poniedziałek, 15 lutego 2016

13.02.16 Dziennik- Roczek

Hej :)
Tak dobrze że to nie jest piątek trzynastego ale w sumie nawet gdyby to przezorny już nie jestem a raczej przesądny.
Ale kiedyś masakra, niestety byłem.
Tak, dzisiaj wielki dzień dla bratanka. No i w sumie dla mnie też jak się później okazało.
Ale od początku.
Dzień zaczął się rytualnie no prawie rytualnie dlatego prawie raczej ponieważ dla odmiany wstałem o godzinie 5:30.
I mimo że wieczór tego nie zapowiadał to miałem trochę problemów z mięśniami.
Wszystko ogólnie przez 3 drinki wypite u sąsiada.
Trochę też byłem jakby skołowany to znaczy trochę szumiało mi w głowie.
Ale i tak w sumie całkiem nieźle ruszyłem tego dnia. Mimo że nogi to bardziej na siłę pracowały.
Później tradycyjnie już  zjadłem śniadanie- jajecznica na boczku później w sumie jeszcze w związku z tym dostałem opiernicz bo patelni nie umyłem, trudno.
I tak sobie sam korzystam z patelni ostatnimi czasy.
Po śniadaniu kawa, internet, e-mail, pasjans sieciowy, trochę też powtórzyłem słówka z angielskiego.
A później to już w sumie łażenie z kąta w kąt.
W południe albo trochę po południu już było, jak pojechaliśmy na kawę do mojej mamy.
Później powrót do domu. Justyna zaczęła przygotowywać ciuchy na wieczorną uroczystość znaczy roczek bratanka zaczynało się mszą o godzinie 18-tej a kończyło na sali kawie i cieście. No jeszcze w sumie można powiedzieć był obiad jednodaniowy.
Jeśli już jesteśmy przy obiedzie poczęstunek odbył się na Brzeziu w restauracji, chyba się nazywa zajazd Brzezie.
Podobno restauracja umarła, nikt tam niby nie zagląda. Jakie było moje zdziwienie gdy okazało się że jednak było trochę gości. Choć może to dlatego że to sobota.
Inna sprawa jest taka że znowu byłem zaskoczony, Justyna też nie próbowała nic marudzić że idę z kulą do kościoła. No w sumie to nie z jedną tylko z dwoma.
W sumie przyznam Wam się szczerze że sam siebie też zaskoczyłem chociażby dlatego że całkiem sprawnie mi to poszło znaczy to przejście od samochodu do świątyni.
Tak teraz sobie myślę, że prawdopodobnie tak mi poszło bo już po pierwsze nie myślę o tym co ludzie powiedzą, o tym że na mnie patrzą i nie przejmuję się już uwagami Justyny czy tym że się mnie wstydzi czy coś w tym stylu.
Teraz jestem już sam sobie szefem. Broń Boże odezwać się komuś że ja coś robię źle, że tak nie powinienem. Mam na myśli konkretnie to że poszedłem na dwóch kulach raczej z dwoma kulami.
Dziwnie to trochę tak było słychać takie stukanie jakby jakaś laska wędrował a na obcasach. Wszedłem do kościoła bocznym wejściem było trochę dużo ludzi, kurczę sam jestem w szoku że po mnie to spłynęło.
Poszedłem do ławki jak gdyby nigdy nic stukający tymi kulami. Do ławki kul nie zabrałem oparłem je o filar przy ławce i sobie stały.
Kurde sam siebie nie poznaję.
Kolejne zdziwienie było jak wychodziłem z kościoła mianowicie wyszedłem z ławki, dzieciaki, Justyna za mną z tym że ja marudziłem chwilę koło filara jak brałem kule.
Jak już miałem te kule i zacząłem wędrować do wyjścia było przy wyjściu mnóstwo ludzi a ja w sumie znowu się tym nie przejąłem, że na mnie ktoś patrzy tylko stanąłem sobie w kolejce. Pomyślałem że będzie wygodnie jak pierwsi wyjdą a ja nie będę miał przeszkód pod nogami.
Tutaj znów byłem zaskoczony ponieważ nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. 
Co mam na myśli?
Ano to że jak stałem w kolejce zrobiła się jakby wnęka ludzie przepuścili mnie do przodu w sensie robiąc mi przejście, pozwalając wyjść szybciej.
Jakby znowu nie patrzeć było zaskoczenie bo ta znieczulica ludzka w Polsce jakoś już nie jest tak zauważalna.
I powiem Wam że jak jestem bez kul to patrzą na mnie jak na jakiegoś pijaka jak z kulami to zupełnie inaczej wszystko wygląda, ludzie są uprzejmi.
Najgorsze jest to że nigdy nie byłem nauczony do takiego zachowania ze strony bliźnich.
A tymczasem proszę muszę się uczyć ludzi od nowa.
Powiem Wam dziwne jest to że jak trochę się zataczasz to zaraz pierwsza myśl w głowie jest taka że jesteś pijany, ludzie myślą że jesteś pijany ale co tu dużo mówić jakbym zobaczył kogoś kto się zatacza też bym tak pomyślał.
Z tego powodu jest mi wstyd.
Z drugiej strony w Polsce, nie tylko w Polsce jest mnóstwo takich ludzi, którzy się zataczają bo faktycznie są pijani. 
A wracając do roczku to było całkiem fajnie tyle że sztywno. Klimat był trochę zrypany, martwy.
Jedzenie było sporo i było całkiem smaczne, zjadliwe nie spodziewałem się że tak będzie pysznie smakowało. Nie wiem skąd było ciasto ale było kapitalne!
Do domu zabraliśmy się jako drudzy. W domu byliśmy koło 22:00 teraz mamy godzinę 23:00. 
 Zapraszam do poczytania: 
Padam na pysk, idę spać dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate