30.10.25


 30.10.2025 – Od upadku z dzieciństwa do nadziei

Wieczór. Od jakiegoś czasu zajmuje się mną bioenergoterapeuta. O tym chyba wspominałem. I powiem tak: potwierdził słowa mojej rehabilitantki z 2020 roku. Kiedyś powiedziała: „Twoje SM jest dziwne, bo mi się wydaje, że ty wcale nie masz SM”. Pięć lat później bioenergoterapeuta to potwierdził. Człowiek, którego na oczy jeszcze nie widziałem. Dziwne? Bardzo. Ale trafił.

Co powiedział? Zapytał, czy miałem jakiś wypadek. I trafił w punkt: w dzieciństwie wyleciałem z łóżka, uderzyłem głową o ziemię. To jego pytanie popchnęło mnie, żeby popytać rodzinę — mamę, kuzynkę, starszą ode mnie. Okazało się, że wtedy długo leciała mi krew z nosa. Wtedy tłumaczyłem to sobie „podwyższonym ciśnieniem” i tyle. Dziś myślę: może to był jakiś mały wylew? Może ta krew z nosa była takim „zaworem bezpieczeństwa”. Nie wiem.

Nie znam się na bioenergoterapii. Ale mam wrażenie, że ten gość coś „widzi”. Rozmawiam z nim o rzeczach, które niby nie powinny wyjść bez badań. Skąd pytanie o głowę? Bo moje problemy zaczynają się w mózgu: prawa półkula z lewą nie współpracowały jak trzeba. Teraz chyba jest lepiej, ale wciąż miewam „powtórki” — blokady. Coś, co już ruszyło, nagle staje.

Możecie się śmiać, ale nie jest mi do śmiechu. Ten bioenergoterapeuta doszedł do tego, co mi jest, bez maszyn, bez oglądania mnie na żywo. Fakt: najpierw musiałem własnoręcznie napisać mu na kartce swój adres. Podobno w ruchu pisania zostają „ślady energetyczne”.

I tu mnie zaskoczył kolejny raz: powiedział, że miałem „zepsuty kręgosłup”, przerwany rdzeń kręgowy gdzieś na odcinku L4–L5 — strona odpowiadająca za lewą nogę i chodzenie. Przez to problemy z mową i nogami. Dodał, że „chwilę to potrwa”, zanim zacznie działać. I… zaczyna. Nogi są jakby żywsze.

Pomaga też to, że odstawiłem baclofen — lek, przez który siadłem na wózku. Jak usiadłem, to i mięśnie „siadły”. Organizm przestaje pracować tak, jak powinien. Nie pytajcie skąd to wiem — wystarczy się interesować.

Piszę do was, bo dziś sam się zdziwiłem. Przy podnoszeniu z łóżka (żona pomaga, żebym przesiadł się na wózek) poczułem taką różnicę, że aż szczerzyłem się z radości. Entuzjazm pełną gębą. Co tu zadziałało? Myślę, że odstawienie baclofenu i powrót siły w mięśniach. Może moje nogi przestaną wyglądać jak patyki, jak u Pinokia. Trudno mi się nadziwić.

Bioenergoterapeuta robi swoje — „naprawia” mój mózg, prawą półkulę. A prawa półkula steruje lewą stroną ciała: okiem, ręką, nogą. Nawet wyjaśnił mi, dlaczego tak jest, ale nie będę teraz w to wchodził.

Coraz częściej zaskakują mnie takie małe rzeczy jak dzisiejsze wstawanie. Żona chciała mnie tylko poprawić, żebym usiadł bliżej poręczy łóżka, a ja już sam przytrzymałem głowę przy poręczy. Do tego mam wrażenie, że poprawia mi się wzrok — wszystko powoli nabiera kontrastu.

A sny? Ostatnio miałem coś jak sen na jawie. Stoję przy jakimś stawie, trzymam się ogrodzenia rękami. I nagle dociera do mnie, że przecież ja nie chodzę. Próbuję stanąć — i bach, przewracam się na plecy. Masakra. Ale może to podświadomość mówi: „Ty potrafisz chodzić. Dajesz radę”.

Trzymajcie się, kochani. Do usłyszenia wkrótce.

Brak komentarzy: