niedziela, 31 stycznia 2016

31.01.16 Dziennik- Towarzyska Niedziela

Hej :)
Tak niedziela w sumie całkiem przyjemna, choć na początku wiało nudą.
Dzień klasycznie rozpoczęty wezwaniem przez naturę. Później babka, kawa, komputer- sprawdzenie poczty.
Tak zeszło do około godziny 10:00. A po 10-tej pojechaliśmy do mamy, stamtąd do kościoła i na obiad. W sumie ja do kościoła nie poszedłem. Nie wiem, nie jestem w formie, za zimno. Muszę do tego chyba dorosnąć. Dotrzymywałem towarzystwa bratu, robił obiad. Właściwie to kończył obiad i zrobił eksperymentalny omlet jajeczno kaczkowo makaronowy z dodatkiem soli, pieprzu, chili, oregano i takie tam. Jeszcze w domu w rękę weszło, według mnie to nie był to omlet tylko omlecik. Miał średnice może 8 centymetrów a grubość do dwóch centymetrów.
Takie dosłownie danie bezpłciowe ale nawet dobre mało przyprawione za delikatnie.
Na obiad zjadłem ryż i mięso gotowane.
Później dwie godzinki przerwy trochę rozmów o tak zwanej dupie Maryni.
Na 14 byliśmy zaproszeni do znajomych Rafała i Zosi. Z Rafałem pracowałem 9 lat w zakładzie, w fabryce mebli Karol meble. Oj były to czasy, nerwy a tych przyjemniejszych dni było tam mniej. 
Fakt jest taki, że może rewelacyjnie tam nie płacili ale była praca. W sumie jedna wielka rodzina z każdym szło się dogadać i tak dalej. Może bym jeszcze chciał tam wrócić ale to niemożliwe. Tam lubią osoby z niepełnosprawnością, no właściwie z grupą pożyczoną ale zdrowe.
Ale mniejsza już z tym.
Do znajomych dotarliśmy około godziny 15-tej i zeszło prawie do 19-tej. Fajnie się tak wyrwać pogadać o rzeczach ważnych i o pierdołach.
Zosia z Rafałem nas gościli ciasto, ciastka, kawa, piwo, bigos. Powiem Wam ciasto i bigos swojskiej roboty. Ma dziewczyna talent i smak.
Jedynie co mnie tam rozłożyło to temperatura bo jak dla mnie to już było za ciepło, chyba 24 stopnie w domu, masakra.
Za to powrót do domu i człowiek od razu odżył. W sensie mam na myśli siebie bo u mnie temperatura z 16 stopni. Zaraz będzie cieplej bo Justyna poszła męża rozgrzać do piwnicy. Pisząc męża mam na myśli piec CO.
Ostatnio sama go tak nazwała jak wróciła z pracy. Cytuję "Czy ja z tym piecem ślub wzięłam że ja muszę do niego chodzić palić a raczej w nim palić?".
Tak wracając do moich podejrzeń co do rzutu to być może był, być może się mylę a może jeszcze trwa tyle że jest trochę słabszy. Wczoraj miałem okazję stracić widzenie na oczy.. No widziałem, tylko bardzo tragicznie. Ustąpiło w sumie to tragiczne widzenie po około godzinie ale co do chodzenia to wciąż wężykiem. Wydaje mi się że trochę mniejszy ale wciąż to jednak wężyk. 
Jeśli to z tytułu zmęczenia to jest taka opcja ponieważ mało śpię. Justyna nie chce mi dać tabletki nasennej, chyba lubi jak się męczę.
Może gdybym się wyspał przynajmniej kilka dni to było by lepiej. Powiem Wam że co do chodzenia to nie jest za dobre albo inaczej moje chodzenie jest porównywalny do tego jak chodziłem po wyjściu ze szpitala, z oddziału rehabilitacyjnego. Czyli to co mi się dzieje, cofnęło mnie o jakieś dwa miesiące do tyłu.
Nie mam jakby czucia znowu w lewej stopie. Nie czuję że pięta stoi na ziemi. Mam wrażenie jakbym lewitował. A co jeśli nie dotyka podłoża.
Wypada też jeszcze powiedzieć coś niecoś na temat Oliwii.
Dotarła do mnie wczoraj z matą podłogową tak około godziny 15-tej. Pomęczyła mnie trochę. Ćwiczenia niby nie były aż tak męczące a przynajmniej w trakcie tak nie odczułem, choć niektóre dały mi do wiwatu. Mimo że nie było intensywnie ale co jest w tym najlepsze, to wczoraj po tym treningu, gimnastyce walczyłem ze zmęczeniem. Nie chciałem szybciej spać ponieważ leciał jakiś fajny film na HBO. Jak się film skończył miałem co robić by pokonać schody na piętro. Wszedłem do pokoju rozebrałem się położyłem do łóżka i więcej nic nie pamiętam do momentu gdy wezwała mnie natura.
A jeśli chcielibyście mnie wspomóc w mojej rehabilitacji czy pomóc usunąć przeszkody architektoniczne to możecie podzielić się ze mną 1% podatku. Za co z góry bardzo Wam dziękuję. 



 
Na dziś to wszystko Kochani. 
Zapraszam Was jutro.
Pozdrawiam.

sobota, 30 stycznia 2016

30.01.16 Dziennik- Nowy problem

Hej :)
Ten dzień rozpoczęty jak bozia przykazała o godzinie szóstej trzydzieści.
Zszedłem na dół. Kawa, śniadanie, sprawdzenie poczty no i uczyłem się słówek z angielskiego.
Później wstała Justyna ze swojego wyrka ogarnęła kuchnię, pokój. Ubraliśmy się wzięliśmy przyczepkę samochodową sąsiada i pojechaliśmy po drewno, które w sumie czekało już od lipca sierpnia. Mniejsza z tym w każdym bądź razie pojechaliśmy po to drewno. 
Siedziałem w kuchni, siostra zrobiła jakiś wynalazek- zupę całkiem nieźle smakowała.
Ale to co mi się przydarzyło, dawno już nie miało miejsca. Mówię dawno bo ostatnio miałem coś podobnego 2 lata temu. Do czego zmierzam, siedzę sobie przy tym obiedzie, jem zupę i popatrzyłem na zegar gorszym okiem. No widzę jak widzę lepszym okiem. Nie widzę wskazówek i tak  wytrzeszczyłem to oko lewe ,moje lepsze i widzę nim tylko połowę zegara a konkretnie obudowy. Patrzę na meble mam problem z dostrzeżeniem uchwytów. To nie jest fajne. Powiem Wam że trochę się zdenerwowałem, na tyle że miałem problem wstać i ustać w ogóle na nogach. 
Na szczęście wszystko wróciło do normy po jakiejś godzinie, całkiem niedawno. 
Jak pamiętacie miałem problem z bólem nerwu wzrokowego pozagałkowego. 
Teraz miałem zawroty i w sumie mam. Chodzę wężykiem, przynajmniej tak mi się wydaje, żeby tego było mało to właśnie ten dzisiejszy przypadek jeszcze się dołożył.
Ale teraz mamy popołudnie, pierwszy transport drewna już rozładowany a zaraz jadą po kolejną kołówkę. Ja natomiast zostaje w domu i będę czekał na Oliwie.
Jak zakończy się ten dzisiejszy dzień nie mam pojęcia. 
Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs
Na dzisiaj będę kończył. 
Zapraszam Was do lektury jutro.
Pozdrawiam.

piątek, 29 stycznia 2016

29.01.16 Dziennik- Niedobrze

Hej:))
Dzień rozpoczęty jak zwykle. Kawa na śniadanie już tym razem papki.
Powiem Wam kochani że warzywa czynią cuda. Może to akurat szpinak dużo zielonego ale ogólnie problem z zaparciem się skończył. Koniec z ośmiodniową gehenną. 
Ale do rzeczy młodszy, Miłosz prosił mnie wczoraj żeby go rano obudzić. Tak też zrobiłem. Obudziłem go dziś około godziny 10-tej. Na śniadanie chciał kulki (płatki śniadaniowe) z mlekiem kazał sobie je jeszcze osłodzić i dostarczyć do łóżka. Młody został obudzony, długo nie trwało dzwonek do drzwi. Kolega przyszedł młody się ubrał i tyle go widziałem. Pytał czy może iść i wracał się za każdym razem żeby zapytać.
Co do obiadu to tak jak wczoraj obrałem i ugotowałem ziemniaki. Tylko dziś 5 sztuk bo wczoraj ośmiu nie zjedli. A tak akurat zostały zjedzone nic nie zostało.
Korzystając z okazji że była piękna pogoda poszedłem na kawę do kuzynki. Jak wróciłem ogarnąłem pocztę elektroniczną później jakiś obiad. 
Dziś czeka jeszcze na mnie gimnastyka i zabawa z młodym albo z młodymi. Gry planszowe lub karciane a może jedno i drugie.
Dziś też mam wrażenie że może faktycznie mam rzut.
Objawy to sztywnienie dolnych kończyn i oczywiście słabość to znaczy są słabe, w kiepskiej formie. Dupsko, tyłek jak ktoś woli tak mi się chwieje na boki, chodzę wężykiem. 
Może to inny sposób odżywiania, mięsna dieta w której za dużo jest soli.
Zobaczymy co będzie jutro ze mną w jakiej będę formie.
Jutro będzie Oliwia. Poćwiczymy chwilę i zobaczymy co powie. Czy jest lepiej czy gorzej ze mną.
A jeśli chcielibyście mnie wspomóc w moich postępach i rehabilitacji to możecie podzielić się ze mną 1% podatku. Za co z góry bardzo dziękuję. 




Na dziś to już wszystko Kochani. 
Zapraszam Was jutro do lektury mojego bloga.
Pozdrawiam serdecznie. :)

28.01.16 Dziennik- Męski Dzień

Hej :))
Tak kochani, dzisiaj postanowiłem nie rozpisywać się od tego jak zaczynam dzień bo zwykle zaczyna się tak samo.
Niemniej jednak korzystam z okazji że nie ma śniegu i nie jest ślisko.
Z rana pierwsze co zrobiłem  to sprawdziłem pocztę e-mail. Później nauka angielskiego a raczej słówek. Koło godziny 11:00 zrobiłem śniadanie młodszemu Komandosowi. A potem postanowiłem się przejść do kuzynki na kawę w ramach tego że nie jest ślisko. Ruch się przyda.
Po kawie właściwie po powrocie do domu z kawy obrałem z młodym ziemniaki i ugotowałem
sos i mięso. Surówka została wykonana przez Justynę i tym samym obiad był gotowy.
Po obiedzie mieliśmy taki nasz męski dzień. Właściwie to już popołudnie. Wziąłem Miłosza i graliśmy w planszówki. Kilka razy chłopak się obraził bo przegrał, kilka razy wygrał. Tylko on ma problem ze zrozumieniem słowa właściwie z zaakceptowaniem porażki.
Po planszówkach przyszła kolej na gry karciane. Jako pierwsza gra karciana to był tysiąc dobierany. Muszę Wam powiedzieć że jak na dzieciaka to jest dość bystry, dawał radę.
Następnie jeszcze postanowiłem mu pokazać grę w oczko. Właściwa nazwa Black Jack.
Gra prosta jak konstrukcja młotka, trzeba tylko umieć liczyć punkty i mieć na uwadze ryzyko.
Black Jack młodemu się tak spodobał że dołączył jeszcze drugi syn Kacper. Jemu też się podobało więc jutro powtórka z rozrywki. :)
Jestem też już po ćwiczeniach. Całkiem nieźle mi poszło one jednak coś dają. Myślę że każdy kto ma stwardnienie rozsiane powinien się gimnastykować rozciągać mięśnie i stawy.
To naprawdę pomaga!
Choćby w tym że łatwiej się wstaje po ćwiczeniach oraz łatwiej się porusza.
Koło godziny 19-tej lub  20-tej młody zacząć szukać jedzenia.
Zrobiłem mu niezbyt zdrową  kolację bo kiełbasa podsmażana na patelni z chlebem.
Ogólnie co mnie niepokoi to podejrzewam że mam znowu rzut choroby.
 
Na dziś to wszystko Kochani
Zaprasza Was jutro
Pozdrawiam.

PS. Moja najlepsza siostra Kasia przywiozła mi warzywa na papki .
Justyna je zrobiła i na kolację miałem już sytą ucztę witaminową. 

Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs

środa, 27 stycznia 2016

27.01.16 Dziennik - Wciaż niepewnie

Hej ;)
Tak, muszę zacząć od wiadomości, którą zapomniałem podać wczoraj. 
Mianowicie byłem u mamy i postanowiłem wejść na wagę. Wiecie co, Oliwia moja fizjoterapeutka za każdym razem jak jest to mówi że schudłem. Nieprawda, waga pokazała mi 89 kilogramów.
Wnioskuję że waga nie kłamie ponieważ mam problem z zapięciem spodni. Aczkolwiek może być tak że faktycznie zleciałem na wadze. A waga pokazuje 89 kilogramów tylko dlatego że mam problem z wypróżnianiem się. Od ośmiu dni już trwa ten stan.
To chyba normalne nie jest. Nie sądzę że mój żołądek, jelita wchłaniają dosłownie wszystko i z jedzenia nic nie zostaje, żaden "odpad".
Kiedyś próbowałem też płatków owsianych i tak dalej, też bez skutku. A teraz płatków nie ruszam bo to jakby nie patrzeć ze zboża. Zboże ma gluten a glutenu nie jem.
Wiecie, jedząc samo mięso może nie jest to do końca też zdrowe jedzenie bo nie dostarcza witamin tylko prawie same tłuszcze. 
Może gdybym pił jak należy minimum 2 litry wody dziennie ale jak to pić kiedy się nie chce. Może by się chciało gdyby była wyższa temperatura w domu niż te 15 stopni. 
Dziś w dalszym ciągu wydaje mi się że mnie znosi czyli chodzę wężykiem.
Śniadanie zjadłem, obiad zjadłem, podwieczorek zjadłem. Za chwilę robię gimnastykę i nie wiem czy do mamy nie pojedziemy po młodych. Wybyli z siostrą po stroje karnawałowe. Starszy komandos postanowił że się przebierze za dziewczynę natomiast młodszy kim będzie nie wiem. Przed wyjazdem zagrałem z młodszym dwa razy w planszówkę. Później planujemy karty, może w tysiąca ich nauczę grać albo w wyścig pokoju. Nie pamiętam tylko jakie wartości miały karty w tysiąca z każdego koloru od 9 do asa. Może wujek Google powie.
Zaraz przychodzi szefowa może pojedziemy do tej mamy ale idę teraz jakieś ćwiczenia zrobić może zdążę. 
Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs
Na dziś kochani to wszystko. 
Zapraszam Was ponownie jutro do zajrzenia na mój blog. 
Pozdrawiam.

26.01.16 Dziennik- niby nic

Hej :))
Niby nic- nie wiem czy to dobry tytuł dla tego posta.
Tak sobie myślę dzień ogólnie zleciał nudno. 
Śniadanie trochę później niż zwykle za to wstałem szybciej bo natura wzywała i chłodek w pomieszczeniu nie pozwalał dłużej spać. Weście wybaczcie ale 15 stopni to trochę mało. Choć zaczynam się przyzwyczajać. 
Śniadanie tradycyjnie mięcho, obiad ziemniaki ja nie jadłem. 
Trochę później miały być ćwiczenia ale nie zdążyłem się ogarnąć. Właściwie nie zdążyłem, tylko co ja mam do roboty, nic. Czyli teoretycznie powinienem się ogarnąć.
A do gimnastyki mogę zaliczyć spacer do kuzynki na kawę i z powrotem, około stu metrów w jedną stronę. Postanowiłem dla odmiany wziąć drugą kule do ręki. Trzeba się zacząć uczyć chodzić na 2 bo moje plecy, zaczynają szwankować.
Sylwia masażystka z Grębanina powiedziała mi że jak nie zacznę chodzić o dwóch kulach to po plecach i tak mam je w kiepskim stanie. Powiedziała krótko: "Spierdzielisz sobie do reszty plecy, kręgosłup chodząc z jedną kulą". Chyba miała rację, choć niekoniecznie. Trudno powiedzieć. Drugiego lutego mam USG jamy brzusznej, zobaczymy co wyjdzie. Mam nadzieję że nic, prostata podejrzewam też się nie zmniejszyła. Mam jednak nadzieję że nie urosła. Jeśli chodzi o wynik PSA z krwi mieszczę się w normach, podobnie jak rok temu.
Drugiego lutego mam też umówioną wizytę u chirurga. Mam nadzieję że wypisze mi skierowanie na tomograf pleców. Konkretnie chcę sprawdzić co z tym moim guzem w nadnerczu.
Tak mimo że nie zdążyłem poćwiczyć stacjonarnie poza tym spacerem to zmartwiła mnie jedna rzecz. A właściwie jeden objaw. Mam na myśli to, że nie stoję za pewnie na nogach i zaczynam mnie znosić. Chodzę wężykiem a przynajmniej mam takie wrażenie. Pierwsze co przychodzi mi do głowy to że mam rzut choroby.
Wiecie jak to jest czuć wewnętrzny niepokój. Myślisz że to może to i nie wiesz jak to się tym razem skończy jeśli to jest rzut choroby.
Inna sprawa jest taka a przynajmniej mam taką nadzieję, że może to być spowodowane tym że jest strasznie zimno. Jakieś 15 stopni w domu czy 16 stopni, człowiek sztywnieje z zimna ale głowy nie dam. Lubię chłodek i zwykle paliłem w piecu jak było 16 stopni w domu i maksymalnie do 20 stopni. Więc tu akurat może temperatura nie być winna.
Co do tej niskiej temperatury to nie chodzi tu o to że nie mam czym palić. Tylko że palę jakimś beznadziejnym miałem. Dwie pierwsze dostawy paliły się super. Trzecia dostawa to jakaś porażka, masakra.
Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs
Na dziś kochani to by było wszystko czym chciałem się podzielić. 
Pozdrawiam i zapraszam jutro.

wtorek, 26 stycznia 2016

25.01.16 Dziennik- Odszkodowania

Hej :)
W końcu mam materiały, bilans ludzi do powiadomienia opinii publicznej w mojej gminie oraz na terenie całego powiatu kępińskiego. Pomagam w uzyskaniu pomocy w związku z odszkodowaniem za wypadek komunikacyjny, wypadek w zakładzie pracy, odszkodowania z tytułu błędy w sztuce lekarskiej czyli tutaj na przykład wycięcie niewłaściwego organu, zamiast prawej nerki wycięcie lewej, zaszycie chusty chirurgicznej, czy zarażenie żółtaczką, gronkowcem i tak dalej. Również  odszkodowania rolnicze tak zwane suszone, różne inne takie wypadki w gospodarstwach rolnych.
Konkretnie jestem łącznikiem pomiędzy poszkodowanym a kancelarią. 
Mam za zadanie dotrzeć do poszkodowanego zebrać wszelkie potrzebne dokumenty.
Praca z tą kancelarią jest o tyle fajna że nawet jeśli nie podejmie się sprawy to poinformuje klienta jakie może podjąć kroki i to nieodpłatnie.
A wracając do mojego samopoczucia i mnie to dziś wstałem o godzinie 7:30. Po pierwsze natura wzywała a po drugie coś z tym prawym okiem się działo. Znowu ból, tyle że tym razem udało mi się wytrzymać nie był aż taki nie wiadomo jaki mocny, silny.
Do południa ogarniałem pocztę elektroniczną oraz obiad. 
Młody przyniósł ulotki, materiały  reklamowe z kancelarii ze skrzynki. Później znowu Internet, uczyłem się obsługiwać fanpage z odszkodowaniami już takowy mam, adres poniżej: 
Co do popołudnia kiepsko się czułem, mimo że dzień zaczął się w sumie świetnie.
Po południu nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa, plecy też wysiadły. 
Cholera, naprawdę kiepsko się czułem. Masakra jakaś, nie polecam tego nikomu.
Nie miałem siły zrobić gimnastyki a co dopiero by wykonać ją prawidłowo.
Wieczorem położyłem się płasko na podłodze na plecach. Zawsze leżę w sumie na płasko położyłem się na tej podłodze i myślałem że plecy mi rozpieprzy.
Miałem taki ból, że to wyglądało tak jak miałbym plecy zdrowo ale to tak konkretnie przestawiane.
Dlatego prawdopodobnie też miałem problem z tym chodzeniem. 
Jeśli chcielibyście mnie wspomóc to możecie podzielić się ze mną 1%. Za co z góry bardzo dziękuję.




Na dziś to wszystko Kochani. 
Zapraszam Was jutro. 
Pozdrawiam

24.01.16 Dziennik- Towarzysko

Hej ;)
Dzień jak zwykle, tyle że niedziela.
Klasycznie rozpoczął się od ogarnięcia się i śniadania. A później nuda aż do obiadu.
Po obiedzie wyjazd na kawę do mamy a od mamy na imieniny bratowej. No tam już trochę zeszło.

Co do samopoczucia to od środy czyli od dnia rezygnacji z programu leczenia COPAXONE jest mi jakby lżej psychicznie przynajmniej.Czy fizycznie raczej nie.
Żałuję tylko i zły jestem na siebie, że zgodziłem się na udział w programie. Nic dobrego z tego nie wynikło jednak wprost przeciwnie. Fakt na początku rzut opóźnił się o 2 miesiące, kolejny rzut wystąpił po dwóch latach, następny po roku a kolejny już dwa razy w roku. Jednak wolałem jak byłem na lżejszej artylerii. Konkretnie brałem Deksametazon raz w roku przez miesiąc.
Na tych sterydach było trochę problemów z jedzeniem i piciem ponieważ trzeba było trzymać dietę bezsolną. Wierzcie mi nie jest to łatwe ponieważ sól jest we wszystkim. Począwszy od chleba kończąc na wodzie kranówce tak zwanej.
Powiecie niemożliwe a ja powiem a jednak. Soli przy tych sterydach nie wolno spożywać w pokarmach ponieważ włącza się czkawka i to dosłownie co chwilę albo ciągle non stop. Komicznie to wygląda ale jest męczące. I wiem, że w wodzie kranówce też jest jakiś związek z solą ponieważ po wypiciu myślałem że zejdę z tego świata. Tak mnie męczyła czkawka.
Obecnie czy tam gdzieś we Wrocławiu w kolejce na leki drugiego rzędu czyli już najsilniejszą artylerie ale też mega szkodliwą nie wiem czy się zdecyduję na te leki. Ogólnie nie chcę ich brać.

