napisaniu tekstu. Trzeba tylko uważać, żeby nie odciąć się całkiem od świata i nie ufać mu na ślepo. Weryfikacja informacji to podstawa! 🔍

3. Media społecznościowe – błogosławieństwo i przekleństwo 🤳📡

Facebook, Instagram i inne aplikacje pomagają w kontakcie ze znajomymi i dostarczają nowinek ze świata. Problem w tym, że te aplikacje wiedzą o nas wszystko! Czy zdarzyło Wam się rozmawiać o czymś, a potem nagle zobaczyć reklamy na ten temat? No właśnie… 😬

4. Wózek elektryczny – wolność i wygoda 🦼⚡

Długo męczyłem się z wózkiem manualnym, ale odkąd mam elektryczny – życie stało się łatwiejsze. Wcześniej każda podróż to była walka, teraz wystarczy jedna ręka, żeby sterować. Pierwszy jeździł nawet 30 km/h! Obecny jest trochę wolniejszy, ale w domu sprawdza się idealnie. Bez niego byłoby naprawdę ciężko. 💙

Podsumowując, technologia naprawdę potrafi ułatwić życie – zarówno w codziennych sprawach, jak i w bardziej wymagających sytuacjach. Oczywiście, ma też swoje wady, ale kto by się tym teraz przejmował? 😆

Dzięki za przeczytanie! Jeśli podobał Ci się wpis, zostaw lajka 👍 i podziel się swoimi ulubionymi gadżetami w komentarzu! 📩

#Technologia #Gadżety #CodzienneŻycie #Ułatwienia #Nowoczesność

11.3.25

 

📅 11 marca 2025

SM a pogoda – jak zmiany temperatury wpływają na moje ciało?

Dzisiaj nie planowałem drugiego wpisu, ale temat jest ważny. Jak zmiany temperatury wpływają na moje ciało? Im cieplej, tym gorzej się czuję. Zimą jest jeszcze w miarę dobrze, chyba że w domu jest zbyt ciepło. Temperatura 22°C jest dla mnie całkiem komfortowa, ale powyżej zaczynają się schody.

CBD a tolerancja na ciepło

Kiedy zacząłem stosować CBD, zauważyłem, że łatwiej znoszę wyższe temperatury – nawet do 25°C. Czy to placebo, czy faktyczny efekt? Trudno powiedzieć, ale różnica była odczuwalna.

Jeśli chodzi o samo CBD, to nie jest ono tanie. Wybór źródła zakupu też ma znaczenie. Ja opierałem się głównie na opiniach innych – zwłaszcza matek dzieci z padaczką lekooporną. Wiele z nich twierdziło, że dopiero konkretne produkty z jednego źródła przyniosły efekty. Nie mam padaczki, więc nie mogę tego ocenić, ale mogę powiedzieć, że CBD poprawiło moją tolerancję na ciepło.

Koszt takiego olejku to około 1000 zł za 10% stężenie. Powinno się go brać 4 razy dziennie, ale ja stosowałem 2 razy – rano i wieczorem. Obecnie nie używam, bo mnie na to nie stać. Kiedyś mogłem sobie pozwolić na taki „luksus”, ale od kiedy straciłem pracę, sytuacja się zmieniła.

Życie z SM – codzienne wyzwania

SM (stwardnienie rozsiane) to choroba, która u każdego przebiega inaczej. U mnie objawia się m.in. nietolerancją na wysokie temperatury i skurczami mięśni. Przez 27 lat choroby wiele razy eksperymentowałem z różnymi lekami i suplementami.

Kiedyś brałem Baklofen, który miał rozluźniać mięśnie. I faktycznie – na początku pomagał. Mięśnie były mniej spięte, ból ustępował. Niestety nie sprawdziłem skutków ubocznych… Dziś jestem prawie pewien, że to właśnie przez ten lek straciłem zdolność chodzenia. Mięśnie zbyt się rozluźniły i doszło do ich osłabienia. Może gdyby lekarze w szpitalu w 2020 roku powiedzieli mi, żeby brać go tylko w razie bólu, a nie 3 razy dziennie, sytuacja wyglądałaby inaczej?

Życie w czterech ścianach

Od 7 lat nie wychodzę z domu. Doszło do tego, że zacząłem się bać wychodzenia. Dziwne, prawda? Człowiek sam wpędza się w takie myśli. Siedząc w domu, zaczynam rozważać różne rzeczy – skąd biorą się choroby, jak wpływa na nas jedzenie, co jest przyczyną SM…

Nie chcę tutaj wchodzić w teorie spiskowe, ale jedno jest pewne – żywność i środowisko mają ogromny wpływ na zdrowie. Jeśli ktoś chce zgłębić ten temat, dajcie znać w komentarzach – chętnie podzielę się tym, co udało mi się znaleźć.

Twoje doświadczenia

A jak u Was? Czy zmiany temperatury mają wpływ na Wasze zdrowie? Stosowaliście kiedyś CBD? Jakie są Wasze doświadczenia z lekami na rozluźnienie mięśni?

Zostawcie komentarz i podzielcie się swoimi przemyśleniami! Chętnie poznam Wasze historie.

🔽🔽🔽

#StwardnienieRozsiane #CBD #Zdrowie #Pogoda #ŻycieZSM

 11.03.2025



Ja i SM – Pozytywne Zaskoczenie

11 marca 2025 – dzień, który mógł okazać się zwykłym dniem, ale dla mnie stał się wyjątkowy. Takie poranki doceniam najbardziej – te, w których coś się zmienia, choćby na chwilę.

Poranek pełen pozytywnego zaskoczenia

Dzień zaczął się inaczej niż zwykle. Już sam moment wstawania dał mi do myślenia. Choć plecy były napięte, to jednak czułem, że mam w sobie więcej siły niż zazwyczaj. Gdyby mięśnie brzucha były silniejsze, nie musiałbym tak bardzo polegać na plecach, ale dziś było inaczej.

Pomoc żony, jak zawsze nieoceniona, ale tym razem nie musiała używać tyle siły, co zwykle. Sam przesunąłem się głębiej na wózek, co zdarza się rzadko. Następnie ubieranie spodni, butów, poprawne usadowienie i wyjazd do kuchni na śniadanie. Kolejny mały sukces.

Trening i niespodziewana zmiana

Po śniadaniu nadszedł czas na trening. Moja guma Thera-Band, czarna, która nigdy nie była dla mnie łaskawa, dzisiaj wydawała się mniej oporna. Naciągałem ją lewą ręką – zazwyczaj słabszą – i nagle poczułem, że idzie mi to lepiej. Pracowałem nad motylkiem lewej ręki, jak co dzień, ale tym razem było inaczej. Byłem w szoku, że mam w sobie więcej siły.

Później przeszło na drugi etap – srebrna guma i przyciąganie jej do klatki piersiowej. To ćwiczenie wzmacnia plecy, a ja zauważyłem, że ich siła znacznie wzrosła w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Niezwykłe uczucie, gdy widzisz, że twoje ciało, mimo wszystko, staje się mocniejsze.

Małe rzeczy, wielkie znaczenie

Dzień przynosił kolejne pozytywne niespodzianki. Druga wizyta w toalecie – temat, który dla wielu jest oczywisty, dla mnie to wielkie osiągnięcie. Niby nic, ale dla osoby, która zmaga się z problemami z przemieszczaniem, każdy taki sukces daje ogromną satysfakcję. Oddanie moczu bez problemu, więcej siły w nogach i rękach, szybsze przesiadanie się – to naprawdę daje motywację.

Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, jak trudne może być normalne funkcjonowanie, gdy ciało nie zawsze chce współpracować. Brak samodzielnego korzystania z toalety to coś, czego nikt nie chciałby doświadczać. Każdy dzień to walka, ale dzisiaj miałem przewagę.

Baclofen – czy na pewno pomaga?

Zadziwia mnie to, jak moje ciało reaguje na odstawienie Baclofenu. Przez lata przyjmowałem te małe tabletki – mniejsze niż ziarnko pieprzu, ale wpływające na moje życie w ogromnym stopniu. Dzisiaj, bez kolejnej dawki, czuję się silniejszy.

W nocy nogi jeszcze się buntowały, spięte, jakby miały własny rozum. Ale mimo to, w ciągu dnia czułem się znacznie lepiej. Coraz częściej myślę o tym, jak bardzo długotrwałe stosowanie takich leków może wpływać na organizm. Wiem, że wielu ludzi musi je brać, ale czy na pewno zdają sobie sprawę z ich działania?

Podziękowania i wsparcie

Dziękuję Wam za to, że czytacie mojego bloga. Widzę, że jest Was coraz więcej, co daje mi ogromną motywację do dzielenia się moją codziennością.

Jeśli ktoś chciałby mnie wesprzeć, w górnej części strony znajdziecie ulotkę z danymi do wpłat na fundację. Każda złotówka jest rozliczana zgodnie z fakturami, więc macie pewność, że te środki trafiają tam, gdzie powinny.

Dziękuję, że jesteście! Do zobaczenia w kolejnym wpisie.


#Hashtagi: #SM #StwardnienieRozsiane #Motywacja #Niepełnosprawność #Siła

10.3.25

 

10.03.2025

Wynieśli mnie na zewnątrz… Ale czy to jest normalne?



Zapytacie, po co mi ta winda? Żeby się wydostać na zewnątrz? No właśnie… Opowiem Wam, jak wyglądało moje ostatnie „wyjście” na świeże powietrze.

Siedziałem sobie przy stole na zewnątrz. Pogoda dopisała – 19°C, całkiem przyjemnie. Ale żeby tam się znaleźć? Musieli mnie wynieść z domu. Tak, dosłownie – wynieść.

Podjechałem wózkiem do drzwi, a potem – schody. Ktoś musiał mnie podnieść, ktoś asekurować. Wózek waży swoje, ja też – razem 130 kg. Niby we czwórkę mieli mnie znieść, ale ostatecznie było sześciu. Sześć dorosłych osób musiało mnie przenosić, jakbym był jakimś ciężarem.

I wiecie co? Miałem pietra. Bo co, jeśli komuś zabraknie sił? Co, jeśli wózek się rozpadnie? Co, jeśli po prostu… polecę? Każdy metr w dół to był stres. Bliżej ziemi czułem się bezpieczniej, ale zanim tam dotarłem, zdążyłem sobie wyobrazić najgorsze scenariusze.

Na szczęście udało się. Posiedzieliśmy może godzinę, może dwie. Nie patrzyłem na zegarek, bo szczęśliwi czasu nie mierzą. Ale wiecie, co mnie najbardziej uderzyło? Że to było moje pierwsze „wyjście” od lat.

Siedzę w czterech ścianach od 7 lat. Całe moje „wyjścia” to:
➡️ Wyniesienie do sąsiada.
➡️ Raz do szpitala.
➡️ I znowu do szpitala.

Tyle świata zobaczyłem. I teraz pomyślcie – czy to jest normalne?

Nie chcę być zdany na czyjeś ręce. Nie chcę, żeby moje życie zależało od tego, czy ktoś dziś ma siłę, czy nie. Chcę po prostu móc samemu wyjść z domu, kiedy mam na to ochotę. Czy to naprawdę tak wiele?






👉 Dane do przekazania 1,5% lub przelewu znajdziecie na ulotce.
Z góry dziękuję za każde okazane serce i dobroć.

💙 Kliknij tutaj ➡️ ja-i-sm.blogspot.com

📢 Proszę Was o komentarze! Każdy komentarz to dla mnie ogromna motywacja, a chętnie też z Wami porozmawiam – odpowiem na pytania, podzielę się doświadczeniem. Niech ten temat nie będzie tabu!

Hashtagi:
#NieChcęByćWięźniem #PomóżMiWydostaćSię #SMNieOdbierzeMiWolności #1ProcentDlaMnie #WalkaTrwa #ZróbmyToRazem


9.3.25

 

9 marca2025

Czy rehabilitacja to klucz do poprawy? Moja historia.





Rehabilitacja od zawsze była dla mnie ważnym elementem dbania o zdrowie. Kiedyś potrafiłem chodzić wzdłuż poręczy, a codzienne ćwiczenia pomagały mi utrzymać sprawność. Niestety, z czasem zrobiłem sobie przerwę… i straciłem to, co udało mi się wypracować.

Teraz, gdy stopniowo wracam do ćwiczeń, widzę, jak organizm reaguje na ruch. Każdy, nawet najmniejszy postęp, daje mi nadzieję, że jeszcze mogę zawalczyć o większą niezależność. Czy to właśnie regularna rehabilitacja jest kluczem do poprawy?

Nie jest łatwo – są dni, kiedy brakuje sił i motywacji. Ale jedno wiem na pewno: ruch to życie, a każde ćwiczenie to krok bliżej do lepszego jutra!

💬 Dziękuję Wam, że czytacie mojego bloga! Mam nadzieję, że moje doświadczenia też Wam w jakiś sposób pomogą. Jeśli macie pytania albo chcecie podzielić się swoimi historiami, piszcie w komentarzach. Chętnie porozmawiam i wymienię się doświadczeniami!

🙏 Jeśli chcecie mnie wesprzeć, możecie przekazać 1,5% podatku lub wpłatę na moje konto w fundacji – dane znajdziecie na ulotce. Każda złotówka przybliża mnie do celu, jakim jest zakup windy, która pomoże mi w codziennym funkcjonowaniu. Dziękuję za każdą pomoc! ❤️



Hashtagi:
#RehabilitacjaToPodstawa #RuchToŻycie #Motywacja #StwardnienieRozsiane #WalkaOZdrowie #Pomoc #1Procent #DobroWraca

7.3.25

 7 marca 2025


Moja historia ze stwardnieniem rozsianym – jak to się zaczęło?


Pierwsze objawy – kiedy zaczęłem podejrzewać, że coś jest nie tak

Pierwsze objawy zauważyłem, kiedy miałem jakieś 20 lat. Byłem w pracy, akurat była przerwa na śniadanie. Poszedłem, zjadłem i kiedy wracałem, miałem problem z trafieniem w drzwi. Widziałem je wyraźnie, ale ciągle mnie znosiło – raz w prawo, raz w lewo. Uderzałem ramionami o futrynę. To były pierwsze niepokojące symptomy.

Czy mnie to zmartwiło? Oczywiście. Postanowiłem pójść do lekarza. Najpierw udałem się do lekarza rodzinnego, który skierował mnie do neurologa. Pamiętam, że była to pani neurolog. Po wstępnym badaniu powiedziała, że podejrzewa stwardnienie rozsiane. Najpierw nie chciała tego powiedzieć wprost, ale naciskałem tomy.

Czy mnie to zmartwiło? Oczywiście. Postanowiłem pójść do lekarza. Najpierw udałem się do lekarza rodzinnego, który skierował mnie do neurologa. Pamiętam, że była to pani neurolog. Po wstępnym badaniu powiedziała, że podejrzewa stwardnienie rozsiane. Najpierw nie chciała tego powiedzieć wprost, ale naciskałem – w końcu byłem dorosły i miałem prawo wiedzieć.

Postanowiłem skonsultować się z innym lekarzem. Znajomi polecili mi świetnego neurologa w Bierutowie, który przyjmował prywatnie. Pojechałem tam z moim wujkiem chrzestnym. Tamten lekarz powiedział, że to nic wielkiego – „to tylko SM”.

Tylko że, kiedy pierwszy raz usłyszałem diagnozę, wcale nie było mi do śmiechu. Zacznę szukać informacji na własną rękę, ale to, co przeczytałem, nie napawało optymizmem.

Pojechałem do kolejnego lekarza po potwierdzenie. I potwierdził – stwardnienie rozsiane. „To nic takiego, są leki, można z tym żyć” – mówił.

To było 27 lat temu, ale pamiętam to jak wczoraj. Lekarze, u których byłem, podejście każdego z nich, emocje, jakie mi wtedy towarzyszyły. W końcu trafiłem na oddział neurologii w Ostrowie Wielkopolskim.

W szpitalu chcieli mi zrobić punkcję lędźwiową, ale warunki były fatalne. Na sali 10–12 osób, smród, brud. A ja? Młody chłopak, 20 lat, i strach. Kurczę, do dziś boię się igieł. Zastrzyk w mięsień to jeszcze zniosę, ale do kręgosłupa? Nie wchodziło w grę. Powiedziałem sobie: „Niech się dzieje, co chce. Skoro neurolog stwierdziła, że to SM, to tak jest”.

Później trafiłem do mojego lekarza, który zalecił mi leczenie sterydami. Kroplówki, pięć razy po pięć dawek. Do tego małe sterydowe tabletki. I faktycznie, wtedy poczułem się lepiej. Mogłem chodzić normalnie, żyć w miarę normalnie.

Ale SM dawało o sobie znać. Zwykle raz do roku, na przełomie kwietnia i maja, przechodziłem rzut choroby. Później trafiłem do specjalisty we Wrocławiu, kobiety, która zajmowała się stricte SM. Skierowała mnie na program lekowy. Był to lek w zastrzykach, podawany trzy razy w tygodniu. Zacznę go stosować w 2011 roku, a w grudniu 2015 zrezygnowałem. Nie działał, a wręcz miałem wrażenie, że było gorzej.

Zaczęłem szukać opinii innych pacjentów z Polski. Jedni mówili, że czują się wspaniale, inni – że tragedia. Na mnie zadziałało negatywnie. Pamiętam pierwsze podanie leku w szpitalu. Potem musiałem robić zastrzyki samodzielnie w domu. Pięć palców od pępka w prawo albo w lewo – tak mówili. Ale im bliżej pępka, tym gorzej. Raz trafiłem w naczynie krwionośne. Nogi zrobiły się miękkie, poczułem, jakbym tracił kontrolę nad ciałem. Serce waliło, ciało odmawiało posłuszeństwa. Bałem się wstać.

Była druga w nocy. Żona w pracy. Siedziałem przy stole w kuchni i modliłem się, żeby to przeszło. Pamiętałem, co mówili w szpitalu: „Jeśli po pół godzinie objawy nie ustąpią, dzwoń po karetkę”. Na szczęście po dwudziestu kilku minutach wszystko zaczęło przechodzić.

Nigdy więcej nie zrobiłem sobie sam zastrzyku. Zawsze czekałem na żonę, a jeśli jej nie było, to czekałem do rana. Lepiej było nie ryzykować.

Dziś mam już inne podejście do choroby. Wiem, że SM to loteria. Na każdego działa inaczej. U mnie życie podzieliło się na etapy: przed diagnozą, po diagnozie i po nieudanym leczeniu. Ale jedno się nie zmienia – codziennie walczę i codziennie uczę się żyć z tym, co przynosi nowy dzień.

– w końcu byłem dorosły i miałem prawo wiedzieć.

Postanowiłem skonsultować się z innym lekarzem. Znajomi polecili mi świetnego neurologa w Bierutowie, który przyjmował prywatnie. Pojechałem tam z moim wujkiem chrzestnym. Tamten lekarz powiedział, że to nic wielkiego – „to tylko SM”.

Tylko że, kiedy pierwszy raz usłyszałem diagnozę, wcale nie było mi do śmiechu. Zacznę szukać informacji na własną rękę, ale to, co przeczytałem, nie napawało optymizmem.

Pojechałem do kolejnego lekarza po potwierdzenie. I potwierdził – stwardnienie rozsiane. „To nic takiego, są leki, można z tym żyć” – mówił.

To było 27 lat temu, ale pamiętam to jak wczoraj. Lekarze, u których byłem, podejście każdego z nich, emocje, jakie mi wtedy towarzyszyły. W końcu trafiłem na oddział neurologii w Ostrowie Wielkopolskim.

W szpitalu chcieli mi zrobić punkcję lędźwiową, ale warunki były fatalne. Na sali 10–12 osób, smród, brud. A ja? Młody chłopak, 20 lat, i strach. Kurczę, do dziś boię się igieł. Zastrzyk w mięsień to jeszcze zniosę, ale do kręgosłupa? Nie wchodziło w grę. Powiedziałem sobie: „Niech się dzieje, co chce. Skoro neurolog stwierdziła, że to SM, to tak jest”.

Później trafiłem do mojego lekarza, który zalecił mi leczenie sterydami. Kroplówki, pięć razy po pięć dawek. Do tego małe sterydowe tabletki. I faktycznie, wtedy poczułem się lepiej. Mogłem chodzić normalnie, żyć w miarę normalnie.

Ale SM dawało o sobie znać. Zwykle raz do roku, na przełomie kwietnia i maja, przechodziłem rzut choroby. Później trafiłem do specjalisty we Wrocławiu, kobiety, która zajmowała się stricte SM. Skierowała mnie na program lekowy. Był to lek w zastrzykach, podawany trzy razy w tygodniu. Zacznę go stosować w 2011 roku, a w grudniu 2015 zrezygnowałem. Nie działał, a wręcz miałem wrażenie, że było gorzej.

Zaczęłem szukać opinii innych pacjentów z Polski. Jedni mówili, że czują się wspaniale, inni – że tragedia. Na mnie zadziałało negatywnie. Pamiętam pierwsze podanie leku w szpitalu. Potem musiałem robić zastrzyki samodzielnie w domu. Pięć palców od pępka w prawo albo w lewo – tak mówili. Ale im bliżej pępka, tym gorzej. Raz trafiłem w naczynie krwionośne. Nogi zrobiły się miękkie, poczułem, jakbym tracił kontrolę nad ciałem. Serce waliło, ciało odmawiało posłuszeństwa. Bałem się wstać.

Była druga w nocy. Żona w pracy. Siedziałem przy stole w kuchni i modliłem się, żeby to przeszło. Pamiętałem, co mówili w szpitalu: „Jeśli po pół godzinie objawy nie ustąpią, dzwoń po karetkę”. Na szczęście po dwudziestu kilku minutach wszystko zaczęło przechodzić.

Nigdy więcej nie zrobiłem sobie sam zastrzyku. Zawsze czekałem na żonę, a jeśli jej nie było, to czekałem do rana. Lepiej było nie ryzykować.

Dziś mam już inne podejście do choroby. Wiem, że SM to loteria. Na każdego działa inaczej. U mnie życie podzieliło się na etapy: przed diagnozą, po diagnozie i po nieudanym leczeniu. Ale jedno się nie zmienia – codziennie walczę i codziennie uczę się żyć z tym, co przynosi nowy dzień.


Dziękuję, że jesteś! ❤️ Twoja obecność, wsparcie i dobre słowo znaczą dla mnie naprawdę wiele.

Szczególne podziękowania kieruję do tych, którzy wspierają moją działalność – to dzięki Wam mogę działać dalej!

Jeśli chcesz mnie wesprzeć, możesz to zrobić, wpisując w rozliczeniu PIT:
KRS: 0000270809
Cel szczegółowy: Kałka. 3424



Każda pomoc jest dla mnie ogromnym wsparciem. Dziękuję! 🙏❤️

#stwardnienierozsiane #życiezSM #mojahistoria #wsparcie #blog




6.3.25

 📅 6 marca 2025

Marzenie o wyjściu z domu – dlaczego potrzebuję windy?


Patrzę na podjazd przez uchylone drzwi. Kiedyś mogłem tam po prostu wyjść. Teraz jest inaczej. Bez windy ten podjazd to dla mnie jak mur – blokada, której nie jestem w stanie pokonać samodzielnie.



Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jak to jest, gdy świat na zewnątrz jest tak blisko, a jednocześnie tak daleko? Dla wielu osób zejście po schodach czy przejście przez drzwi to zwykła codzienność. Dla mnie – coś, o czym mogę na razie tylko marzyć.

💭 Co zmieniłaby winda?
✔️ Samodzielność – nie musiałbym za każdym razem prosić kogoś o pomoc.
✔️ Większa wolność – mógłbym częściej wychodzić na świeże powietrze, do znajomych, do miasta.
✔️ Lepsze samopoczucie – izolacja nie jest dobra dla nikogo, a możliwość ruchu i spotkań to coś, co naprawdę poprawia jakość życia.

Winda to nie luksus, to konieczność. Chcę znów poczuć, że mogę decydować o sobie, że nie jestem zamknięty w czterech ścianach.

🙏 Jak możesz pomóc?
Jeśli chcesz wesprzeć moją zbiórkę na windę, każda, nawet najmniejsza wpłata, przybliża mnie do celu. Możesz też po prostu udostępnić ten wpis – im więcej osób go zobaczy, tym większa szansa, że znajdzie się ktoś, kto pomoże.

📢 Podziel się tym wpisem! Niech dotrze do jak największej liczby osób. Dziękuję, że jesteś tutaj i że czytasz moją historię.

🙏 Jak możesz pomóc?
Jeśli chcesz mnie wesprzeć, każda, nawet najmniejsza wpłata, przybliża mnie do celu.



📌 Dane do przelewu oraz treść przelewu znajdziesz na ulotce. Jeśli masz możliwość, udostępnij ten wpis – im więcej osób go zobaczy, tym większa szansa, że znajdzie się ktoś, kto pomoże.

📢 Podziel się tym wpisem! Niech dotrze do jak największej liczby osób. Dziękuję, że jesteś tutaj i że czytasz moją historię.

📌 Hashtagi:
#stwardnienierozsiane #życiezSM #niepełnosprawność #pomoc #dostępność #niepełnosprawni #wsparcie





📌 Hashtagi:
#stwardnienierozsiane #życiezSM #niepełnosprawność #pomoc #dostępność #niepełnosprawni #wsparcie

5.3.25

 📅 05.03.2025

Droga do niezależności – pierwszy krok!

Dziś dodałem zdjęcie podjazdu. Nie widzę go przez okno, ale pamiętam go doskonale z czasów, gdy jeszcze chodziłem. Teraz mogę zobaczyć go tylko wtedy, gdy uchylam drzwi. I wtedy czuję jedno – tęsknotę za swobodą.







Potrzebuję windy. Nie po to, by spełnić zachciankę, ale by odzyskać to, co dla wielu jest oczywiste – możliwość wyjścia z domu, poczucia wiatru na twarzy, samodzielnego załatwienia spraw.

To mój pierwszy krok. Zaczynam zbierać na windę, bo nie chcę, by bariera architektoniczna stała się barierą dla mojego życia. Jeśli możesz – wesprzyj, udostępnij, pomóż mi sprawić, by ten podjazd nie był tylko wspomnieniem, ale drogą do wolności.



📢 Hashtagi:
#NieDlaBarier #WindaDlaMnie #ChcęByćNiezależny #Pomoc #Wspieramy #ŻycieBezOgraniczeń



28.2.25

 28,02,2025


POMÓŻ MI WYRWAĆ SIĘ Z CZTERECH ŚCIAN!

Choruję na stwardnienie rozsiane od 27 lat, a od 7 lat jestem uwięziony w domu. Lęk przed przestrzenią i niemożność wyjścia na świeże powietrze stały się częścią mojej codzienności. Raz zostałem wyniesiony na wózku do sąsiada na grilla, ale i tak po dwóch wizytach – raz w szpitalu, a raz na pogotowiu – musiałem zmierzyć się z bólem i zaostrzeniem choroby. To pokazuje, jak bardzo brakuje mi podjazdu lub windy dla wózka, która dałaby mi możliwość wyjścia z domu, bez strachu o moje zdrowie.

Przez lata samodzielnie pracowałem i wiele udało mi się osiągnąć, ale winda to wydatek, którego nie jestem w stanie pokryć sam. To dla mnie szansa na niezależność i godniejsze życie.

Twoje 1,5% podatku może mi pomóc w:

✅ Budowie podjazdu lub montażu windy dla wózka ♿
✅ Odzyskaniu swobody i możliwości wyjazdu z domu
✅ Powrocie do aktywności zawodowej – marzę o pracy zdalnej, np. w obsłudze sklepu internetowego
Sfinansowaniu domowej rehabilitacji, jeśli uda się zebrać wystarczającą kwotę
Realizacji moich pasji twórczych – planuję napisać książkę opartą na opowiadaniach, ale na razie brakuje mi weny

Jak przekazać 1,5%?

📌 W formularzu PIT wpisz:
KRS: 0000270809
📌 Cel szczegółowy: KAŁKA 3424

Dla Ciebie to tylko chwila, a dla mnie – nowy początek! 💙

Dziękuję za Twoje wsparcie!

📩 Kontakt: michal.kalka@outlook.com

5.1.25

5,1,2025  Pora tutaj wrócić do Was! Życie, tragedie i... trochę humoru 💔😊


Witajcie, Kochani!

Czas mnie trochę przytłoczył, ale oto wracam do mojego miejsca – mojego bloga. Dlaczego? Bo tutaj czuję, że mogę mówić szczerze. A Wy? Mam nadzieję, że będziecie mnie czytać równie szczerze.

Trochę historii – jak wiecie (lub nie), przez chwilę działałem na Facebooku z blogiem optymisio. Niestety, życzliwy system podsunął mi wirusa. Takiego, co nie atakował mnie, ale Was, moich czytelników, dziwnymi treściami. 😱 Dlatego, dla Waszego bezpieczeństwa, blog zniknął. Teraz jestem tutaj – na ja-i-sm.blogspot.com – i mam nadzieję, że już nic nas nie rozdzieli! 🙌

A teraz… kilka słów o mnie. No cóż, życie potrafi być jak jazda po górskiej drodze – raz w górę, raz w dół, czasem z przepaścią obok.

Historia szyby, czyli jak usiadłem na wózek

W 2018 roku zdarzyło mi się "bliskie spotkanie" z szybą w drzwiach. Wpadłem na nią tyłkiem (tak, dobrze czytacie 😂), a ona, nie pytając o zgodę, wbiła mi się odłamkiem w nogę. Pogotowie, 5 szwów, 10-14 dni chodzenia jak kaczka… Ale na szczęście ominęła tętnice! 🎯 Gdyby nie to, to pewnie już bym tego nie pisał.

Wtedy zrobiłem coś, co wydawało się rozsądne – usiadłem na wózek. Bałem się kul, kafelków i własnych nóg, które ciągle podcinały kule. A teraz? Mam nogi cienkie jak Pinokio, ręce jak spaghetti i lewą stronę, która coraz bardziej odmawia współpracy. 🙃

Suplementy, zdrowa żywność i… chemia 💊🍎

Dziś staram się ratować, jak mogę. Zdrowa żywność, suplementy, myślenie pozytywne – to wszystko daje nadzieję, ale nie jest łatwo. W końcu, co z tego, że łykniesz witaminy, jeśli potem zjesz coś, co przypomina jedzenie, ale jest nafaszerowane chemią? 🤷

Kiedyś bałem się dożylnej witaminy C. Teraz myślę: skoro ludzie biorą chemię na raka, to co może mi zrobić witamina? Ale wiecie, życie nauczyło mnie jednego – naturalne zawsze wygrywa z syntetycznym. Jak ktoś chce się o to kłócić, zapraszam! 💪

Małe sukcesy w cieniu tragedii 🏠

Ostatnio podjąłem pracę zdalną. 👨‍💻 W 2020 roku, z pomocą rodzinki, ociepliłem dom. Firmę wynająłem, rodzinka zapłaciła 80-90% (bo tradycja musi płakać, prawda? 😂). Parapety zewnętrzne, stropy – nikt nie pytał, ile to wszystko kosztowało, ale ważne, że jest ciepło. A dziś rano? Minus 7°C, więc doceniam te ciepłe mury jak nigdy wcześniej. ❄️

Refleksja na koniec

Życie na wózku to ciągła walka. Ale wiecie co? Można żyć, funkcjonować i nawet cieszyć się z drobnych rzeczy. Najgorsze jest to, że często ludzie nie widzą, jak bardzo potrzebujemy wsparcia. Ale to nic – walczę dalej.

Dziękuję, że jesteście i czytacie. Wkrótce wrócę z kolejnymi wpisami, bo jest o czym pisać. Trzymajcie się ciepło – zarówno w sercach, jak i pod kołdrą. 😉

Do następnego razu! 💙
[Twoje imię lub pseudonim]


P.S. Jeśli macie pytania, refleksje, albo chcecie podzielić się swoimi historiami, komentarze są dla Was. Chętnie poczytam i porozmawiam. 

05,01,2025 pora tutaj. wrócić do was😊



Tytuł posta: Pora tutaj wrócić do Was! 🖤

Witajcie Kochani!

Długo mnie tutaj nie było, ale pora wrócić na stare, dobre blogowe ścieżki. 😊 Przez ostatni czas prowadziłem bloga na Facebooku pod nazwą optymisio, jednak niestety musiałem go zamknąć. Powodem była seria dziwnych problemów technicznych – prawdopodobnie system "życzliwie" podsunął tam wirusa, który mógł stanowić zagrożenie dla odwiedzających.

Podjąłem więc trudną, ale konieczną decyzję o usunięciu tamtego bloga, bo Wasze bezpieczeństwo jest dla mnie najważniejsze. 🙏

Cieszę się, że mogę znów pisać tutaj, na ja-i-sm.blogspot.com – miejscu, które zawsze było bliskie mojemu sercu. Mam nadzieję, że wspólnie stworzymy przestrzeń pełną pozytywnej energii, inspiracji i wartościowych treści.

Dziękuję Wam za cierpliwość i wsparcie! ❤ Już niedługo podzielę się z Wami nowymi wpisami – mam sporo do opowiedzenia.

Do przeczytania w kolejnym poście! 🖋️
Z pozdrowieniami,
[Twoje imię lub pseudonim]

P.S. Jeśli macie sugestie, o czym chcielibyście poczytać, dajcie znać w komentarzach! 


27.1.18

27.01.2018 Mój Nowy Blog

Zapraszam was wszystkich do mojego nowego bloga na Facebooku


Ten blog będzie  bardziej ożywiony na przykład w zdjecia czy Filmy
No i będzie to w formie pamiętnika