poniedziałek, 8 lutego 2016

07.02.16 Dziennik- Miłe spotkanie

Hej :))
To była niedziela, której nie zapomnę.
Wstałem około godziny ósmej. Śniadanie, kawa to już mój nawyk bez którego ani rusz.
Obrałem ziemniaki w trakcie tej czynności pojawiła się Justyna i posłała mnie z dymem z papierosa. Zresztą tradycyjnie tutaj nikt nie może oddychać czystym powietrzem. Pomijając już ten fakt to można ironizować że SM mnie nie zabije tylko rak płuc. Nie wspomnę już o dzieciach. 
Każdy głupi wie że do palenia służy piwnica w której stoi piec ale co zrobić.
Zamiast warzyw lepiej zrobić paznokcie bo trzeba ładnie wyglądać z wiertarką w pracy no ale nie moja kasa, w końcu nie zarabiam.
Justyna jak przyszła spaliła tego wyżej wymienionego papierosa i zabrała się za obiad. Bardziej za mięso i surówkę dziś były schabowe.
Oczywiście tradycyjnie oberwałem bo wykorzystałem wszystkie jajka. Jeśli nie na jajecznice na boczku to na tak zwany kogel mogel. 
Obiad podano o godzinie 12-tej. 
Jeszcze zapomniałem dodać że rano uczyłem się słówek z języka angielskiego. Powiem Wam szczerze że mam problem z zapamiętywaniem. Nie jest takie proste jeśli nie możesz tego czytać, ze słuchu jest znacznie gorzej w moim przypadku ale poćwiczyłem trzecią turę 20 słów najczęściej używanych w języku angielskim.
Po dwunastej byłem umówiony z moją dobrą koleżanką też ma zadatki na przyjaciela.
Pracowałem z tą dziewczyną jakieś 5 lat. Wierzcie mi, nie było łatwo. Na początku, przez pierwsze miesiące były wieczne kłótnie, żarliśmy się dosłownie jak psy.
Choć z czasem było coraz lepiej. Ostatecznie stanęło na tym że wystarczyło, że jedno na drugie spojrzało. Wiedziało się czy można się odezwać czy nie i co komu leży na sercu. Można było się wygadać ze zrozumieniem, dziewczyna do rany przyłóż. Złego słowa nie mogę powiedzieć poza tym że czasem podnosiła mi ciśnienie a ja jej.
Wiecie powspominaliśmy te lata współpracy, było ogólnie fajnie.
Zleciało około trzech godzin, nawet nie wiem kiedy, nie zdążyłem się obejrzeć.
I nie pamiętam albo pamiętam a może nie pamiętam kiedy ostatni raz tak fajnie spędziłam czas. Byłem totalnie ale to tak mega wyluzowany, zapomniałem o wszystkim.
No jeszcze takie były w sumie odwiedziny w Grębaninie.
Tak około godziny 15-tej wylądowałem u mamy tam zeszło około dwóch godzin i powrót do domu.
W domu zjadłem kolację. W sumie zacząłem jeść ale ktoś mi wciągnął kawał mięcha i musiałem sobie naszykować kolejny. Mięso w sumie to nie jest zbyt właściwy pokarmy na kolację ale lepszy od glutenu czyli chleba, masła, mleka i wszystkiego innego. Zdrowsze byłyby warzywa, ewentualnie owoce, których nie mam.
Wieczorem Justyna z Miłoszem zrobiła lekcje i zaczęliśmy grać w karty w Wyścig Pokoju.
To jak na razie była ostatnia gra z dzieckiem 10- letnim ponieważ dopóki prowadził i to sporą różnicą punktów było OK. Jak zaczął przegrywać niewielką ilością punktów no to już nie było fajnie, fochy, kozły i tak dalej.
Wieczór zakończyłem na oglądaniu telewizji. Około godziny 24:00 byłem w łóżku i tradycyjnie z zaśnięciem nie miałem większego problemu. 
Zapraszam do poczytania: 
Serdecznie Was pozdrawiam i zapraszam jutro. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate