wtorek, 2 maja 2017

02.05.2017 Dawno nie pisałem

Hej
Trochę się działo ostatnio.
Tak po pierwsze to  święta wielkanocne.
Po drugie dieta.
Po trzecie nowe newsy.
Więc po kolei, śniadanie świąteczne ogólnie było fajnie ale jakoś nie mogłem zjeść byłem ociężały rozlazły.
Lany poniedziałek tak już lepiej się czułem, nie miałem problemów z bólem brzucha. Choć do tej pory nie wiem co było przyczyną zastoju jelitowego bo skoro dużo nie jadłem to naprawdę nie wiem skąd się wziął.
Jak pisałem tydzień przed świętami zacząłem dietę ogólnie była tygodniowa ale z takim zamiarem zacząłem.
Przed dietą ważyłam 95,700 kg czy jakoś tak, po tygodniu na diecie 700 g spadłem w dół.
Nie ukrywam że byłem rozczarowany ponieważ pod koniec 2015 na diecie zleciałem w dół 8 kg w ciągu pięciu dni.
No trudno nie zawsze pewnie można mieć taki spadek wagi.
Święta z 95 na 97,5 kg i tak naprawdę nie jadłem dużo. Chociaż znając moje możliwości to powinienem przekroczyć setkę.
Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło ostatnio się ważyłem znowu mam 95 to już jakiś sukces.

Ostatnio odezwał się do mnie taki Pan w odpowiedzi na jeden z wpisów tutaj na blogu. Wpis udostępniłem przez Facebook.
No ale to w sumie nieważne gościu powiedział że jest po przeszczepie szpiku i że czuję się świetnie. Powiedział, że ludzie z którymi był też czuję się znacznie lepiej.
Poprosiłem o szczegóły, o adres szpitala gdzie można to zrobić i jak do tego doprowadzić by mieć ten przeszczep.
Doprowadzić mam na myśli drogę jaką trzeba przebyć.
Jak to wszystko później wygląda.
Dostałem takie bardzo ogólnikowe informacje, numery telefonów i adresy szpitala w Katowicach.
Poczytałem też trochę o tym przeszczepie. Powiem Wam że jestem przerażony.
Co mnie przeraża to że szpik zabijają chemią, którą trzeba wziąć (kilka dawek). 
Gościu mówi że do przeżycia, do wytrzymania.

Przecież ja byłem na kopaxone. Kopaxon tak jak pisałem dosyć poważnie mnie osłabił, 2 lata nie doszedłem do siebie. Fakt, choroba być może miała w tym udział ale mam wrażenie że przekształciła się z remisyjnej we wtórnie postępująca.
No bo jak inaczej nazwać fakt, że nie widzę, że z każdym dniem coraz słabszy.
Zaczynam się poważnie bać.
Jakby teraz wziąć tą chemie by zabić szpik to nie wiem jak organizmu to zniesie.
No i w tej drugiej wersji opinie są takie że przeszczep szpiku praktycznie już nie pomaga.
Nie wiem dzwonić do Katowic czy nie dzwonić?
Opcja jest taka że głupi katar czy kurz może mnie zabić ale druga opcja jest też taka że jak mnie to nie zabije to chemia mnie wykończy.
W stanie w którym jestem jeszcze mogę pożyć trochę a już na pewno jestem świadomy tym co się ze mną dzieje.
Co to za życie?
Powiem Wam to c*** nie życie.
Ale jednak życie.
Co zrobić?  Wziąć chemię, przeszczepić szpik? Można zejść całkiem albo może mógłbym żyć trochę lepiej?
K***a mam mętlik w głowie.
Na dziś to wszystko 
Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate