czwartek, 29 grudnia 2016

29.12.2016 Szpital

Hej :)
Jutro mija drugi tydzień mojego pobytu w grębanińskim szpitalu rehabilitacyjnym.
Pierwsze 4 dni przyniosły taki efekt (ten który zauważyłem) że łatwiej i to zdecydowanie łatwiej pokonywałem schody.
W tym tygodniu pielęgniarka, nie, to nie pielęgniarka tylko dziewczyna z dołu z rehabilitacji mówi że zdecydowanie lepiej chodzę.
Powiem Wam że gdyby nie kręciło mi się w głowie to poruszał bym się już bez kul i bez balkonika.
Czyli mam poprawę kondycji, SUPER! 

Teraz co do diety to na przyjęciu do szpitala powiedziałem że dieta bezglutenowa.
Powiem Wam że dietę mam faktycznie tylko tego nie widać poza kolacją i śniadaniem gdzie dostaje chleb bezglutenowy a do tego masło, mini kosteczkę a czasami margarynę (masło roślinne). Smarowanie daje koledze z mojego stolika. Do chleba bywa jakaś wędlina lub dżem a dziś ser topiony. Kolacje są podobne.
Natomiast obiad zwykle ziemniaki duszone tzw. Piure ziemniaczane, mięso i jakaś surówka. To tyle propos drugiego dania.
Zaś na 1 danie zawsze jakaś zupa jest i absurdem jest że w diecie bezglutenowej dostaje krupnik  czy zupę z makaronem.
Fakt mogłoby to być bezglutenowe ale kasza czy makaron bezglutenowy jest znacznie droższy. A te zupy jedzą wszyscy . Więc nie jest to jedzenie bezglutenowe.
Na dziś to wszystko kochani.
Pozdrawiam. :)

poniedziałek, 26 grudnia 2016

25.12.2016 Święta Bożego Narodzenia

Hej, nazwiskami rzucać nie będę.
Tegoroczne święta nie należą do udanych, przynajmniej dla mnie. 
Już dawno tak zrypanych świąt nie miałem. Było rodzinnie owszem, ale miałem rozmowę umoralniającą tzn. Słyszę pytanie: 
- Michał czy ty bierzesz jakieś leki na SM?
- Nie
- Powinieneś brać bo choroba nie jest łatwa , czy coś w tym stylu.
Powiedziałem że nie będę brał już żadnych leków Bo najwięcej dewastują organizm niż to wszystko warte. Mam dietę i to mi wystarczy, tego się będę trzymał. Nie będę królikiem doświadczalnym.
- Ale gorzej chodzisz niż ostatnio.
Tłumaczę że się przegrzałem i że temperatury mi nie służą. Powiedziałem też że nie będę brał żadnego świństwa.
I co słyszę? Pytanie czy mam już wybraną trumnę.
To akurat traktowała jako motywator. Nieraz tak gadała żeby kogoś wystraszyć. Ale wierzcie mi na mnie to już nie działa. A raczej wprost przeciwnie, wkurwiłem się.
Od kogo innego słyszę czy jest już wybrane miejsce pochówku.
Wiecie niby to ludzie wykształceni ale pozostawia to wiele do życzenia.
Co mi z tego że pójdę na leczenie, do programu jakiegoś związanego z leczeniem SM? 
Jak już wcześniej pisałem w którymś poście, że te leki w większości przypadków nic nie dają a jedynie pogarszają kondycję organizmu.
I nie wynika to tylko z moich obserwacji ale też mam potwierdzenie od mojej byłej neurolog. O tym też już pisałem w jednym z wcześniejszych postów.
Więc po co mam iść do programu i ryzykować utratę kondycji i to sporą utratę kondycji i rzuty mogą dalej występować. A po odstawieniu leku mogą się nasilić, występować z większą częstotliwością ale o tym to oczywiście w Polsce cisza. Nikt nic nie mówi. No w każdym razie nie znalazłem takich informacji. 
Lekarka z programu nie wspomniała że po odstawieniu leków rzuty mogą się nasilić ale o tym też już pisałem.
Wracając do osoby, która podniosła mi ciśnienie wczoraj i dzisiaj. Z tym że dzisiaj powiedziałem że to jest koniec tematu. Nie będę rozmawiał i ma mi nie podnosić ciśnienia i mnie nie wkurwiać. W odpowiedzi znowu usłyszałem czy mam już trumnę wybraną.
O ironio za chwilę słyszę temat rak, nowotwory etc.
To chemia do wzięcia. A czy to warto ją w ogóle brać i sobie organizm psuć, kondycję. Jak organizm jest słaby to cię wykończy chemia, to może lepiej sobie na spokojnie odejść bez żadnej chemii.
Osoba, która mówiła że ja powinienem brać leki tutaj stwierdziła że ona by chemii nie wzięła jakby zachorowała na raka. Wolałaby sobie na spokojnie odejść a nie w męczarniach. 
Mogłem coś przekręcić delikatnie ale w każdym bądź razie chodziło o to, że warto leczyć raka we wczesnym stadium a nie takiego już bardzo zaawansowanego.
I tutaj leków osoba by nie wzięła, one mogą jeszcze człowieka bardziej wykończyć. A mi każe brać leki, które wiem że mnie załatwią.
Nie brałem leków, mogłem żyć na spokojnie, wiedziałem kiedy mam rzuty wyczuwałem zdecydowanie szybciej niż jak brałem leki. Na lekach nie potrafiłem go wyczuć w ogóle.
No w sumie to wyczuwałem jak już było za późno więc po co mi to.
Dobra nie irytujmy się już tym.
Musiałem wyrzucić moje nerwy na blogu żeby się rozładować.
No i udało się. Jestem spokojniejszy.
Na dziś to już wszystko Kochani. 
Pozdrawiam.

sobota, 24 grudnia 2016

24.12.2016 Zaskoczony

Hej :)

Korzystając z okazji że dziś wigilia, pragnę złożyć wszystkim Czytelnikom WESOŁYCH,  POGODNYCH I ZDROWYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA.

Swoją drogą dostałem prezent którego się nie spodziewałem.
A mianowicie w ubiegłą środę (14.12.2016) byłem zawieźć skierowanie
do oddziału rehabilitacyjnego w Grębaninie.
Doktor powiedział: "SKIEROWANIE PRZYJĘTE , SPODZIEWAĆ SIĘ ZAPROSZENIA NA REHABILITACJE W CZERWCU".
Powiedziałem: "PANIE DOKTORZE JEŚLI TO NIE BYŁBY KŁOPOT TO PROSIŁ BYM SZYBCIEJ PONIEWAŻ ŹLE ZNOSZĘ WYSOKIE TEMPERATURY".

I wiecie co? Siedzę w domu w poniedziałek a tu dzwoni telefon, odbieram i słyszę"

"DZIEŃ DOBRY CZY ROZMAWIAM Z PANEM KAŁKA MICHAŁ?"

"TAK , A W CZYM MOGĘ POMÓC, O CO CHODZI?"

"DZWONIĘ ZE SZPITALA W GRĘBANINIE. ZWOLNIŁO NAM SIĘ MIEJSCE, JEDEN Z PACJENTÓW ZREZYGNOWAŁ. CHCIAŁAM ZAPYTAĆ CZY PAN DA RADĘ JUTRO ZGŁOSIĆ SIĘ NA ODDZIAŁ CELEM PODJĘCIA REHABILITACJI?"

"OCZYWIŚCIE ŻE TAK, O KTÓREJ MAM BYĆ?"

"PRZYJĘCIA SĄ DO GODZINY 9:00"
Podziękowałem za wiadomość i potwierdziłem obecność w dniu kolejnym.

Teraz kilka słów na temat rehabilitacji.
W dzień, w który się stawiłem zszedłem na rehabilitacje,
gdzie szef tego działu, szef rehabilitantów powiedział:
"Dzisiaj spokojnie zrobisz fotel  i naukę chodzenia, a jutro rozszerzymy, dodamy więcej ćwiczeń.
Jak powiedział tak było.
-NAUKA CHODZENIA
-MASAŻ WIBRACYJNY PLECÓW
-MASAŻ KLASYCZNY NÓG
-FOTEL
-KLOCEK (JA TAK NAZYWAM PO SWOJEMU TEKI PRZYRZĄD DO ĆWICZENIA STAWU SKOKOWEGO)
- OSTATNI ETAP TO KOZETKA I ĆWICZENIA CZYNNE I BIERNE.

Drugi dzień rehabilitacji jeszcze mi odpuścił rehabilitant.
Właściwie nie miałem zbyt ciężko na  rehabilitacji ale ciężej zdecydowanie niż dzień wcześniej.

Za to trzeci dzień rehabilitacji tak dostałem po tyłku że miałem problem wyjść z sali.
A gdzie tu jeszcze dojść do pokoju i odpocząć?
To była taka moja droga krzyżowa.

Czwarty dzień tzn. wczoraj też lekko nie było ale przetrwałem.
Tak naprawdę 3 dni rehabilitacji i taki prysznic a dokładnie wejście i wyjście z niego nie stanowiło problemu.

Także ten przyspieszony o pół roku pobyt na oddziale rehabilitacyjnym
traktuje jako swego rodzaju prezent na święta.

Na dziś to wszystko.
Pozdrawiam. ;)

poniedziałek, 19 grudnia 2016

19.12.2016 Podświadomość

Hej :) 
Ostatni raz pisałem w sumie może nieciekawie.
Miałem czas na kilka przemyśleń, propos świadomości i podświadomości to są dwie takie sprytne rzeczy w głowie każdego człowieka...
Wiecie, to też tak na własnej skórze odczuwam to co teraz pisze. Nigdy nie ukrywałem, że bolą mnie nogi a konkretnie mięśnie, bolą mnie  też mięśnie pleców. Problem tu akurat jest bardziej skomplikowany ponieważ kręgosłup mam z leksza przestawiony.
To że jest przestawiony jest związane z wariacką jazdą na motocyklu- Jawa 350.
Zrobiłem rajd około 120 km na godzinę polną drogą. Nie spodziewałem się dziury przez którą przejechałem, droga była dość prosta ubita a tu niespodzianka...
Przejechałem przez dziurę, motor wyskoczył w górę, upadłem co odbiło się bólem pleców.
Ktoś kiedyś powiedział że głupota nie boli, nie miał racji.
W moim przypadku głupota jednak bardzo boli.
Później stwardnienie rozsiane, które pogłębiło dolegliwości i stąd te bóle mięśni, sztywne nogi, bóle pleców wiąże z tym motorem.
To tak tylko pokrótce w nawiązaniu do podświadomości i świadomości, bo wiecie tak jak chodzę i wszystko mnie boli to czasem się położę, zrobię gimnastykę, trochę porozciągam mięśnie, trochę je wzmocnię i chwilę jest spokój z bólem. Lepiej chodzę i w ogóle.
Ale jak już bolące plecy i się położę, rozluźnię to robi się tak błogo i przyjemnie. Nic nie boli, jest super! I jak znowu zaczynają boleć plecy czy nogi to wówczas ten cholerny mózg zaczyna świrować i kusi: "Idź się połóż, odpocznij będzie ci lepiej".
A wtedy świadomość się odzywa i mówi: "Nie poddawaj się, zastane mięśnie zaczynają umierać. Nie dasz rady jak będziesz leżał to jest twój koniec".
Wiecie to taka wojna świadomości z podświadomością ale świadomość wciąż bierze górę choć nie mam już siły walczyć, walczę.
Rozsądek bierze górę.
Na dziś to byłoby chyba wszystko. 
A może to dopiero początek ponieważ mamy godzinę 1:30 w nocy więc niewykluczone że w dzień też jeszcze coś napiszę.
Tymczasem pozdrawiam wszystkich serdecznie. 
Dobrych snów.

czwartek, 15 grudnia 2016

15.12.2016 Rehabilitacja

Witajcie
Jakiś czas temu pisałem Wam że miałem taki konkretny upadek. 
Nie będę się rozwijał od nowa jak to się stało i tak dalej wystarczy się cofnąć kilka postów do tyłu by się z tym zapoznać.
Wiem że jeśli chodzi o rehabilitację, gimnastykę to ostatnie 2 tygodnie to była jakaś porażka. 
To znaczy nie miałem za bardzo na jakim łóżku poćwiczyć a mam w sumie tylko jedno w domu takie wygodne i najlepsze do ćwiczeń.
Łóżko było zajęte przez tydzień ponieważ młodszy syn leżał chory.
Na tydzień przed tym miałem ten upadek na plecy który też mnie wyłączył, plecy strasznie bolały. Muszę Wam powiedzieć może upłynęło teraz 3 tygodnie a plecy wciąż bolą choć może już mniej.
Już w tym tygodniu od poniedziałku ćwiczę choć w sumie nie jest to łatwe ponieważ te cholerne plecy bolą ale mniej, to jest już dobry znak.
W wyniku upadku było też kilka innych problemów powiem że dosyć poważnych które też już ustępują.
Co to znaczy że wszystko wraca na dobrą drogę i niech tak pozostanie!

A teraz już z innej beczki.
Pamiętacie pisałem Wam że chciałbym napisać książkę tylko nie wiedziałem jak się za nią zabrać co w niej napisać?
Dzisiaj ją zacząłem wziąłem sobie pod uwagę historie albo może inaczej bardziej życiorys autorki Władcy Pierścieni.
Świetna książka, świetna autorka, pisarka która życia lekkiego też nie miała.
Widziałem kiedyś film biograficzny na jej temat i dlatego wiem że lekko w życiu nie miała ale mniejsza z tym.
Kobieta pisała książkę w wolnych chwilach jak na przykład podczas podróży pociągiem.
Ona też nie pisała książki od początku do końca tylko pisała ją fragmentami, rękopis odkładała gdzieś na kupkę a później poskładała to w jedną całość.
I tak sobie myślę że właśnie też tak zrobię, będę opisywał fragmenty, które mi się przypomną a później poskłada się to w jedną całość biorąc pod uwagę daty dziejących się zdarzeń, tych fajnych i tych nieciekawych i na datach będę bazował później. Będzie łatwiej poskładać wszystko w jedną całość. Na początek postanowiłem że książka będzie o mnie, o chorobie taki mój rozbudowany życiorys.
Najlepiej na początek będzie napisać o sobie, no przynajmniej tak mi się wydaje a z każdą następną książką będzie łatwiej pisać o czymś innym.
Niebawem też pewnie napiszę o mojej rehabilitacji. Jestem troszkę zniesmaczony albo bardzo zniesmaczony ale dzisiaj się już nie rozwijam. Zostawiam to na innego posta.
Na dziś to już wszystko Kochani. 
Pozdrawiam.

środa, 14 grudnia 2016

14.12.2016 Dwa tygodnie ciszy

No hej Kochani!
Dawno nie pisałem będzie 2 tygodnie a wejścia na bloga jak nigdy są codziennie.
Powiem Wam że to cieszy że ktoś mnie czyta.
Na chwilę obecną dominują wejścia w Rosji.
Ta przerwa to wynik mojego rozmyślania czy dobrze robię że piszę ponieważ usłyszałem że to co wypisuje to są pierdoły, bzdury. Z drugiej strony gdyby tak było to nikt by nie czytał tego co pisze o sobie i mojej chorobie- stwardnieniu rozsianym.
I tym sposobem znowu napisałem bo to co piszę i o czym piszę dla mnie to nie są bzdury czy pierdoły.
Dla mnie to jest ważne. A może tym którzy czytają coś się z tego przydaje, może wiedzą czego unikać, czego się wystrzegać albo co może pomóc.
To co piszę to wynik moich doświadczeń i codziennych perypetii, czasem śmiesznych a czasem wprost przeciwnie.
Wiecie łatwiej by się pisało gdybym widział komentarze co zmienić albo co rozwinąć bardziej. Komentarze są mile widziane czy to z Polski czy z całego świata.
Ale teraz o czymś innym mianowicie muszę się Wam pochwalić że odezwała się do mnie firma z Warszawy, Chodzi o pracę zdalną wykonywaną w domu. W tym przypadku miało to być telefonowanie, umawianie spotkań dla biura nieruchomości. Zapowiadało się to nieźle. Tyle że koleś z którym miałem rozmowę wstępną na Skypie powiedział że będzie szkolenie trwające około 4 godzin też na Skypie a gdybym coś nie zrozumiał to może powtórzyć ponownie to szkolenie.
Powiedział że odezwie się dziś i jutro albo w przyszłym tygodniu. Dodam że rozmowa miała miejsce 8 grudnia.
Czekałem na jakąś informację mailową propos szkolenia do wtorku czyli do 13 grudnia i nic nie było, nie odezwał się. Napisałem do niego kiedy to szkolenie a on mi odpisuje że czekał w poniedziałek na mnie, że wysłał wiadomość, że będzie to szkolenie tylko że ja wiadomości nie dostałem...
Czuję że moja szczerość gościa trochę przeraziła.
Gość wyglądał na konkretnego w porządku faceta z którym zagrałem w otwarte karty i przyznałem się że trochę kiepsko widzę. Czuję że to go przeraziło. Szczerość jest przereklamowana.
Nie rozumiem czego facet mógł się bać skoro mamy programistów zupełnie niewidomych (to tak dla przykładu).
Ja sam zresztą z moim kiepskim wzrokiem sprzedawałem w Allegro i radziłem sobie z wystawianiem aukcji w szablonach Allegro w HTML.
W tym jak ja to nazywam piśmie węzełkowy trzeba było znaleźć kod zdjęcia no i zdjęcia dodać również przetworzone w kod HTML.
Może lepiej wszystkich kłamać i tyle no ale trudno nie będziemy się nad tym rozczulać.
Była jeszcze jedna praca ot tak z partyzanta wpadła. Można było podjąć taką pracę ale nie odważyłem się według mnie naruszała prawa autorskie pisarzy, autorów prac magisterskich, doktorskich i tak dalej. Być może jestem zbyt uczciwy.

Zupełnie z innej strony to coś z czego jestem zadowolony. 
Mianowicie siostrzyczka dostarczyłam mnie na oddział rehabilitacyjny w Grębaninie gdzie złożyłem skierowanie na oddział.
Tylko że kolejka jest trochę długa a zaproszenia mam się spodziewać mniej więcej w czerwcu. Ttrochę kiepsko ponieważ to już jest ciepło a temperatury na mnie źle wpływają.
No ale dobrze że się załapałem bo z tych absurdów w Polsce jest tak że tutaj w Grębaninie czas oczekiwania na oddział to tylko pół roku gdzie w innych ośrodkach czeka się od roku do trzech czterech lat.
Czyli w pewnym sensie sukces.
Na dzisiaj to już wszystko.
Może jutro coś znowu napiszę... ;)

środa, 30 listopada 2016

30.11.2016 Obolały :(


Hej Kochani,

wczoraj nic nie dodawałem jakoś tak trochę bardzo dotkliwie się poturbowałem :((
Nic fajnego, plecy bolą niesamowicie, że o swoim palcu wskazującym już nie wspomnę.
Fioletowy się zrobił i spuchł.



Ale byłem wściekły, masakra aż kipiało ze mnie.
Teoretycznie wiem jak doszło do wypadku, głównie wina sztywnych  nóg.
W rezultacie uderzyłem o schody i o podłogę.
Przy uderzeniu w schody poczułem chrupnięcie  i łomot jak plecy na podłogę upadły.
Szczęście że brodę do klatki piersiowej podciągnąłem, guza nie mam.

Pierwsze wrażenie to szok i ból, powietrza nabrać nie potrafiłem w płuca, ból pleców niesamowity .
Kolejna myśl skoro chrupnęło i plecy bolą to OBYM KRĘGOSŁUPA NIE ZŁAMAŁ.
I miałem fart. Sprawdziłem czy nogi dam rade unieść.
Najpierw podciągnąłem a potem uniosłem powoli każdą z osobna .
GŁUPI ZAWSZE MA SZCZĘŚCIE.

Teraz kiepsko mi się chodzi bo oprócz bolących pleców boli mnie a raczej bolą jakimś cudem mięśnie brzucha.
Mimo wszystko podjąłem wyzwanie i poszedłem na kawę do cioci.

Poza tym kilka lekcji angielskiego.


Na dzisiaj to wszystko.
Pozdrawiam

poniedziałek, 28 listopada 2016

28.11.2016 Niefart :(

No hej Kochani!
Mamy teraz godzinę 23:00 wcześniej jakoś nie miałem weny by coś napisać.
Fakt że i tak pisze w końcu o pierdołach. Nawet pierdoły muszą mieć jakiś sens.

Chciałem się odnieść pokrótce do dzisiejszego dnia a mianowicie nie jestem zadowolony ani z dnia ani też z siebie...
Dzień zaczął się  jakoś tak w biegu ponieważ nie spałem do 3:00 może 4:00 nad ranem. Jak zasnąłem to obudziła mnie Justyna bo ona idzie do pracy a trzeba dzieci do szkoły odprawić. 
Chodziłem przymulony cały dzień.
Niemniej jednak ziemniaki obrałem, ugotowałem i pouczyłem się angielskiego.
Trochę poukładałem pasjansa, sprawdziłem oferty pracy na mailu gdzie w sumie dla odmiany nie było nic na czym bym się znał i mógł to wykonywać zdalnie.
Za to jak wszedłem na stronę Urzędu Pracy w Kępnie to się okazało że była oferta pracy ode mnie z miejscowości, w sumie to kilka ofert. 
Pierwsza pomocnik stolarza, druga oferta trzy krawcowe, trzecia oferta i ta która mnie zainteresowała i byłaby dla mnie jak znalazł to pracownik biurowy.
Tutaj za 8 godzin dziennie, 40 tygodniowo, miesięcznie wypadnie 160 godzin firma oferowała wynagrodzenie w kwocie 3,5 tysięcy złotych.
Wymagania: wykształcenie średnie zawodowe i biegła znajomość języka angielskiego czyli komunikatywna...
I w tym momencie trafił mnie szlag, ponieważ angielskiego się uczę ale chyba niezbyt intensywnie. Raczej na pewno niezbyt intensywnie. Fakt że jadąc tam jakoś bym się dogadał ale to nie o to chodzi. W rozmowie kiedy klient telefonuje i chce porozmawiać o produkcie tutaj nie ma czasu na myślenie co odpowiedzieć.
W sumie CV wysłałem z załączonym listem motywacyjnym. 
Czy coś z tego będzie? Nie sądzę ale wysłałem może  akurat będę miał szczęście i trafi na mnie tym razem hihi napewno nie zaszkodzi spróbować.
Zadzwoniłem także dzisiaj do Urzędu Pracy by się przypomnieć kobiecie, doradcy zawodowemu i dopytać o jakieś kursy doszkalające. Zapytałem o język angielski, czy oni mogą wyłożyć kasę na takie szkolenie. Dowiedziałem się że tak ale właśnie ten cholerny warunek że po ukończonym kursie muszę podjąć od razu pracę.
Przyznacie że to trochę chore ponieważ niekoniecznie dostanę pracę na zawołanie bo znam angielski. A pracodawca powie przyjmę ciebie ale musisz znać angielski. Załóżmy że tak będzie idę na kurs sponsorowany przez Urząd Pracy, po kursie wracam do pracodawcy a on mi mówi że mu przykro ale już kogoś znalazł z językiem angielskim. Wtedy o ile dobrze kojarzę ja muszę zwrócić pieniądze za taki kurs.
I o ironio z czego mam oddać pieniądze skoro nie dostaję pracy a nie wiem ile mi zajmie znalezienie podobnej oferty gdzie ten angielski będzie potrzebny. I czy w ogóle po tym kursie będę umiał ten angielski na zadowalającym poziomie.
Obstawiam na prace biurowe, infolinia przychodząca i wychodząca, przyjmowanie zamówień to chyba to samo co technik prac biurowych.
Myślę że w tym bym się akurat sprawdził.
Nie wiem czy już o tym nie pisałem, nie pamiętam ale będąc zarejestrowanym w UP jeśli ktoś mnie zatrudni to pierwsze 3 miesiące całość kosztów pokrywa Urząd Pracy czyli moją pensję, ubezpieczenie. Pracodawca ma mnie w sumie za darmo na okresie tak zwanym próbnym czyli stażu. Jak się sprawdzę przez te 3 miesiące na kolejne 3 miesiące ma obowiązek mnie zatrudnić. W sumie fajna opcja bo pracodawca nic nie traci, może tylko zyskać.
Jeszcze jedno co mi powiedzieli w urzędzie pracy to to że od 2 stycznia jeśli ktoś zatrudnia osobę z niepełnosprawnością to Urząd Pracy zapewni wszystko co potrzebne do wyposażenie takiego stanowiska pracy. To np. w biurze- biurko, komputer, krzesło, jakieś pomoce powiększające nie wiem czy inne udogodnienia ułatwiające pracę osobie niepełnosprawnej.  Wszystko jest zdaje się finansowana ze środków Unii Europejskiej.
Ale nie ważne kto to finansuje ważne że taka opcja będzie.
Mam nadzieję że może i mnie się trafi taki etat.
Chodź na początek na pewno skorzystałbym z kursu doskonalącego język angielski.
Na dziś to wszystko Kochani. 
Pewnie znowu za bardzo się rozpisałem ale tym razem jestem wkurzony albo raczej zniesmaczony. A może jedno i drugie...
Pozdrawiam i zapraszam jutro

niedziela, 27 listopada 2016

27.11.2016 Fajny temat

Hej Kochani :)

Wiecie dzisiaj purusze 2 sprawy. Tylko nie wiem od której zacząć.
Może niech będzie temat który już dawno mnie zainteresował tzn. TRANSPLANTOLOGIA.
Oddanie szpiku do banku szpiku to transplantologia, myślę że tak.

Dzisiaj wstałem o godzinie 9:30 ale spałem mniej więcej od 2 w nocy. Czekałem na telefon od sąsiada. Miał dzwonić by ich odebrać z jakiejś imprezy. W sumie niepotrzebnie siedziałem bo załatwili sobie transport przed odjazdem  czyli pod koniec imprezy.

Ale do rzeczy.
Wstałem później niż zwykle ale tradycyjnie leki i kawa. Potem obrałem ziemniaki na obiad (o ironio akurat to lubię robić, wprawdzie nie w ilościach przemysłowych ale obrać tak na obiad dla rodzinki  to ok, rozładowuje mnie ta czynność).
Później odpaliłem komputer, przejrzałem oferty pracy ale nic nie znalazłem. Zerknąłem do SPAMu i jak nigdy nie robiłem tego tak dziś dla odmiany przejrzałem folder i znalazłem wiadomość z zachętą do rejestracji  jako DAWCA SZPIKU.
Kiedyś już zastanawiałem się nad zostaniem dawcą ale nie miałem odwagi.
Dzisiaj pomyślałem zrobię to, zarejestruje się i zacząłem odpowiadać na pytania ale zonk 
osoby z SM nie mogą zostać dawcami szpiku. :(
Wiecie  nie wiem jak Wy ale osobiście uważam że taka pomoc nic nie kosztuje a tak wiele może pomóc a raczej tak bardzo.
Nie wiem, co Wy o tym sądzicie bo może jesteście zdrowi i nie macie problemu z białaczką,  powiecie że to nie Wasz problem I OBY NIKOGO Z WAS OSOBIŚCIE PROBLEM NIE DOTKNĄ.
Ja osobiście sobie myślę że mógł bym oddać ten szpik dla genetycznego klonu.
Jak dla mnie fajna opcja wiedzieć że gdzieś wśród ludzi żyje jakaś moja część, że dłużej będę istniał.

SATYSFAKCJA DLA MNIE I LOS NA LOTERII DLA BIORCY  :)

SZKODA ŻE NIE MOGĘ BYĆ DAWCĄ :(


Kiedyś (będzie jakieś 20 lat temu) postanowiłem oddawać krew. Powiem Wam że czułem się extra z tą myślą , ale strach przed kłuciem był silniejszy.
DO KRWIODAWSTWA PODCHODZIŁEM KILKUKROTNIE.
ZA 3 A MOŻE 4 RAZEM SPIĄŁEM SIĘ W SOBIE I  DOTARŁEM DO PUNKTU KRWIODAWSTWA W KĘPIŃSKIM SZPITALU.
Pielęgniarka kazała usiąść  w międzyczasie pojawiło się kilku "byczków" w tym jeden czy dwóch z brodami (te brody mnie zniesmaczyły ale nie wystraszyły bo skoro już się zdecydowałem) , ale najgorsze w tym wszystkim jest to że  pomimo że się zmusiłem by krew oddawać to z wywiadu wynikło że choruję na STWARDNIENIE ROZSIANE i w tej sytuacji nie mogłem nawet oddać krwi 0RH- wrrrr :(

Rzadka grupa, ale co z tego skoro nie mogę zostać dawcą.
Wiecie nie pamiętam dokładnie ale pielęgniarka wtedy powiedziała że oni mogą krew pobrać, ale co z tego skoro ona nadaje się do utylizacji, wyrzucenia czy co tam się z tym robi.
LIPA, stres, nerwy niepotrzebne. Tak sobie teraz myślę że ten stres i nerwy nie są ważne bo 
ja tak czy owak przełamałem się, wygrałem ze strachem, stresem.
Jedni czy drudzy dawcy byli są  i będą potrzebni tak czy to dawcy szpiku, krwi czy organów.
KTOŚ  DZIĘKI TOBIE MOŻE ŻYĆ A TY W NIM, CZY RACZEJ CZĄSTKA CIEBIE.
Weź pod uwagę że i paskudnym zbiegiem nieszczęśliwych faktów sam odbierzesz  czy raczej będziesz potrzebował szpiku  i ten który oddałeś/aś pozwoli Ci żyć bo go odzyskasz...

Można TUTAJ GDYBAĆ , POLEMIZOWAĆ...


Inna sprawa, inny temat, ten drugi to postanowiłem jutro otworzyć panoramę firm i 
podzwonić po firmach z mojej miejscowości  by pozyskać informacje o mailu i o możliwości pracy dla nich  no w każdym razie CV wyśle
co mi szkodzi.

Na dziś to wszystko , może jutro coś wyśle a raczej napisze

Pozdrawiam

26.11.2016 Zaraz koniec listopada

Hej Kochani,

W piątek nie dodałem wpisu i tak jakoś nie czuje się spełniony.
Dzisiaj mamy sobotę 26.11.2016 roku od rana dochodzę do siebie.
Jak mówią głupota nie boli- można by w tym momencie polemizować.
Trochę zawalczyłem wczoraj i to nie był zdecydowanie mój dzień. Nie mam kaca za to te cholerne mięśnie nóg, sztywne są jak diabli a raczej były z rana. Teraz jest ok. Rozchodziłem je
ale głupotę zrobiłem  nie pierwszy zresztą raz.
Nie sądzę że to był ostatni raz...
Fakt jest taki że każdemu odmówię wychylenia kielicha ale nie sąsiadowi.
Sąsiad to koleś który zawsze pomoże jak coś trzeba zrobić i ja jemu też pomagam tyle że bardziej od strony związanej z komputerem, doradztwem, wyszukiwaniem informacji.

Dzisiaj mamy sobotę i w sumie cały dzień siedzę przy necie i bawię się, 
znalazłem fajny utwór disco polo zespołu Playboys- Tylko Ty
Proszę link:


Piosenka jest tak rytmiczna że sama mi w głowie już gra. Masakra jakaś.
Powiem Wam że jak nie chodzę za dobrze, tak nogi same mi się rwą by się powyginać  trochę
że o reszcie ciała nie wspomnę.

Śmiać mi się chce bo chłopaki moje tzn. synowie dostali próbkę mojego głosu.
Ciekawe czy nie fałszowałem ale jest to bardzo prawdopodobne ponieważ słuchawki miałem na uszach  i się nie słyszałem.
A gdyby ktoś tak nakręcił filmik jak śpiewam i fałszuje poruszając głową w rytm muzyki ?
Hmm, psychiatryk mam zapewniony a raczej pomyślał by taki obserwator że ten to oszalał. :D







Na dzisiaj to tyle  może jutro coś dodam
Pozdrawiam










czwartek, 24 listopada 2016

24.11.2016

Hej Kochani:)
Wiecie że właśnie minął rok od kiedy wyszedłem z oddziału rehabilitacyjnego szpitala w Kępnie.
Oddział znajduje się w miejscowości Grębanin.
Do tego ośrodka trafiłem po ubiegłorocznym rzucie, który to przyczynił się do tego że poruszałem się na wózku. Wysiadła lewa noga itd. Długo by opowiadać ale zresztą można poczytać w zeszłorocznych wpisach od października do połowy listopada.
W sumie fajnie się złożyło, że dostałem informację że mam się zgłosić do oddziału akurat po rzucie. Postawili mnie na nogi, chodziłem bez użycia kul ortopedycznych czy balkonika z kółkami że o wózku inwalidzkim już nie wspomnę. Bezpośrednio po szpitalu robiłem krótkie kawałki bez żadnej podpory (typu kule) 120 m dawałem radę. Później z każdym tygodniem siadałem coraz bardziej na tyłku, byłem coraz słabszy i nie czułem się już tak pewnie bez asekuracji kuli. W krótkim czasie zacząłem chodzić o dwóch kulach i tak w sumie jest do chwili obecnej.
Boję się myśleć co by było gdybym nie stawiał sobie codziennych celów tak zwanych wyzwań. Gdybym też nie robił rehabilitacji w domu, gdyby rehabilitantka nie była u mnie raz w tygodniu. 
Sam ćwiczę 4 dni w tygodniu 2 dni na regenerację i jakoś tam funkcjonuje.
W sumie powiem Wam że sam jestem zaskoczony ponieważ w domu mam 16 stopni na piętro. Któregoś razu próbowałem zrobić sobie tak zwany rajd po schodach do góry na dół, do góry na dół. Przeszedłem 3 razy i byłem gotowy to znaczy zajechany ale ćwiczenia swoje robią i nie dalej jak tydzień temu pokonałem 100 schodów i to w jedną stronę. 
Wiecie jaka radocha?! :D Strasznie urosłem we własnych oczach, dokonałem czegoś wielkiego! Szok! Podbudował mnie ten wyczyn. :)
Co do kondycji powiem Wam że szału nie ma.
Muszę odwiedzić doktora Żebrowskiego niech mnie wciągnie na listę oczekujących na rehabilitację w Grębaninie. Skierowanie już mam teraz jeszcze potrzebna osoba, która mnie do niego zawiezie. No ale jakoś to ogarnę myślę że będzie OK. Oby mi dał krótszy termin. Najkrótszy to 3 miesiące, standardowy 6 m-cy. No przynajmniej tak było rok temu. Zobaczymy na dzisiaj to już wszystko.  Pozdrawiam

środa, 23 listopada 2016

23.11.2016 Kolejny nudny dzień

Hej :)

Tak kochani kolejny nudny dzień za mną.
W sumie to rano całkiem nieźle mi się wstało. Zrobiłem młodemu śniadanie, ogarnąłem trochę pocztę, ułożyłem pasjansa i pooglądałem trochę TV a potem nauka angielskiego  oczywiście.
Tak na dobrą sprawę to chyba jedyna sensowna rzecz dzisiejszego dnia bo tak poza tym to nie błysnąłem.
Gimnastyki nie zrobiłem, jakoś tak gorzej funkcjonuje pomimo że poranek zapowiadał się całkiem nieźle. Jak widać czasami wszystko się zmienia jakby pstryknąć palcami...
Boli mnie kręgosłup, boli mnie bark. Wydaje mi się że właśnie przez ból kręgosłupa gorzej chodzę.
Rehabilitantka nie dotarła w tym tygodniu. W przeciwnym razie zamiast gimnastyki rozmasowała by moje plecy, ale jak wiecie co się odwlecze to nie uciecze. Poza tym że cierpiał bym mniej od teraz a nie od za tydzień.
Inny temat to ta moja praca a właściwie to jej brak...
Wiecie tak sobie myślę czy podejmowanie pracy na etacie gdziekolwiek ma sens. No na pewno nie jestem przeciwnikiem pracy na etacie bo jest z tego jakoś stała kasa, bezpieczeństwo finansowe  etc., ale tak sobie wczoraj myślałem, że jak podejmę pracę to mój spokój się skończy i zacznie stres i nerwy bo nigdy nikomu się w pracy nie dogodzi. Zawsze są jakieś spiny i niepotrzebne nerwy.
Jak wszyscy wiecie to nerwy oraz stres nie są wskazane w stwardnieniu rozsianym ponieważ mogą się przyczynić do pobudzenia rzutu. A co za tym idzie pogorszenie się stanu zdrowia bo przy każdym rzucie coś się wyłącza.
Ja po 21 latach prawie jestem ślepy. Widzę może 20% jednym okiem a na drugie oko orzeczona ślepota. Lewa noga mnie zawodzi bo jest zdecydowanie słabsza. No i jeszcze kręgosłup. Jego stan dupy nie urywa, że się tak brzydko wyrażę. Ogólnie nie jest dobrze. 
Teraz tak pokrótce o tych nerwach i stresie.
Jeśli chodzi o nerwy i stres to moje nogi (zwłaszcza ta lewa, słabsza) wystarczy że się zdenerwuję i nie potrafię jej utrzymać. Siadam na krześle, tapczanie gdziekolwiek a ona odbija się od podłogi. Jakby to Wam wytłumaczyć... siedzisz na krześle i zacznij unosić i opuszczać nogę tak jakbyś stawał czy stawała na palcach i opadała tylko z tą różnicą że u mnie to dzieje się samo. Nic na to nie mogę poradzić, niezależnie od siły zdenerwowania nie potrafię tej nogi opanować nawet przyciskając ją rękoma do ziemi. 
Czyli jak sami widzicie stres w SM nie służy.
Dlatego też już wczoraj zacząłem się nad tym wszystkim zastanawiać, pójść do pracy i szybciej się wykończyć lub zostać w domu i żyć trochę dłużej.
I tutaj kolejny problem a może i nie problem. Siedzenie w domu, nic nie robienie to jest problem ale można się zająć pisaniem książki i to ma głównie same zalety. Po pierwsze brak stresu, nikt cię nie goni. Po drugie zabijesz czas, nudę. Zrobisz coś twórczego, coś co może się komuś spodobać, może pomóc. Minus jest taki żeby zarobić to trzeba sprzedać a to nie jest takie proste ponieważ to są koszty jakie się wiążą z wydaniem i promocją. Jest opcja znalezienia sponsora ale książka musi być naprawdę coś warta. Najpierw trzeba coś zacząć pisać a potem martwić się czy to jest coś warte i znaleźć wydawcę, sponsora.
Na dziś to już wszystko Kochani
Pozdrawiam

wtorek, 22 listopada 2016

22.11.2016 Szczęśliwy

Hej Kochani,

takie krótkie wspomnienie  z piątkowego wieczoru w zeszłym tygodniu.

Miałem okazje by się wyrwać z domu na kawę ze znajomymi.
Powiem Wam że zdecydowaną większość miałem okazje po raz pierwszy poznać osobiście w REALU.
W sumie to zastanawiam się jak wypadłem na spotkaniu ponieważ no można mnie było traktować jak dziadka, no bynajmniej wizualnie ;)

Różnica wieku to 13lat i w sumie to spodziewałem się że będą na mnie z byka patrzeć i traktować z góry jak to wszystkie inne osoby. No w zdecydowanej większości. Zwykle tak jest że człowiek (mam na myśli siebie) jest traktowany jak trędowaty przez jednych a przez innych jak jakiś cenny okaz, kryształ, czy jakiś tzw. unikat biały kruk.
Traktowany z wielką ostrożnością, tak by się nie wywrócił i nie daj boże głowy nie rozbił czy nie połamał - jak to zwykle podczas upadków bywa.

W tej ekipie byłem potraktowany jak swój ziomek.
Rozmowa, klimat, traktowanie w jakiś szczególny sposób czułem się BOSKO.
Jak zdrowy jak bym mógł wszystko!
Czułem się wyjątkowo! :D
I wiecie co jest jeszcze wspaniałego?
Z tej ekipy nikt ale to nikt nie pali papierosów, nie poczułem odrobiny dymu z palonego tytoniu.

W sumie to nie była jeszcze cała ekipa ale liczę że szybko osobiście poznam resztę.
Tutaj póki co były 3 dziewczyny inteligentne, śliczne, miłe etc.
Muszę jeszcze poznać Patryka i Romka oraz Iwonkę. Wnioskuję że także zostanę zaakceptowany.

Proszę odrobinę szczęśliwego mnie 










21.11.16 Dawny Neurolog

W ubiegłym tygodniu poszedłem do neurologa podpytać o jakieś leki na "naturę osobistą" oraz po skierowanie na oddział rehabilitacyjny.
I tak zamierzony cel wizyty zrealizowałem. Skierowanie dostałem, jakieś leki też konkretnie chodzi o pobudzenie czucia oraz napięcie mięśniowe czyli spastyki które się z tym wiążą. 
Przy okazji porozmawiałem sobie z panią doktor, poinformowałem że byłem w programie na leku copaxone.  Poinformowałem ją także o tym że nikt mnie już nie namówi na jakikolwiek program ponieważ mój stan zdrowia przez to podupadł.
 W odpowiedzi usłyszałem, że leczenie w programach to nic dobrego, że ludzie znacznie gorzej się czują.
Czyli mamy efekt odwrotny od tego zamierzonego... :/
Ale jak to mówią TONĄCY BRZYTWY SIĘ CHWYTA! 

Wiecie co doktor mi radziła? 
1. Wyleczyć uzębienie
2. Zlikwidować stany zapalne
3. Odrobaczyć się
4. Wprowadzić dietę  oczyszczającą 
 
Ja osobiście dodam
5. Codzienna gimnastyka ale z głową, chodzi o to by się nie  przemęczać
6. Wykluczyć z diety gluten, rośliny strączkowate, wykluczyć nabiał- chodź  ja tego akurat w zupełności nie wykluczam. 

Polecam wszystkim stosowanie się do książki  niesamowita kuracja doktor wahls są tam różne diety, które są stworzone dla chorych na SM. 

Doktor też powiedziała że na zjeździe z jakiś profesor powiedział:
NA TEMAT STWARDNIENIA ROZSIANEGO WIEMY WSZYSTKO ALBO PRAWIE WSZYSTKO I ŻADNE LEKI JESZCZE TEJ CHOROBY NIE SĄ W STANIE WYLECZYĆ A CO NAJWYŻEJ ZŁAGODZIĆ OBJAWY I TROCHĘ JĄ SPOWOLNIĆ.
W każdym razie mi osobiście nie pomogły lecz zaszkodziły.

A teraz z innej bajki.  Klikałem na FB kilka dni temu ze starym znajomym. Temat rozmowy co u niego i u mnie po 18 latach  braku kontaktu.
Jak wiecie z wcześniejszych wpisów,  marzyło mi się by napisać książkę tylko nie wiedziałem co ma być tematem przewodnim tej książki. Przemek mi podpowiedział kilka możliwości,  jeszcze tylko motywacja i upór mi potrzebny,  ale już w sumie bliżej niż dalej.
Na dziś to wszystko kochani.
Pozdrawiam

niedziela, 13 listopada 2016

13.11.16 Wciąź pod górkę

Hej :) 

Jestem  wesoły bo niby przecież nie będę płakał.
Muszę się Wam przyznać że bolą mnie nogi a właściwie mięśnie, łydki i uda. 
Problem mam też z utrzymaniem równowagi a dokładniej stabilnością kręgosłupa.
Nie potrafię stać prosto, jak wstanę to ciągnie mnie do dołu.
Trochę mnie to niepokoi, powoduje niepotrzebny stres. 
Konkretnie rzutu nie mam ponieważ sam się badam i odchyleń od normy nie ma tak jak było na ostatniej wizycie tak pozostało.

W sumie to jestem bezsilny. Nie wiem, tak sobie trwam i trwam z dnia na dzień monotonia codziennego życia bez zajęcia.
Stare rzeczy, które robię to gimnastyka, dokończenie obiadu, układanie pasjansa, nauka angielskiego. To mi chyba nie wychodzi za bardzo ale grunt że czas zajmuje. 
No w sumie to osiągnąłem 13 poziom i znajomość podstaw angielskiego na 40%
To są oczywiście dane z duolingo.pl ponieważ z tego programu korzystam i szczerze mogę go polecić każdemu czy to dziecku czy dziadkowi, prosty w obsłudze program.
Fakt że łatwiej byłoby znaleźć się wśród osób mówiących po angielsku ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.
Z tej całej nudy zaczynam dostawać do głowy, kasy brakuje na podstawowe wydatki, przyjemności, ubrania.
W sumie zapukałem nawet do powiatowego urzędu pracy. Ledwo tam dotarłem dwie kule, jęzor do pasa. Muszę przyznać że spotkałem się z całkiem miłym przyjęciem. 
No nie wiem czy to z litości czy czegoś innego ale dostałem 3 namiary na zakłady w okolicy. 
Do jednego już dzwoniłem, chodziło o stróżowanie. Niby fajne ale są 2 mankamenty. 
Pierwszy to praca od godziny 15:00 do 6:00  a drugi  to taki że tak co dwie godziny byłaby konieczność przejścia się przez plac budowy. Problem jest taki że ledwo chodzę i nie daj Boże potknę się na jakichś nierównościach bo to w końcu budowa to kto mnie pozbiera?
Rozmawiałem ze znajomymi na ten temat, rozmawiałem z rehabilitantką, która najskuteczniej zgasiła mój pomysł na pracę w nocy.
Powiem Wam że z tej niemocy zaczynamy myśleć o tym żeby może coś napisać...
O tym pomyśle ostatnio Was informowałem rok temu, nie wiem co z tego będzie. Zobaczymy...
Na dzisiaj to wszystko Kochani. 
Pozdrawiam

sobota, 12 listopada 2016

12.11.16 Kawa

Hej
Dawno nie pisałem z Wami a raczej do Was.
 Trochę się działo ostatnio. Zacznę od tego ze odstawiłem czarną parzoną kawę.  
Wiecie piłem średnio 4 dziennie. A co ciekawego się ostatnio dowiedziałem na temat kawy?
 Dokładnie tego że kawa uczula czy powoduje kłopoty z nosem,  mam na myśli że zapycha nos, powoduje mega katar. Powiedziała o tym dietetyk kliniczny przytaczając swoją osobę.  
Powiedziała że jak odstawiła kawę to ustąpił u niej katar. 
Zrobiłem to samo, odstawiłem kawę i dokładnie tak samo jak u tej doktor problem z katarem i zapchanym nosem ustąpił. Jeszcze zatoki mnie męczyły. Leki i krople do nosa oraz antybiotyki nie dawały sobie rady z tym katarem,  ja  myślałem że to przeziębienie.
Jeśli masz problem z katarem odstaw kawę,  to ona może być winna tego stanu.
Na dziś to tyle. 
Pozdrawiam

sobota, 29 października 2016

29.10.16 Moje wędrówki

Witajcie :)

Wiecie jeśli chodzi o dietę to ostatnimi czasy zapomniałem jak smakują kompletnie wszystkie warzywa, które powinienem spożywać.
Mam na myśli dietę czy raczej diety z książki "Fenomenalna kuracja dr Wahls" (mam nadzieje że nie przekręciłem nazwiska).
Ostatnimi czasy 2-3 razy jadłem brokuł i kalafior z parowaru
trafił się też Grejpfrut ale to za mało. Według doktor Wahls warzywa powinny być spożywane zgodnie z jej zaleceniami i te które są w diecie ponieważ spożywane w takich zestawieniach znacznie lepiej się wchłaniają oraz przyswajają.
W tej diecie chodzi o dostarczenie właściwej ilości witamin do organizmu.
Mam na myśli witaminy pochodzenia naturalnego.
Dlaczego naturalne?
Ponieważ organizm lepiej je przyswaja.
Ewentualny nadmiar zostanie wydalony z organizmu.

Czytacie witaminy  z warzyw i owoców {o owocach nie wspomniałem}
  

Przecież można jeść pokarmy śmieciowe i połykać witaminy sztuczne.

Owszem można i tak, ale jaki ma sens zatruwanie się chemią?
Rozmawiałem z jednym księdzem u którego zdiagnozowano SM 10 lat temu
słyszał o jakimś doktorze który przyjmuje regularnie w jakichś tam odstępach czasu w różnych miastach w Polsce (robi taki objazd)
i przepisuje horrendalnie wysokie dawki witamin. Mój rozmówca mówi że rzuty się zatrzymały.

Ale to opcja nie dla mnie!

Powiem Wam że w pokarmach jest już prawdziwa tablica Mendelejewa
Jeszcze trochę i te produkty zaczną w nocy świecić (to tak półżartem półserio)

Duchownemu ta wersja pomaga.


Ja osobiście wole warzywa, ciekawostką jest  to że jak zabrakło warzyw  to zacząłem jeść,
to mało powiedziane bardziej pasuje słowo żreć.
Mimo że jestem najedzony wciąż bym coś jadł.
Efektem tego przyrost wagi około 6 kg w 2 tygodnie.

Zadacie pytanie dlaczego najedzony wciąż chce jeść?
Mój prywatny wniosek jest taki że w tym jedzeniu śmieciowym  jest  znikoma ilość materiałów odżywczych,  właściwych witamin a organizm ich nie ma skąd wziąć i 
z tego wynika fakt że jedząc tradycyjne potrawy nie dostarczamy właściwej ilości 
składników odżywczych, witamin.

Propos chemii to za przykład podam Wam zupkę instant (mam na myśli jej szkodliwość).

W sumie już od  dawna tego nie jadłem ale choćbym nie wiem jak super  funkcjonował to po
zjedzeniu połowy  kubka (bo w kubku robiłem) miałem problem podnieść ręce, robiły się takie ciężkie, masakra jakaś.

Najgorsze jest to że moi synowie mogli by je jeść na okrągło no zwłaszcza młodszy.
Można im tłumaczyć jak KROWIE NA ROWIE.


Ale wracając do tytułu posta 
muszę Wam powiedzieć że zacząłem oprócz gimnastyki chodzić na spacery.
Jakiś tydzień temu zacząłem i na początek zrobiłem 400 metrów z kulami oczywiście,
1 upadek zaliczyłem :)
dobrze że przy plocie jednego z sąsiadów
szybko się zebrałem :)

Kolejne dni już na znanym gruncie w domu  z kuchni do altany i z powrotem.
W jedną stronę mam 10 metrów, 60 przejść razy 10 dało mi 600 metrów. 
Za pierwszym razem po 400 metrach minuta  odpoczynku ponieważ plecy w odcinku lędźwiowym zesztywniały (zwykle jak tak się działo to nogi odmawiały współpracy).
Kolejne 2-3 dni jeszcze 600 metrów gdzie już problemów jako takich nie miałem.
Kolejnym razem 640 metrów, niby 40 więcej ale ledwie skończyłem i zajechany bylem jak koń po westernie :)
Dzisiaj zaszalałem i  zrobiłem 700 metrów, po tym dystansie musiałem się położyć na 15 minut.
Na dziś jeszcze gimnastyka z taśmą theraband .

Na dziś to wszystko Kochani.
Być może do jutra
Pozdrawiam ;)























wtorek, 25 października 2016

25.10.16 z bólem głowy

Witajcie Kochani

Dzisiaj wtorek, na zewnątrz niebo zachmurzone, wiatru nie ma, no dla mnie jest nie odczuwalny.
Od samego rana mam kłopot z bólem głowy i to takim MEGA 
na wymioty mi się aż zbiera.

Wiecie wydaje się że powinienem się cieszyć, że od roku nie miałem rzutu SM.
Jednak martwi mnie moja kondycja, nogi mnie nie noszą i są chyba słabsze.
Mięsień czworogłowy na lewej nodze też zaczyna coraz bardziej dokazywać.
To wszystko mnie martwi.
Jakieś tam badania sobie robię oczywiście, takie podstawowe neurologiczne
i wychodzą mi nieźle, a to zwiastuje że rzutu nie mam.

Ostatnio rehabilitantka rozmasowała mi plecy, tydzień wcześniej nogi.
Powiem Wam że masaż zwany głębokim masażem pleców mnie nie zmęczył,
jedynie im bliżej wieczora  miałem wrażenie że kręgosłup chce mi wylecieć, rozsypać się.
Miałem takie uczucie jakby nie było przy nim żadnych mięśni.
Za to kolejnego dnia rano, MASAKRA...
czułem się obolały jak by mnie autokar walną.

Ale spokojnie wszystko ze mną OK.

Jeśli chodzi o wcześniejszy masaż nóg,
to z nimi nie mam a raczej nie miałem kłopotu typu zakwasy czy obolałe mięśnie.
Za to  po rozmasowaniu było kapitalnie.
Siadałem, wstawałem, robiłem przysiady 
i to wszystko bez większych problemów.
Byłem jak  nowonarodzony,  cieszyłem się z tego jak głupi bateryjką...

Na dzisiaj to wszystko Kochani 

Pozdrawiam 

poniedziałek, 19 września 2016

19.09.2016 Jestem zły

Hej
Tak na szybko przejdę do rzeczy.
Chłodek mi bardzo odpowiada.
Nie mniej jednak drażni mnie fakt ze mam problem z odczuwaniem dotyku i jego interpretacji.
Tak sobie leżę i myślę o tym i się denerwuje.
Może tutaj z dotykiem i czuciem jest tak samo jak z chodzeniem.  
Gdzie można nauczyć zdrowe części mózgu, nie bliznowate uszkodzone części do przejęcia funkcji  z tych tkanek uszkodzonych.
Chyba zamotałem.
Chodzi o to że jak przestaje chodzić to jest to wina uszkodzonej części mózgu odpowiedzialnej za chodzenie.
Właściwy trening pozwala nauczyć się chodzić ponownie a te funkcje przejmuje zdrowa część mózgu.
Tego uczy metody terapii poprzez PNF.
Może tak samo jest z receptorami czucia?
Może ktoś z Was coś wie na ten temat?
Na dziś to wszystko. 
Pozdrawiam

niedziela, 18 września 2016

18.09.16 Koniec weekendu

Koniec weekendu, dziś w końcu chłodno.
Nie mniej jednak  nie wiem czy Wam o tym wspomniałem ale 2 tygodnie temu przez upał miałem kontuzje kolana.
Dziwne że wówczas nie odczuwałem bólu i normalnie funkcjonowałem.
Za to teraz mam problem z chodzeniem.
Musze uważać jak staję  na nodze, złe nadepnięcie powoduje że witam się z ziemią,  a te bliskie kontakty nie należą do miłych.
Może i w tym przypadku wystarczy  masaż głębokich mięśni nóg.
Poprzednio przy kontuzji drugiego kolana pomogło.
Na dziś to wszystko kochani.
Zapraszam ponownie jutro.

piątek, 16 września 2016

16.09.16 Powtórka z rozrywki

Hej
tak bez zbędnego rozdrabniania się.
Dzisiaj znowu powtórka z rozrywki- upał na całego.
Ale na szczęście ostatni dzień.
Powiem Wam że jaki jestem stary albo piękniej nie stary lecz WCZEŚNIE RODZONY  tak nie pamiętam tak upalnego września. MASAKRA.
Za to pamiętam opady  śniegu w maju,  to jeszcze pochody 1 majowe były i pamiętam opad śniegu 1 listopada we Wszystkich Świętych, czyli trochę już przeżyłem.

Od wczoraj jem znowu warzywa i owoce dla uściślenia KALAFIOR z PAROWARU I WINOGRON Z KRZAKA

Ostatnio obiecałem że pokażę  Wam zdjęcia parowaru i warzyw gotowych i oto one:












Urządzenie w sumie proste w użyciu 
ale trzeba wiedzieć co z czym można parować.
Dla przykładu nie można razem przygotowywać kalafiora i brokuła
ponieważ z brokuła zrobi się bezwartościowa PAPKA.

Taki parowar ma szereg różnych możliwości , mam na myśli to
że mięso też można zrobić na parze nie na tłuszczu (oleju)
Jadłem też z tego parowaru Łososia
da się go zjeść  ma inny smak niż robiony na tłuszczu
Polecam go bez przypraw.



Na dzisiaj to wszystko,
zapraszam Was jutro. :)

czwartek, 15 września 2016

15.09.16 Wiało nudą

Hej,
dzisiejszy dzień to lenistwem totalnym zalatuje.
Też oczywiście spędzony w piwnicy.  Tradycyjnie przejrzałem  maile i oferty pracy zdalnej.  Aplikowałem na kolejną ofertę pracy ale póki co, cisza.
Poza tym jakiś film na hbogo.pl i układanie pasjansa.
W sumie  dla zabicia czasu przymierzam się do napisania  (to się chyba nazywa biografia) swojej biografii czyli to wszystko co utkwiło w mojej pamięci od malucha po dzień dzisiejszy.
Ale zobaczymy co z tego wyjdzie...
Na dziś to wszystko.
Pozdrawiam ;)

środa, 14 września 2016

14.09.16 Zaskoczony

Hej kochani,
Dzisiaj dzień  tradycyjnie rozpocząłem od kawy i śniadania. Niestety  śniadanie mi zaszkodziło :(
Justyna kupiła rybę w panierce to był łosoś wędzony z dodatkiem warzyw.
Wybredny nie jestem ale na gorąco mega silnie pachniał wędzonką. Ten zapach odrzucał.
Stwierdziłem że na zimno będzie lepszy i faktycznie był.
Po zjedzeniu mnie zmuliło.
Ale inna sprawa to dzisiejsza pogoda. Taka pogoda latem powinna być zawsze. 
Czułem się zdecydowanie lepiej.
Mimo wszystko czas do południa spędziłem  w podziemiu.
Bawiłem  się w układanie pasjansa i tak około godziny 11:00 usłyszałem kroki na schodach.  Dzwonek nie działa więc  uchyliłem okno i zawołałem kto tam.  Byłem w szoku, przyszły 2 kobiety z opieki społecznej konkretnie z MOPS'u.  Tak trochę stanąłem jak wryty.
Powiedziały że przyszły zobaczyć jak sobie radzę  czy czegoś nie potrzebuje.  
Rozmowa się rozkręciła wiec zaprosiłem panie na górę  podpowiedziały co nieco. 
Ja opowiedziałem o sobie, jak się czuje, co jem. Jedna z pań zapytała czy  może podać kontakt do mnie innym osobom chorym na stwardnienie rozsiane, SM. Powiedziałem że tak,  jak najbardziej.  Jeśli dam radę wesprzeć czy jakoś duchowo pomóc rozmową  to nie widzę problemu.
Zeszła nam w sumie godzina.  Otrzymałem wsparcie merytoryczne na chwile obecną.  
Może finansową tez się uda uzyskać.
Gdyby panie nie przyszły ja bym do nich nie poszedł,  mimo że groszem nie śmierdzę. 
Jestem zbyt pyszny by rękę po pomoc wyciągnąć,  tym bardziej do opieki społecznej.
Panie na wyjściu powiedziały że jeszcze mnie odwiedzą  albo ze będą odwiedzać, ale chyba to pierwsze.
W sumie to miło z ich strony.
Na dziś to wszystko kochani.
Zapraszam ponownie jutro.

wtorek, 13 września 2016

13.09.16 Dzisiaj mija rok

Wiecie dzisiaj mija rok od ostatniego rzutu. Jestem zadowolony.
Oby mi dobra passa nie przestała sprzyjać.
W telewizji był mój  film konkretnie M jak Miłość a po filmie po kulisach obejrzałem
EXPRES REPORTERÓW.
Obejrzałem go tylko dlatego że pokazali rodzinę, w której była kobieta chorująca na stwardnienie rozsiane.
 Jeśli ktoś nie wie co ta choroba robi z człowiekiem to niech obejrzy  dzisiejszy odcinek EXPRESU REPORTERÓW.
Mnie to przeraziło trochę...
Na razie głowa do góry,  upały już się kończą za 2 dni. :) 
Na razie nic niepokojącego się nie dzieje z moją kondycją. :)
Może przez to że jadam sporo warzyw, a może przez to ze brałem witaminę D3 4000 ?
Obecnie witaminy nie biorę bo nie mam pieniędzy.
Może jak znajdę pracę to na pewno będę brał dalej tą witaminę.
Jutro Wam pokażę kilka zdjęć.
Jak teraz Justyna przygotowuje mi warzywa...
Na dziś to wszystko
Zapraszam Was jutro.

poniedziałek, 12 września 2016

12.09.16 Kolejny dzień w podziemiu

Noc gorąca, mimo że góra domu całą noc otwarta na oścież ale jakoś zasnąłem. 
Ale mniejsza z tym.
Dziś kolejny dzień upału i od rana siedzę w piwnicy.
Tu na dole jest całkiem znośnie.
Pytanie jak długo znośnie będzie...
Pracy wciąż brak,  tak miedzy Bogiem a prawdą były 2 na umowę ale przez cholerne oczy wypadłem źle, za słabo widzę.  Ale o tym już chyba pisałem.
W sumie siedząc  w podziemiu mnie natchnęło, że  możne Ty dasz mi pracę?
Jestem elokwentny, łatwo nawiązuje kontakty. Mogę dzwonić i sprzedawać Twój towar nie na stawkę godzinową lecz na procent od sprzedaży.
Na dziś to na tyle,  zapraszam ponownie jutro. 

niedziela, 11 września 2016

11.09.16 Nienawidze upałów

Niech to!
Upały mi uprzykrzają życie! 
W sumie zejście do podziemia nieznacznie pomaga bo jest o kilka stopni chłodniej.
Dla uściślenia podziemie to moja piwnica pod domem.
Wczoraj grill z sąsiadami, dziś z kolegą i obiema rodzinami.
Wczoraj wieczorem to jeszcze jakoś to było ale dzisiaj u znajomych w ogrodzie mimo że wśród drzew czułem się kiepsko. Taka temperatura to chyba możliwa jest w piekle.
Teraz jest godzina 21 położyłem się trochę i czuje jak mam mięśnie ud i podudzia  napięte.  
Były też spastyki nóg ale ustąpiły.
Jutro kolejny dzień  piekła, ale jestem dobrej myśli. 
Michał dasz radę. :)

niedziela, 4 września 2016

04.09.16 wrzesień kochani

Pierwszy wpis w nowym miesiącu.
Ogólne czuje się dobrze,  z tym że dziś albo mi coś zaszkodziło i mam wzdęcia albo się przejadłem.
Recepta na poprawę stanu samopoczucia to wypicie 2 litrów  coli,  pomogło :)
Przejedzenie było spowodowane imprezą,  przyjęciem związanym z odpustem w sąsiedniej parafii.
Co do gimnastyki to ostatnio przesadziłem.  Kurcze znowu 3 dni dochodziłem do siebie.
Ćwiczę  z czarnym theraband.  Poskromie go!  Mózg musi zakodować  że mięśnie muszą być silniejsze  bo zmuszam je i organizm do większego  wysiłku. 
Na dziś to wszystko,  odezwę się jutro.

wtorek, 30 sierpnia 2016

30.08.16 Upały chyba już za nami

Hej
Wracam do żywych :-)
Te kilka dni upałów znowu mnie wyłączyło jak i chęć do dalszej egzystencji.
Nóg nie mogłem podnieść i poruszać.
To w sumie  nie do opisania.
Dodatkowo wizja kolejnego rzutu...
I jak by nie patrzeć  mija rok od ostatniego rzutu.
Jakoś przetrwałem tłumacząc sobie DASZ RADE, MUSISZ, JUTRO BĘDZIE LEPIEJ !!!
I jest!
Zdecydowanie lepiej  ponieważ jest chłodniej.
I już odczułem zmianę na lepsze. W sumie jeszcze kilka dni będę wracał do stanu sprzed upałów.
A co poza tym? 
Dalej jestem bezrobotny :(
Na dzisiaj to tyle.
Zapraszam ponownie wkrótce.

piątek, 26 sierpnia 2016

26.08.16 Znowu upały

Hej,
dzisiaj na obiad dzieci chcą frytki.
Osobiście wolę coś na zimno.
Na zimno bo temperatura idzie do przodu a raczej w górę.
Mój organizm działa jak stacja meteo albo barometr.
No w każdym razie coś się dzieje z moją kondycją jak jest zbyt ciepło.
Tym sposobem mam problem z chodzeniem, plecy też są słabe.
W sumie stwierdziłem że póki umiem jeszcze chodzić to odwiedzę moją ciocie i poszedłem na kawę. W jedną stronę było ok, za to na powrocie było zdecydowanie gorzej.
Ostatnimi czasy czułem się całkiem nieźle biorąc pod uwagę fakt że ostatnio silny rzut miałem rok temu.  Martwi mnie jednak pogoda ponieważ temperatura może wywołać rzut.
Zobaczymy,  na pewno Was poinformuje.
Tymczasem pozdrawiam. :)

wtorek, 23 sierpnia 2016

23.08.16 Pozytywnie

Tak!
Od jakiegoś czasu albo jestem silniejszy albo choroba mi odpuściła :-)
Jak Wam ostatnio napisałem moja neurolog była mega ale to  mega zaskoczona moją kondycją i stanem zdrowia.
A wczoraj dało się zauważyć zaskoczenie u rehabilitantki.
W sumie bywa u mnie raz w tygodniu ale jakieś 2 miesiące rozmasowywała mi nogi, teraz dla odmiany zrobiliśmy rehabilitację.
I mało że ona tzn. rehabilitantka była zaskoczona to ja również.
Ćwiczenia z piłką i guma Theraband  nie stanowiły problemu .
Tym bardziej ze Theraband  był czarny to stopień albo poziom  wyżej.
Jestem zadowolony. :-)
No nie będę ukrywał że nogi drugi dzień dochodzą do siebie :( ale jest ok.
Co do diety warzywno owocowej to nie pamiętam kiedy ostatnio jadłem te produkty ale chyba 3 tygodnie temu.
Wiecie co?
Zbliża się czas w którym miałem rzut choroby a ten rzut posadził mnie na wózku :(
W zeszłym roku miałem 2 potężne rzuty w odstępie około 5 miesięcy jeden po drugim. 
Wcześniejsze rzuty miałem 1 raz w roku. 
Teraz mija rok, no za niecały miesiąc od tego ostatniego rzuty, który mi wyłączył nogi. 
Trochę się niepokoje że wystąpi rzut skoro 1 w roku to była tradycja 18 letnia czyli 18 rzutów za mną.
Mam nadzieję że teraz rzutu nie będzie skoro zdecydowanie lepiej funkcjonuje :)
Chętnie podjął bym się pracy chałupniczej może ktoś coś ma lub wie gdzie się zwrócić a raczej do kogo ?
Na dziś to wszystko kochani.
Pozdrawiam

czwartek, 21 lipca 2016

20.07.16 Wizyta u Neurolog

Hej
wczoraj byłem z siostrą w poradni neurologicznej.
Myślałem że się nie załapię. W rejestracji kazali mi czekać na doktor i zapytać czy mnie przyjmie. Przyjęła mnie a dokładniej się zgodziła.
Miałem czekać do końca ale na moje szczęście ktoś się nie pojawił.

Sama wizyta wypadła nadzwyczaj świetnie:
zdjąć buty i skarpety i położyć się na łóżku.
Standardowe badania neurologiczne  miałem robione 
wiecie najlepsze było to co powiedziała dr

TUTAJ NIE MA RZUTU I TO ZDECYDOWANIE GO NIE MA !

Dr miała przy tym bezcenną minę :)
Jakby nie dowierzała

W dalszej części zapytała czy jeszcze jestem w programie, na co odparłem że zgodnie z jej zaleceniem zrezygnowałem z programu.

Jak zacząłem mówić co jem to skupiła uwagę na tym co mówię.

Powiem Wam że zaczynam wierzyć w tę dietę z książki

NIESAMOWITA KURACJA DR WAHLS


Ta moja dr jak by nie wierzyła że jest lepiej 
bo przecież jestem chory. 
Jakieś 9 miesięcy temu to jeszcze szału nie widziała podczas badania
a tu nagle zaskoczenie.

Umówiłem się na wizytę planowaną na najbliższy wolny termin- marzec 2017.



W sumie to chyba nie tylko dieta mnie stawia na nogi ale i rehabilitacja i ostatnio jeszcze masaże.
Choć to ostatnie to rehabilitantka mi odradza i  boi się robić bo podobno gdzieś na kursach dowiedziała się że masaże u chorych na SM mogą wywołać rzut choroby
dlatego też jak masuje to robi to na pól gwizdka.

Masaż mięśni głębokich, tkanek miękkich  itd
skupia się bardziej na masażach specjalnymi technikami a nie tylko 
klasycznie.


Powiem Wam że zna się na rzeczy
dla przykładu
wstawiła mi kręgi w kręgosłupie na swoje miejsce tylko rozmasowując mięśnie
ANI JEDNEGO CHRUPNIĘCIA NIE BYŁO, ŻADNEGO WSTAWIANIA NA SIŁĘ.

No w końcu jeździ na kursy za które płaci grube tysiące.
Teraz ciekawostka:
NA JEDNYM Z KURSÓW POZNAŁA REHABILITANTA I MASAŻYSTĘ
POLSKIEJ KADRY NARODOWEJ, 
mam na myśli piłkarską kadrę.




Reasumując 
zaskoczenie mojej neurolog (jedna z najbardziej znanych specjalistek od SM w Polsce)
wnioskuję że dieta w połączeniu z rehabilitacją zaczyna czynić cuda :)










poniedziałek, 18 lipca 2016

18.07.16 Chłodek

Hej,
Wiecie uwielbiam takie dni jak dzisiejszy.
Jest chłodno i dobrze się czuje, gdyby nie napięcie mięśniowe to był bym jak nowo narodzony.
Dzisiaj była rehabilitantka, dziewczyna ma talent.
Rozmasowała mi nogi, mięśnie głębokie.
Najfajniejsze jest to że za jednym zamachem nie da się usunąć aż tak dużego
napięcia mięśniowego ale na tyle pomógł masaż że mogę wstawać z krzesła bądź łózka.
Moje 88-89 kg teraz dla nóg to żaden balast.
REWELACJA !!!

Podobnie mam z plecami, które to po rozmasowaniu tkanek miękkich i mięśni głębokich  przy kręgosłupie, dyski a raczej kręgi ułożyły się same tak jak powinny weszły na miejsce.
Najlepsze jest to w tym masażu że nic nie jest wpychane na siłę, nic nie chrupie a organizm zaczyna funkcjonować jak należy.

W środę jadę z siostrą do Wrocławia odwiedzić poradnie SM , nie wiem czy się załapie na wizytę czy nie w każdym razie na pewno zlecę zrobienie kserokopii kartotek chorobowych.
Koniecznie muszę zarejestrować się do neurologa na miejscu.
Jakoś tak to ustawić by mieć możliwość sprawdzić  stan zdrowia a konkretnie czy nie ma rzutu w
dowolnym momencie, gdy mnie coś zaniepokoi w tym kierunku.
Trzeba mieć oczy szeroko otwarte

niedziela, 17 lipca 2016

17.07.16 Upadek zdarzenie z przed 3 tygodni

Hej, wiecie!
Zapomniałem wspomnieć o jednym zdarzeniu, które miało miejsce jakieś 3 tygodnie temu... A mianowicie Ci co mają SM powinni się wystrzegać ciepła, ciepłych pomieszczeń, słońca i tak dalej.
Zdarzenie miało miejsce we Wrocławiu przed gabinetem okulistycznym, dokładnie przed wejściem do budynku a po wyjściu z auta, które nie miało klimatyzacji.
Temperatura na zewnątrz nie była aż taka straszna natomiast wystarczyło słońca by nagrzać wnętrze auta i to mnie rozłożyło.
Wysiadłem z samochodu i już nie potrafiłem trzymać się na nogach. Miałem problemu stać na nich nawet przy wspomaganiu się kulami.
Oczywiście do budynku były trzy stopnie, była też barierka ale była dalej postanowiłem sobie skrócić drogę i stwierdziłem że wejdę przy ścianie.
Pech chciał że jakoś krzywo stanąłem zabolało w kolanie i niestety leżałem nawet nie wiem kiedy.
Sztuką było się podnieść, na szczęście zjawił się jakiś pan, który mi pomógł stanąć na nogi co nie było proste bo chyba naciągnąłem coś w prawej nodze. Nie umiałem stanąć na niej w ogóle, nie wspomnę już o wejściu na pierwsze piętro do gabinetu okulistycznego.
Ogólnie badanie pola widzenia jakoś tam udało się zrobić bo na to badanie byłem umówiony.
Konkretnie chciałem sprawdzić jak wygląda pole widzenia po trzech latach od ostatniego tego samego badania.
Wyszło na to że pole widzenia jest porównywalne dla lewego oka i dla prawego. Jeśli chodzi o prawe, którym praktycznie nie widzę poszło sprawniej niż lewego które jeszcze jakoś funkcjonuje.
Wspomniałem, że badanie wyszło porównywalnie prawe oko bez zmian już od kilku, kilkunastu lat. Natomiast z lewym jest nieco gorzej, na szczęście tylko nieco według urządzeń i okulistki.
Według mnie jest gorsze zdecydowanie ciężko procentowo to określić. No może z 20% gorzej widzę. To tyle jeśli chodzi o upadek i pole widzenia.
W środę wybieram się do Wrocławia do poradni po kserokopie kartotek jak się uda to też wizytę u doktor. Niech mnie obejrzy zobaczy co i jak. Niepokoi mnie napięcie mięśni lewej nogi.
Wygląda to mniej więcej tak jak siedzę to OK ale jak wstanę to stopa ma problem znaleźć się całą płaszczyzną na ziemi.
Powiedziałbym że jest to tak jak by ktoś z Was stanął na palcach jednej nogi drugą zaś normalnie.
Dowcip polega na tym że muszę przenieść ciężar ciała na lewą stopę by ją dociążyć, docisnąć.
Dobrze że nie jestem przejmującym się kolesiem.
No przynajmniej tak mi się wydaje.
Podobnie też przez nogi miałem upadek pod prysznicem jak schyliłem się po mydło.
Nogi mi się skurczyły przez to że mięśnie były napięte, nie wiem jak mam to wytłumaczyć.
Skutkiem schylanie się po mydło, które uciekło z rąk było to że usiadłem w brodziku a to trochę tragedia dla kogoś komu nogi odmawiają posłuszeństwa.
Wiecie co sobie pomyślałem? Pomyślałem sobie Michał dasz radę, czym się przejmujesz. Spoko, umyj się na siedząco.
Nie było to łatwe ale nie było też trudne.
Umyłem się spłukałem i wstępnie wytarłem.
W tym momencie zacząłem myśleć jak się podnieść.
Pod prysznicem żadnych uchwytów. Poza tym godzina piąta trzydzieści rano, wszyscy śpią kabina ma 2 metry wysokości a ja siedzę na dole.
Pierwsze co zrobiłem to rozsunąłem drzwi myśląc że wystawię nogi na podłogę, wsunę się na skraj kabiny i wstanę.
Tyle tylko, że wyobraźnia podpowiedziała mi że mogę się zdrowo potrzaskać jak tam upadnę.
Drugie co przyszło mi do głowy to już przy otwartych drzwiach wsparłem się na brzegu brodzika rękoma.
Dosięgnę kranu i podciągnę się trochę rękoma.
Trochę miałem obawy, że kran mogę urwać ale na szczęście wytrzymał.
Podciągnąłem się trochę kranu raczej trzymając za kran oparłem się o ścianę im wyżej byłem podciągnięty tym robiło się łatwiej raczej lżej dla nóg.
W pewnym momencie udało mi się chwycić bok kabiny od góry, wtedy byłem uratowany.
Przez ten przypadek zapobiegawczo kupiłem krzesło do prysznica jeszcze muszę mieć uchwyty na które chwilowo nie mam kasiory.
Na dziś to wszystko Kochani.
Odezwę się jutro pa. :)

wtorek, 12 lipca 2016

12.07.16 Tak dawno nie pisałem

Trochę się dzieje i się nie dzieje. Nie wiem, sami oceńcie.
To moje życie to w sumie tak z dnia na dzień się toczy.
Trzeba się cieszyć tym co jest bo nie wiadomo co będzie jutro.
Czy będę w stanie wstać z łóżka czy nie będę w stanie. Ostatnimi czasy tak bywa że mam kłopot.
W sumie to wydaje mi się że miałem rzut ale głowy nie dam, może to być równie przegrzanie, w końcu mamy lato. Na pewno zdecydowanie lepiej znoszę chłody.
Czuję że mam słabszą lewą nogę ale może to przez to że zaniedbałem gimnastykę w ostatnim czasie?
Trudno powiedzieć.
Co do diety z  moich słynnych papek warzywnych to jadam je w kratkę.
W sumie gdybym jadł je od początku jak zacząłem bodajże od października to miałbym realny obraz czy pomagają czy nie.
Co do funkcjonowania i do rzutów to ogólnie jestem zadowolony bo takiego wyraźnego i odczuwalnego rzutu nie miałem od września ubiegłego roku. A wtedy miałem dwa, jeden w maju a drugi we wrześniu.
Wracając do codzienności to niedawno na siłę usiłowano mnie pocieszyć, właściwsze słowo to uszczęśliwić, zabierając mnie do Dźwirzyna. W sumie to nie chciałem jechać dlatego że mi to jest obojętne czy ja będę siedział w domu czy w pokoju nad morzem. Różnica jest taka że męczę się w samochodzie 450 km w jedną stronę.
W sumie zaletą tego wyjazdu było to że nad morzem było zdecydowanie chłodniej i lepiej się czułem jeśli chodzi o samopoczucie.
Jadąc nie przemyślałem jednego a mianowicie tego by zamiast kul zabrać balkonik choćby dlatego że balkonik na kółkach ma hamulce i ławeczkę że jak się zmęczę mogę go zahamować i usiąść chwilę odpocząć. Inne jego zastosowanie może być takie że skoro ma kółka i ławeczkę to mogę na nim usiąść i ktoś może mnie pchać koła bezdętkowe to się nie przebiją. 
Ogólnie wyjazd się udał.

poniedziałek, 9 maja 2016

09.05.16 Program

Tak, nie pamiętam czy Wam się chwaliłem, że zakończyłem program na własne życzenie ponieważ leki z programu były bardzo nieskuteczne. Powiedzieć mogę nawet że mi zaszkodziły. 
Uważam, że przez nie spadła mi kondycja przez to też straciłem pracę. Taka reakcja wiązana. Biorąc te cholerne leki nie umiałem się utrzymać na nogach. No teraz też nie umiem ale jestem pewniejszy, nie słabnę .
Plecy mam znacznie silniejsze w tym pomaga gimnastyka, bo gdyby nie to to pewnie jeździł bym dziś na wózku. W sumie gdybym brał te zastrzyki to gimnastyka by mi raczej nie pomogła w stabilizacji pleców, we wzmocnieniu ich.
Tak propos programu tak jak pisałem był to program leczenia kompaxonem.
A przynajmniej miał być takim programem, oficjalnie.
Znajoma, której poleciłem program też po mnie zrezygnowała. Powiedziała lekarzowi z programu że gdyby wiedziała przed przystąpieniem do programu że kopaxon to steryd  to by się nie zdecydowała. Lekarz jej powiedział w zaufaniu że nie miała podawanych sterydów tylko białko w czystej postaci.
W sumie ona  zgłaszała doktor że jest coś nie tak to słyszała że to na pewno nie od leku. Według mnie jak zgłaszała, że coś jest nie tak to powinni jej wstrzymać program ale tego nie zrobili...
Przez to białko przytyła 50 kg i ma  straszne problemy z chodzeniem. 
A wracając do mojego przypadku to wszystko wróciło prawie do normy poza kondycją, którą też straciłem po uczestniczeniu w programie.
Chcę się leczyć witamina B17 bo podobno jej brak może wywoływać SM, co już wiem, że jest raczej nie prawdą ponieważ B17 nie istnieje dobra czy istnieje ale nie jest łatwo dostępna.
Można ją uzyskać jedząc jądra pestek moreli jadłem przez kilka dni i wiecie co wystąpiły u mnie dokładnie identyczne objawy jak te które miałem biorąc zastrzyki z niby kopaxonu. 
Dzięki temu jestem pewien że lek który brałem nie był Kopxsonem.
Obecnie nie mam zamiaru już brać udziału w żadnych testach leków bo to nic dobrego. Może gdybym dostał faktycznie właściwy lek to byłoby inaczej ale według mnie to było coś innego pod nazwą Kopaxon.
Teraz jeśli już to tylko zdrowe jedzenie, gimnastyka to wszystko. No i jeszcze trzeba wyeliminować stres.
Potraktujcie to jako ostrzeżenie mając zamiar przystąpić do programu. 
Będziecie mieć szczęście jeśli dostaniecie faktycznie lek, który powinien pomóc a nie jakieś coś co zaczynają testować bo może to kiedyś pomoże.
Z drugiej strony bez takich testerów jak ja wprowadzenie leku na rynek byłoby niemożliwe. Niemożliwe byłyby testy bo może pomoże albo inaczej nie wiadomo ilu osobom pomoże albo nie pomoże i jakie daje skutki uboczne i tak dalej i liczą wszystkie przypadki.

niedziela, 8 maja 2016

08.05.16 Akcja

Hej! :)
Od ostatniego mojego wpisu upłynęło jakieś 2 miesiące.
Tym samym blog w formie dziennika przestał istnieć...
W sumie nudne było to że codziennie pisałem dokładnie to samo lub bardzo podobnie .
Od ostatniego wpisu mam kilka sukcesów- osiągnięć na koncie .
Pierwszą rzeczą, która mnie zaskoczyła bez wdawania się w zbędne szczegóły, to że w kwietniu pokonałem trasę  samochodem w charakterze pasażera 630 km i po dotarciu do celu normalnie wysiadłem z auta a nie wypadłem, jak to miało miejsce  rok wcześniej.
To znaczy że rehabilitacja i codzienna gimnastyka stawia na nogi! :) 
Zresztą pamiętacie że w październiku trafiłem po rzucie do Grębanina, gdzie ledwie się poruszałem z balkonikiem.
Czyli gimnastyka, gimnastyka i jeszcze raz gimnastyka oraz stała współpraca z rehabilitantką czynią cuda.
Kolejnym moim osiągnięciem to ćwiczenia, które mi nie wychodziły. A mianowicie zaskoczyłem rehabilitantkę ponieważ z pewnymi miałem dosyć spory kłopot a tu nagle widzę uśmiech na jej twarzy i słyszę  SKUBAŃCU MASZ ZA ŁATWO TERAZ CI UTRUDNIMY BO ZA ŁATWO MIEĆ NIE MOŻESZ.  
A po gimnastyce już na koniec na ostatniej rehabilitacji mówię do niej: WIESZ MAM W SUMIE JESZCZE JEDEN SUKCES, ZROBIŁEM MOŻE TO NIEWIELE ALE 2 PRZYSIADY BEZ ASEKURACJI PARAPETU (zwykle musiałem się go trzymać by nie polecieć na podłogę). 
I też po rehabilitacji zrobiłem jeszcze te PRZYSIADY iiiii  była w szoku bo zrobiła wielkie oczy, potem uśmiech. To w pewnym sensie nagroda dla mnie jej szok stał się motywacją dla mnie. :)

Teraz to co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło to Akcja Charytatywna, której pomysłodawcą był Pan Przemek Tomaś, Pani Weronika Urbańska oraz kilka osób których nazwisk nie pamiętam  za co bardzo przepraszam. 
Na pewno wszystkie nazwiska zostały powiedziane na antenie radia SUD z Kępna .
Na akcji charytatywnej zebrano niecałe 2 350 zł , które przeznaczę na sprzęt do rehabilitacji oraz częstsze wizyty rehabilitantki.
Wszystko dzięki pomocy wspaniałych ludzi czyli Wam kochani. 
Dziękuję z całego serca.

poniedziałek, 21 marca 2016

21.03.16 Dziennik- SUKCES!!!

Witajcie kochani!

Jakoś tak w sumie muszę Wam powiedzieć że jakoś straciłem wenę  do klikania codziennie.
Przyczyna?
W moim życiu wieje nudą, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo jak inaczej nazwać dzień,
który zaczyna się zawsze dokładnie tak samo od pobudki do udania się na spoczynek?
Od ostatniego wpisu jeśli chodzi o moją dietę to trochę wzięła w łeb :P
Choć i tak sporo się powstrzymuję od jedzenia niezdrowych pokarmów.

Waga obecna, którą mam to 88 kg czyli nie jest źle ale dobrze wcale ponieważ 
waga jaka mi się marzy to 82 do 84 kg i ją osiągnę , tym bardziej ze 84 kg już ważyłem :)
Co do innych osiągnięć od ostatniego wpisu to znacznie pewniej chodzę.
Zwykle poruszam się z kulami chodząc do ciociuni na przedpołudniowe kaweczki,
ale zaryzykowałem i poszedłem kilka razy bez dziewczyn (kul).
Zgadnijcie co się stało?
Tak, dałem rade bez większych problemów!!!
Takich dni jest coraz więcej ;)
Jestem z siebie dumny !
 Zapytacie jak tego dokonałem ponieważ to jest ważne!
Więc postawiłem sobie cele, które muszę osiągnąć-
cele długo i krótkoterminowe.
Tak to sobie wymyśliłem ponieważ długoterminowych nie osiągnę jeśli nie zrealizuje krótkoterminowych!
Mózg musi mieć co robić więc w tym celu daje się mu zajęcie ja dałem naukę języka angielskiego na 
duolingo.com.
Jak to ogarnę ruszam z niemieckim i rosyjskim.
Po angielsku będę rozmawiał najdalej do końca bieżącego roku !
Kolejny krótkoterminowy cel to usprawnienie fizyczne, by zatańczyć  KIZOMBE link poniżej:

Sprawność fizyczna intelektualna (umysłowa) jest mi potrzebna do wymarzonej, upragnionej pracy.
Z tym zaczynam po świętach Wielkanocnych.
Wiecie, jestem przekonany że dam rade.
Mogę to porównać z wrzuceniem na głęboką wodę a ja nie utonę (mam kartę pływacką :D ).

Mam jeszcze kilka celów nie wyklarowanych dokładnie czy będą krótko czy długoterminowe.
Wiem, że wszystko zależy ode mnie i mojego zaangażowania, na pewno jestem zaangażowany, zatem pisze się na sukces!!!
Nie może być inaczej, nie dopuszczam takiej myśli!

NA DZIEŃ DZISIEJSZY MOGĘ WSZYSTKIM POSŁUŻYĆ ZA PRZYKŁAD ZAWZIĘCIA
I ZDETERMINOWANIA W DĄŻENIU DO KONKRETNEGO CELU!
JESTEM PEWIEN ŻE KAŻDY MOŻE DOKONAĆ TEGO SAMEGO !!!

NAWET TY!

Translate