środa, 30 listopada 2016

30.11.2016 Obolały :(


Hej Kochani,

wczoraj nic nie dodawałem jakoś tak trochę bardzo dotkliwie się poturbowałem :((
Nic fajnego, plecy bolą niesamowicie, że o swoim palcu wskazującym już nie wspomnę.
Fioletowy się zrobił i spuchł.



Ale byłem wściekły, masakra aż kipiało ze mnie.
Teoretycznie wiem jak doszło do wypadku, głównie wina sztywnych  nóg.
W rezultacie uderzyłem o schody i o podłogę.
Przy uderzeniu w schody poczułem chrupnięcie  i łomot jak plecy na podłogę upadły.
Szczęście że brodę do klatki piersiowej podciągnąłem, guza nie mam.

Pierwsze wrażenie to szok i ból, powietrza nabrać nie potrafiłem w płuca, ból pleców niesamowity .
Kolejna myśl skoro chrupnęło i plecy bolą to OBYM KRĘGOSŁUPA NIE ZŁAMAŁ.
I miałem fart. Sprawdziłem czy nogi dam rade unieść.
Najpierw podciągnąłem a potem uniosłem powoli każdą z osobna .
GŁUPI ZAWSZE MA SZCZĘŚCIE.

Teraz kiepsko mi się chodzi bo oprócz bolących pleców boli mnie a raczej bolą jakimś cudem mięśnie brzucha.
Mimo wszystko podjąłem wyzwanie i poszedłem na kawę do cioci.

Poza tym kilka lekcji angielskiego.


Na dzisiaj to wszystko.
Pozdrawiam

poniedziałek, 28 listopada 2016

28.11.2016 Niefart :(

No hej Kochani!
Mamy teraz godzinę 23:00 wcześniej jakoś nie miałem weny by coś napisać.
Fakt że i tak pisze w końcu o pierdołach. Nawet pierdoły muszą mieć jakiś sens.

Chciałem się odnieść pokrótce do dzisiejszego dnia a mianowicie nie jestem zadowolony ani z dnia ani też z siebie...
Dzień zaczął się  jakoś tak w biegu ponieważ nie spałem do 3:00 może 4:00 nad ranem. Jak zasnąłem to obudziła mnie Justyna bo ona idzie do pracy a trzeba dzieci do szkoły odprawić. 
Chodziłem przymulony cały dzień.
Niemniej jednak ziemniaki obrałem, ugotowałem i pouczyłem się angielskiego.
Trochę poukładałem pasjansa, sprawdziłem oferty pracy na mailu gdzie w sumie dla odmiany nie było nic na czym bym się znał i mógł to wykonywać zdalnie.
Za to jak wszedłem na stronę Urzędu Pracy w Kępnie to się okazało że była oferta pracy ode mnie z miejscowości, w sumie to kilka ofert. 
Pierwsza pomocnik stolarza, druga oferta trzy krawcowe, trzecia oferta i ta która mnie zainteresowała i byłaby dla mnie jak znalazł to pracownik biurowy.
Tutaj za 8 godzin dziennie, 40 tygodniowo, miesięcznie wypadnie 160 godzin firma oferowała wynagrodzenie w kwocie 3,5 tysięcy złotych.
Wymagania: wykształcenie średnie zawodowe i biegła znajomość języka angielskiego czyli komunikatywna...
I w tym momencie trafił mnie szlag, ponieważ angielskiego się uczę ale chyba niezbyt intensywnie. Raczej na pewno niezbyt intensywnie. Fakt że jadąc tam jakoś bym się dogadał ale to nie o to chodzi. W rozmowie kiedy klient telefonuje i chce porozmawiać o produkcie tutaj nie ma czasu na myślenie co odpowiedzieć.
W sumie CV wysłałem z załączonym listem motywacyjnym. 
Czy coś z tego będzie? Nie sądzę ale wysłałem może  akurat będę miał szczęście i trafi na mnie tym razem hihi napewno nie zaszkodzi spróbować.
Zadzwoniłem także dzisiaj do Urzędu Pracy by się przypomnieć kobiecie, doradcy zawodowemu i dopytać o jakieś kursy doszkalające. Zapytałem o język angielski, czy oni mogą wyłożyć kasę na takie szkolenie. Dowiedziałem się że tak ale właśnie ten cholerny warunek że po ukończonym kursie muszę podjąć od razu pracę.
Przyznacie że to trochę chore ponieważ niekoniecznie dostanę pracę na zawołanie bo znam angielski. A pracodawca powie przyjmę ciebie ale musisz znać angielski. Załóżmy że tak będzie idę na kurs sponsorowany przez Urząd Pracy, po kursie wracam do pracodawcy a on mi mówi że mu przykro ale już kogoś znalazł z językiem angielskim. Wtedy o ile dobrze kojarzę ja muszę zwrócić pieniądze za taki kurs.
I o ironio z czego mam oddać pieniądze skoro nie dostaję pracy a nie wiem ile mi zajmie znalezienie podobnej oferty gdzie ten angielski będzie potrzebny. I czy w ogóle po tym kursie będę umiał ten angielski na zadowalającym poziomie.
Obstawiam na prace biurowe, infolinia przychodząca i wychodząca, przyjmowanie zamówień to chyba to samo co technik prac biurowych.
Myślę że w tym bym się akurat sprawdził.
Nie wiem czy już o tym nie pisałem, nie pamiętam ale będąc zarejestrowanym w UP jeśli ktoś mnie zatrudni to pierwsze 3 miesiące całość kosztów pokrywa Urząd Pracy czyli moją pensję, ubezpieczenie. Pracodawca ma mnie w sumie za darmo na okresie tak zwanym próbnym czyli stażu. Jak się sprawdzę przez te 3 miesiące na kolejne 3 miesiące ma obowiązek mnie zatrudnić. W sumie fajna opcja bo pracodawca nic nie traci, może tylko zyskać.
Jeszcze jedno co mi powiedzieli w urzędzie pracy to to że od 2 stycznia jeśli ktoś zatrudnia osobę z niepełnosprawnością to Urząd Pracy zapewni wszystko co potrzebne do wyposażenie takiego stanowiska pracy. To np. w biurze- biurko, komputer, krzesło, jakieś pomoce powiększające nie wiem czy inne udogodnienia ułatwiające pracę osobie niepełnosprawnej.  Wszystko jest zdaje się finansowana ze środków Unii Europejskiej.
Ale nie ważne kto to finansuje ważne że taka opcja będzie.
Mam nadzieję że może i mnie się trafi taki etat.
Chodź na początek na pewno skorzystałbym z kursu doskonalącego język angielski.
Na dziś to wszystko Kochani. 
Pewnie znowu za bardzo się rozpisałem ale tym razem jestem wkurzony albo raczej zniesmaczony. A może jedno i drugie...
Pozdrawiam i zapraszam jutro

niedziela, 27 listopada 2016

27.11.2016 Fajny temat

Hej Kochani :)

Wiecie dzisiaj purusze 2 sprawy. Tylko nie wiem od której zacząć.
Może niech będzie temat który już dawno mnie zainteresował tzn. TRANSPLANTOLOGIA.
Oddanie szpiku do banku szpiku to transplantologia, myślę że tak.

Dzisiaj wstałem o godzinie 9:30 ale spałem mniej więcej od 2 w nocy. Czekałem na telefon od sąsiada. Miał dzwonić by ich odebrać z jakiejś imprezy. W sumie niepotrzebnie siedziałem bo załatwili sobie transport przed odjazdem  czyli pod koniec imprezy.

Ale do rzeczy.
Wstałem później niż zwykle ale tradycyjnie leki i kawa. Potem obrałem ziemniaki na obiad (o ironio akurat to lubię robić, wprawdzie nie w ilościach przemysłowych ale obrać tak na obiad dla rodzinki  to ok, rozładowuje mnie ta czynność).
Później odpaliłem komputer, przejrzałem oferty pracy ale nic nie znalazłem. Zerknąłem do SPAMu i jak nigdy nie robiłem tego tak dziś dla odmiany przejrzałem folder i znalazłem wiadomość z zachętą do rejestracji  jako DAWCA SZPIKU.
Kiedyś już zastanawiałem się nad zostaniem dawcą ale nie miałem odwagi.
Dzisiaj pomyślałem zrobię to, zarejestruje się i zacząłem odpowiadać na pytania ale zonk 
osoby z SM nie mogą zostać dawcami szpiku. :(
Wiecie  nie wiem jak Wy ale osobiście uważam że taka pomoc nic nie kosztuje a tak wiele może pomóc a raczej tak bardzo.
Nie wiem, co Wy o tym sądzicie bo może jesteście zdrowi i nie macie problemu z białaczką,  powiecie że to nie Wasz problem I OBY NIKOGO Z WAS OSOBIŚCIE PROBLEM NIE DOTKNĄ.
Ja osobiście sobie myślę że mógł bym oddać ten szpik dla genetycznego klonu.
Jak dla mnie fajna opcja wiedzieć że gdzieś wśród ludzi żyje jakaś moja część, że dłużej będę istniał.

SATYSFAKCJA DLA MNIE I LOS NA LOTERII DLA BIORCY  :)

SZKODA ŻE NIE MOGĘ BYĆ DAWCĄ :(


Kiedyś (będzie jakieś 20 lat temu) postanowiłem oddawać krew. Powiem Wam że czułem się extra z tą myślą , ale strach przed kłuciem był silniejszy.
DO KRWIODAWSTWA PODCHODZIŁEM KILKUKROTNIE.
ZA 3 A MOŻE 4 RAZEM SPIĄŁEM SIĘ W SOBIE I  DOTARŁEM DO PUNKTU KRWIODAWSTWA W KĘPIŃSKIM SZPITALU.
Pielęgniarka kazała usiąść  w międzyczasie pojawiło się kilku "byczków" w tym jeden czy dwóch z brodami (te brody mnie zniesmaczyły ale nie wystraszyły bo skoro już się zdecydowałem) , ale najgorsze w tym wszystkim jest to że  pomimo że się zmusiłem by krew oddawać to z wywiadu wynikło że choruję na STWARDNIENIE ROZSIANE i w tej sytuacji nie mogłem nawet oddać krwi 0RH- wrrrr :(

Rzadka grupa, ale co z tego skoro nie mogę zostać dawcą.
Wiecie nie pamiętam dokładnie ale pielęgniarka wtedy powiedziała że oni mogą krew pobrać, ale co z tego skoro ona nadaje się do utylizacji, wyrzucenia czy co tam się z tym robi.
LIPA, stres, nerwy niepotrzebne. Tak sobie teraz myślę że ten stres i nerwy nie są ważne bo 
ja tak czy owak przełamałem się, wygrałem ze strachem, stresem.
Jedni czy drudzy dawcy byli są  i będą potrzebni tak czy to dawcy szpiku, krwi czy organów.
KTOŚ  DZIĘKI TOBIE MOŻE ŻYĆ A TY W NIM, CZY RACZEJ CZĄSTKA CIEBIE.
Weź pod uwagę że i paskudnym zbiegiem nieszczęśliwych faktów sam odbierzesz  czy raczej będziesz potrzebował szpiku  i ten który oddałeś/aś pozwoli Ci żyć bo go odzyskasz...

Można TUTAJ GDYBAĆ , POLEMIZOWAĆ...


Inna sprawa, inny temat, ten drugi to postanowiłem jutro otworzyć panoramę firm i 
podzwonić po firmach z mojej miejscowości  by pozyskać informacje o mailu i o możliwości pracy dla nich  no w każdym razie CV wyśle
co mi szkodzi.

Na dziś to wszystko , może jutro coś wyśle a raczej napisze

Pozdrawiam

26.11.2016 Zaraz koniec listopada

Hej Kochani,

W piątek nie dodałem wpisu i tak jakoś nie czuje się spełniony.
Dzisiaj mamy sobotę 26.11.2016 roku od rana dochodzę do siebie.
Jak mówią głupota nie boli- można by w tym momencie polemizować.
Trochę zawalczyłem wczoraj i to nie był zdecydowanie mój dzień. Nie mam kaca za to te cholerne mięśnie nóg, sztywne są jak diabli a raczej były z rana. Teraz jest ok. Rozchodziłem je
ale głupotę zrobiłem  nie pierwszy zresztą raz.
Nie sądzę że to był ostatni raz...
Fakt jest taki że każdemu odmówię wychylenia kielicha ale nie sąsiadowi.
Sąsiad to koleś który zawsze pomoże jak coś trzeba zrobić i ja jemu też pomagam tyle że bardziej od strony związanej z komputerem, doradztwem, wyszukiwaniem informacji.

Dzisiaj mamy sobotę i w sumie cały dzień siedzę przy necie i bawię się, 
znalazłem fajny utwór disco polo zespołu Playboys- Tylko Ty
Proszę link:


Piosenka jest tak rytmiczna że sama mi w głowie już gra. Masakra jakaś.
Powiem Wam że jak nie chodzę za dobrze, tak nogi same mi się rwą by się powyginać  trochę
że o reszcie ciała nie wspomnę.

Śmiać mi się chce bo chłopaki moje tzn. synowie dostali próbkę mojego głosu.
Ciekawe czy nie fałszowałem ale jest to bardzo prawdopodobne ponieważ słuchawki miałem na uszach  i się nie słyszałem.
A gdyby ktoś tak nakręcił filmik jak śpiewam i fałszuje poruszając głową w rytm muzyki ?
Hmm, psychiatryk mam zapewniony a raczej pomyślał by taki obserwator że ten to oszalał. :D







Na dzisiaj to tyle  może jutro coś dodam
Pozdrawiam










czwartek, 24 listopada 2016

24.11.2016

Hej Kochani:)
Wiecie że właśnie minął rok od kiedy wyszedłem z oddziału rehabilitacyjnego szpitala w Kępnie.
Oddział znajduje się w miejscowości Grębanin.
Do tego ośrodka trafiłem po ubiegłorocznym rzucie, który to przyczynił się do tego że poruszałem się na wózku. Wysiadła lewa noga itd. Długo by opowiadać ale zresztą można poczytać w zeszłorocznych wpisach od października do połowy listopada.
W sumie fajnie się złożyło, że dostałem informację że mam się zgłosić do oddziału akurat po rzucie. Postawili mnie na nogi, chodziłem bez użycia kul ortopedycznych czy balkonika z kółkami że o wózku inwalidzkim już nie wspomnę. Bezpośrednio po szpitalu robiłem krótkie kawałki bez żadnej podpory (typu kule) 120 m dawałem radę. Później z każdym tygodniem siadałem coraz bardziej na tyłku, byłem coraz słabszy i nie czułem się już tak pewnie bez asekuracji kuli. W krótkim czasie zacząłem chodzić o dwóch kulach i tak w sumie jest do chwili obecnej.
Boję się myśleć co by było gdybym nie stawiał sobie codziennych celów tak zwanych wyzwań. Gdybym też nie robił rehabilitacji w domu, gdyby rehabilitantka nie była u mnie raz w tygodniu. 
Sam ćwiczę 4 dni w tygodniu 2 dni na regenerację i jakoś tam funkcjonuje.
W sumie powiem Wam że sam jestem zaskoczony ponieważ w domu mam 16 stopni na piętro. Któregoś razu próbowałem zrobić sobie tak zwany rajd po schodach do góry na dół, do góry na dół. Przeszedłem 3 razy i byłem gotowy to znaczy zajechany ale ćwiczenia swoje robią i nie dalej jak tydzień temu pokonałem 100 schodów i to w jedną stronę. 
Wiecie jaka radocha?! :D Strasznie urosłem we własnych oczach, dokonałem czegoś wielkiego! Szok! Podbudował mnie ten wyczyn. :)
Co do kondycji powiem Wam że szału nie ma.
Muszę odwiedzić doktora Żebrowskiego niech mnie wciągnie na listę oczekujących na rehabilitację w Grębaninie. Skierowanie już mam teraz jeszcze potrzebna osoba, która mnie do niego zawiezie. No ale jakoś to ogarnę myślę że będzie OK. Oby mi dał krótszy termin. Najkrótszy to 3 miesiące, standardowy 6 m-cy. No przynajmniej tak było rok temu. Zobaczymy na dzisiaj to już wszystko.  Pozdrawiam

środa, 23 listopada 2016

23.11.2016 Kolejny nudny dzień

Hej :)

Tak kochani kolejny nudny dzień za mną.
W sumie to rano całkiem nieźle mi się wstało. Zrobiłem młodemu śniadanie, ogarnąłem trochę pocztę, ułożyłem pasjansa i pooglądałem trochę TV a potem nauka angielskiego  oczywiście.
Tak na dobrą sprawę to chyba jedyna sensowna rzecz dzisiejszego dnia bo tak poza tym to nie błysnąłem.
Gimnastyki nie zrobiłem, jakoś tak gorzej funkcjonuje pomimo że poranek zapowiadał się całkiem nieźle. Jak widać czasami wszystko się zmienia jakby pstryknąć palcami...
Boli mnie kręgosłup, boli mnie bark. Wydaje mi się że właśnie przez ból kręgosłupa gorzej chodzę.
Rehabilitantka nie dotarła w tym tygodniu. W przeciwnym razie zamiast gimnastyki rozmasowała by moje plecy, ale jak wiecie co się odwlecze to nie uciecze. Poza tym że cierpiał bym mniej od teraz a nie od za tydzień.
Inny temat to ta moja praca a właściwie to jej brak...
Wiecie tak sobie myślę czy podejmowanie pracy na etacie gdziekolwiek ma sens. No na pewno nie jestem przeciwnikiem pracy na etacie bo jest z tego jakoś stała kasa, bezpieczeństwo finansowe  etc., ale tak sobie wczoraj myślałem, że jak podejmę pracę to mój spokój się skończy i zacznie stres i nerwy bo nigdy nikomu się w pracy nie dogodzi. Zawsze są jakieś spiny i niepotrzebne nerwy.
Jak wszyscy wiecie to nerwy oraz stres nie są wskazane w stwardnieniu rozsianym ponieważ mogą się przyczynić do pobudzenia rzutu. A co za tym idzie pogorszenie się stanu zdrowia bo przy każdym rzucie coś się wyłącza.
Ja po 21 latach prawie jestem ślepy. Widzę może 20% jednym okiem a na drugie oko orzeczona ślepota. Lewa noga mnie zawodzi bo jest zdecydowanie słabsza. No i jeszcze kręgosłup. Jego stan dupy nie urywa, że się tak brzydko wyrażę. Ogólnie nie jest dobrze. 
Teraz tak pokrótce o tych nerwach i stresie.
Jeśli chodzi o nerwy i stres to moje nogi (zwłaszcza ta lewa, słabsza) wystarczy że się zdenerwuję i nie potrafię jej utrzymać. Siadam na krześle, tapczanie gdziekolwiek a ona odbija się od podłogi. Jakby to Wam wytłumaczyć... siedzisz na krześle i zacznij unosić i opuszczać nogę tak jakbyś stawał czy stawała na palcach i opadała tylko z tą różnicą że u mnie to dzieje się samo. Nic na to nie mogę poradzić, niezależnie od siły zdenerwowania nie potrafię tej nogi opanować nawet przyciskając ją rękoma do ziemi. 
Czyli jak sami widzicie stres w SM nie służy.
Dlatego też już wczoraj zacząłem się nad tym wszystkim zastanawiać, pójść do pracy i szybciej się wykończyć lub zostać w domu i żyć trochę dłużej.
I tutaj kolejny problem a może i nie problem. Siedzenie w domu, nic nie robienie to jest problem ale można się zająć pisaniem książki i to ma głównie same zalety. Po pierwsze brak stresu, nikt cię nie goni. Po drugie zabijesz czas, nudę. Zrobisz coś twórczego, coś co może się komuś spodobać, może pomóc. Minus jest taki żeby zarobić to trzeba sprzedać a to nie jest takie proste ponieważ to są koszty jakie się wiążą z wydaniem i promocją. Jest opcja znalezienia sponsora ale książka musi być naprawdę coś warta. Najpierw trzeba coś zacząć pisać a potem martwić się czy to jest coś warte i znaleźć wydawcę, sponsora.
Na dziś to już wszystko Kochani
Pozdrawiam

wtorek, 22 listopada 2016

22.11.2016 Szczęśliwy

Hej Kochani,

takie krótkie wspomnienie  z piątkowego wieczoru w zeszłym tygodniu.

Miałem okazje by się wyrwać z domu na kawę ze znajomymi.
Powiem Wam że zdecydowaną większość miałem okazje po raz pierwszy poznać osobiście w REALU.
W sumie to zastanawiam się jak wypadłem na spotkaniu ponieważ no można mnie było traktować jak dziadka, no bynajmniej wizualnie ;)

Różnica wieku to 13lat i w sumie to spodziewałem się że będą na mnie z byka patrzeć i traktować z góry jak to wszystkie inne osoby. No w zdecydowanej większości. Zwykle tak jest że człowiek (mam na myśli siebie) jest traktowany jak trędowaty przez jednych a przez innych jak jakiś cenny okaz, kryształ, czy jakiś tzw. unikat biały kruk.
Traktowany z wielką ostrożnością, tak by się nie wywrócił i nie daj boże głowy nie rozbił czy nie połamał - jak to zwykle podczas upadków bywa.

W tej ekipie byłem potraktowany jak swój ziomek.
Rozmowa, klimat, traktowanie w jakiś szczególny sposób czułem się BOSKO.
Jak zdrowy jak bym mógł wszystko!
Czułem się wyjątkowo! :D
I wiecie co jest jeszcze wspaniałego?
Z tej ekipy nikt ale to nikt nie pali papierosów, nie poczułem odrobiny dymu z palonego tytoniu.

W sumie to nie była jeszcze cała ekipa ale liczę że szybko osobiście poznam resztę.
Tutaj póki co były 3 dziewczyny inteligentne, śliczne, miłe etc.
Muszę jeszcze poznać Patryka i Romka oraz Iwonkę. Wnioskuję że także zostanę zaakceptowany.

Proszę odrobinę szczęśliwego mnie 










21.11.16 Dawny Neurolog

W ubiegłym tygodniu poszedłem do neurologa podpytać o jakieś leki na "naturę osobistą" oraz po skierowanie na oddział rehabilitacyjny.
I tak zamierzony cel wizyty zrealizowałem. Skierowanie dostałem, jakieś leki też konkretnie chodzi o pobudzenie czucia oraz napięcie mięśniowe czyli spastyki które się z tym wiążą. 
Przy okazji porozmawiałem sobie z panią doktor, poinformowałem że byłem w programie na leku copaxone.  Poinformowałem ją także o tym że nikt mnie już nie namówi na jakikolwiek program ponieważ mój stan zdrowia przez to podupadł.
 W odpowiedzi usłyszałem, że leczenie w programach to nic dobrego, że ludzie znacznie gorzej się czują.
Czyli mamy efekt odwrotny od tego zamierzonego... :/
Ale jak to mówią TONĄCY BRZYTWY SIĘ CHWYTA! 

Wiecie co doktor mi radziła? 
1. Wyleczyć uzębienie
2. Zlikwidować stany zapalne
3. Odrobaczyć się
4. Wprowadzić dietę  oczyszczającą 
 
Ja osobiście dodam
5. Codzienna gimnastyka ale z głową, chodzi o to by się nie  przemęczać
6. Wykluczyć z diety gluten, rośliny strączkowate, wykluczyć nabiał- chodź  ja tego akurat w zupełności nie wykluczam. 

Polecam wszystkim stosowanie się do książki  niesamowita kuracja doktor wahls są tam różne diety, które są stworzone dla chorych na SM. 

Doktor też powiedziała że na zjeździe z jakiś profesor powiedział:
NA TEMAT STWARDNIENIA ROZSIANEGO WIEMY WSZYSTKO ALBO PRAWIE WSZYSTKO I ŻADNE LEKI JESZCZE TEJ CHOROBY NIE SĄ W STANIE WYLECZYĆ A CO NAJWYŻEJ ZŁAGODZIĆ OBJAWY I TROCHĘ JĄ SPOWOLNIĆ.
W każdym razie mi osobiście nie pomogły lecz zaszkodziły.

A teraz z innej bajki.  Klikałem na FB kilka dni temu ze starym znajomym. Temat rozmowy co u niego i u mnie po 18 latach  braku kontaktu.
Jak wiecie z wcześniejszych wpisów,  marzyło mi się by napisać książkę tylko nie wiedziałem co ma być tematem przewodnim tej książki. Przemek mi podpowiedział kilka możliwości,  jeszcze tylko motywacja i upór mi potrzebny,  ale już w sumie bliżej niż dalej.
Na dziś to wszystko kochani.
Pozdrawiam

niedziela, 13 listopada 2016

13.11.16 Wciąź pod górkę

Hej :) 

Jestem  wesoły bo niby przecież nie będę płakał.
Muszę się Wam przyznać że bolą mnie nogi a właściwie mięśnie, łydki i uda. 
Problem mam też z utrzymaniem równowagi a dokładniej stabilnością kręgosłupa.
Nie potrafię stać prosto, jak wstanę to ciągnie mnie do dołu.
Trochę mnie to niepokoi, powoduje niepotrzebny stres. 
Konkretnie rzutu nie mam ponieważ sam się badam i odchyleń od normy nie ma tak jak było na ostatniej wizycie tak pozostało.

W sumie to jestem bezsilny. Nie wiem, tak sobie trwam i trwam z dnia na dzień monotonia codziennego życia bez zajęcia.
Stare rzeczy, które robię to gimnastyka, dokończenie obiadu, układanie pasjansa, nauka angielskiego. To mi chyba nie wychodzi za bardzo ale grunt że czas zajmuje. 
No w sumie to osiągnąłem 13 poziom i znajomość podstaw angielskiego na 40%
To są oczywiście dane z duolingo.pl ponieważ z tego programu korzystam i szczerze mogę go polecić każdemu czy to dziecku czy dziadkowi, prosty w obsłudze program.
Fakt że łatwiej byłoby znaleźć się wśród osób mówiących po angielsku ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.
Z tej całej nudy zaczynam dostawać do głowy, kasy brakuje na podstawowe wydatki, przyjemności, ubrania.
W sumie zapukałem nawet do powiatowego urzędu pracy. Ledwo tam dotarłem dwie kule, jęzor do pasa. Muszę przyznać że spotkałem się z całkiem miłym przyjęciem. 
No nie wiem czy to z litości czy czegoś innego ale dostałem 3 namiary na zakłady w okolicy. 
Do jednego już dzwoniłem, chodziło o stróżowanie. Niby fajne ale są 2 mankamenty. 
Pierwszy to praca od godziny 15:00 do 6:00  a drugi  to taki że tak co dwie godziny byłaby konieczność przejścia się przez plac budowy. Problem jest taki że ledwo chodzę i nie daj Boże potknę się na jakichś nierównościach bo to w końcu budowa to kto mnie pozbiera?
Rozmawiałem ze znajomymi na ten temat, rozmawiałem z rehabilitantką, która najskuteczniej zgasiła mój pomysł na pracę w nocy.
Powiem Wam że z tej niemocy zaczynamy myśleć o tym żeby może coś napisać...
O tym pomyśle ostatnio Was informowałem rok temu, nie wiem co z tego będzie. Zobaczymy...
Na dzisiaj to wszystko Kochani. 
Pozdrawiam

sobota, 12 listopada 2016

12.11.16 Kawa

Hej
Dawno nie pisałem z Wami a raczej do Was.
 Trochę się działo ostatnio. Zacznę od tego ze odstawiłem czarną parzoną kawę.  
Wiecie piłem średnio 4 dziennie. A co ciekawego się ostatnio dowiedziałem na temat kawy?
 Dokładnie tego że kawa uczula czy powoduje kłopoty z nosem,  mam na myśli że zapycha nos, powoduje mega katar. Powiedziała o tym dietetyk kliniczny przytaczając swoją osobę.  
Powiedziała że jak odstawiła kawę to ustąpił u niej katar. 
Zrobiłem to samo, odstawiłem kawę i dokładnie tak samo jak u tej doktor problem z katarem i zapchanym nosem ustąpił. Jeszcze zatoki mnie męczyły. Leki i krople do nosa oraz antybiotyki nie dawały sobie rady z tym katarem,  ja  myślałem że to przeziębienie.
Jeśli masz problem z katarem odstaw kawę,  to ona może być winna tego stanu.
Na dziś to tyle. 
Pozdrawiam

Translate