Chciałem mieć dietę warzywną ale jakoś to nie wychodzi ze względów finansowych. Niby warzywa nie są drogie ale jednak trzeba je kupić. Jestem jakby na osobnej diecie. Dzieciaki chcą jeść coś innego, standardowe jedzenie. Ja muszę jeść warzywa i mięcho. Mięso ponieważ ma naturalne tłuszcze potrzebne do spalania. Może coś teraz pokręciłem bo nie jestem dietetykiem. W każdym razie zostałem z  samym mięsem a czuję że zaczynam tyć. Dodatkowo problem z wypróżnianiem się ponieważ idę na kibelek po ośmiu dniach. Raczej po odstępie ośmiu dni  przyznacie sami że coś jest nie tak.
W środę też pytałem mojej doktor jak przeprowadzała mi badanie w związku z programem czy może mi wypisać skierowanie na tomograf. Powiedziała że ona nie, chirurg może. 
I tym właśnie sposobem umówiłem się z chirurgiem na luty. Ma być wizyta połączona z badaniem USG jamy brzusznej. Muszę sprawdzić co z moją przerośniętą prostatą a konkretnie chcę wiedzieć czy się nie powiększa. A co do tomografu na który skierowanie ma wystawić chirurg, chodzi o to żeby sprawdzić co się dzieje z guzem w nadnerczu.
Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs
Na dziś to wszystko Kochani. 
Zapraszam jutro.
Pozdrawiam.

niedziela, 24 stycznia 2016

23.01.16 Dziennik- Fizykoterapia

Hej ;))
Wstałem trochę po godzinie 8:00  ogarnąłem się, zjadłem śniadanie, zrobiłem kawę.
Standardowo sprawdziłem pocztę e-mail a potem to już czekałem na fizjoterapeutkę Oliwie.
No trochę mnie zmęczyła. Skupialiśmy się bardziej na nogach. Choć były też takie ćwiczenia na wzmocnienie mięśni brzucha skośnych bodajże czy jakoś tak się to nazywa ale też mięśnie rąk oraz nóg. Były też ćwiczenia na piłce oraz z taśmą DYMABAND .
W sumie jak zwykle podobało mi się. 
Najpierw mnie terapia zmęczyła a właściwie terapeutka a później powiedziała wstań ja stanę za tobą, chwycę cię za biodra czy jakoś tak i będziesz szedł po pokoju. Zobaczę jak pracujesz biodrami. 
Tylko nie za szybko, tak spokojnie sobie idź. Zrobiłem kilka długości pokoju. W sumie trochę z obciążeniem bo mnie przytrzymywała coś na zasadzie ciągnika i przyczepy. 
Tak sobie myślałem już po południu propos tego ćwiczenia mianowicie i wiecie co odkryłem? 
Jak trzymała mnie z tyłu za biodra to się tak nie chwiałem ani mnie nie nosiło, nie miotało mną. Natomiast jak już mnie puściła to już nie było tak fajnie, bo żeby się utrzymać musiałem zasuwać szybciej ale też miotało mną trochę tak zwany pijackich chód ;)
Co mnie cieszy  w tych rehabilitacjach? 
Sytuacje takie jak wczoraj, że na przykład mam zrobić ćwiczenie i nagle słyszę: "Ty jesteś za silny na to, muszę ci to utrudnić. Jeszcze fajniejsze jest że widać postępy. :D
Tyle propos rehabilitacji dzisiejszej.
Po południu obiad prawie zdrowy. A właściwie zdrowe mięso na smalcu później do wieczora to już sama nuda. 
Także jeśli chcielibyście mnie wspomóc w moich postępach i rehabilitacji to możecie podzielić się ze mną 1%. Za co z góry bardzo dziękuję. 




Na dziś kochani to już wszystko. 
Zapraszam Was jutro
Pozdrawiam.

sobota, 23 stycznia 2016

22.01.16 Dziennik- Znowu szara rzeczywistość

Hej :)
Dziś klasyczny standardowy dzień. 
Pobudka godzina ósma, zejście do pieca żeby w środku zachował się w nim ogień. 
Odzwierciedlenie w temperaturze w domu jest znikome do ilości spalonego opału.
Dołożyłem do pieca, wszedłem na górę, umyłem ręce zrobiłem kaweczkę i coś tam zjadłem.
Plany na dzień miałem takie: 
Najpierw chłopaki zrobią co do nich należy czyli pójdą z psem na dwór, przerzucą krzesła z piwnicy na piętro (w związku z tym zrobiło mi się znowu dużo miejsca w garażu).
Ja natomiast w tym czasie obrałem ziemniaki, ogarnąłem kuchnię, wstawiłem obiad, sprawdziłem pocztę.
Później obiad. Chłopaki się najedli, młody poczytał książkę a później nasze męskie popołudnie. Miały to być jakiś gry i zabawy.
Zaczęliśmy od gry planszowej na ręczniku kąpielowym. 
Kiedyś z Avonu był wzięty. Jak zobaczyliśmy w katalogu to już nie było mocnych. Dobrze że to nie kosmetyk tylko coś praktycznego, do wycierania pleców czy na plażę. Na plaży też się przydał nad morzem jak i nad zalewem w wolnych chwilach. 
Ale zabawa jak to zabawa, 2 rundy na kocu raczej na ręczniku i chłopcy się znudzi.
No to mówię, że zagramy w coś innego. Zaproponowałem statki, chłopaki narysowali sobie planszę, rozmieścili statki tylko że już przy rozmieszczaniu statków młodszy komandos zaczął mieć problem. Bo on nie wie, on nie umie, on nie rozumie. Głupia gra w to nie będzie grał!
No i było po robocie aż do wieczora. Właściwie nie po robocie tylko po zabawie bo młody przemówił dopiero około godziny 18-tej.
Z doświadczenia wiem że lepiej go nie tykać, nie zmuszać, nie namawiać bo idzie w zaparte jest jeszcze gorzej.
Kurczę ciekawe skąd ja to znam ;)
I tak nam zleciał cały dzień. 
Wieczorem jeszcze obejrzałem film.
Na dziś Kochani to byłoby wszystko czym się chciałem podzielić. 
Zapraszam Was do lektury mojego dziennika wirtualnego jutro. 
Myślę, że napiszę coś ciekawszego ponieważ będzie u mnie fizjoterapeutka Oliwia.
Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs
Pozdrawiam

21.01.16 Dziennik- Szkolenie

Hej :)
Tak, poranek prawie jak zwykle tylko wstałem później niż zwykle czyli nie o godzinie 8:00 a o godzinie 9:00. Jakoś nie chciało mi się wstać. Trochę kiepsko się czułem bo znowu zatoki męczyły, trochę przeszkadzały. Jakaś ciężka głowa była. Zdecydowanie lepiej było się upić, kac nie jest taki straszny.
Śniadanie zjadłem, tym razem skusiłem się na jajecznicę na boczku. Trochę dałem ciała bo dałem pierw trochę smalcu. A to niepotrzebne ponieważ boczek też się wytopi. No i tego boczku też za dużo sobie nakroiłem. Jajecznica było trochę tłusta. Kurczę powiem Wam że miałem problem ją zmieścić.
Standardowo zrobiłem sobie kawę.
Później odpaliłem internet sprawdziłem pocztę i facebooka w międzyczasie chodząc do pieca dokładać. W domu 16-17 stopni. 
Popatrzyłem na zegar, godzina dziesiąta. Cholera przypomniałem sobie że miałem mieć szkolenie dziś od 12:00.
Szkolenie oczywiście online się odbyło. Trwało prawie cztery godziny. 
Teraz jestem mądrzejszy o kilka istotnych rzeczy.
Od teraz jestem specjalistą do spraw odszkodowań jak w rolnictwie tak i w zakładach pracy. 
Wypadki komunikacyjne, wypadki w rolnictwie jak również urazy powstałe na chodniku.
Na dniach pojawią się plakaty na moim terenie z namiarem na mnie oraz kancelarie.
Pojawi się też fanpage na facebooku mój fanpage związany z odszkodowaniami. Będzie się można dowiedzieć z niego fajnych ciekawych rzeczy, między innymi jak się zachowywać w razie uszczerbku czy urazu czy wypadku. Co trzeba mieć by bez problemu uzyskać odszkodowanie. 
Myślę że to jest bardzo praktyczna wiedza.
Szkolenie zakończyło się około godziny 16:00. Później gimnastyka, kolacja. 
Obiad zdążyłem zjeść w krótkiej przerwie w czasie szkolenia. 
A w związku z trwającym okresem rozliczeniowym podsyłam ulotki z przekazaniem 1% :) 




Na dziś Kochani to wszystko czym się chciałem podzielić. 
Zapraszam Was jutro.
Pozdrawiam.

środa, 20 stycznia 2016

20.01.16 Dziennik-Okulista i Klinika

Hej Kochani :))
Ale dzisiaj był dzień.
Miałem kontrolną wizytę u okulisty i miałem badanie dna oka po zdjęciu tej zaćmy wtórnej po raz drugi. Co jeszcze, miał być robiony tomograf oka prawego i lewego. 
Dodatkowo wczoraj dobijała się do mnie doktor z programu w którym jestem leczony na SM.
Oberwało mi się że nie byłem w piątek 15 stycznia. A ja zwyczajnie przegapiłem termin. Tym bardziej, że zwykle bywałem po 20 stycznia na klinikach. No ale mniejsza z tym. 
Gadałem z doktor z programu na klinikach, że będę dzisiaj rano na krwi a później koło południa na badaniach. Żeby to ogarnąć musiałem wstać o godzinie piątej rano. 
Zaspałem, kierowca mnie obudził raczej obudziła. :)
W sumie kawę zdążyłem wypić i trochę się ogarnąć. Całe szczęście zdążyłem się ogolić bo wyglądałbym jak Szwed.
Ale OK wyjechaliśmy jakoś o godzinie szóstej rano. Na klinikach byliśmy koło godziny ósmej. Wszystko byłoby ok, gdyby nie ta cholerna odległość do gabinetu zabiegowego. Nie liczyłem ile to metrów ale daleko daleko daleko daleko.
Doszedłem tam jakoś. Byłem w szoku że mi się udało dojść taki kawał. Jestem z siebie dumny. Pobrali mi krew, następnie zrobili EKG, kazali się ubrać i oddać wyniki do mojej doktor z programu. Tam miałem jeszcze czas bo doktor nie było. Wróciliśmy do poradni okulistycznej. 
Znowu miałem ten cholerny korytarz do pokonania i kawałek na parking. To było tak daleko, daleko, daleko, daleko. Masakra.
Dotarliśmy do poradni okulistycznej. Znowu po schodach trzeba było się wspinać na pierwsze piętro. No i kawałek od parkingu,no ale to bajka. U okulisty też trochę posiedziałem bo okulistka się spóźniła. Zanim się ogarnęła też, zanim się nagrzał sprzęt, zanim posadziła mnie w swoim gabinecie, obejrzała dno oka jednego i drugiego kazałam później przejść na tomograf. Tam też czegoś nie potrafiła ustawić ale w końcu się udało zrobiliśmy badanie i przeszliśmy z powrotem do jej gabinetu. Coś opisała na wydruku z tomografu. Przy okazji zapytałem jak wyszło badanie w porównaniu do tego z 2014 roku. Usłyszałem, że nerw wzrokowy w prawym oku się zmniejszył a raczej zmniejszyła ilość włókien czyli jest w gorszym stanie niż dwa lata temu. Natomiast lewe oko jest porównywalne i całe szczęście.
Okulistka a właściwie ja zapytałem okulistki czy możemy zrobić badanie pola widzenia. Usłyszałem, że ona też o tym myślała tylko że dzisiaj nie da rady ponieważ jest bardzo dużo ludzi na dziś. 
Na kiedy by panu pasowało odparła. Powiedziałem że myślałem o czerwcu jak się pojawię bo to w sumie nic pilnego. Nie potrzebuję tego do żadnej karty dla żadnego lekarza. Odparła to dobrze a ja do niej że żeby się zarejestrować na czerwiec na NFZ to mam dzwonić w lutym. Powiedziała że nie muszę czekać do lutego, że zaraz do dziewczyn podejdzie do recepcji sprawę załatwi. Jak powiedziała tak zrobiła. Mamy 20 stycznia dzisiaj na wizytę u okulisty udało się zapisać na czerwiec ale już na 15 czerwca. Godzina 12 jak dobrze pamiętam.
Podziękowałem pani doktor propos nazywa się WILAND. Naprawdę polecam tą kobietę, świetny fachowiec.
Przejazdy na kliniki na ul Borowską 213 na akademicki szpital kliniczny w międzyczasie. 
Jak byłem u okulisty bo padał śnieg. Jak wracaliśmy na kliniki było ślisko jak cholera, jak dotarliśmy to zaczęło się poszukiwanie miejsca parkingowego, miejsca dla osób niepełnosprawnych. Wszystkie były zajęte, masakra. Jakoś musieliśmy wyjechać z parkingu, objechać go jeszcze raz. Tyle że wysiadłem blisko wejścia do szpitala. Siostrzyczka szukała miejsca do zaparkowania mnie wysadziła przy drzwiach żeby nie chodził nie wiadomo skąd.
Postanowiłem nie czekać na nią tylko poszedłem sam z Marzeną, moją kulą podręczną dla niewtajemniczonych. Ochrzciłem kule imieniem mojej znajomej i wtedy dopiero zacząłem chodzić z kulą ortopedyczną. Czy jak one się nazywają prędzej się wstydziłem.
A wracając do rzeczy poszedłem sam, nie czekając na siostrę. Stwierdziłem że pójdę sobie powoli. Nie ukrywam że idąc po kaflach 2 razy Marzenka miała poślizg że bym wywinął orła ale ogólnie jakoś mi się udało utrzymać na nogach. Dotarłem do wind, które są daleko daleko daleko daleko. Ogólnie są 3 windy. Ludzi odwiedzających i pacjentów od groma ale widziałem że środkowa jest otwarta. Ludziska co niektóre podbiegły ja już nie miałem siły do środkowej się pchać. Dobrze się środkowa nie zamknęła a otworzyły się drzwi do windy przy której akurat stałem. Wsiadłem jak lord wysiadła też jedna niewiasta. Wjechałem na właściwe piętro i poszedłem pod gabinet. Usiadłem sobie bo nie miałem leków ani pudełek po lekach. A tę torbę ze zużytymi strzykawkami, kartonikami etc. miała donieść siostra.W końcu dotarła do mnie. Trochę się naczekałem.
Było trochę ludzi pod gabinetem. Pytam kto do mojej doktor też idzie, czy ktoś tam jest w gabinecie. Powiedzieli że tak. No to czekam. Ostatecznie postanowiłem zapukać i zapytać czy można wejść. Żałuję że tak długo czekałem ponieważ moja doktor nie miała żadnego pacjenta. Nawet się ucieszyła jak mnie zobaczyła.
W gabinecie przekazałem dokumentację z leczenia szpitalnego z września, leczenia szpitalnego z listopada. Od razu mi się oberwało że dlaczego pan nie zgłosił się po rzucie, po szpitalu od razu. Powinien nas pan poinformować przecież pan wie jakie są procedury. Jakoś mi się udało panią doktor zbić z tropu. Zagadałem że dziś będziemy kończyć program, że doktor z poradni SM tak zaleciła ponieważ bez sensu przyjmować te leki skoro rzuty dalej występują. Usłyszałem a to dobrze program i tak był jeszcze pół roku. Kamień z serca.
Sprawa została załatwiona z doktor od programu. Kazała mi jeszcze tylko przejść pod gabinet zabiegowy, poczekać na panią doktor, która przyjdzie mnie przebadać. Czekałem, czekałem, czekałem, czekałem i się doczekałem się w końcu.
Badała mnie moja doktor z poradni stwardnienia rozsianego, która obecnie znajduje się w szpitalu przy ulicy Fieldorfa. Nowy szpital wojewódzki.
Doktor zobaczyła jak wstaję z krzesła kompletnie nic nie powiedziała. Przeszliśmy pod zabiegowy a tam się zachwiałem szukając futryny żeby się oprzeć. Nie ukrywam że moje nogi były już zmęczone, podobnie jak i plecy. Usłyszałem tylko oj oj a co tu się dzieje.
Weszliśmy do gabinetu kazała rozebrać buty skarpety i położyć się na kozetce.
Pierwsze co zbadała to czy mam oczopląs, następnie ręce do góry i na dół, następnie prawa noga do góry lewa noga do góry. Usłyszałem jest lepiej niż było po rzucie jest znacznie, zdecydowanie lepiej ale nie jest dobrze. W sumie mnie to ucieszyło. Przy okazji zapytałem czy może mi wystawić skierowanie na tomograf żeby sprawdzić czy guz w nadnerczu się powiększa czy nie. Powiedziała że nie ma takiej mocy że to chirurg by musiał wystawić. Odparłem OK.
Swoją drogą zobaczcie jaki to jest absurd. Wyszedł mi w badaniu rok temu guz nadnerczy średnicy 12 milimetrów. Teraz zamiast dać mi skierowanie na kontrolny tomograf lekarz rodzinny to ja muszę iść do lekarza rodzinnego po skierowanie do chirurga, który musi mi wystawić skierowanie na tomograf.  No takie absurdy to tylko w Polsce k****. Nic dziwnego, że są kolejki do lekarzy specjalistów. Nie można się dostać, terminy odległe mniej lub więcej, absurd!
Później po badaniu znów trzeba było liść do auta, które było tak daleko, daleko, daleko.
Do domu dotarliśmy po południu. Warunki drogowe były nieciekawe. 
Powiem Wam że miałem robić gimnastykę ale jestem zajechany. Spacerkami w klinice na ulicy Borowskiej 213. Nogi mnie bolą jak cholera.
Cieszę się jednak że mam z głowy program i trucie organizmu mega szkodliwymi lekami.
Na dziś to wszystko Kochani. Zapraszam Was ponownie jutro. 
Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs
Pozdrawiam

wtorek, 19 stycznia 2016

19.01.16 Dziennik- Bolączka i nerwy

Hej ;)

Dziś wstałem szybciej bo już o siódmej rano byłem na nogach. Nie chciałem wstawać ale natura mnie zmusiła.
Raz dwa wskoczyłem w spodnie pognałem na dół do łazienki.
Po drodze na dół, na półpiętrze brakuje wykładzin wtedy odkryłem, że idę bez jednej skarpety. 
Tak mi jakoś dziwnie zimno było w prawą stopę, śmieszne.
Po ogarnięciu się w łazience postanowiłem już nie wracać do łóżka. 
Zszedłem jedynie sprawdzić jak w piecu wygląda. Było rozpalone.
Wypadało ogień utrzymać. 
W kuchni miałem 15 stopni a na zewnątrz termometr pokazywał minus 10. 
Zszedłem na dół do tego pieca zobaczyć.
Dobrze drzwi od piwnicy nie otwarłem i pies mi się wyrywał na salony. Zwiał z piwnicy szkodnik jeden. Spróbuj go później człowieku złapać. Trzeba się z nim ścigać. Ucieka na górę wejdziesz na górę za nim to musisz uważać żeby cię nie zrzucił ze schodów jak zbiega na dół.
Sobie myślę ganiać nie będę. Chcieli psa to niech się nim zajmują.
Mi nerwy niepotrzebne.
Zrobiłem kawę i poszedłem do pokoju na TV by się odmulić.
Włączyłem HBO leciał jakiś fajny film. Potem drugi się zaczął. Poszedłem do piwnicy w przerwie zajrzeć do pieca. Psa w korytarzu na dole nie było, drzwi na górze nie zamknąłem. Pomyślałem że jak mnie usłyszy jak schodzę to  pojawi się za mną i już nie wróci na górę.
Skubaniec, jestem na schodach do piwnicy już przy tylnych drzwiach przyszedł zerknął i wziął odwrót na górę. W piecu się paliło więc też wszedłem z powrotem do góry. Psa już nie było był jeszcze wyżej na piętrze.
Drażni mnie na maxa ten Burek.
Wróciłem z piwnicy, zrobiłem śniadanie. Właściwie było zrobione. Dziś kalafior z brokułem zagryzłem mięsem.
Wczoraj miałem kilka założeń co do dzisiejszego dnia. Jak na razie nic nie ogarnąłem poza pilnowaniem pieca i ugotowaniem ziemniaków.
Zadałem sobie też naukę niemieckiego lub angielskiego, słówek. Nie wiem od czego zacząć. Właściwie który język wybrać ale chyba niemiecki bo miałem z nim już 3 lata do czynienia. 
Tylko to było 18 lat temu ale dosyć łatwo mi wchodziło do głowy. 
No i jeszcze gimnastyka to moje postanowienie i zatańczę  Kizombe.
A co do języka jeszcze. Jeśli opanował bym go w stopniu komunikatywnym, dobrym łatwiej znajdę zajęcie.
Odezwał się też dzisiaj mój potencjalny pracodawca z kancelarii w sprawie szkolenia a właściwie to przełożenia szkolenia, które miało być dzisiaj na jutro.
Na jutro to znowu mi nie pasuje. Muszę być rano we Wrocławiu u okulisty na kontroli i albo na klinikach albo u mojej neurolog więc spotkanie wstępnie przełożone zostało na czwartek.
Widzę że chociaż w tej sprawie to znaczy w sprawie odszkodowań zacznie chociaż grać jakoś. 
Oby tylko chętni byli to zaczne mieć jakąś podstawę a raczej zarobek.
Takie to wszystko jeszcze pokręcone, nic się nie klei ale mam nadzieję że w końcu zacznie.
Pomysły mam, kondycji natomiast nie ale zobaczymy co z tego będzie. 
A tak z innej beczki to okres rozliczeniowy już się zaczął, czas wypełniania PIT-ów.
Jeśli chcecie się podzielić ze mną 1% podatku i wspomóc moją rehabilitację i walkę o lepsze jutro to podsyłam dane: 



Pozdrawiam Was i zapraszam jutro. 
Zobaczymy co okulistka powie.

PS. Zapomniałem dodać że noc znowu nie była fajna. Obudziło mnie to cholerne oko. 
Prawe z bólem i to takim... może nie był mocniejszy ale słaby też nie. To ból taki tępy 
Jak włożyć palca w imadło i coraz mocniej ściskać, sprawdzając wytrzymałość.

poniedziałek, 18 stycznia 2016

18.01.16 Dziennik- Niby ok

Hej ;)
No tym razem wstałem o godzinie dziewiątej. Ogarnąłem się, wypiłem kawkę, zjadłem warzywa.
Noc też nadzwyczaj a może nad wyraz spokojna, bez stresów, bólu głowy, nerwu wzrokowego. 
Po śniadaniu zasiadłem przy komputerze, wysłałem CV na kilka ofert pracy na odległość.
Zajęcie z tą pracą na odległość to by było super gdybym miał jakieś chociaż podstawy z programowania. Ofert dla różnych programistów jest całe mnóstwo i to nie za małe pieniądze. Podejrzewam że dla tych, którzy pracują zdalnie te oferty pieniężne czy wypłaty z pracą na odległość są pewnie niższe niż dla pracujących w firmie w korporacji. Myślę że 5 tysięcy złotych na miesiąc to skromnie za taką pracę.
A co do obiadu to mniej zdrowo bo może z pięć kluseczek z sosem zjadłem. 
Poza tym przez cały dzień tradycyjnie dojadałem mięsem.
Tak, dzieciaki mają ferie i nie zdążyłem zrobić gimnastyki. Wylegują się w łóżkach w tym i w moim a na podłodze ćwiczyć nie będę bo trochę za zimno. Szkoda żeby się przeziębić
I w dalszym ciągu przeglądam oferty. Chciałbym coś złapać ale niestety nic dla mnie. :( 
Mógłbym sobie żartować jak Ferdynand Kiepski ze Świata Według Kiepskich jak on to mówił nie ma ofert dla ludzi z moim wykształceniem czy jakoś tak, śmiesznie.
Tak zeszło do wieczora. Dzisiaj trochę nudno pisze, nic się nie dzieje, takie po prostu flaki z olejem. Patrzcie jak mi się zrymowało. Mam Talent i się marnuje. :)

Tradycyjnie wrzucam link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs

Na dziś to wszystko Kochani. 
Pozdrawiam.

niedziela, 17 stycznia 2016

17.01.16 Dziennik - wieje nudą

Hej ;)
Tradycyjnie wstałem trochę później niż zwykle bo o 9:30. 
Śniadanie trochę się ogarnąć no w sumie to klasycznie też jeszcze kawa. 
Do obiadu jakoś się przetrwało, potem obiad. Tym razem w domu. 
Po obiedzie przejazdy do mamy na kawkę. 
W sumie miało być na godzinkę a zrobiło się z tego jakieś sześć godzin.
Tam gorąco jak cholera, nie jestem przyzwyczajony do takich temperatur. 
Nie wziąłem ze sobą kropli ani też Ketonalu, zaczęła mnie boleć głowa w sumie usiłowała boleć od prawego oka. Trochę się uniosłem głosem i wróciliśmy do domu gdzie było już znacznie chłodniej bo jakieś 16 stopni. Kocham takie temperatury ale nie do przesady bo na zewnątrz to już zdecydowanie za niska temperatura. :P :)
Co do gimnastyki to też jeszcze odpoczywam. Zacznę od jutra. 
Mam też kilka nowych spostrzeżeń na ten temat.
Na pewno zgadza się to co powiedziała Oliwia- fizjoterapeutka. Mianowicie że powinienem robić przerwy w gimnastyce aczkolwiek niekoniecznie tygodniowe.  
Teraz bałem się że będzie bolało oko jak podwyższy się trochę ciśnienie śródczaszkowe.
Wracając do rzeczy powiedziała że powinienem robić przerwy w gimnastyce aby organizm mógł się zregenerować, odpocząć. Miała rację zdecydowanie lepiej funkcjonuje.
A wracając do sprawy mojego oka to mam teorię dlaczego bolało. Muszę się tym podzielić z okulistką. Zobaczymy czy moja teoria jest słuszna. Pochwalę się też teraz Wam. 
A więc jedno oko mam tragicznej jakości, drugie oko było lepsze jakościowo. Tymczasem na to lepsze weszła mgła i zacząłem gorzej widzieć przez zaćmę niż tym okiem chorym, prawym kiepskiej formy. Podejrzewam, że to chore oko chciało przejąć funkcje zdrowego oka. Jako że nerwy już są w nim uszkodzone to oko nie dawało rady. Raczej ten nerw wzrokowy, pozagałkowy. Podejrzewam przez to odczuwałem cholerny ból głowy na prawej półkuli.
Ból ten opisywałem już we wcześniejszych postach. Wierzcie mi, nie życzę  tego najgorszemu wrogowi.
Na dziś to wszystko zapraszam Was kochani jutro. 
Pozdrawiam.

PS. Dochodzą mnie słuchy, że mojego bloga czyta się całkiem fajnie. Tym bardziej że opisy są tak skonstruowane według Was a przynajmniej niektórych z Was że wciągają. Można wczuć się w sytuację. 
Tak, mam trochę wirtualną rzeczywistość. Może faktycznie powinienem pisać jakąś książkę? 
Nie wiem tylko jak się do niej zabrać, o czym pisać. 
Wyobraźnię mam ale nie aż taką jak autorka Władcy Pierścieni czy opowieści o Harrym Potterze. :)
Choć chyba wiem jak to było napisane. Właściwie nawet kojarzę filmy biograficzny autorki Harrego Pottera. Trochę kobieta przeszła w życiu. Książki a właściwie książkę pisała różnie jakby w częściach opisywała różne sytuacje, przygody a potem składała je jakoś w całość. Przepisywała, wyszukiwała i tak powstała książka a potem film. Może warto tego spróbować.
Co do pisania to próbowałem swoich sił w wierszach kilka z nich opublikowałem na blogu:
Wracając do książki, którą ewentualnie mógłbym napisać a przynajmniej spróbować napisać to szczerze mówiąc nie mam pomysłu. Może to samo przyjdzie, podobnie jak z wierszami. 
Wiersze pisałem przeważnie dotknięty chwilą, silnymi przeżyciami.

Tu macie jeszcze link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs

sobota, 16 stycznia 2016

16.01.16 Dziennik- Jedna trzecia życia za mną

Hej :)
Dziś obudziłem się o 8 rano. Właściwie to wezwała mnie natura ale położyłem się raz jeszcze ponieważ bolało mnie prawe oko ale co tam Ketonal Forte chwila męczarni i zasnąłem. 
Obudziłem się około godziny 11:00.
Dzisiaj 16 stycznia. Data taka dość szczególna ponieważ kończę 38 wiosen. 
Wiąże się z tym też to, że jedna trzecia życia za mną.
Śniadanie tradycyjne czyli kaweczka na odmulenie bo za długo spałem 
oraz moje ulubione zblendowane warzywa.
Obiad zupa pomidorowa z ryżem. Co będzie dalej, trudno powiedzieć. 
Na pewno moje warzywa miksowane raczej zblendowane.
Wczoraj Oliwia powiedziała coś co mnie zaskoczyło. 
Zapytała czy schudłem znowu bo tak jej się wydaje. 
Waga mówiła co innego może waga się pomyliła. :D
Co dziś dalej będę robił. Nie wiem może TV, może wyjazd, może goście przyjadą. 
Nie wiem. Pojęcia nie mam jak uczcić te 38 lat życia. Z czego 21 ze stwardnieniem rozsianym.
Dziś jeszcze na pewno wyczyny z piłką. Może coś zapamiętałem z wczorajszych zajęć z Oliwią. 
W sumie powiedziała że jeśli wykonam chociaż 3 zapamiętane to będzie super. 
Właściwie jeszcze dobrze wykonane.
A może sobie odpuszczę ćwiczenia? Mówiła też że organizm musi odpocząć trochę. 
A dla osoby takiej jak ja gimnastyka jest niezłym wysiłkiem dla organizmu. 
Organizm musi odpocząć, zregenerować się.
Na dziś to wszystko życzę Wam miłego odpoczynku i zapraszam jutro. :)
Pozdrawiam.

piątek, 15 stycznia 2016

15.01.16 Dziennik- Mam fart lub szczęście w nieszczęściu

Hej ;)
Tak, miałem szczęście w nieszczęściu. Mam na myśli moje oko, to lewe z mgłą.
Jestem u pani doktor przyszła szybciej do pracy dla mnie. 
A co słyszę? Cóż pana do mnie tak pilnie sprowadza.
No to mówię: ból nerwu prawdopodobnie w oku lub za okiem na drugim oku mgła.
I mówię że co do tej mgły to to wygląda jak zaćma.
Zaćma była robiona i zaćma wtórna też, może to jest znowu zaćma mówię.
Doktor mówi że zaćma wtórna jest tylko raz. 
Posadziła mnie na krześle i kazała czytać tablice. Masakra, kiepsko widziałem. Gorzej niż zwykle. Później doktor wzięła jakieś tam coś czerwonego i pyta jaki to kolor. Czerwony mówię słabo prawym okiem widzę lepiej widzę czerwony prawym okiem. Tym moim gorszym okiem widziałem lepiej.
Przesadziła mnie na urządzenie do badania dna oka. Mówi że prawe oko OK. Dodam że to to oko z bolącym nerwem. Mówi doktor, że żadnego stanu zapalnego ani zapalenia w nerwie wzrokowym nie ma. Może ewentualnie zapalenie nerwu wzrokowego pozagałkowego ale to już wyjdzie na tomografii oka za tydzień. Zobaczymy czy nerwy się zmniejszył, czy się nie zmniejszy.
Zaś jak zajrzałam do oka, którym widzę przez mgłę to oglądała i oglądała, sama nie wierzyła. 
Poszła po koleżankę po fachu do gabinetu obok. Przyszła i zobaczyła coś tam porozmawiały że niby lepiej widział może powiększyć trochę. Myślałem że chodzi o źrenice. Okazało się że nie o źrenice tylko o soczewkę w oku. Znieczuliła oko i posadziła na drugi aparat na laser. 
A tam usłyszałem po założeniu soczewki powiększającej na oko "O matko jak ona urosła".
Doktor miała na myśli zaćmę. A co jest w tym najlepsze to w sumie zaćma wtórna. 
Właściwie już trzecia na tym oku.
 Zaćma była robiona, zaćma wtórna też a teraz następna.  Postrzelała laserem oko. Trochę szczypało później ale było całkiem nieźle. 
Zacząłem lepiej widzieć tekst. Jak wychodziłem już z poradni to mój poziom szczęścia był wysoki. Na tyle dobrze funkcjonowałem, że w sumie to kula była mi niepotrzebna.
W środę będę jeszcze raz w gabinecie. Doktor jeszcze będzie coś działać z laserem. No i ten tomograf. W środę muszę też się udać do poradni SM, żeby doktor E. Gruszka zobaczyła co się dzieje. Czy to rzut czy nie rzut, że boli za tym okiem. Zobaczymy co powie.
W przyszłym tygodniu też mam kliniki na Borowskiej w związku z programem. Muszę się pojawić. Mam nadzieję, że program mi się skończył jak nie to oficjalnie zrezygnuję.
Dziś była też u mnie fizjoterapeutka Oliwia. Wszystkie ćwiczenia były na piłce a raczej z użyciem piłki. Powiem Wam, że trochę mnie zmęczyła ale OK, żyje.
 Tu macie link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs
Na dziś to wszystko zapraszam Was jutro. 
Pozdrawiam

czwartek, 14 stycznia 2016

14.01.16 Dziennik

Hej :)
Dzień prawie jak każdy z tą tylko różnicą że wstałem o godzinie szóstej trzydzieści.
Jak to mówią, natura wyzywała. W sumie dzięki temu wcześniej dupę podniosłem i lepiej mi się funkcjonuje.
Oko chciało przeszkadzać ale dziś Ketonal Forte setka sprawę załatwił. 
Mam nadzieję że będzie działo jak zastrzyk 48 godzin.
Jako że dobrze się czułem, pewnie na nogach postanowiłem odwiedzić ciotkę.
Cholera, tradycyjnie trafiłem na śniadanie.
Ale propos drogi to ciekawe warunki nie były. Jestem z siebie dumny że orła nie wywinąłem.
Jak to zwykle z powrotami od cioci bywa, czasami mam gorzej choć z górki ale mam zawroty głowy. Dodam że nie od alkoholu. Skąd to się bierze, nie wiem. Może jest tam za ciepło dla mnie.
Gimnastyczki dziś nie robiłem. Ostatni raz we wtorek ćwiczyłem. Zobaczymy co plecy na to, czy będą boleć, czy nie. 
Jutro wyjazd do okulisty. Godzina przed siódmą nie wiadomo jakie warunki będę na drodze. I czy Wrocław zakorkowany czy nie. No, zobaczymy co doktor powie.
Mam nadzieję, że uda się wrócić bez komplikacji bo po godzinie 15 jestem umówiony z Oliwią- fizjoterapeutką.
Co do pracy to na 3 odpowiedzi na oferty, które wczoraj wysłałem nikt się nie odezwał. Trudno, póki co wchodzą jakieś płatne ankiety ale co z tego żeby coś wypłacić to trzeba nazbierać. Od dwudziestu do pięćdziesięciu złotych. A to może będzie możliwe dopiero w grudniu. Czyli jest szansa że sobie zrobię prezent na Mikołaja może.
Tu macie link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs
Na dziś to byłoby wszystko co chciałem powiedzieć. 
Zapraszam jutro do lektury może, raczej na pewno opowiem co powiedziała okulistka.
Tymczasem pozdrawiam serdecznie.

środa, 13 stycznia 2016

13.01.16 Dziennik- Prawie OK

Hej :))
Tak, dziś czuje się lepiej. Mam na myśli to bolące oko. Po wczorajszym zastrzyku z ketonalu jeszcze mam spokój, nie boli. Choć przy ostrych ruchach gałki ocznej w każdą stronę próbuje coś tam z tyłu za okiem boleć.
Co do drugiego oka to mgła nie ustępuje ale też chyba się nie nasila. 
Mam pojutrze okulistę. Zobaczymy co powie.
Dziś na śniadanie kaweczka a warzywa później. Przez cały dzień salceson swojski, tak po trochu.
Wczoraj coś odkryłem... Mam nadzieję że mam rację ale to powie Oliwia. 
Wydaje mi się że plecy mnie bolą na przejściu piersiowo-lędźwiowym od gimnastyki. 
Mam jedno takie ćwiczenie, które w tym miejscu według mnie powoduje nadmierne obciążenie kręgów.
W sumie to nawet ten zastrzyk z ketonalu tego bólu akurat nie uśmierzył. No może delikatnie.
Ale dość o pierdołach.
Od tej niemocy i nic nie robienia nie bardzo się nadaje do czegokolwiek ale od tej niemocy i nic nie robienia zaczyna mnie powoli krew zalewać. Ciągle coś ciągle ktoś oj tam oj tam.
A może ktoś z Was ma jakieś fajne zajęcie, które mógłby wykonywać? 
Już nie mówię że muszę zarabiać nie wiadomo ile, każdy grosz jest ważny!
Płatne ankiety to też porażka bo jakąś kasę z tego wypłacę ale to będzie zima przyszłego roku. 
To też będzie wypłata głodowa na suchy chleb raptem a rachunki trzeba płacić.
Odpowiedziałem dziś na kilka ofert na pracę zdalną. Może się uda a morze to jest głębokie i szerokie.
Oby się udało w końcu załapać.
Tu macie link z preparatem zapobiegającym łysieniu:
http://nplink.net/ZpZDPVlq  
Wersja anglojęzyczna:
http://nplink.net/oT0pAHbs
Na dziś to wszystko, zapraszam Was jutro. 
Pozdrawiam.

wtorek, 12 stycznia 2016

12.01.16 Dziennik- Lekarz

Hej
Tak, wczorajszy wieczór znowu z bólem głowy. Ból okazał się uciążliwy. 1 Ibuprom Max nie dał rady albo dał radę na krótko. Działał jakieś 5 godzin i musiałem połknąć kolejny.
Rano wstałem około godziny 9:30. Śniadanie zacząłem robić... och ironio, bez śniadania dzisiaj. 
Nie mogłem jeść ponieważ miałem wizytę u lekarza. Do wyników krwi musiałem być na czczo ale to standard wszędzie.
Wizytę u doktora miałem o 11:50 niestety wszystko się przedłużyło ponieważ lekarz dopiero przyjechał o tej godzinie. I było opóźnienie godzinne.
Odstałem w kolejce swoje i wszedłem do gabinetu ok godziny 13-tej. Wysłuchał mnie i dał skierowanie na EKG i zastrzyk z ketonalu to trochę puściło. Potem odesłał mnie do zabiegowego. 
Po zastrzyku oraz po zrobieniu EKG wskazał pojawić się z powrotem u niego. 
Byłem około 13:30, trochę wkurzony bo młodzi mieli przyjść ze szkoły o tej porze. 
A dom zamknięty na cztery spusty...
W domu byłem po godzinie 14-tej. Na moje szczęście młodzi postanowili zabawić dłużej w szkole.
Wracając do doktora jemu też nie podoba się mój ból głowy i to widzenie drugim okiem. 
Mówi że to może być powiązane z sclerosis multiplex.
Pytał czy byłem u okulisty. Powiedziałem że na NFZ to na czerwiec mogę się dostać do mojej okulistki. Świetny doktor z Wrocławia. Jako że mnie prowadzi to udało mi się dostać prywatnie. Wizyta jedynie 150 zł i mogę być już w piątek rano.
Doktor zapobiegliwie dał mi też już skierowanie na oddział okulistyczny. Powiedział żebym zgłosił się na SOR gdyby coś się działo bardzo niepokojącego.
Przy okazji dowiedziałem się że skoro coś dzieje się z nerwem ocznym a nie samym okiem to mogą mieć delegować na oddział neurologii. 
Przyznajcie sami że to trochę szopka.
Dostałem też receptę na Ketonal Forte setkę.
Po powrocie do domu zjadłem na obiad moje papki.
Co do gimnastyki to wczoraj nie robiłem, dziś też nie bardzo. 
Boję się że trochę ciśnienie wzrośnie i będzie boleć.
PS. Moja ogromna prośba do Was, klikając w poniższy link pomagacie mi samodzielnie zarabiać, uwierzyć że mogę sam zdobyć parę groszy mimo kiepskiej formy: 
http://nplink.net/qVlpOcdP
Na dziś to już wszystko Kochani. 
Zapraszam Was jutro opowiem przy okazji jak noc minie.

poniedziałek, 11 stycznia 2016

11.01.16 Dziennik- Niepokój

Hej :)
Dzisiejsza noc całkiem fajna nie była, ponieważ jednak trochę odczuwałem to prawe oko. 
Jednak ból był do zniesienia udało mi się go jakoś uśmierzyć odwracając głowę. Kładąc ją trochę inaczej i tak doczekałem ranka.
Rano też w sumie już na spokojnie. Trochę bolała głowa bo wstałem o godzinie ósmej trzydzieści i tym razem bez kawy bo się skończyła.
Dzisiaj o ironio dla odmiany czuję ból za lewym okiem.
Jak na razie jest znośnie.
Jutro jestem umówiony do lekarza zrobię sobie EKG, ciśnienie i opowiem o moich objawach. Ewentualnie wezmę skierowanie do chirurga. Na 20 stycznia mam wizytę.
Dziś dzień rozpoczęty nie od kawy ale od moich starych, poczciwych papek. Nie myślałem że będą mi smakować. A teraz wręcz chłonął bym je garściami.
Swoją drogą zobaczcie jaki sprytny jest nasz organizm, mózg bo to on w sumie wysyła zapotrzebowanie na jakieś witaminy, produkty żywieniowe.
Śmieszne bo jak zaczynałem jeść papki to czułem się masakrycznie, ale o tym to pisałem na samym początku. Papki przyczyniły się do wariacji mojego organizmu bo dostarczyły mi paliwa. 
Teraz jest już OK. Nie reaguje tak drastycznie lecz wręcz przeciwnie. Tak jak wspomniałem mógłbym wchłonąć w dużych ilościach te moje "potrawy".
Tak, dziś jeszcze przede mną zrobienie obiadu i gimnastyka na pewno. A co będzie dalej nie wiem. Niepokoi mnie też ta moja głowa za tym lewym okiem, ten tępy ból.
Tak na dziś to koniec.
PS. Moja ogromna prośba do Was, klikając w poniższy link pomagacie mi samodzielnie zarabiać, uwierzyć że mogę sam zdobyć parę groszy mimo kiepskiej formy: 
http://nplink.net/qVlpOcdP 
Jak coś sobie przypomnę to dopiszę a tymczasem zapraszam Was jutro. Paaa

10.01.16 Dziennik- Spoko :)

Hej :))
Dzisiejsza noc bez ekscesów i bólu oka.
Czułem się świetnie, choć nie ukrywam że kładłem się ze strachem. 
Wstałem godzina dziewiąta.
Dziś jak to niedziela też za wiele do pisania nie mam. 
Śniadanie tradycyjnie, obiad ciut mniej zdrowo. Po obiedzie też niekoniecznie zdrowo.
Na kolację surówka albo sałatka warzywna, bardziej z liściastych warzyw i kawałek mięsa.
Wszedłem na wagę, dawno się nie ważyłem. Waga pokazała mi średnią wagę 87 kilogramów.
Powiem Wam że byłem zaskoczony. Myślałem że będzie z 90 kg.
Inne odkrycie a właściwie potwierdzenie mojej teorii, że faktycznie potrawy z zawartością glutenu mi szkodzą.
Mam do Was ogromną prośbę, klikając w poniższy link pomagacie mi samodzielnie zarabiać, uwierzyć że mogę sam zdobyć parę groszy mimo kiepskiej formy: 
http://nplink.net/qVlpOcdP 
Na dziś to wszystko, zapraszam Was jutro.

sobota, 9 stycznia 2016

09.01.16 Dziennik- Mgła

Hej :)
Tak, począwszy od nocy znowu obudził mnie ten cholerny ból, od oka, nerwu za okiem nie wiem. 
Do okulisty dostać się w tym kraju na NFZ?! Rejestracja od lutego na czerwiec ale mowa tutaj o dobrym okuliście a nie konowale.
Żeby iść prywatnie no to wybaczcie trzeba mieć 100-150 zł na wizytę ,których nie mam.
Wiem, że tego bólu tak za bardzo zostawić samemu sobie nie mogę. Mowa cały czas o prawym oku.
Dowcip polega jeszcze na tym że z lewym okiem też mam problem. Od kilku dni myślałem że to nic takiego ale jednak coś jest na rzeczy. Z dnia na dzień coraz gorzej widzę a to moje funkcjonalne (lepiej widzące) oko było. Teraz, może jeszcze będzie, co chciałem powiedzieć w dyskotekach bywaliście? Widzę tak jak powiedzmy w parze, we mgle mało ostro dużo mgły.
Ogólnie ostrość widzenia od kilku dni jest, od wczoraj gorzej nie widzę, można powiedzieć porównywalnie do wczorajszego dnia. Zastanawiam się czy zmieniła mi się ostrość wzroku czyli szkło by musiało tutaj być ewentualnie inne czy diabli wzięli ukrwienie siatkówki związany z pracą stwardnienia rozsianego SM.
Z tą cholerną chorobą jest tak że w moim przypadku to są remisje ale mimo że choroba jest wyciszona czyli nie ma wyraźnych objawów ona wciąż pracuje gdzieś coś tam unieszkodliwia i może padło na oko.
To oko lewe akurat jest takie pechowe. Kiedyś miałem wypadek o tym pisałem też na blogu tylko dawno dawno temu, gdzieś w postach to znajdziecie. Ale miałem wypadek oberwałem drewnem założyli mi 5 szwów. Później weszła zaćma na to oko tak zwana zaćma pourazowa. To po kilku latach od wypadku. No i byłem na zabiegu na tą zaćmę w Katowicach. Później po kilku latach wyszła zaćma wtórna była usuwana laserem we Wrocławiu.
No i dzisiaj mam nową mgłę na oku. Można ten stan przyrównać do zaćmy ale zaćma wtórna nie występuje drugi czy trzeci raz. Ona występuje tylko raz po wcześniejszej zaćmie. Mam nadzieję że jestem wyjątkiem.
Wracając do bólu prawego oka obudził mnie w nocy nie wiem która była godzina było na pewno ciemno. Ból nie był aż tak silny jak dzień wcześniej. Udało mi się nie wchodzić by wziąć tabletkę. Przeczekałem, stwierdziłem że godzinę wytrzymam bo ogólnie taki atak na oko nie trwa dłużej niż godzinę. Później jest jakiś ból ale do zniesienia dało się to wytrzymać.
Wstałem dziś koło godziny 9 z grubsza się ogarnąłem, zjadłem śniadanie. 
Już w sumie nie pamiętam co. :)
Nim się obejrzałem była 12, południe i na tą godzinę byłem umówiony z Oliwią. 
Pomęczyła mnie godzinę, powtórzyliśmy jedno ćwiczenie związane z miednicą. Ćwiczenie konkretnie potrzebne do chodzenia. Później kilka ćwiczeń z gumą i kilka nowych ćwiczeń nóg.  Mówiła że to na wzmocnienie pośladków, nie pamiętam czy coś więcej no i nauka chodzenia. Dziś była zadowolona ze mnie. Stwierdziła że chodzenie wychodzi mi lepiej.
Jestem szczęśliwy z tego powodu.
Biorąc pod uwagę ćwiczenia i to że skupiliśmy się głównie na nogach to faktycznie dałem radę bo ćwiczenia były dosyć męczące.
Oliwia wyszła to zjadłem obiad.
Później wyjazd do mamy tam też trochę niezdrowo nawet bardzo podjadłem. A o 19 do domu.
Żeby wszystkiego było mało albo nie było mało to też mamy awarię drzwi w domu. Złośliwość rzeczy martwych. Można było tego uniknąć ale mnie się nie słucha w tym domu. Przyroda.

Mam do Was ogromną prośbę, klikając w poniższy link pomagacie mi samodzielnie zarabiać, uwierzyć że mogę sam zdobyć parę groszy mimo kiepskiej formy: 
http://nplink.net/qVlpOcdP 
Na dziś to wszystko Kochani.
Zapraszam Was jutro :)
Pozdrawiam

piątek, 8 stycznia 2016

08.01.16 Dziennik- OK

Hej :)
Dziś dzień przebojowy i niszczycielski przynajmniej w wykonaniu psa. 
Ale o tym się rozpisywał nie będę.
Tak, wstałem o godzinie ósmej rano, całkiem nieźle mi to poszło, byłem wyspany. 
Zatoki mi nie przeszkadzały. 
Ubrałem się dosyć szybko, prawdopodobnie dlatego że temperatura w pokoju to było jakieś 15 stopni.
Na śniadanie ryż.
Na obiad mięso.
Zaraz zjem surowe jajo z odrobiną cukru. 
Na kolację wątróbka która miała być wczoraj...
Co do wczorajszego bólu twarzy czy oka a raczej twarzy od oka. To dziś na razie mam spokój.
Choć ból był na tyle silny że mam lęk. Boję się że może mnie znowu złapać a to nie będzie fajne.
Gimnastyka dziś też nadzwyczaj dobrze i szybko mi poszła.
Mam do Was ogromną prośbę, klikając w poniższy link pomagacie mi samodzielnie zarabiać, uwierzyć że mogę sam zdobyć parę groszy mimo kiepskiej formy: 
http://nplink.net/qVlpOcdP 
Na dziś to wszystko myślałem że będzie więcej ale w sumie nie mam o czym pisać. 
Zapraszam Was jutro.

czwartek, 7 stycznia 2016

07.01.16-1 cd Dziennik- powtórka z ROZRYWKI

Witajcie ponownie tym razem przed północą.

Mam do Was ogromną prośbę, klikając w poniższy link pomagacie mi samodzielnie zarabiać, uwierzyć że mogę sam zdobyć parę groszy mimo kiepskiej formy: 
http://nplink.net/qVlpOcdP  
 
Piszę do Was propos stwardnienia rozsianego. Mianowicie tak zwana tytułowa powtórka z rozrywki. Czyli kontynuacja tego bólu twarzy o którym pisałem wczoraj może przedwczoraj. W każdym razie do trzech dni nie dalej. Wystąpił wtedy ból twarzy, nie bardzo wiedziałem gdzie się zaczął ale teraz już wiem.
Dziś tak mniej więcej ok. godziny 17:30 zaczęło boleć mnie prawe oko. Tam gdzieś w głębi w sumie to za okiem, z tyłu ten ból się zaczął.
Powiem Wam nie do opisania jest to doświadczenie. Zaczął się, nie wiem jak to nazwać, niby taki tępy ten ból. Tak jakby coś zgniatało nerw wzrokowy albo on próbował wypchnąć oko na zewnątrz, no coś mega strasznego. Niby nic wielkiego. Głowa masakrycznie bolała, prawa górna ćwiartka od nosa aż po ucho. Zaczęło się tylko za okiem później przeszło do dolnej szczęki gdzieś zęby bolały do połowy, konkretnie dziąsła.
W kulminacyjnym momencie bólu nie potrafiłem opanować kataru ani łez. Katar leciał ale tylko z prawej dziurki nosa, łzy także z prawego oka. To nie były łzy kropla po kropli tylko to tak mniej więcej jakby ktoś kran odkręcić. Gdzieś tam za okiem, z tyłu całego oka, na całej szerokości ciekły mi łzy. Można przyrównać to do wodospadu.
Jestem ciekawy czy bym zemdlał z bólu gdybym nie wziął tabletki. Połknąłem Ibuprom Max, jedną tabletkę. Jak już zaczęła działać to ból zaczął stawać się taki do zniesienia ale i tak musiałem się pilnować żbym gwałtownie się nie ruszyć, nie drgnąć. Szukałem pozycji w której najmniej boli. Oczywiście ułożenia głowy. Nie mogłem na pewno leżeć musiałem usiąść.
Ból faktycznie zesłabł po tabletce tak mniej więcej po 15 minutach może 20 zaczęło być lżej. Chociaż dalej nie chciał całkowicie zniknąć,wręcz przeciwnie czułem że chce się nasilić ponownie. Wówczas połknąłem drugi Ibuprom Max. Po drugiej tabletce jeszcze szału nie było ale już się dało funkcjonować bo ból odpuszczał. Nie chcę się tego bólu. Podobno nawet głos miałem inny.
Teraz jest jakieś 7 godzin od wystąpienia bólu, tabletki powinny jeszcze działać. Zastanawiam się czy ból w nocy znów do mnie nie przyjdzie bo będę miał problem zejść z piętra na dół.
Ale może będzie dobrze, muszę być dobrej myśli.
Powiem Wam też że jestem gościem optymistycznie nastawionym. Chociaż ostatnio tak coraz częściej mi tego optymizmu brakuje. Zobaczymy jakie będzie wsparcie bliskich znajomych. 
Takie wsparcie jest bardzo ważne.
Teraz mamy godzinę 23:55 tak późno jeszcze wpisu nigdy nie robiłem. Właściwie to mogę powiedzieć że dopiero teraz kończę dzisiejszy wpis. Zatem na dziś to koniec. 
Życzę Wam udanej nocy, spokojnej przede wszystkim. 
Pozdrawiam i zapraszam jutro.

07.01.16 Dziennik - Zła forma

Hej :)
Jak się obudziłem nic nie wskazywało na to że będę w takiej kiepskiej formie. W ogóle złe samopoczucie ból pleców, słabe nogi coś okropnego. 

Mam do Was ogromną prośbę, klikając w poniższy link pomagacie mi samodzielnie zarabiać, uwierzyć że mogę sam zdobyć parę groszy mimo kiepskiej formy: 
http://nplink.net/qVlpOcdP 
Jeszcze dziś gimnastyka przede mną choć nie wiem czy dam radę.
Ale od początku. Wstałem godzina ósma potem wprost do centralnego dołożyć i ogarnąć burdel wokół pieca.
Chyba robiąc porządek z popiołem trochę się zajechałem. Może dlatego jestem teraz jaki jestem.
Ogarnąłem popiół, dołożyłem drewna, miału. No i miałem nadzieję że się rozpali bo w sumie już prawie wygasło. Udało się! :) Cały dzień w sumie miałem gimnastykę wędrując po schodach tam i z powrotem. Za każdym razem czyli raz na godzinę. No i wędrówki po piwnicy po opał by dołożyć. 
Na śniadanie dziś warzywa, obiad mięcho raptem dla krasnala do tego wszystkiego szykuję sobie właśnie ryż. Obiad albo podwieczorek jak kto woli to nazwać a do ryżu będzie rosół.
Co do kolacji to jeszcze nie wiem co będzie ale zdaje się że wątróbka z cebulką smażona na smalcu, samo zdrowie.
Dziś w Lidlu była nowa promocja czy oferta jak oni tam to nazywają, wszystko jedno. W każdym razie w Lidlu były dziś sprzęty sportowe albo do fitnessu może to to samo. W każdym razie siostrzyczka Kasia kupiła mi piłkę o średnicy 60 centymetrów. Na piłce będę ćwiczył mięśnie pleców, bardziej stabilizował. Mądre urządzenie a takie proste. Choć kiedyś strasznie bawiło nie pomyślałem że może przywracać ludziom zdrowie w pewien sposób.
Na dziś to byłoby wszystko zapraszam Was jutro może będzie lepiej.
PS. Dziś przyjedzie koleś, serwisant do pralki. Wow, minęło dopiero 3 tygodnie od zgłoszenia awarii.
W końcu będzie można normalnie przejść w łazience bo jak na razie nie da rady...

środa, 6 stycznia 2016

06.01.16 Dziennik- Poprawa nastroju

Hej :)
Dziś obudziłem się znacznie bardziej rześki. Lepiej funkcjonuje od samego wyjścia z łóżka.
Tylko tyle że ledwie człowiek wstanie wyjdzie na korytarz z pokoju i od razu się wkurwia z wiadomych powódek .
Zszedłem na dół, tradycyjnie kawa i śniadanie.
Co do kawy to mam postanowienie noworoczne. Piję tylko jedną dziennie na start dopóki się nie skończy. Później będę raczej na wodzie bo herbaty nie piję, nie lubię.
Ale do czego zmierzam. Jadłem śniadanie, obejrzałem dwa filmiki krótkie na YouTube i
zalogowałem się na pocztę e-mail. 
Okazuje się że mam ankiety do wypełnienia czyli jedno zajęcie funkcjonuje. Zobaczymy jak to będzie w praktyce. Czy za wypełnienie dostanę jakąś kasę. Groszowa sprawa ale zawsze to kasa. Grosz do grosza i będzie kokosza. :)
Później pojedziemy do mamy bo pralka wciąż nie naprawiona. Serwis miał część już w zeszłym roku ale do dziś się nie skontaktował. Wczoraj udało się dodzwonić ale usłyszeliśmy że nie wiedzą o co chodzi bo komputery mają zepsute, system padł czy coś.
Dziś też imieniny Kacpra starszego komandosa.
Ale nie o tym chciałem pisać. Co do dzisiejszego dnia, dawno nie pisałem tak wcześnie. 
Dlatego nie pisze co robiłem, co się działo tylko co planuje na dziś.
Obecnie jestem po śniadaniu, za trochę siadam do wypełnienie ankiety. Później nie wiem czy wyjazd czy obiad ale na pewno gimnastyka.
Czy dziś będę funkcjonowała normalnie, nie wiem. 
Na razie jednak czuję się OK i jestem rześki jak WC Piker.
Jutro pochwalę się czy i ile dostałem za ankiety.
Na dziś to na tyle. Zapraszam Was jutro. 
Pozdrawiam

wtorek, 5 stycznia 2016

05.01.16 Dziennik

Hej :)

Tak, nie wiem czy się śmiać czy płakać ale zdrowie mnie wykończy a właściwie zatoki.
Raz jest lepiej innym razem gorzej. Dzisiaj jest gorzej.
Wstałem tradycyjnie około 9-tej rano. Nie było tragedii, dałem radę nawet zejść po schodach piętro w dół. W sumie chodzenie po schodach ułatwia balustrada, którą zrobił sąsiad. W końcu jest się czego złapać a nie ślizgać po ścianie. Ok zszedłem na dół.
Dzień tradycyjnie rozpoczęty od kawy i śniadania. Poza kawą wszystko na zdrowo.
Następnie chwile sobie posiedziałem, podumałem, odpaliłem komputer i zacząłem rozglądać się za zajęciem dla siebie. W sumie coś tam wynalazłem.
Jak szukałem zajęcia wygasło mi w piecu, oczywiście bez echa się nie odbyło, ale może mi się należało...?
Przyszła pora na obiad była gdzieś godzina 13:00-13:30, na obiad zjadłem rosół z makaronem. Makaronu w sumie garstka bo gluten. Do tego żeberka na smalcu i kiszona kapusta zasmażana też na smalcu. Po jedzeniu, położyłem się na trochę a później wziąłem się za gimnastykę.
W pierwszej kolejności ćwiczenia z Grębanina, następnie zajęcia z gumą. Ważne że daję radę i wychodzi mi to w miarę dobrze, prawidłowo.
W sumie im bliżej końca dnia czułem że robię się coraz słabszy. Nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Zdaje się że przeziębienie schodzi. Diabli wiedzą tak naprawdę co jest. Przeziębienie odpuszcza od tak? Odpuściło dosyć późno.
Wieczorem przyszedłem znowu do komputera. Zarejestrowałem się na dwóch portalach, planuje się zarejestrować na jeszcze jednym. Mam na myśli te portale na których można zarabiać. Chodzi o wypełnianie ankiet za grosze. Powiem Wam że lepiej taki grosz niż nic. W sumie nic mnie to nie kosztuje, najwyżej chwila poświęconego czasu.
Na dniach szykuje mi się jeszcze szkolenie z podstaw prawnych jeśli chodzi o odszkodowania. Konkretnie muszę potrafić ocenić czy sprawa jest warta uwagi. Będę się musiał dowiedzieć jakie dokumenty zbierać od poszkodowanego aby sprawy klientów ruszyły do przodu i były rozpatrywane pozytywnie. Będę kimś w rodzaju agenta do spraw odszkodowań.
Jeśli mieliście wypadek komunikacyjny, złamaliście rękę, nogę gdzieś na chodniku za który odpowiada sąsiad, gmina (bo nigdy nie wiadomo kto w tym przypadku) kancelaria znajdzie odpowiedzialnego. SKONTAKTUJ SIĘ ZE MNĄ. Więcej szczegółów podam po szkoleniu. Mam zamiar założyć też fanpage na Facebooku.
Na dziś to wszystko.
Dzięki że jesteście i że czytacie moje perypetie na blogu.
Pozdrawiam i zapraszam jutro :)

poniedziałek, 4 stycznia 2016

04.01.16 Dziennik- Ból twarzy

Hej :)
Tak dziś Obudziłem się o godzinie 9:00.
Kawa, śniadanie, tradycyjnie później kalafior, brokuł zjadłem. Następnie obrałem czerwone buraki na drugą papkę oraz ziemniaki na obiad.
W nocy miałem taką małą rewolucje. W sumie mody położył się u mnie w łóżku i zaproponował czy chcę spać u niego. Zgodziłem się, było OK. Noc przespałem jak należy. 
No, prawie przespałem nie licząc bólu głowy a dokładniej twarzy prawej strony. 
Gdzieś jakby od oka czy od zębów lub od ucha. Powiem Wam że ten ból jest okropny. Nie wiesz co zrobić, ból po jakiejś pół godziny później zaczął słabnąć. 
Ogólnie mamy teraz godzinę 13 no prawie 14 ból nadal odczuwam tyle że jest znośny. Boję się spać dzisiejszej nocy bo czuję że znowu będzie boleć.
Powiem Wam że ten ból już kiedyś miałem. Nie pamiętam tylko czy na tej samej stronie czyli prawej. Wcześniej był chyba na lewej. Wiem że musiałem brać Ketonal setkę by móc zasnąć.
Podejrzewam, że ten ból jest wynikiem SM. Coś z nerwami prawdopodobnie się dzieje.
Co by nikogo taki ból nie złapał najgorszemu wrogowi tego nie życzę.
Jeśli jesteś katolikiem praktykującym tak jak ja chociaż trochę średnio z tą praktyką u mnie. Miałem już zacząć teraz chodzić do kościoła tylko że śnieg i mróz się pojawił. Ta pogoda ogólnie mi za bardzo nie na rękę.
Ale wracając do tego bólu może warto go oddać w jakiejś intencji jak na przykład za dusze cierpiące czy za grzeszników, podobno tak można. 
W sumie jestem ciekawy kiedy te moje cierpienia się skończą. Czy jak zejdę z tego świata czy może szybciej.
Ale dość już o tym bo zapewne Was to irytuje osobiście mam swoje zdanie na ten temat i zapewne będzie jakiś dodatkowy post pt.: Ja i mój wywód na ten temat. :)
Tak, właśnie komandosy wróciły ze szkoły i zaczyna się chaos.
Zaraz idę coś zjeść. Podejrzewam, że będzie to znowu mięcho.
Widzicie miałem zrobić gimnastykę. Zrobiłem ale wpis bo tak mnie jakoś w tym momencie naszło. Jak już wspomniałem idę teraz jeść. 
Później gimnastyka a później wyślę moje CV do kilku firm. 
Zobaczymy może coś się trafi.

Polecam do poczytania o leku Gilenya: 

I o tym że niepełnosprawni są dobrymi pracownikami: 

Na dziś to byłoby chyba na tyle. 
Dzięki że jesteście i że czytacie te moje wypociny. 
Zapraszam Was zatem do dalszej lektury jutro. :)
Pozdrawiam

03.01.16 Dziennik- Nudy

Hej :))
Jak się macie? 
Dziś wstałem w miarę normalnie tyle że o godzinie 10:00 chociaż jakoś dzień już od rana nie zapowiadał się ciekawie.
Rano wyjazd do mamy z praniem ponieważ nasza pralka odmówiła posłuszeństwa. Od 14 grudnia  do dziś ją serwis naprawia, tylko naprawić nie umie 3 tygodnie teraz będzie. Pralka dalej stoi nieczynna. Dodam że serwis jest w Kaliszu, ubezpieczyciel wybrał kiepskiego serwisanta. Okazuje się że serwis, brakującą część a właściwie uszkodzoną dostał w zeszłym roku. Miał nas poinformować o fakcie naprawy jak i dostawy części, mimo tego nie pofatygowali się by zadzwonić. Porażka dla ubezpieczyciela w serwisie też telefonu nikt nie odbiera. Pewnie mają czas.
Wracając do rzeczy jak byliśmy z praniem u mamy zeszło ze trzy godziny. Wynudziłem się tradycyjnie. O 15:00 powrót do domu bo młodzi mieli trening piłki nożnej.
O 18:00 wrócili i już był koniec spokoju albo właściwie ciszy. Taka jakaś zdechła niedziela. 
Co do ćwiczeń toteż nie poćwiczyłem, nie było we mnie ani życie ani weny.
Ale w końcu nie może być zawsze dobrze.
Na dziś to wszystko i zapraszam jutro.

sobota, 2 stycznia 2016

02.01.16 Dziennik - Lepiej

Hej :))
Tak dziś drugi dzień Nowego 2016 roku, wraz z Nowym Rokiem przyszła zima. Za oknem w dzień póki co temperatura ujemna, minus siedem stopni Celsjusza, trochę biało i wietrznie. W sumie na zewnątrz nie byłem ale wiatr słychać. Nie jest fajnie..
Dziś jest całkiem przyzwoicie bez problemów z zatokami czy ciężką głową i ciężkimi powiekami, jednym słowem nie zataczałem się.
Śniadania w sumie dziś nie było ponieważ wstałem prawie w porze obiadowej ale kaweczkę tradycyjnie wypiłem. Niektórych to drażni bo kawa to nie śniadanie, no i ci niektórzy mają rację ale bez kawy jakoś funkcjonować nie potrafię.
Obiad w sumie mało zdrowy, dlatego starałem się nie przesadzić i wziąłem tylko dwie łyżki makaronu z sosem do spaghetti, nawet weszło.
Później gimnastyka, tradycyjnie rozpoczęta od tej którą miałem w Grębaninie. Z gimnastyką problemów nie miałem, całkiem nieźle mi poszło. Później włączyłem ćwiczenia z gumą, taśmą gumową różową tak zwaną dyma Band.
Teraz jest godzina około 4 po południu. To ja się relaksuję cały dzień w sumie na leżąco. Jak nie na plecach to na brzuchu nie licząc gimnastyki. Co dalej dzień przyniesie jeszcze nie wiem ale pewnie opowiem Wam jutro.
Na dziś byłoby wszystko pozdrawiam i do jutra. :)

01.01.16 Dziennik- Nowy Rok

Witam wszystkich w Nowym Roku 2016 ;)
Na początek życzę wszystkim samych pomyślności, ZDROWIA oraz sukcesów zawodowych w tym 2016 roku.
Nocka zawalona, no bo jak inaczej skoro z imprezy wróciliśmy nad ranem a pobudka koło południa.
Gimnastyki niestety nie dałem rady zrobić, nie miałem formy. 
Co do śniadania i innych posiłków też byłem jakiś nie do jedzenia. Żołądek nie przyjmował pokarmów.
W sumie do wieczora i kolejnego spania to była męczarnia. Oczy mi się zamykały, zatoki cisnęły, chodziłem jakiś taki rozwalony, żołądek wrażliwy. Niby byłem głodny a jednak jeść nie miałem ochoty za bardzo w końcu po sylwestrze byliśmy. Właściwie to ja byłem. Jedzenia było pod dostatkiem musiałem to przetrawić.
W sumie to nie mam nic więcej na dziś do powiedzenia więc do jutra.

Translate